Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niewyspani goście nocą
#1
Pogoda, zwyczajna, nudna, bez wiatru, bez powietrza. Wracał z placówki w której wysiedział 8 godzin lekcyjnych, nic z niej nie wynosząc. Totalnie nic. Pustka. Kałuże po wczorajszej burzy, zachłannie lizały jego czyste, nowe buty. O które tak bardzo dbał, jednak teraz totalnie go nie obchodziły. Szedł, przez osiedle, szybkim krokiem, żeby jak najprędzej znaleźć się w domu. Grzywka przykleiła mu się do czoła, i nic nie mogło jej ruszyć gdyż żaden podmuch wiatru nie miał zamiaru zaskoczyć go w tym przesiąkniętym od monotonii powietrzu. W uszach leciała muzyka, a pod nosem nucił znany mu tekst. Jest w domu.
W domu – pomyślał z pogardą. Wtargnął, rzucił plecak pod pokój, głos ukochanego wykonawcy teraz tylko w uszach. Jednak nie, tu matka, tu brat coś krzyczy.
W mordę, spokoju trochę – próbuje słuchać, słuchać muzyki, nic więcej go nie otacza przecież.
Ale teraz ona woła. Obiad. Malec upaprany marchewką z groszkiem z uśmiechem, mówi jak to cudownie było dzisiaj w szkole. Przynajmniej jemu.
Powoli żuje kotleta, połyka ziemniaki z proszku. Spogląda na matkę smutna – przygnębiona. Mówi coś do niego. Czy wszystko w porządku. Czy nic się nie stało. Milczy i tylko kiwa głową. Krzyczy mały, krzyczy ona znowu coś nie tak. Wstaje od stołu, wrzuca talerz do zlewu. Zamknął już drzwi. Teraz jest sam. Wyjmuje zeszyt.
4 kwietnia 2006
- Co tu dużo mówić, dzień jak każdy inny, nic się nie wydarzyło. Moja matka jest załamana, już nie wiem co robić, co mam mówić małemu, sam nie wytrzymuje tego psychicznie. Gdyby nie ojciec, może inaczej to by się ułożyło, a teraz wszystko na mojej głowie. Jeszcze ta komórka, ciągle jakieś niewyraźne sygnały, ona nie pisała, i nie napisze. Przecież nie będę pisał pierwszy, znowu jak ostatni idiota. Poczekam. Nie wytrzymam. Potrzebuje, żeby napisała. Następna sprawa: ta cała buda, kolejne zagrożenia, kumple jacyś tacy niewyraźni, a kobieta od chemii nie daje mi spokoju. I jak tu żyć. Człowieku.
Przynajmniej, żebym miał do kogo się odezwać a tu nic, cztery puste ściany, blade światło od kompa, i zielony zeszyt w kratkę. Jak zrobić, żeby to wszystko złożyć w całość? To całe życie, które zgromadziło się przez siedemnaście lat? Nie da rady. Chyba poproszę o jakąś instrukcje obsługi. Szkoda, że czegoś takiego nie ma. Muszę coś zmienić, zadbać o małego, mamę, dam radę. Może nie dam. Ale już niedługo – zmienię przyszłość.
Pisałby na pewno jeszcze dłużej gdyby nie przerwało mu pukanie do drzwi. Zdjął słuchawki z uszu, i skierował wzrok na drzwi.
- Położysz mnie spać? Mama chyba jest strasznie smutna – powiedział malec, patrząc na niego swoimi niebieskimi oczami - Nie chce jej męczyć.
- Jasne, jasne mały – odpowiedział, biorąc go na ręce – Nawet opowiem ci taką super bajkę, a mama jest po prostu zmęczona a nie smutna. – mówił łagodnym głosem.
Położył malca na drewnianym łóżeczku i przykrył kiedyś jego pościelą w samoloty, sam położył się obok, a mały oparł głowę na brzuchu starszego brata. I zasypiał wsłuchany w cudowną opowieść. Deszcz stukał, głośno o okna na poddaszu, tworząc melancholijny nastrój. Cała okolica pogrążała się w spokojnej deszczowej nocy. Malec drzemał bez nerwów i problemów, na brzuchu brata. Jednak on sam, nie mógł zmrużyć oka ani na chwilę, myśląc o niej. Wiedząc, że tej nocy na pewno nie zaśnie. Otoczony niepokojącymi myślami, które odbijały się w oknie.

Pogoda, zwyczajna, nudna, bez wiatru, bez powietrza. Wracała z placówki w której wysiedziała 8 godzin lekcyjnych, nic z niej nie wynosząc. Totalnie nic. Pustka.
Kałuże po wczorajsze burzy myły jej stare buty, i cieszyły się z nowego obiektu, który pojawił się w ich otoczeniu. Zmokłe kosmyki włosów schowały się pod czapkę, nadając jej wygląd nieogarniętego szpetnego chłopca, i nic nie mogło ich ruszyć gdyż żaden podmuch wiatru nie miał zamiaru zaskoczyć jej w tym przesiąkniętym od monotonii powietrzu. Przez słuchawki leciała ulubiona piosenka, a pod nosem niedosłyszalnie śpiewała słowa. Jest w domu.
Brat szturchnął ją w ramię – przywitał się, ojciec rzucił krótkie ”cześć” z łazienki gdzie wykonywał staranne ruchy żyletką aby się ogolić. Szła do pokoju poprawiając słuchawki, rzuciła torbę na łóżko. Brat krzyczy, ojciec woła z kuchni. W mordę, spokoju trochę – próbuje słuchać, słuchać muzyki, nic więcej mnie nie otacza przecież.
Dobra obiad już idę. Usiadła przy stole wsłuchując się w głos brata, który z dumą opowiadał, że jednak ten kierunek studiów, z technologii żywności to nie był taki zły wybór. Będzie kimś on to wie. Ojciec patrzył na niego dobrymi, niebieskimi oczami, wsłuchując się w każde słowo. Ona skierowała znudzony wzrok na nowy obrus jaki położył ojciec – no proszę coś innego – pomyślała. Tata mówi coś do niej. Pyta się: Czy wszystko w porządku? Czy nic się nie stało? Czy dobrze w szkole? Milczy i tylko kiwa głową, siedzi grzebiąc z niechęcią w misce ze spaghetti. Wstaje od stołu, myje talerz w zlewie i wrzuca do zmywarki. Rusza w stronę toalety, cholerne kobiece sprawy, brzuch boli ją jeszcze bardziej niż miesiąc temu. Myje ręce, wychodzi. O ile prościej byłoby być facetem. Wchodzi do pokoju, który dzieli z bratem, wdrapuje się na piętrowe łóżko, zakłada słuchawki na uszy i wyjmuje zeszyt z torby.
4 kwietnia 2006
- Co tu dużo mówić, dzień jak każdy inny, nic się nie wydarzyło. Wychwalający się brat, zmartwiony ojciec, brak kasy, ciągle muszę chodzić do tej roboty, żeby zarobić na życie, już nie wytrzymuje tego psychicznie. Do tego wszystkiego mam okres, z każdym poruszeniem, czuję jakby ktoś przeciągał przez mój brzuch drut kolczasty, w mordę czas umierać. Jeszcze ta komórka, ciągle jakieś niewyraźne sygnały, on nie pisał i nie napisze. Przecież nie będę pisała pierwsza, znowu jak ostatnia idiotka. Poczekam. Nie wytrzymam. Potrzebuje, żeby napisał. Kolejna sprawa: ta cała buda, następne zagrożenia, koleżanki mnie irytują, a kobieta od fizyki nie daje mi spokoju. I jak tu żyć. Człowieku.
Przynajmniej, żebym miała do kogo się odezwać a tu nic, cztery puste ściany, blade światło od kompa, no niby jest brat ale co on tam wie. Zostaje obklejony zeszyt w kratkę. Jak zrobić, żeby to wszystko złożyć w całość? To całe życie, które zgromadziło się przez siedemnaście lat? Nie da rady. Chciałabym zmienić swoje życie, wyprzedzić jego zakończenie– jakbym je znała, i zrobić, żeby to wszystko było lepsze, dam radę. Może nie dam. Ale już niedługo – zmienię przyszłość.
Pisałaby na pewno jeszcze dłużej gdyby nie brat, który poprosił ją o zgaszenie górnego światła, gdyż nie może przy nim spać. Zgasiła lampkę, schowała zeszyt, zdjęła słuchawki z uszu, zeskoczyła z łóżka i poszła do łazienki. Zmyła ze zmęczonej twarzy makijaż, przebrała się w luźny t-shirt brata i z powrotem wspięła się na łóżko.
Ugniotła poduszkę, i próbowała zmusić powieki do snu, gdy z dołu usłyszała głos.
- O czym myślisz przed snem? – spytał brat, wlepiając wzrok w stelaż nad jego głową.
- Ja nie myślę, zapomniałeś? Mam to po tobie – rzuciła odpowiedź ironicznie.
- Oj daj spokój, pytam serio.
- A o czym można myśleć? O życiu i jak mogłabym je zmienić – odparła.
- No coś ty to tak jak ja – odparł z wyraźnym przejęciem.
- Chyba większość ludzi, myśli o tym nie sądzisz? – spytała, próbując wkręcić się w temat.
- Daj mi spać, jutro mam kolokwia
- I kto to mówi. Dobranoc. – rzekła, drapiąc się w lewą rękę.
Deszcz stukał, głośno o dachy mieszkań, tworząc melancholijny nastrój. Cała okolica pogrążała się w spokojnej deszczowej nocy. Brat cicho pochrapywał, jednak ona sama nie mogła zmrużyć oka ani na chwilę, myśląc o nim. Wiedząc, że tej nocy na pewno nie zaśnie. Otoczona niepokojącymi myślami, które odbijały się w oknie.

Zamykał oczy i otwierał. Zamykał, otwierał. Nie mógł ani na chwilę się zdrzemnąć, był tym wykończony. Deszcz zachęcająco pukał o okno, zmuszając do wyjścia na zewnątrz. Nie wytrzyma. Musi wyjść. Wyślizgnął się delikatnie, spod ciałka brata, który nie obudził się ani na chwilę. Wyszedł. W warszawską deszczową noc.
Przewracała się z boku na bok, było jej gorąco, powieki nie chciały ani na chwilę się zamknąć. Deszcz zachęcająco grał nocną melodię na szarych budynkach. Cały dom spał. Spojrzała przez okno. Nie wytrzyma musi wyjść. Cicho zeszła po drabince łóżka, przeszła do przedpokoju i już jej nie było. Wyszła. W warszawską deszczową noc.

Zobaczyli jakąś postać w deszczu, dostrzegli siebie nawzajem. Podeszli bliżej, złapali się za ręce. Wszystko było jak zaczarowane, bloki wyginały się, ławki latały, księżyc śmiał się im w twarze. A chmury wisiały nad nimi, wylewając z siebie zimne, krople wody. Świat spał, liczyli się tylko oni, prawdziwy Happy End.

Wrzasnął. Obudził się, zlany zimnym potem. Obok leżał oddychając równomiernie jego mały brat. Zasnął. Nie, śnił na jawie, to było zbyt realne. Jego dłonie były gorące. Za oknem lał deszcz z coraz większą siłą uderzając o przesiąknięte powietrzem dachy. Nie zaśnie. Gwałtownie podniósł się z łóżka i pobiegł w deszcz.
Otworzyła oczy, tak mocno i nagle, że poczuła ból. Była zlana zimnym potem. Śniła na jawie, ten sen był niezwykły. Rzuciła wzrok za okno. Lał deszcz z coraz większą siłą uderzając o przesiąknięte powietrzem dachy. Była ciężka, bezpieczna noc, która nie pozwalała spać. Zeskoczyła szybko z łóżka i pobiegła na spotkanie z deszczem.

Wybiegli z klatki, w nocnych ubraniach, z kroplami wody na twarzach oraz dużymi zaczerwienionymi oczami. Podbiegli do siebie bliżej, złapali się za ręce. Skierowali spojrzenia ponad powietrze, wsiąkli w zapach deszczu. Cały świat jak na ich życzenie poszedł spać, byli sami na świecie. Liczyli się tylko oni. Urzeczywistnili swoje sny. Spojrzeli sobie w oczy ”na tę krótką chwilę wiedzieli o sobie wszystko”. Zdali sobie sprawę, że dzisiejsza noc zmieni ich przyszłość. Przełamali rutynę, której nie potrafili sami pokonać. Stworzyli sobie własne zakończenie. Wymyślili własny Happy End ich markotnego życia.


***
chcę nauczyć Ciebie mowy gwiazd *

''kołowała się, przez życie, szare, brudne, przewidywalne. Patrząc nienawistnie na czyjeś spojrzenia. Czuła, że to jej skradziono ten uśmiech"

'wolę gonić za słońcem, niż na nie czekać'
Odpowiedz
#2
Nie jestem tu od oceniania (plusików), napiszę tylko co na temat tego "opowiadania" myślę. To są takie moje luźne uwagi. Mam nadzieję, że będą przydatne. Piszę tylko to, czego mnie nauczono. Ja też jestem człowiekiem. I mogę się mylić.
1. "Pogoda, zwyczajna, nudna, bez wiatru, bez powietrza" - pogoda (jaka?) zwyczajna. Nie powinno być po pogodzie przecinka. Proponuję dwukropek.
2. Już na początku można zauważyć, że tworzysz za długie zdania. Za długie zdania wiążą się z problemami ze wstawieniem przecinka. Warto zauważyć, że krótkie zdania nadają tempo wypowiedzi. Długie rozleniwiają. Jeśli jesteś pewna, że Twoja historia jest wciągająca, to długie zdania temu nie przeszkadzają. Jednak jeśli dopiero wyrabiasz sobie styl pisania, proponuję krótkie zdania. Bo właśnie te długie wypowiedzi, gdy są pisane niewyrobionym stylem, nudzą czytelnika.
3. "(...)jego czyste, nowe buty. O które tak bardzo dbał, jednak teraz totalnie go nie obchodziły." - przed "o które" powinien być przecinek, natomiast przed "jednak" kropka.
4. "Grzywka przykleiła mu się do czoła, i nic nie" - bez przecinka.
5. "próbuje słuchać, słuchać muzyki, nic więcej go nie otacza przecież." - po co powtarzasz słuchać? I jakoś nie pasuje mi zastosowanie inwersji. To "przecież" napisałabym po: nic więcej go przecież nie otacza.
6. "Krzyczy mały, krzyczy ona znowu coś nie tak." - jak dla mnie, zdanie ni z gruch, ni z pietruchy.
7. Zwracaj uwagi na te długie zdania. Gdy stosujesz "i" nie daje się przed nim przecinka. Moim zdaniem opowiadanko pod kątem interpunkcyjnym do po prawy. Ale mną się nie przejmuj. Ja podobno jestem zbyt czepliwa. Bo ja się takich głupich szczegółów trzymam.
8. "I jak tu żyć. Człowieku." - mniemam, że gdzieś tu powinien być pytajnik.
9. "instrukcje" - wydaje mi się, że powinno być - instrukcję.
10. Przed "gdyby" - także przecinek.
11. "Ale już niedługo – zmienię przyszłość." - po co myślnik?

Całości nie ocenię, gdyż nie czytałam reszty. Mnie nie wciągnęło. W tekstach obyczajowo-psychologicznych szukam takiego "kopa". Być może ten kop znajduje się w dalszej części opowiadania. Jak dla mnie słaby początek. Przecinki przed "i" mnie powaliły na kolana. Bo racja, taki przecinek mógłby się znaleźć w tekście, ale tylko jeśli w zdaniu występuje podwójne "i". Jak dla mnie... za długie zdania. Gramatycznie nawet poprawnie. Ale czegoś brakuje.

Pozdrawiam serdecznie Smile
Zam­knięci w pik­se­lach z cza­sem łączy­my tyl­ko trzy barwy...

© Wszelkie prawa zastrzeżone.
Odpowiedz
#3
dzięki, za konkretną wypowiedź i ocenę.
Faktycznie interpunkcja, nie nalezy do moich mocnych stron, no cóż niestety.
Rozumiem, mogło ciebie nie wciągnąć. Też nie przepadam za długimi zdaniami, ale niestety jak już zaczynam nie potrafię, tego rozsądnie podzielić, z czego rodzą się problemy z interpunkcją oraz zaczyna nudzić czytelnika.
Pozdrawiam
chcę nauczyć Ciebie mowy gwiazd *

''kołowała się, przez życie, szare, brudne, przewidywalne. Patrząc nienawistnie na czyjeś spojrzenia. Czuła, że to jej skradziono ten uśmiech"

'wolę gonić za słońcem, niż na nie czekać'
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości