Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niekompletna indywidualna historia muzyki [z przymrużeniem oka]
#1
Zdawać by się mogło, że najlepiej jest zacząć od początku i opisywać wszystko chronologicznie, ale zajęłoby to chyba setki tomów opracowań, a i tak wszystkiego nie dałoby się uwzględnić, moim skromnym zdaniem. Zawsze jakiś gatunek byłby poszkodowany, albo jakiś utwór, przez przeoczenie lub pomyłkę, nie umieszczony. Trzeba by było cofnąć się do czasów prehistorycznych i dywagować, jak człowiek przeszedł od dźwięku do muzyki. A i tak nie byłoby nigdy pewności. Potem natrafiłoby się na rozkminy typu, co było pierwsze, blues, jazz czy soul, jaki gatunek dokładnie z którego się wykształcił, a im głębiej będziemy sięgać, tym więcej zaczniemy zauważać różnic, odmian i wyjątków. Dlatego ja tę historię muzyki oprę o inną chronologię. Moją własną.
Kiedyś nie było mp3, plików dźwiękowych i youtube. Oczywiście ja też nie urodziłem się nie wiadomo jak dawno temu, toteż nie puszczałem nigdy muzyki z magnetofonów szpulowych ani adapterów, nie przyszło mi słuchać trzasków płyty winylowej w gramofonie. Jednak była to zdecydowanie epoka ‘kaseciaków’, ‘jamników’ i walkmanów.
Pierwszą styczność z muzyką miałem zapewne przypadkową. Pamiętam, że mój ówczesny najlepszy przyjaciel miał w pokoju plakaty Depeche Mode. Wydawali mi się co najmniej dziwni i chyba właśnie na tej podstawie uznałem, że nie będę ich lubił i słuchał. I tak też było, przez bardzo długi okres nie potrafiłem się wyprowadzić z tego przeświadczenia. Także piosenki zasłyszane w radiu pamiętam tylko te, które mi się nie podobały lub mnie drażniły. Do tej pory, jak słyszę utwór Tanity Tikaram “Twist of my sobriety” to nie wiem, co ze sobą zrobić. Ponadto pamiętam jeszcze piosenkę zespołu Black “Wonderful Life”, bo wydawała mi się niesamowicie smutna. Ale ja muzyką nie byłem specjalnie zainteresowany.
Dopiero po wstąpieniu w szeregi uczniów zacząłem samemu sięgać w tym kierunku i to też pewnie po ukończeniu nauczania początkowego. Z okresu tego pamiętam oczywiście hit Bryana Adamsa z “Robin Hooda”. Pierwszą męczącą piosenką był utwór Dja Bobo “It’s a party”, który pewnego lata, w ośrodku letniskowym, leciał w kółko, gdyż dziewczynki miały do niego pokaz mody. Po pewnie dwóch tygodniach słuchania wciąż tego samego można już tylko znienawidzić taki utwór. Pierwszą styczność z muzyką polską pamiętam poprzez utwór “Pocałuj noc” zespołu Varius Manx. Wtedy po raz pierwszy widziałem, na jakichś koloniach, na dyskotece, jak jedna dziewczynka śpiewała cały tekst. Wcześniej pewnie nawet by mi do głowy nie przyszło, że tak można.
Pierwszą kasetą, jaką sam sobie kupiłem, był soundtrack z “Top Gun”, który stał się moim ulubionym filmem przez ładne kilka lat. A piosenka “Take my breath away” zespołu Berlin nadal stanowi dla mnie wielki sentyment. Jednak pierwszym nurtem muzycznym, w jaki postanowiłem zainwestować pieniądze był rock. Miałem całą kolekcję kaset zespołu Guns’n’Roses. Byłem chyba wtedy w czwartej klasie. Rok później pożyczyłem od kolegi taśmę The Prodigy “Music for the jilted generation” i od tego momentu stała się ona niepodważalnie najistotniejszą pod względem całościowym. Niezależnie od tego, co wszyscy twierdzą, ja uznaję jej wyższość nad “Fat of the Land”. Jednak przez cały czas głównym nurtem był rock, powoli odbijając w stronę grunge, wraz z kopiowaniem kolejnych kaset Nirvany. Podobnie jak większość, gdyż wtedy był to nurt niezwykle spopularyzowany w Polsce, niezależnie od tego, że Kurt Cobain już nie żył od kilku lat. Ten zespół towarzyszył mi chyba aż do połowy szkoły średniej.
Nigdy nie miałem fazy na Queen, jak moi koledzy. Ani na Kelly Family, jak koleżanki. Pierwsze teledyski, jakie pamiętam, że mi się podobały, to zespołu Aerosmith, w których występowała Alicia Silverstone (“Crazy” i “Cryin’”). Styczność z muzyką, która poruszała mnie rytmicznie miałem słuchając “I’ve Got the Power” zespołu Snap i “Block rockin beats” The Chemical Brothers. Razem z “Firestarter” The Prodigy, były to utwory, przy których nie mogłem usiedzieć.
Jeszcze w podstawówce usłyszałem swój pierwszy soundtrack, było to “Crimson Tide” (polski tytuł: Karmazynowy przypływ) Hansa Zimmera, który to nadal jest jednym z moich ulubionych kompozytorów. Jednak nabyłem dopiero ścieżkę dźwiękową z “The Rock” (polski tytuł: Twierdza). W tym gatunku muzycznym to ja się praktycznie specjalizuję obecnie, można by nawet to tak ująć. Na pewno moja wiedza w tym zakresie wykracza poza podstawową, ale prawdopodobnie wynika to z faktu, że jestem filmomaniakiem. Także w tej kwestii jestem na bieżąco, i trwam do tej pory.
Polską muzykę to ja pewnie słyszałem początkowo tylko na ogniskach. Nie licząc incydentu z Varius Manx, pierwszy raz po nią sięgnąłem dopiero w szkole średniej, tylko żeby zbadać w czym się tak zasłuchiwała moja pierwsza dziewczyna. Tak poznałem twórczość Kasi Kowalskiej, Edyty Bartosiewicz i zespołu Hey. Wcześniej jednak natrafiłem na polski hip hop, kiedy to popularność zyskiwał Liroy. W mojej części kraju jednak słuchano NASa (Nagłego Ataku Spawacza) i pierwszego polskiego disa, jakim był “Antyliroy”, którym wypromował się Peja. Ja swoją przygodę z polskim (ale i nie tylko) hip hopem zacząłem dopiero w drugiej połowie ogólniaka. Wtedy to dopiero silne wpływy grunge, punk rocka i heavy metalu zaczęły w Polsce ustępować.
Słuchanie muzyki nie ogranicza się jednak do samych uszu. Z czasem do telewizji kablowej wprowadzono kanał muzyczny (niemiecki wtedy jeszcze) VIVA, gdzie można było obejrzeć teledyski. Mtv była wtedy tylko w poszerzonych pakietach i to przy założeniu, że się posiadało nowy telewizor z silnym nadajnikiem. Pierwszym teledyskiem, który zapamiętałem było “Isms” zespołu Dog Eat Dog. Jednak do tej pory absolutnym, niepodważalnym numerem jeden jest klip do “Black Hole Sun” Soundgarden.
Oczywiście na kanałach muzycznych nie puszczają tylko muzyki, którą chcemy usłyszeć. Dlatego trzeba było pójść na kompromis i zainteresować się muzyką komercyjną. Najpierw pojawili się Backstreet Boys, ale że ja jednak byłem chłopcem wybrałem Spice Girls. Jakoś miałem przeczucie do Britney Spears, dlatego wolałem Christinę Aquilerę. Nie byłem specjalnym fanem, ale z racji kompromisowego przymusu śledziłem poczynania moich faworytów i oglądałem klipy z nimi.
W okresie młodzieńczego buntu (który powinien odbyć się pomiędzy piętnastym a dziewiętnastym rokiem życia, ale oczywiście nie zawsze się tak dzieje) zasłuchiwałem się w Korn, Soundgarden, Nirvanie i Metalice. Wtedy też poznałem kolejny aspekt doznań muzycznych. Na pierwszym koncercie byłem na Myslovitz. Miałem także przyjemność wtedy widzieć zagraniczny zespół, na cyklowej imprezie “Inwazji mocy” wystąpili H-Blockx. Ale realny kontakt z kimś relatywnie znanym miałem mijając się kiedyś w drzwiach do knajpy z Gabrielem Fleszarem.
Kiedy mój bunt się skończył ściąłem włosy na długość trzech milimetrów i zainteresowałem się hip hopem. Wtedy rozkwitał polski underground. Rychu Peja był jeszcze chudziutki, Tede nie był tak komercyjny, Doniu i Liber zajmowali się rapem a nie śpiewem, i nie było czegoś takiego jak Verba. Chodziło się na koncerty lokalnych raperów. Byłem wtedy chyba najbardziej poddany regionalizacji, także słuchałem też tego, co akceptowane było w moim rejonie, jeśli chodzi o zagraniczny rynek. Gangstarr, Wu Tang Clan ze specjalnym naciskiem na Capadonnę, M.O.P i Capone’n’Noriega; to były największe typy. Ja lubiłem jeszcze wczesne utwory Busty Rhymesa, ale to chyba tylko dlatego, że były takie szalone.
Za wybór regionu dorastania nie odpowiadam, także skupię się na tym, co akceptowałem z innych. Oczywiście WYP3, produkcje Dja 600V, i częściowo ZiP skład. Moją pierwszą zdobytą płytą było “Osiedle pełne rymów”. Jakoś nie trafiały do mnie wtedy inne gatunki muzyczne. Potem nabyłem jeszcze solową płytę Pono i soundtrack z filmu “Blokersi”. Ale to chyba kwestia tego, gdzie się dorastało, a ja wychowałem się na osiedlu.
Pierwszą styczność z muzyką elektroniczną miałem słuchając Members of Mayday i utworu “Sonic Empire”. Częściowo także docierały do mnie utwory promowane na Paradzie Miłości. Na pierwszej imprezie jednak byłem w jakimś klubie na Drum’n’bass. I świetnie się przy tym bawiłem, do tej pory bardzo lubię ten gatunek. Rave poznałem trochę później. Obecnie dołączył do tego także dubstep. Tacy twórcy jak The Chemical Brothers, Orbital, Faithless, Massive Attack czy The Crystal Method mają ciągle dla mnie wielkie znaczenie.
Z muzyką klasyczną styczność miałem na lekcjach muzyki głównie, aczkolwiek bardzo lubię słuchać Vivaldiego. Bardzo ważny wpływ na mnie miało też “Bolero” Ravela. Do tej pory uwielbiam słuchać utworów, które zdają się przyspieszać, jak “End Credits”, lecący na napisach końcowych filmu “Moulin Rogue”, “Death Is the Road to Awe” z “The Fountain” (polski tytuł: Źródło), czy “Call of Cthulhu” Metalliki. Częściowo także zaznajomiłem się z muzyką operową, jako że statystowałem przez siedem lat w Operze.
Każdy ma utwory, które najbardziej wryły się w pamięć, bo związane są z emocjonalnymi sytuacjami. Z pierwszym zawodem miłosnym związany jest utwór “Zombie” zespołu Cranberries, a z najlepszymi uniesieniami “Mona Lisa Overdrive” zespołu Juno Reactor ze ścieżki dźwiękowej do “Matrix Reloaded” (polski tytuł: Matrix Reaktywacja); a z największym przypływem energii “Eat You Alive“ Limp Bizkit. Tak dokładnie obecnie znajduję swoje typy. Z racji tego, że jestem filmomaniakiem, to natrafiam przy okazji różnych filmów i seriali na piosenki, które zwracają jakoś moją uwagę, trafiają w mój typ, przykuwają mój osobisty gust. Z reguły nie zależy mi nawet na tym, by poznać z jakiego gatunku muzycznego wywodzi się dany utwór. Wszystko jest absolutnie przypadkowe i zależne od nastroju danego dnia. Mamy więc rozstrzał pomiędzy czymś klimatycznym jak “Stumble and Pain” Josepha Arthura czy “Keep the Streets Empty for Me” Fever Ray, poprzez coś tanecznego jak “Obsession” C-Bool feat. Isabelle; do zasłuchiwania się w całe płyty Flyleaf czy Iron Maiden.
Moja edukacja przez cały czas się rozwija, kiedy pojawiają się takie soundtracki jak z “Sucker Punch”. Są dni, kiedy siadam i słucham tylko bluesa, albo jazzu. Ostatnio odkrywałem popularne utwory amerykańskie z lat sześćdziesiątych, bo akurat jedna piosenka mi się spodobała w jakimś filmie, i to brytyjskim na dodatek.
Trochę jednak szkoda, że edukacja muzyczna jest całkowicie przypadkowa, gdyż na niektóre utwory nigdy możemy nie natrafić, jakiegoś gatunku wcale nie poznać. Ale z drugiej strony systemu tego nie da się zmienić, nie wszyscy są tak tolerancyjni, jak ja. Zdecydowana większość ludzi trzyma się tylko poznanych nurtów i kieruje wyborem przez pokrewieństwo, albo za pomocą propozycji na youtube. W ten sposób poznają jeszcze mniej. Ale na wąski zakres gustu muzycznego nie mamy wpływu. Dlatego indywidualna historia muzyki u każdego wyglądać będzie inaczej.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#2
Przydatne i co w tym najważniejsze subiektywne
Odpowiedz
#3
Cytat:tego momentu stała się ona niepodważalnie najistotniejszą pod względem całościowym.
wiem, o co chodzi, ale "pod względem całościowym" chyba nie jest poprawnie.
Cytat: Jednak przez cały czas głównym nurtem był rock, powoli odbijając w stronę grunge, wraz z kopiowaniem kolejnych kaset Nirvany. Podobnie jak większość, gdyż wtedy był to nurt niezwykle spopularyzowany w Polsce, niezależnie od tego, że Kurt Cobain już nie żył od kilku lat.
jednemu z nas coś umknęło, zakładam, że tobie. Jak się ma pogrubione zdanie do poprzednich? To jest źle sformułowane.
Cytat:Ale realny kontakt z kimś relatywnie znanym miałem mijając się kiedyś
nie do końca mi tu pasuje słowo "relatywnie", bardziej "względnie", imho, w sumie to synonimy, ale i tak mi nie gra xD.
Generalnie należałoby się odrobinę pochylić nad tym od strony stylistycznej, to nie cebula ;p.
Ot, felietonik. Nie sposób dyskutować, można co najwyżej podzielić się własną historią.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#4
ciekawie się czytało, chociaż to nie moja bajka. Wrażenia ogólne - pozytywne. Ciekawy wątek z operą. Rzeczywiście mało muzyki klasycznej, Vivaldi to przecież absolutny pop. OK.



Pozdrawiam.
G.A.S - Groteska, Absurd, Surrealizm.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości