Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niematerialny byt w materii ożywionej Marty
#1
- Czy to w ogóle jest jeszcze poezja? - spytałem.
Bez słowa wzięła ode mnie spilśnioną na sicie masę włóknistą pochodzenia organicznego, zwaną przez pozbawionych krzty romantyzmu prozaików kartką papieru.
Uważnie śledziłem ruch jej gałek ocznych osadzonych w czaszce tak pięknej, że tuż przed tym jak spocznie na wieki w pozycji horyzontalnej pod ziemią, każę zrobić jej odlew i wykonać go z kryształu.
Nie mam pojęcia czy to w ogóle możliwe.
Uwielbiałem układ jej twarzy i oczu. Wszystko w idealnej symetrii. Odległości ust względem nosa i końca podbródka natychmiast powinno się zabezpieczyć i wysłać pocztą do Sevres, by tam uczynić je miarą doskonałą.
Obserwowałem ukradkiem jak największe gruczoły w ciele tej wspaniałej kobiety, występujące w parze, napinały się pod bluzką za każdym razem, gdy na skutek zespołu procesów fizjologicznych wymieniała ze środowiskiem gazy oddechowe, przez co jej klatka piersiowa, zwieńczona boskimi kopułami unosiła się i opadała w rytm najprostszej z możliwych opozycji binarnych.
Z zapartym tchem oczekiwałem na jakąkolwiek analizę i ocenę mego dzieła, licząc, że recenzja ta będzie choć trochę informacyjna, postulatywna, wartościująca i odrobinę nakłaniająca bądź zniechęcająca.
Czy wywołam w niej stan znacznego poruszenia umysłu?
Czy uda mi się, za pomocą mego dzieła, zaimplikować jakikolwiek aspekt działaniowy tudzież reakcyjny, a jednocześnie nie będący uczuciem pasywnym?
Drżałem całym ciałem, targany najgorszymi przeczuciami. Nie tylko dlatego, że byłem mocno niepewny swojej wartości jako poety.
Kochałem ją. Tak jak poeta każdy poeta kocha swoją muzę. Ale nigdy nie mogłem się zdobyć na to, by jej to wyznać. Wciąż targał mną lęk, że gdy tylko to usłyszy, puknie się w tę część głowy, obejmującą podskórnie fragment kości czołowej, a naskórnie ograniczoną linią włosów, łukiem brwiowym i szwem wieńcowym.
Tak wiele różniło to, co chciałem powiedzieć, od tego, co faktycznie mówiłem.
- Twe oczy | jak kuliste ciała niebieskie | co stanowią skupiska połączonej grawitacją | materii | w stanie plazmy bądź zdegenerowanej! | O, lilijo najdroższa! | O, pani sercu memu najmilsza! | Rozkwitła w pozie najdoskonalszej | secesyjnie przejmująca | usta Twe drżą | niezauważalnie | niebanalnie | niemalże | nie dla mnie...
- Ładna pogoda - mówiłem zamiast tego. - Temperatura przy gruncie dochodzi do dwudziestu stopni. Wiatr umiarkowany, miejscami porywisty, z południowego wschodu. Znajdujemy się w strefie wyżu znad Morza Śródziemnego. Ciśnienie tysiąc dwanaście hektopaskali.
- No - odpowiadała.

* * *

Dygresja narratora trzecioosobowego:

Choć w głębi duszy chciała powiedzieć co innego:
- Najczulszy dotyk Twej dłoni | przeszywa mnie na wskroś i do głębi | jak pasjans dwóch serc, dusz i umysłów dwojga | złączonych na innym poziomie | w innym wymiarze | na łąkach pól | gdzie dotyk stóp bosych | dziewiczym jest gestem | Ach kochaj mnie, kochaj mnie panie | zatańczmy wtuleni w przestworza | pomiędzy słów murem | a gorzką zasłoną milczenia...

* * *

Miała na imię Marta. Myślę, że wiedziałem to od zawsze. A na pewno od momentu, gdy mi się przedstawiła, co nastąpiło w wyniku jednej ze społecznie usankcjonowanych interakcji na poziomie interjednostkowym.
Choć minęło wiele lat, do dziś pamiętam tę pasję, tę namiętność, tę bliskość i tę iskrę elektryczną, która między nami przeskoczyła, zespalając ze sobą chemię z fizyką i biologią. W-f z językiem polskim. Wibrujące napięcie na strunie rzeczywistości zawieszonej pomiędzy naszymi jestestwami, miłe łechtanie pół elektromagnetycznych dwóch obiektów ludzkich, które jeszcze kilka minut wcześniej nie były świadome, że są w stanie przekuć teorię w praktykę i mogą wytwarzać taką energię, zdolną zasilić dziesiątki miast na cały rok. Ten wzrok. Jej wzrok. Nasze spojrzenia. To był moment. Ale tak silny, że wrył się w mą substancję skojarzeniową po wsze czasy.
- Marta - powiedziała.
- Piotr - odparłem.
I nic już nie było tak samo.
Nigdy nie mówiła wiele, jakby wstydziła się wibracji wytwarzanych przez własne struny głosowe. Jakby fałdy głosowe w połączeniu z ustami, językiem i zębami wytwarzały niezbyt przyjemne dla niej samej spektrum dźwięków.
A Bóg mi świadkiem,


***

Dygresja boska:


- Jam jest!

***

że głos ten zachwycał mnie od momentu, gdy powiedziała do mnie pierwsze słowo ("Marta" - przyp. aut.), poprzez każdą kolejną monosylabę, aż do ostatniego, jak do tej pory zdania ("będziesz to jadł?" - przyp. aut.).
Zaakceptowała moją poetycką i melancholijną naturę, a ja bez problemu objąłem całe jestestwo Marty swoistym parasolem tolerancji i akceptacji. Parasolem w kolorze światła białego rozszczepionego w wyniku dyspersji.
Ileż to kilometrów przeszliśmy na wspólnych spacerach, które zastępowały nam śniadania, kolacje i, niestety, namiętne gesty i pocałunki. Ileż rozmów (około jedenastu - przyp. narratora trzecioosobowego), ileż gestów, ileż westchnień i milczącej, nigdy nie wypowiedzianej tęsknoty...
I za każdym razem to samo pytanie cisnęło mi się na usta:
- Czy i ty, Marto, czujesz to co ja? Spocone dłonie, przyspieszone bicie serca i tę potrzebę wiecznej bliskości?
Lecz nigdy nie zdobyłem się na śmiałość, by rzeczone słowa wypowiedzieć. W każdym razie nie w tej kolejności. Raz jeden, wprowadziłem w życie eksperyment semantyczny i ułożyłem dla niej wiersz złożony z tych właśnie słów, lecz w innej kolejności, mając nadzieję, że bez trudu poradzi sobie z tym rebusem.
- Marto - powiedziałem wówczas - ułożyłem dla ciebie ten oto wiersz.
- To miło - odparła.
- Czy to w ogóle jest poezja? - spytałem, a ona bez słowa

***

Dygresja cenzora:

"usunięto fragment, będący tanim efekciarstwem i powtarzaniem początkowej części utworu, co powszechnie nazywa się klamrą kompozycyjną i ma stworzyć wrażenie wielkiego zamysłu autora. Ponieważ całość jest ewidentnie głupia i pozbawiona smaku, niechaj broni się sama, bez owej klamry"

***

(...)i łapczywym wzrokiem wzięła się za czytanie.
"Spocone ja | czujesz bicie wiecznej dłoni? | Marto, przyspieszone czy co bliskości | serca i potrzebę i ty tę".
W receptorach Marty szukałem błysku zrozumienia. Lecz nie znalazłem nic, prócz soczewki o zmiennej ogniskowej, światłoczułej siatkówki, źrenicy oraz, nadającej kolor temu wszystkiemu, tęczówki. Zrozumienia ni chu chu.


Epilog

Bardziej wyrozumiała było komisja oceniająca w XVIII Powiatowym Konkursie Poetyckim Ziemi Kaliskiej. Zdobyłem drugie miejsce i w nagrodę otrzymałem woreczek z ziemią kaliską, czekoladki "Solidarności" oraz kosz hipoalergicznych kwiatów.


Post scriptum:

- Będziesz to jadł?
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#2
Od strony technicznej opowiadanie jest dopracowane niemal na glanc. Mam niewiele uwag w tej materiiWink :

Cytat:przez co jej klatka piersiowa, zwieńczona boskimi kopułami unosiła się i opadała w rytm najprostszej z możliwych opozycji binarnych.
Ja bym zapisał:
Cytat:przez co zwieńczona boskimi kopułami klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm najprostszej z możliwych opozycji binarnych.
Chyba, że pasuje Ci do narracji bohatera tak jak jest na ten moment w tekście, bo zauważyłem właśnie taki charakterystyczny szyk, że dookreślenia masz po podmiocie zwykle i nie wiem, czy taki zamysł, czy tak po prostu wyszło.

Cytat:Tak jak poeta każdy poeta kocha swoją muzę.
Jakiś dubel się trafił.

Cytat:I nic już nie było tak samo.
Dałbym - takie samo. Z jednego względu - lepiej brzmi, tak mi się przynajmniej wydaje.

Cytat:- No - odpowiadała.
Lubię takie suchary, dlatego się uśmiechnąłem w tym momencie dość szeroko. Wink

Spodobało mi się jeszcze takie coś:
Cytat:Czy wywołam w niej stan znacznego poruszenia umysłu?
Dobre powiedzonko, będę sobie powtarzał, wstawiając coś na forum. Big Grin Naprawdę zacnie powiedziane.


Czytało się bardzo powoli. Nie jest to minus, czasami fajnie poczytać właśnie coś takiego, przez co trzeba kroczyć powoli i uważnie.
Narracja bohatera poprowadzona konsekwentnie od początku do końca i to jest dobre.
Ta dziewczyna jawiła mi się w wyobraźni jak coś a'la Doda. (Nie, że dokładnie Doda, ale kobieta tego typu).
Ze wstawek najtrafniejsza chyba ta od cenzora, pozostałe niewątpliwie urozmaicają tekst od strony językowej, ale nie wiem ile wnoszą do fabuły. "Suche" odpowiedzi kobiety były bardzo zabawne.

Fajnie, że chłopina chociaż w konkursie wygrał nagrody, no i ciekawe, co jedli, pytanie i kontekst sugeruje mi, że coś egzotycznego, może homara albo krewetki?

Ogólnie - pomysłowe.
Ode mnie tak 4/5 dzisiaj.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#3
Nie ulega wątpliwości, że jesteś inteligentny i autoironiczny. To fajne cechy. Jasne jest też, że znasz anatomię, jesteś dobrym obserwatorem i jeśli chcesz potrafisz być kiczowaty, choćby w aktcie autosatyry. Mnie jednak ten gatunek odpycha, jest to coś, co nazywam grafomanią niby wysokich lotów, czyli przelewanie hiperstruktury wrażliwego umysłu na papier. Tutaj jest przepych, a język na tym traci. Rytm mi nie leży, jest żłobienie i drążenie prozaicznych myśli. Nie podoba mi się też kierunek tych myśli, ponieważ kojarzy mi się z euforyczną implozją. Niby to zabawa, na szczęście krótka, ale taka kwiatowa. Kandyzowana encyklopedia, że aż się strony lepią. I te boskie wstawki przeformowane pośród gwiazdek.

Wiesz doskonale, że uwielbiam Twoje recenzje. Piszesz w nich rzeczowo i płynnie. Nie pastwisz się nad przymiotnikami. Albo to opowiadanie o socjologu herosie - ono było proste. W tym tekście niczego tak mi nie brakuje, jak prostoty. Tu wszystko jest złożone, i zarazem płytkie. Jakbyś trzy dni pod rząd jadł czekoladę i po wypiciu kawy, zamiast bollywoodzkiego tańca, wybrał napisanie opowiadania. Skoro masz takie spostrzeżenia wewnątrz własnych myśli, to chciałbym przeczytać jakiś twój prosty tekst o życiu zewnętrznym, w którym nie koncentrujesz się na aspekcie "ja i moje uczucia". Nie mówię tu od razu o akcji i wyparciu siebie, ale o opisie prozy życia, gdzie twoje refleksje (naprawdę ciekawe), są przyprawą. Inaczej będzie cynamon z ryżem i będzie chrzęścić w zębach.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#4
Dzięki za dotychczasowe komentarze Smile

(17-11-2013, 00:23)Hanzo napisał(a): no i ciekawe, co jedli, pytanie i kontekst sugeruje mi, że coś egzotycznego, może homara albo krewetki?

Jak przeczytasz jeszcze raz epilog, to już będziesz wiedział, co jedli ;-)

vysogot, dziękuję za opinię i muszę Ci powiedzieć, że chociaż nie jest zbyt przychylna, to na tyle dobrze to uzasadniłeś, że czuję się usatysfakcjonowany Smile Bardzo ciekawy efekt...

Nie jestem znawcą anatomii. W dzisiejszych czasach wystarczy mieć dostęp do internetu.

Ten tekst jest z gatunku tych, które się pisze raz. Eksperyment literacki. Właściwie jest poniekąd wyrazem mojej fascynacji dla twórczości Stefana Themersona, a w szczególności jego poezji semantycznej, gdzie zwykłe słowa zastępowało się ich definicjami.
Np. stan znacznego poruszenia umysłu - wyrażenie, które tak bardzo się spodobało Hanzo - to książkowa definicja słowa "emocja".
Narrator wcielił się w osobę, która preferuje stosowanie definicji zamiast niektórych wyrazów, a jednocześnie jest poetą, co trochę się gryzie, ale tak w sumie miało być.
Absolutnie nie jest to tekst na serio, ale z drugiej strony dział Satyryczny też nie jest dla niego. "Inne" to idealne miejsce Big Grin
Chciałem się pobawić słowem i widzę, że odbiór jest różny, ale zaniepokojonych zapewniam, że to była jednorazowa próba Smile
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Cytat:Uważnie śledziłem ruch jej gałek ocznych, osadzonych w czaszce tak pięknej,

Cytat:Nie mam pojęcia, czy to w ogóle możliwe.

Cytat:Czy i ty, Marto, czujesz to, co ja?

Cytat:W każdym razie, nie w tej kolejności.

Ciekawy sposób opisania czyjegoś wyglądu zewnętrznego plus, w porównaniu z nim niemal klasyczny, opis miłości od pierwszego wejrzenia. Ale przede wszystkim podoba mi się dystans, jaki prezentujesz do własnego tekstu, da się go wyczuć podczas czytania. I jeszcze bardziej chyba podoba mi się przesłanie - ja tam zawsze mówię, że Marty są fajne, jednak w tym wypadku nie mogę tego samego powiedzieć - taka ona niedomyślna, no Wink i fajne to Boskie wtrącenie Big Grin
Zwięzłe, świetnie napisane, podoba mi się, choć długiego opowiadania w tym stylu nie dałabym rady przeczytać.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#6
Dziękuję za przeczytanie i miłe słowa Smile
Ponieważ to była forma eksperymentalna, napisana pod wpływem impulsu, nie chciałem katować czytelników dłuższą treścią. Nie mogło być za krótko, bo chciałem ten pomysł rozwinąć, ale przy dłuższej formie mogłoby znużyć.
Dystans do tekstu to rzeczywiście coś, co chciałem tutaj osiągnąć, tym bardziej się cieszę, że ktoś to dostrzegł Big Grin
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości