Może nie chcę doistnieć bez lirycznego balansu.
W zawieszeniu na jedno niezapamiętane imię.
Zdrowiej byłoby pociągnąć i za tasiemki ramiączek,
w które zapakowała się przed wyjazdem na stałe,
ze wszystkiego na polską, szkolną legitymację.
Na mniej zielonej, pomalowanej trawie,
utrzymującej gotowość bojową, nie miałem nic
z poprzedniego wcielenia - mongolskiego szamana
i wszechwiedzy żony, największej plotkary.