Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nigdy nie zobaczysz swojego prawdziwego Ja
#1
Nigdy nie zobaczysz swojego prawdziwego „ja”. Zawsze widzisz swoje odbicie w lustrze, szybie, kałuży, tafli lodu… Twoje życie jest taflą lodu. Nigdy nie zobaczysz…
I dlatego szukasz swego odbicia w innych ludziach. Dlatego, że odbicie lustrzane jest na odwrót i na wspak. Udajesz, że tak nie jest, ale…
Ja nie kłamię, nie oszukuję, nie oczerniam. Zamknij tę kłamliwą mordę, gnido!
My jesteśmy własnym odbiciem. Ja jestem odbiciem siebie samego w sobie samym. On jest moim odbiciem. Ty. Jesteś moim odbiciem. Zapamiętaj.


~~~~

Zawsze byłem inny. Nikt mnie nie lubił, nie szanował, nie rozumiał. Tylko on. Nie będę płakał nocami w poduszkę, podcinał sobie żył, wieszał się przy suficie, łykał pigułek nasennych ani pestycydów, popadał w alkoholizm i narkomanię, skakał pod samochód, kładł się na torach, zaczadzał tlenkiem węgla, otruwał się arszenikiem, wdychał toksycznych oparów, strzelał sobie z ojcowskiej broni w łeb, uczył się pływać z kamieniem przywiązanym do szyi, rzucał się z dachu bloku mieszkalnego czy nadziewał na samurajski miecz. Nie, nic z tych rzeczy. Nie zrobię tego, bo mam prawdziwego przyjaciela. Nie takiego sztucznego, na chwilę, z plastiku czy mgły, lecz prawdziwego z komórek i płynu międzykomórkowego – szczerego w emocjach, zachowaniu, słowach, czynach, a nawet w wyglądzie.
Nigdy nie byłem z żadną dziewczyną, bo on ciągle przy mnie jest. Nie pozwala mi związać się z nikim. Jest zaborczy i bardzo zazdrosny. Zawsze tak było.
„Nie pozwoli nam”. „Kto?”. „On”. „Lecz się, Kaspar, tu nikogo nie ma”.
I znowu zostawałem sam. Nie, przecież dla mnie samotność nie istniała. On ciągle tu jest.

***

„Ha, tu jesteś. Wszędzie cię szukam”. „Ciągle tu jestem”. „Czuję, że mnie unikasz”. „Ja? Przecież nie mogę przed sobą uciec. Przed tobą. Ani ty przede mną”. „Nie mogę istnieć bez ciebie, Kaspar. Umrę, jak mnie zostawisz”. „Też nie mogę bez ciebie żyć”. „Ty możesz. Ja nie”. „My nie możemy…”
Cisza.
- Kaspar, z kim rozmawiasz?
- Z nikim, mamo. Do siebie gadam.
Drzwi się uchyliły i głowa mamy zajrzała do pokoju.
- Do siebie? – spytała – Czyżby?
- Zadanie robię. Uczę się na głos.
Głowa uśmiechnęła się pobłażliwie i zniknęła. Drzwi przymknęły się bezszelestnie.
Matka od dawna coś podejrzewała, dlatego nauczyłem się ukrywać Sjena przed ludźmi. Wiedziałem, że nasza znajomość nie jest niczym zwyczajnym i normalnym. Wytłumaczyłem mu to, przez co nadal się na mnie gniewał. Spełnił jednak moją prośbę i znikał za każdym razem, gdy byliśmy w otoczeniu innych ludzi. Teraz wypełznął spod łóżka i uśmiechnął się drwiąco.
„Kiedyś się dowie”. „Nie”. „Tych rzeczy nie da się ukryć”.
Tych rzeczy nie da się ukryć.
Powiedziałem…
Miał rację.
Ale nie powiedziałem nic.
Milczeliśmy.
Cisza.
Słuchaliśmy jej.
Ciszy.
Aż po grób.

***

„Czy ja jestem twoim wrogiem, Kaspar?”. „Nie, jesteś moim przyjacielem”. „Czasem zachowujesz się, jakbym był twoim wrogiem”.
Znowu pokłóciliśmy się o błahostkę. Tym razem chodziło o wybór czekolady w sklepie spożywczym. On chciał czekoladę z orzechami, a ja miałem alergię na orzechy. Próbowałem mu to wyjaśnić, ale on złościł się, tupał, a w końcu nawrzeszczał na mnie i odszedł.
Aktualnie siedzieliśmy u mnie w pokoju, próbując dojść do porozumienia. Sjen był na mnie śmiertelnie obrażony.
Do środka weszła mama w całej okazałości. On nie schował się jak zwykle, lecz siedział na łóżku, ja na podłodze. Mierzył mnie wzrokiem, a jego oczy śmiały mi się w twarz. Poczułem smutek. Dlaczego taką przyjemność sprawiało mu krzywdzenie innych? Mnie. Nas.
- Chcesz coś zjeść, synu?
- Zjadłbym czekoladę z orzechami.
- Przecież masz alergię na orzechy.
- To dla Sjena.
- Dla kogo?!
Sjen wybuchnął głośnym, szyderczym śmiechem. Przekląłem i rzuciłem w niego poduszką, na której przed chwilą siedziałem.
- Kaspar!
Matka patrzyła na mnie z rosnącym niepokojem. Napięcie było niemal namacalne, czułem jego dłoń zaciskającą się na naszej szyi.
- Nic, mamo. Ja tak tylko żartowałem.
Drzwi się zamknęły. Matka wyszła. Jej strach uczepił się lampy, bujał się na niej i nie miał zamiaru opuścić pokoju.
„No i widzisz, przeraziłeś ją na umarcie…”. „Na śmierć”. „Nie poprawiaj mnie. Przeraziłeś ją na umarcie”. „Nie, nie mogę na ciebie patrzeć”. „To rozbij lustro, Kasparku”.
Diabelski śmiech wstrząsnął naszym ciałem.
„Zostaw mnie w spokoju. Chcę być sam”. „Już nigdy nie będziesz sam”.

***

- Słyszysz głosy, Kaspar?
Ojciec wpatrywał się we mnie wyczekująco. Spojrzałem na Sjena.
„Słyszę głosy?”. „Nie słyszysz”.
- Nie, tato. Nie słyszę głosów.
Siedzieliśmy na sofie, a rodzice naprzeciw nas na fotelach. Stwierdzili, że muszą ze mną poważnie porozmawiać. Sjen milczał, trzymając palec na ustach. Czułem spokój, ale on się bał. Mimo całej swojej złośliwości, nie chciał, żeby jego istnienie zostało odkryte.
- Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię.
- Przecież patrzę.
- Kim jest Sjen?
- Moim przyjacielem.
- Więc dlaczego go nie poznaliśmy?
„Dobre pytanie”. „Mama umie zadawać dobre pytania i trafnie formułować wnioski”.
- To dalej nie jest odpowiedź.
Słyszeli.
„Ciszej. Mów ciszej, proszę”.
- Kaspar…
- Nie poznaliście go, bo nie możecie go zobaczyć.
- Mieszka gdzieś daleko?
- Tak…
Wstałem.
- Nigdzie nie pójdziesz – stwierdził ojciec – Nie skończyliśmy rozmowy.
„Ja skończyłem”.
Poszliśmy do mojego pokoju.

***

„Zapisali cię do psychiatry, Kaspar”. „Wiem”. „Co teraz zrobimy?”. „Nie wiem”.
Widziałem, jak fala gniewu zalewa Sjena.
„Jest cokolwiek ma tym świecie, o czym wiesz?!”
Zasmuciłem się.
„Nie krzycz. Mamy przesrane”. „Ty. To ty masz przesrane”. „Nie. To ciebie chcą zabić”. „Umrzesz razem ze mną, Kaspar”.
Miał rację.

***

Psychiatra zapisał nam leki. Odkręciłem pudełko i wysypałem kolorowe pigułki na stół, a one poturlały się we wszystkich kierunkach.
„Popatrz, Kaspar. Różowiutkie”.
Sjen zachichotał jak dziewczyna i popchnął tabletkę w moją stronę. Uśmiechnąłem się posępnie i odsunąłem ją od siebie.
„Nie weźmiesz jej”. „Nie wiem”. „Zabijesz nas”.
Zamyśliłem się. Sjen jest moim jedynym przyjacielem, nikomu innemu nie ufam i nie potrafiłbym zaufać. Dzięki niemu nadal żyję. Gdy jednak wspominam gorsze chwile…
Sjen kręci głową z niedowierzaniem.
Nie chcę go krzywdzić.
Zaborczość.
Złośliwość.
Zazdrość.
Złość.
Zniewaga.
Zniewolenie.
Do oczu napływają mi łzy.
„I co teraz zrobisz?”
Może spróbuję. Zobaczę, jak będzie bez niego…
„Nic nie będzie”.
Przecież wróci, gdy odstawię leki. Zawsze wraca.
„Nie wrócę”.
Zaciskam mocno powieki, czując ból nieznanego pochodzenia. Połykam tabletkę bez popijania. Otwieram oczy. Cień stoi na parapecie okiennym.
„Zabiłeś mnie, Kaspar. Zabiłeś własne ja”
Zabiłem własne ja.
Zabiłem Sjena.
Zabiłem siebie.
Sjen wyskakuje przez okno.
- Nie! – krzyczę, gdy odchodzi – Nie, nie, nie!
Podbiegam do okna. Mama trzyma mnie za rękę. Skąd się tu wzięła? Już nikt nigdy nie odpowie mi na zadawane w myślach pytania. Już nikt nigdy nie poda mi ręki, gdy upadnę. Już nikt nigdy nie powstrzyma mnie od ataku na siebie samego. Już nikt nigdy…
- Kaspar, uspokój się!
Stoję na parapecie okiennym. Sjen zniknął.
- Zabiliście go! –wrzeszczę – Nie wróci!
Noga nie znajduje oparcia w pustej przestrzeni.
Lecę.
Spadam.
I to jest koniec.
Nasz koniec.

~~~~

Nigdy nie zobaczysz swojego prawdziwego „ja”. Zawsze widzisz jedynie odbicie swojego sparaliżowanego ciała w metalowych ramach łóżka. Twoje życie jest wegetacją – marną, pustą egzystencją. Nigdy nie zobaczysz…
I dlatego szukasz swojego odbicia w twarzach pielęgniarek i lekarzy, którzy przychodzą tu od dziesięciu lat, by badać twój przypadek. Dlaczego, mimo tego, że masz taką możliwość, nie mówisz ani słowa? Tylko my znamy prawdę…
Wiem, co czujesz. Na kogo czekasz. Każdego dnia czekasz na mnie, lecz „ja” nie przychodzę. I nie przyjdę. To będzie twoja kara. Nasza kara. Umrzesz, mając świadomość, że nas zabiłeś. Że zabiłeś własne „ja”. Zabiłeś siebie.
Żegnaj, Kaspar.
Odpowiedz
#2
Dla mnie bomba! Jeden z lepszych tekstów, jakie tu czytałam. Pokazałaś świat schizofrenika, jego myśli, uczucia. Zdrowi ludzie nie rozumieją co ta chroba ze sobą niesie, a częściej chyba nie chcą tego pojąć. Dzięki takim utworom możemy choć częściowo zrozumieć.

Naprawdę dobrze napisane.
Odpowiedz
#3
Czarownico, dziękuję za komentarz Heart
Staram się poruszać trudne, ale bardzo ważne tematy. Ktoś musi to robić, a może w końcu ludzie zrozumieją...
Odpowiedz
#4
Cytat:My jesteśmy własnym odbiciem. Ja jestem odbiciem siebie samego w sobie samym
"Nazywam się Miljion(...)" Wink



5/5

Doskonale to znam. Tak myślę. Tak myślimy...


Angel


Nie przestajesz zaskakiwać. Smile
Odpowiedz
#5
No, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Niezła szajba. Całkiem niezłe "studium przypadku. Uczyłeś się psychologii albo psychiatrii?

Pozdrawiam.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
Cieszę się, że tekst w jakiś sposób Was poruszył.
Moja wiedza na temat psychologii i psychiatrii bierze się jedynie z książek (stare zainteresowanie). Reszta to długotrwałe obserwowanie innych ludzi i analizowanie własnych doświadczeń. Przede wszystkim jednak główną rolę ogrywa wyobraźnia, której czasem mam zbyt wiele.
Dziękuję za miłe słowa Shy
Odpowiedz
#7
Nie do końca przekonał mnie ten tekst do siebie, ale niewątpliwie jest ciekawy.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#8
Nie każdemu musi podobać się mój tekst, czy poszczególne jego elementy - styl, język, fabuła, cokolwiek innego. Mimo wszystko, Antonio, dziękuję za komentarz. Smile
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#9
Nie podobało mi się.

Cytat:Jej strach uczepił się lampy, bujał się na niej i nie miał zamiaru opuścić pokoju.
Ale to bardzo przypadło mi do gustu.

Nie potrafię powiedzieć, dlaczego ciągle czytam, skoro tekst mi się nie podoba.

Cytat:„Zapisali cię do psychiatry, Kaspar”. „Wiem”. „Co teraz zrobimy?”. „Nie wiem”.
Może dlatego?

Cytat:Nie chcę go krzywdzić.
Zaborczość.
Złośliwość.
Zazdrość.
Złość.
Zniewaga.
Zniewolenie.
Do oczu napływają mi łzy.
Dobrze to Milion napsałeś, cholernie dobrze.
Odpowiedz
#10
Dziękuję za komentarz.

(13-12-2015, 11:46)szczepantrzeszcz napisał(a): Nie podobało mi się.

Mnie również. Wink
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#11
Podziwiam umiejętność pisania na poważne tematy Wink
Fajnie się czytało.
Jedząc arbuza nie zdawałem sobie sprawy, że to robię i kiedy już się zorientowałem, zauważyłem, że pożeram rafę kolorową na dnie oceanu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości