Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nawiedzony Dom, czyli Wspomnienia Roy'a Aniriana
#1
Akcja tej powieści dzieje się w świecie wykreowanym na potrzeby powieści pt. Totamon, ale postanowiłem wykorzystać go też do innych celów...

Nawiedzony Dom, czyli Wspomnienia Roy’a Aniriana

Cześć! Jestem Roy Anirian. Tak, ten Roy, jeden z potomków brata cesarza. Mam 26 lat i postanowiłem napisać wspomnienia, bo na tym świecie nikt oprócz Lily mnie nie rozumie.
Wszystko zaczęło się, kiedy poszliśmy do szkoły. Była to najlepsza szkoła prywatna w kraju, lecz inni ludzie wciąż chwalili i podziwiali Siriusa, a nie mnie, chociaż miałem nie gorsze stopnie. Myślę, że to z powodu jego wyglądu. Od pokoleń Anirianowie wyglądają miej więcej identycznie. Mamy czarne, zawsze lśniące i równo przycięte włosy, szmaragdowozielone oczy i szlacheckie rysy twarzy. Nie zwiększamy zbytnio naszej urody, bo nie musimy. Stawiamy na naturalne piękno. Tylko Sirius jest inny. Długie, faliste, blond, prawie białe włosy ze złotymi pasemkami. Błękitne, głębokie oczy i rysy tego mojego nieśmiertelnego przodka, Aniriana. Oni są podobni jak dwie krople wody. Czasami nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak Sirius może być moim bratem. Łamie standardy, które moja rodzina wyznaczyła wieki temu. Nie wiem dlaczego.

Kiedy byłem ośmioletnim chłopcem, Sirius był sławny w całej okolicy. Ja też byłem znany z powodu pochodzenia, ale on bardziej. Grał na fortepianie na różnych koncertach, śpiewał. Nagrał już płytę i zwyciężył w wielu konkursach. Brał udział w filmach. A ja? Wstają rano, idę do szkoły, wracam do domu, idę spać. I tak na okrągło.

Był wtedy pierwszy dzień szkoły. Mama przywiozła nas właśnie naszym samochodem pod bramę budynku. Zawsze będę pamiętał ten moment, kiedy Sirius wysiadł i powitały go gromkie brawa, a kiedy ja wysiadłem, to nikt tego nie zrobił. Wszyscy poszli za Siriusem. Tylko mama kochała bardziej mnie niż jego. Często przez niego płakała. Mówiła, że przynosi hańbę rodowi Anirianów, lecz on niewiele sobie z niej robił. Poprosił tatę, Kermita, żeby to on go podwiózł do studia nagrań. Właśnie nagrywał płytę. Tego pierwszego dnia dyrektorka witała wszystkich nowych uczniów „a w szczególności wspaniałego Siriusa Aniriana, który jest znaną gwiazdą, oraz jego brata”. Od początku uważałem, że Frais nie nadaje się na dyrektorkę tak prestiżowej szkoły, do której uczęszczałem.

Następnego dnia było przydzielenie szafek. Ja i wszyscy moi koledzy dostaliśmy pojedyncze szafki. Tylko Sirius kupił sobie podwójną. Co on znowu sobie myśli? Chce być lepszy ode mnie nawet pod względem szafki szkolnej? Lecz ja nie pozostałem mu dłużny. Poprosiłem mamę, żeby kupiła mi cały gabinet w szkole. Sirius był wściekły. Co prawda tego nie okazywał, ale tak było. Tak myślę. Wiele czasu minęło zanim mama kupiła jemu też gabinet. To było jakiś czas przed pojawieniem się tej Hiver. Wszyscy wiedzieli jaka wspaniała z nich para, aż w końcu oboje zaginęli. W całym kraju ich szukano, lecz oni pojawili się dopiero po roku, dali koncert i znowu zniknęli. Teraz tak właśnie robią. Koncertują i znikają. Może kiedyś dowiem się prawdy o co w tym wszystkim chodzi.

Był to przełomowy dzień w moim życiu, bowiem wtedy poznałem Lily. Lily White. Tak się nazywała. Obecnie jest moją najserdeczniejszą przyjaciółką, ale wcześniej między nami iskrzyło. Kiedyś byliśmy zaręczeni, ale to stare dzieje. Trwał zwykły, szary dzień w szkole. Dopiero teraz zaczęły się lekcje, bo wcześniej były tylko formalności. Przydzielenie szafek, wybór samorządu szkolnego (zostałem przewodniczącym, ale Sirius oczywiście nie pozostał mi dłużny. W odwecie założył kółko teatralne, ze względu na swoje doświadczenie w aktorstwie.) Dopiero teraz nauczyciele zaczęli sprawdzać obecność i już pod koniec listy pan Frais, mąż pani dyrektor, nauczyciel historii, wyczytał:
- White Lily!
- Obecna! – odpowiedziała olśniewająco piękna dziewczyna.
Była taka naturalna. Nie taką próżną, plastikową gwiazdą jak mój brat. Kiedy wszyscy uczniowie mieli się przedstawić i opowiedzieć panu o sobie, ona powiedziała, że jest jedyną córką Roberta White, pana ziemskiego, który był znanym w całym kraju naukowcem, lecz dla rozrywki przeprowadził się do ślicznego dworku na wsi.
Na czwartej lekcji zdałem sobie sprawę, że nauczycielka matematyki się o coś mnie pyta. Nie znałem odpowiedzi. Nie znałem nawet pytania! Zdałem sobie wtedy sprawę że od czterech lekcji bez przerwy wpatruję się w Lily.
Na przerwie szedłem za nią i nagle ona wypuściła zeszyt. Doskonale to pamiętam. To był zeszyt od geografii, który podczas upadku otworzył się na pierwszej stronie i na pierwszym temacie. Był to temat o Lupidii. Kontynencie, w który nikt oprócz mojego nieśmiertelnego przodka Aniriana, który twierdzi, że jest bratem władcy Lupidii, oraz mojego brata Siriusa nie wierzy. Była notatka, że cesarz Totamon pozbawiony władzy przez jego własna siostrę i królową naszego kraju, Hiverię zmarł i Lupidia została przyłączona do naszego kraju. Pamiętam tą śliczną kursywę Lily, jej wyraz zmieszania na twarzy, kiedy schylała się po zeszyt, lecz ja ją ubiegłem. Chciałem go podnieść w tym samym momencie co ona i nasze dłonie zetknęły się ze sobą. Oczy powędrowały w górę i spotkały się spojrzenia. Moje, szmaragdowe oczy i jej głębokie, o ślicznym, jasnym odcieniu purpury spojrzały na siebie nawzajem. Nie wiem jak długo tak patrzyliśmy. Ludzie mijali nas i śmiali się w duchu. Nagle puściłem jej rękę i sięgnąłem po jej zeszyt. Wtedy czar prysł. Oboje wstaliśmy. Podałem jej go i powiedziałem:
- Cześć! Jestem Roy Anirian.
- Cześć! – powiedziała nieco zmieszana po usłyszeniu z jakiego pochodzę rodu. – Ja jestem Lily White.
- Jak się czujesz w nowym otoczeniu? Hiver City to wielkie miasto, a Little Village to przecież mała wioska.
- Dziękuję, dobrze. A ty skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Przecież jesteś córką profesora Roberta! Twój ojciec jest najwybitniejszym naukowcem w kraju!
- A to stąd mnie znasz! Mało kto z dzisiejszej młodzieży obraca się w tak zacnych kręgach naukowych, więc nie myślałam, że ktokolwiek mnie rozpozna.
- A ty skąd o mnie wiesz?
- Nie żartuj sobie! Przecież jesteś paniczem Anirianem. Wszyscy wiedzą kim jesteś. Jesteś spadkobiercą majątku!
- Jest jeszcze mój brat – powiedziałem i spuściłem wzrok.
- Nigdy go nie lubiłam. Jego piosenki są takie żałosne.
Uśmiechnąłem się. Od tego czasu moje życie było znacznie weselsze.

Tak właśnie poznałem Lily. Szkoda, że nie została moją żoną, ale 6 lat temu pojawił się on. Nie chcę na razie o nim pisać. To przykra sprawa.

CDN
Odpowiedz
#2
Może zacznę od błędów. Smile

Cytat:Tak ten Roy, który jest potomkiem brata cesarza.
Po "tak" powinien być przecinek.
Cytat:Była to najlepsza szkoła prywatna w kraju, lecz wszyscy wciąż chwalili i podziwiali Siriusa a nie mnie, chociaż miałem nie gorsze stopnie.
Przeładowane zdanie, a poza tym, co mają stopnie do tego? I przed "a" powinien być przecinek.
Cytat:Kiedy miałem 8 lat.
To jest niepotrzebne. Poza tym liczby pisze się słownie! Ale ten błąd jest nie tylko tu...
Cytat:Kiedy byłem ośmioletnim paniczem, Sirius był sławny w całej okolicy. Ja też byłem sławny z powodu pochodzenia, ale on również z powodu zwykłej sławy.
Nie za dużo tej sławy? Sirius był sławny ze swojej sławy? Jak to? Tongue
Cytat:Sirius był wściekły. Co prawda tego nie okazywał, ale był wściekły. Tak myślę.
No tak... Mieszasz czasy, a to tego się powtarzasz. Może zamiast tego "ale był wściekły" napisać "ale tak było", czy coś w tym stylu?
Cytat:Opowiem jak się poznaliśmy.
Nie można tego wyrzucić?
Cytat:Dopiero teraz tak naprawdę zaczęły się lekcje, bo wcześniej to były tylko formalności.
Po co te "tak naprawdę"? Zbędne jak dla mnie.
Cytat:- Obecna! – Odpowiedziała olśniewająco piękna dziewczyna.
Czemu "odpowiedziała" z dużej? Z małej powinno być. Tongue
Cytat:Ona była taka naturalna. Nie taką pustą gwiazdą jak mój brat.
Nie pasuje mi to. Nie wiem, jak to zmienić, ale pomyśl nad tym.
Cytat:- cześć! Jestem Roy Anirian.
"Cześć" z dużej litery.
Cytat:- Cześć! – Powiedziała nieco zmieszana po usłyszeniu z jakiego pochodzę rodu. – Ja jestem Lily White.
To, co wcześniej. Czemu "powiedziała" z dużej?
Cytat:Hiver City to wielkie miasto, a Little Village to przecież mała wioska?
To to jest pytanie??

Pamiętaj, liczby piszemy słownie! Poza tym, hmm... Tak naprawdę nie wiem, o czym jest ten tekst. Tak mi się teraz przypomniało, że miałeś gdzieś literówki, ale nie mogę ich znaleźć. Nie podoba mi się, że mieszasz czasu, bo tak nawet nie powinno być. Ponadto budujesz nieładne zdania i niektóre naprawdę dziwnie brzmią. Tekst mnie nie urzekł, ale mam nadzieję, że kolejna część będzie lepsza i czegoś się z niej dowiemy. Chociaż w sumie to wspomnienia... No ale i tak nic ciekawego się tu nie wydarzyło. Smile
Odpowiedz
#3
Pomijając to, co wytknęła już Ellfie:

Cytat:Wszystko zaczęło się, kiedy poszliśmy do szkoły. Była to najlepsza szkoła prywatna w kraju, lecz wszyscy wciąż chwalili i podziwiali Siriusa a nie mnie, chociaż miałem nie gorsze stopnie.
Powtórzenie.

Cytat:Kiedy byłem ośmioletnim paniczem, Sirius był sławny w całej okolicy. Ja też byłem sławny z powodu pochodzenia, ale on również z powodu zwykłej sławy.
był sławny, bo... był sławny? Ale żeby być sławnym ze sławy, to coś tę sławę sprawić musi, pra?

Cytat:Był wtedy pierwszy dzień szkoły. Mama przywiozła nas właśnie samochodem do szkoły
powtórzenie

Cytat:Zawsze będę pamiętał ten moment, kiedy Sirius wysiadł i powitały go gromkie brawa, a kiedy ja wysiadłem, to nikt mnie nie powitał.
to nikt tego nie zrobiła - czyż nie lepiej?

Cytat:Wszyscy poszli za Siriusem. Tylko mama kochała bardziej mnie niż Siriusa. Często przez niego płakała. Mówiła, że przynosi hańbę rodowi Anirianów, lecz Sirius niewiele sobie z niej robił.
brat, chłopie, syn?

Cytat:ale teraz napiszę co stało się trzeciego dnia.
nie pisz, że napiszesz co się stało, tylko po prostu napisz to.

Cytat:Opowiem jak się poznaliśmy.
jak wyżej.

Cytat:Przydzielenie szafek,
przecież już sobie wykupili szafki (o.O)

Cytat:wybór samorządu szkolnego (zostałem przewodniczącym samorządu szkolnego,
drugie jak najbardziej zbędne.

Cytat:Ona była taka naturalna.
do wywalenia.

Cytat:To był zeszyt od geografii, który podczas upadku otworzył się na pierwszej stronie i na pierwszym temacie. Był to temat o Lupidii. Kontynencie, w który nikt oprócz mojego nieśmiertelnego przodka Aniriana, który twierdzi, że jest bratem władcy Lupidii, oraz mojego brata Siriusa nie wierzy. Była notatka, że cesarz Totamon pozbawiony władzy przez jego własna siostrę i królową naszego kraju, Hiverię zmarł i Lupidia została przyłączona do naszego kraju.
a to po co? Był zafascynowany dziewczyną, a jednak dokładnie pamięta notatki?

Cytat:Pamiętam tą śliczną kursywę Lily, jej wyraz zmieszania na twarzy, kiedy schylała się po zeszyt, lecz ja ubiegłem. Chciałem podnieść zeszyt w tym samym momencie co ona i nasze dłonie zetknęły się ze sobą. Nasze oczy powędrowały w górę i spotkały się nasze spojrzenia. Moje, szmaragdowe oczy i jej głębokie, o ślicznym, jasnym odcieniu purpury spojrzały w głąb siebie (oczy spojrzały wgłąb siebie? Chyba nawzajem.). Nie wiem jak długo tak patrzyliśmy na siebie (znowu siebie). Ludzie mijali nas i śmiali się w duchu. Nagle puściłem jej rękę i sięgnąłem po jej zeszyt. Wtedy czar prysł. Oboje wstaliśmy. Ja podałem jej zeszyt i powiedziałem:

Cytat:- Dziękuję, dobrze. A ty skąd wiesz gdzie mieszkam.
to jest pytanie, nie zdanie wcześniej.

Cytat:- A to stąd mnie znasz! Mało kto z dzisiejszej młodzieży obraca się w tak zacnych kręgach naukowych, więc nie myślałam, że ktokolwiek mnie rozpozna.
- A ty skąd mnie znasz?
- Nie żartuj sobie! Przecież jesteś paniczem Anirianem. Wszyscy cię znają. Jesteś spadkobiercą majątku!
powtórzenia.



Moim zdaniem wprowadzenie czytelnika nie jest konieczne, lepiej samemu poznać bohaterów i ich świt miast mieć to jasno i klarownie przedstawione, tak więc zaniechałam czytania początku kiedy zorientowałam się, co to jest.
Masa powtórzeń, zdana są strasznie proste, wszystko opisujesz praktycznie cały czas schematem "był, było, stało się". Nudne, suche opisywanie czegoś, do końca sama nie wiem czego, bo całość nie trzyma się kupy. Piszesz o jednym, nagle o drugim i wtedy to pierwsze staje się kompletnie niepotrzebne. Ach, i źle zapisujesz dialogi, to fakt.
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#4
Witaj ROY ;]

Na początek usterki, które - IMHO - są w Twoim tekście ;>

ROY napisał(a):Cześć! Jestem Roy Anirian. Tak ten Roy, który jest potomkiem brata cesarza. Mam 26 lat i postanowiłem napisać wspomnienia, bo na tym świecie nikt oprócz Lily mnie nie rozumie.
[/guote]
To nie jest jakiś wielki błąd, tylko raczej usterka słowna. Czy nie uważasz, że lepiej brzmiałoby: jeden z potomków brata cesarza? [/p]

[quote=ROY] Była to najlepsza szkoła prywatna w kraju, lecz wszyscy wciąż chwalili i podziwiali Siriusa a nie mnie, chociaż miałem nie gorsze stopnie.
Wybacz, ale nie podoba mi się połączenie/zestawienie informacji w tym zdaniu... Co ma informacja mówiąca, o tym, że szkoła jest najpelsza, do chwalenia Siriusa? Może tak spróbowałbyś podzielic to zdanie?[/p]

ROY napisał(a):Od pokoleń Anirianowie wyglądają praktycznie identycznie.
Praktycznie identycznie? Proszę Cię... Fatalne zestawienie... Proponuje przeredagować...

ROY napisał(a):Nie zwiększamy zbytnio naszej urody, bo nie musimy.
Mógłbyś mi wyjaśnić jak wyglądałoby takie "zwiekszanie" urody? Mam bujną wyobraźnię, ale tego sobie wykreować w myślach nie potrafię...[/p]

ROY napisał(a):Tylko Sirius jest inny. Długie, faliste, blond, prawie białe włosy ze złotymi pasemkami. Błękitne, głębokie oczy i rysy tego mojego nieśmiertelnego przodka, Aniriana.
Imho ta wyliczana zupełnie tu nie pasuje...[/p]

ROY napisał(a):Ogólnie bardzo jest do niego podobny. Czasami nie mogę uwierzyć, że ktoś taki ja Siriusa może być moim bratem. Łamie standardy, które moa rodzina wyznaczyła wieki temu. Nie wiem dlaczego.
Pierwsze zdanie brzmi Imho bardzo kolokwialnie. W drugim jest czegoś stanowczo za dużo. W trzecim jest literówka.[/p]


ROY napisał(a):Kiedy byłem ośmioletnim paniczem, Sirius był sławny w całej okolicy. Ja też byłem sławny z powodu pochodzenia, ale on również z powodu zwykłej sławy. Grał na fortepianie na różnych koncertach, śpiewał. Nagrał już płytę i wygrał wiele konkursów. Grał w filmach. A ja? Wstają rano, idę do szkoły, wracam do domu, idę spać. I tak na okrągło.
Masło maślane Ci wyszło drogi kolego. Poza tym popracowałabym nad zdaniami będąc na Twoim miejscu, bo nie dość, że Siuius był sławny i jescze naGRAŁ, wyGRAŁ i GRAŁ ;] [/p]

ROY napisał(a):Był wtedy pierwszy dzień szkoły. Mama przywiozła nas właśnie samochodem do szkoły. Zawsze będę pamiętał ten moment, kiedy Sirius wysiadł i powitały go gromkie brawa, a kiedy ja wysiadłem, to nikt mnie nie powitał.
Nie ja bym jednak się zastanawiała nad poprawą tych zdań.[/p]

ROY napisał(a):Wszyscy poszli za Siriusem. Tylko mama kochała bardziej mnie niż Siriusa.
Wiesz o co chodzi, prawda? [/p]


ROY napisał(a):Często przez niego płakała. Mówiła, że przynosi hańbę rodowi Anirianów, lecz Sirius niewiele sobie z niej robił. Poprosił tatę, Kermita, żeby to on go podwiózł do studia nagrań.
Hmmm czy imie Karmit jest tu niezbedne? Imho Burzy plynność tekstu...[/p]

ROY napisał(a):Właśnie nagrywał płytę. Wtedy po raz kolejny korzystasz z tego slowa, spróbuj ograniczać jego częstotliwość xD pierwszego dnia dyrektorka witała wszystkich nowych uczniów „a w szczególności wspaniałego Siriusa Aniriana, który jest znaną gwiazdą, oraz tego jego brata”. Od początku uważałem, że ta Frais nie nadaje się na dyrektorkę tak prestiżowej szkoły, do której uczęszczałem.
1. wtedy, już znasz moje zdanie na ten konkretny temat[/p]
2.tego, ta - ogranicz...[/p]
3.Ostatnie zdanie. Jesteś pewien, że o taką wymowę Ci chodziło?[/p]

ROY napisał(a):Następnego dnia było przydzielenie szafek
.
Było, było, było ile mozna? [/p]

ROY napisał(a):Ja i wszyscy moi koledzy dostaliśmy pojedyncze szafki. Tylko Sirius kupił sobie podwójną. Co on znowu sobie myśli? Chce być lepszy ode mnie nawet pod względem szafki szkolnej? Lecz ja nie pozostałem mu dłużny. Poprosiłem mamę, żeby kupiła mi cały gabinet w szkole. Sirius był wściekły. Co prawda tego nie okazywał, ale był wściekły. Tak myślę. Wiele czasu minęło zanim mama kupiła jemu też gainet.
1. Lecz całkowiecie nie pasuje do kontekstu.[/p]
2. Jemu... Cos mi tu nie gra...[/p]
3. Literówka.[/p]

ROY napisał(a):To było jakiś czas przed pojawieniem się tej Hiver. Wszyscy wiedzieli jaka wspaniała z nich para, aż w końcu obaj zaginęli.
Chwila, chwila... OBAJ. To przepraszam mamy tu motyw yaoi? Nie, właśnie nie mamy. Obydwoje Imho...[/p]

ROY napisał(a):Cały kraj ich szukał, lecz oni pojawili się dopiero po roku, dali koncert i znowu zniknęli.
Cały kraj, czy w całym kraju? Jeśli cały kraj to brzmi to co najmniej groteskowo.[/p]

Cytat:Teraz tak właśnie robią. Koncertują i znikają. Może kiedyś dowiem się prawdy o co w tym wszystkim chodzi, ale teraz napiszę co stało się trzeciego dnia.
Po co to napiszę...?[/p]

ROY napisał(a):Był nawet okres, kiedy byliśmy zaręczeni, ale to stare dzieje. Opowiem jak się poznaliśmy. Był to zwykły, szary dzień w szkole. Dopiero teraz tak naprawdę zaczęły się lekcje, bo wcześniej to były tylko formalności
.
Powtórzenia.[/p]



Na końcówkę nie mam juz siły. Musisz mi wybaczyć. Tekst sam w sobie nie jest zły, musisz tylko nad nim poważnie popracować.
Dużo, duzo czytaj, staraj się komentować, wtedy łatwiej wyłapiesz błędy u sibie xD

pozdrawiam,
Kali
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#5
Nawet nie wiedziałem, że zrobiłem tyle błędów! Poprawie je jutro, bo strasznie chce mi się spać i tylko opowiem co nieco. Po pierwsze, to wiem, że wprowadzenie jest niepotrzebne, ale jestem taką osobą, która lubi mieć wszystko poukładane, dlatego jak ja coś czytam, to dla mnie takie wstępy są wskazane. Pisałem go dość dawno. A było to tak...
Jakiś rok temu napisałem sześc stron wspomnień bohatera mojej powieści i dalej mi się nie chciało.
Tydzień temu, naszło mnie na pisanie horrorów, a nie chciało mi się zaczynać od nowa, więc postanowiłem dokleić horror do tego, bo wiedziałem, że nic ciekawszego i tak bym na ten temat nie wymyślił. Więc proszę was o uzbrojenie się w cierpliwość i przeczekanie tych sześciu stron. Na pocieszenie dodam, że umieściłem już cztery, bo piszę dużą czcionką, żeby lepiej widzieć. Już w następnej części, umieszczę opis nawiedzonego domu i wrażenia po pierwszej nocy przespanej w nim...
Przepraszam za wszystkie błędy. Kolejną część umieszczę we wtorek.



Dobra. Analizuję błędy i poprawiam je.



1. Roy był kujonem, dlatego według niego, stopnie w szkole odgrywają znaczącą rolę w popularności.

2. W tych zdaniach '''Sirius był wściekły. Co prawda tego nie okazywał, ale był wściekły. Tak myślę.''' nie mieszam czasu, bo on dalej tak myśli, czyli w tym czasie, kiedy pisał te wspomnienia, to ciągle tak myślał i myślał tak do końca życia. To jest tak jakby jego komentarz, dotyczący tego, że Sirius był wściekły.

3. Co do dialogów, to ja wtedy miałem problemy z dialogami, ale teraz się poprawiłem i po prostu zapomniałem poprawić tych starych błędów.

4. Dziękuję, że przypomniano mi, że istnieje coś takiego jak zaimek Smile

5. Nie wiem o co chodzi z tymi szafkami. Pierwszego dnia w szkole był tylko uroczysty początek roku i wszyscy podlizywali się bratu Roy'a. Dopiero drugiego dnia było przydzielenie szafek szkolnych.

6. Pamięta notatki, bo zakochał się w niej i zapamiętał wszystko z tej chwili. A tak naprawdę, to miało być nawiązanie do sytuacji w kraju.

7. po namyśle pozbyłem się wprowadzenia.

8. Co do zwiększania urody to chodzi mi głównie o nie robienie "tapety" na twarzy, bo oni uznają, że bez tego są najpiękniejsi.

9. Przepraszam za złą odmianę imion, ale to wina autokorekty. Czasem się przydaje, ale nie zawsze...

10. Moim zdaniem imię w tym zdaniu '''Poprosił tatę, Kermita, żeby to on go podwiózł do studia nagrań.''' jest potrzebne, aby zaznaczyć, że jego ojciec miał tak na imię, bo to przyda się później.

Dziękuję za komentarze. Podziwiam was, bo ja nie byłbym w stanie wytknąć komuś błędy. Skupiam się na komentowaniu fabuły, ale wiem, że takie wytykanie bardziej pomaga autorowi i za to wam dziękuję. Korekta dokonana.
Odpowiedz
#6
Przepraszam, że post pod postem, ale obiecałem, że dzisiaj dam.
Kolejnej części możecie spodziewać się za jakiś tydzień, po mikołajkach, bo teraz nie mam jakoś do tego głowy...

Ach ta szkoła! Ciągle tylko nauka i nauka. Nie ma czasu na zawieranie przyjaźni, lecz dla niej zawsze znajdowałem czas. Czy to na przerwach rozmawialiśmy aż do dzwonka, czy to na lekcji wysyłaliśmy sobie liściki, za co nie raz dostawaliśmy nagany. Muszę stwierdzić, że bardzo się zaangażowałem w tą przyjaźń, chociaż miałem wtedy 8 lat. I tak razem z Lily, Olivią Frais, córką dyrektorki, Siriusem i wszystkimi moimi koleżankami i kolegami dotarliśmy do początku jesieni.

Ach ta jesień! To zdecydowanie najpiękniejsza pora roku. Liście opadają takie kolorowe, piękne. Nie jest już tak gorąco, nie ma tylu owadów, których tak nie znoszę i jest coroczne święto jesieni, oraz moje i Siriusa urodziny. U nas w naszym kraju czas dzieli się następująco: najpierw jest wiosna i trwa ona 100 dni. Potem jest lato. Trwa ono również 100 dni. Następnie są jesień i zima, trwające również 100 dni. 1 dzień trwa u nas 100 godzin, a noc 50 godzin. Godzina ma 60 minut, a minuta 60 sekund.
Był właśnie czas przed świętem jesieni. Wszyscy czynili przygotowania. Nawet odwołano lekcje. Naszych rodziców jak zwykle nie było w domu. Sirius i ja często na długie tygodnie zostawaliśmy sami w domu tylko z Anirianem, który jest jednak trochę staroświecki. Ciągle gapi się w jakąś szklana kulę i twierdzi, że rozmawia z Totamonem. Szczerze mówiąc nie wierzę mu w to. Ta kula nie jest nawet podłączona do prądu, a co dopiero do linii telefonicznych, więc moim zdaniem te jego „rozmowy” to tylko początek demencji starczej. Co prawda rodzice twierdzą, że on jest nieśmiertelny, ale mi się wydaje, że to niemożliwe. Jak można być nieśmiertelnym? Szczególnie Sirius go lubi. Kiedyś zapytałem się go, czy wierzy w to co on wygaduje i powiedział, że tak. Jak można być tak łatwowiernym. Sirius jest też moim zdaniem chorągiewką na wietrze. Każdy może wpłynąć na jego zdanie. Pamiętam, że założyłem kiedyś klub uczniowski, ale mama kazał mi przyjąć Siriusa do tego klubu. Na początku protestowałem, ale jak mama się na coś uprze, to nie ma rady. Tak więc chcąc czy nie chcąc przyjąłem go do klubu. Nazywał się on Stowarzyszenie Zrzeszające Osoby Pochodzące z Bogatych Rodzin. W skrócie SZOPzBR. Wredni mówili na nie Klub Szopa Pracza. Szczerze mówiąc nie za bardzo mnie to wtedy interesowało. W samym klubie panowały bardzo rygorystyczne zasady. Ustanowiłem je po to, żeby Sirius zrezygnował i powiedziałem to pozostałym członkom stowarzyszenia, ale nikt nie za bardzo się tym przejmował. W kodeksie naszego klubu jest wyraźnie napisane, że tylko prezes, czyli ja, może otwierać posiedzenia, ale oczywiście Sirius zawsze zdążył mnie ubiec. Najgorsze było, jeżeli ktoś spóźnił się na posiedzenia. Zostawał wtedy wydalony z klubu. Zaplanowałem taki los dla Siriusa. Wszystkim powiedziałem, żeby przyszli kilka minut szybciej, ale nie Siriusowi i on się spóźnił. Wydaliłem go i następnego dnia pisały o tym wszystkie brukowce.

Jak już wspomniałem, był czas przed świętami i wszyscy czynili przygotowania, kiedy nagle Anirian oświadczył:
- Jedziemy do starego domu!
Już na głupszy pomysł nie mógł wpaść. Od śmierci Heleny, czyli od dwudziestu lat nikt tam nie mieszkał. A była to niegdyś główna siedziba rodu Anirianów, a Helena była teściową Aniriana. On sam twierdzi, że była trochę młodszą od niego śmiertelniczką, którą przez tysiąc lat utrzymywał przy życiu za pomocą czarów. Żyła, dopóki nie ożenił się z Odessą, bo Helena była matką jego pierwszej żony, Katie. Oczywiście to wszystko bzdury. Mogła kiedyś istnieć taka Helena, ale na pewno nie tak dawno! Podobno, po śmierci Katie, Helena wpadła w depresję i zwariowała, kiedy jej zięć oświadczył się Odessie, to popełniła samobójstwo. Powiesiła się na żyrandolu w salonie. Kilkaset lat wcześniej, Katie została utopiona w wannie, przez włamywacza i nie sprawdziła się w tym przypadku stara reguła, że kobieta utopiona w wannie zawsze wstaje. Po ślubie z Odessą wyprowadziliśmy się do jej domu, ale przyjechała jej siostra, Ellen i w domu zrobiło się trochę za ciasno, dlatego wracamy.

Nadszedł dzień przeprowadzki. Święto jesieni i nasze urodziny tuż, tuż, a my dopiero wyjeżdżamy. Nie byłem jeszcze w tamtym domu, więc trochę się bałem i w miarę jak dojeżdżaliśmy, to moje największe lęki zaczynały się spełniać…
Stanęliśmy przed bramą posesji. Czarna, kuta w motywy kwiatowe, skrzypiała złowieszczo, kiedy ją otwieraliśmy. Ceglany mur, którego końca nie było widać rozsypywał się tu i ówdzie. To zadziwiające, jak świątynia kultury, dobrego smaku i wyrafinowania może się zmienić w dwadzieścia lat.
Przejechaliśmy przez bramę i zamiast jechać ku dworowi, skręciliśmy w prawo, ku portierni. Portiera oczywiście nie było, a stara stróżówka zaczęła popadać w ruinę. Wieżyczka z dzwonem była już bez dzwona, okna potłuczone, tynk odpadał ze ścian. Obraz rozpaczy. Przejechaliśmy obok i wjechawszy na mały parking otoczony wiekowymi dębami, z których liście już dawno opadły i sczerniały ujrzeliśmy dom w pełnej krasie. Tu, z parkingu widok był doskonały. Czarne, porośnięte bluszczem ściany i szara dachówka kontrastowała z jasnymi, marmurowymi chodnikami, parapetami i rzeźbami, z których nieliczne pełniły funkcję ozdobną. Okna bez szyb, a drewniane okiennice dziurawe i powyrywane z zawiasów. Kominy rozsypane. Duża wieża z boku domu prawie w całości rozsypana w gruz. Ten widok był przerażający. Dlaczego najbogatsi ludzie świata mają mieszkać w czymś takim? Oczywiście można było sobie wyobrazić ten tom w czasach jego świetności i wtedy byłaby to godna siedziba dla mojej rodziny.
Nie było sensu tak stać i patrzeć, dlatego poszliśmy dalej. Niegdyś wspaniały, reprezentacyjny ogród od frontu domu. Teraz zarośnięty i zachwaszczony. Popękana marmurowa ścieżka, często przecinana powalonymi drzewami, spowita gęstą mgłą, prowadziła prosto do rezydencji. Po dość długiej wędrówce przez ten posępny ogród doszliśmy na ganek. W samą porę. Niebo ściemniało i zbierało się na burzę.
Odpowiedz
#7
Cytat:5. Nie wiem o co chodzi z tymi szafkami. Pierwszego dnia w szkole był tylko uroczysty początek roku i wszyscy podlizywali się bratu Roy'a. Dopiero drugiego dnia było przydzielenie szafek szkolnych.
o to, że najpierw piszesz o wykupowaniu szafek (że ci mieli pojedyncze a ten podwójne) a potem o ich rozdawaniu.

Cytat:6. Pamięta notatki, bo zakochał się w niej i zapamiętał wszystko z tej chwili. A tak naprawdę, to miało być nawiązanie do sytuacji w kraju.
przy zakochaniu na takie "głupoty" nie zwraca się uwagi, patrzy się tylko na osobę, na jej detale wyglądu, na słowa, gesty, zachowanie.
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#8
Wiem! Pisałem, że ...był zwykły szary dzień w szkole, a wcześniej to były tylko formalności. Przydzielenie szafek wybór samorządu...

To chodzi o to samo zdarzenie. Najpierw piszę o wykupywaniu, a potem je wspominam, że to były formalności. Chyba o to chodzi, a jak nie to już nie wiem o co.

Co do zakochania, to nie miałem przyjemności wypróbować, więc dokładnie nie wiem.

Mam pytanie: czy jak ktoś się powiesi, to spadają mu buty? Wiem, że głupie, ale ktoś mi tak powiedział, a zamierzam opisać powieszenie się.

A jak podoba się nowa część?
Odpowiedz
#9
jak ktoś mu je rozwiąże i ściągnie to tak, spadają.
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#10
" Cytat:6. Pamięta notatki, bo zakochał się w niej i zapamiętał wszystko z tej chwili. A tak naprawdę, to miało być nawiązanie do sytuacji w kraju.

przy zakochaniu na takie "głupoty" nie zwraca się uwagi, patrzy się tylko na osobę, na jej detale wyglądu, na słowa, gesty, zachowanie. "

Proszę mi tu bzdur nie wypisywać - zakochanie się jest indywidualną sprawą i każdy przeżywa to na swój sposób.
Odpowiedz
#11
Weszliśmy do środka i naszym oczom ukazała się obszerna sień. W prawo i w lewo prowadziły dwa korytarze, a na wprost była duża sala wejściowa skończona schodami, które jakby tworzyły tylną ścianę Sali wejściowej, bo zaczynały się pośrodku i prowadziły przeciwne strony. Za schodami były jeszcze dwa korytarze w prawo i w lewo, a za nimi salon. Wszystko stare i zniszczone. Wypłowiałe dywany, starte parkiety, obdarte i sczerniałe ściany sprawiały wrażenie nawiedzonego domu. Nie zauważyliśmy, kiedy na dworze zrobiło się całkowicie ciemno. Nagle ciemne, zachmurzone niebo przeszyła błyskawica i naszym oczom ukazała się człowiecza sylwetka za oknem. Zdaliśmy sobie sprawę, że znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- Szybko! Zamknij drzwi na klucz! – Usłyszałem głos Siriusa skierowany do mnie.
Po wykonaniu jego polecenia zdałem sobie sprawę, że cała rodzina gdzieś się rozbiegła po domu. W sieni został tylko Sirius. Siedział na wypłowiałym, błękitnym, satynowym, lecz podartym i zniszczonym fotelu ze złotymi zdobieniami. Po prawej stronie fotela był kwietnik, a na nim potłuczona doniczka. Po lewej stronie, mała etażerka, nad którą wisiało lustro. Wszystko było zakurzone, poplamione i połamane, ale mój nieznośny brat nie mógł się opanować i spojrzał w to nieszczęsne lustro. To co tam zobaczył, odmieniło moje życie, bowiem zdałem sobie sprawę, że to nie tylko zapuszczona rudera, lecz prawdziwy nawiedzony dom, gdyż w lustrze pojawiła się nie alabastrowa twarz Siriusa, tylko widmowa twarz kobieca. Była odrażająca. Cała we krwi i zdawało się nam, że chce stamtąd wyjść! Zaczęła zbliżać swoją twarz ku twarzy brata i wychyliła już głowę z lustra. Wyszczerzyła zęby w okrutnym uśmiechu. Przed oczami Siriusa błysnął nóż. Szybko zasłoniliśmy lustro czarną chustą, a Sirius wyjął z kieszeni połyskujący proszek i posypał nim je.
- Co robisz? – zapytałem. – Dlaczego posypujesz lustro brokatem?
- To nie brokat, tylko magiczny pył! – oburzył się Sirius.
- Daruj sobie. – Zdałem sobie wtedy sprawę, że on nawet w sytuacji zagrożenia życia jest w stanie skorzystać z tych dziwacznych porad Aniriana.

Zbliżał się wieczór i zacząłem rozglądać się za kolacją. Był posępny, jesienny wieczór, a ja nie wiedziałem gdzie jest kuchnia! Moje życzenie jakby samo się spełniło, bo nagle, nie wiem dlaczego, zajrzałem do szuflady starej komody i znalazłem mapę posesji. Od razu zdałem sobie sprawę, dlaczego rodzicie i Anirian tak szybko zniknęli. Mieszkali w tym domu. Tylko Sirius i ja nie znaliśmy rozkładu pomieszczeń. Schowałem mapę do kieszeni i poszedłem do kuchni. Lecz zastałem tam niemiły widok. Puste, poprzewracane, połamane i brudne meble kuchenne i rozkręcony na części sprzęt AGD. Pomyślałem, że z kolacji nici i stałem tam w tej kuchni, dopóki nie przyszli wszyscy z rodziny, przygnani tu tym samym pragnieniem co ja.
- Przecież takiego zniszczenia nie mógł dokonać tylko czas! – rzekł Kermit. – Co tu się działo w ciągu ostatnich dwudziestu lat?
- Chodźcie tutaj! – zawołała nas mama, która zdążyła wyjść drugimi drzwiami i wejść do jadalni.
- No tu możemy mieszkać! – powiedziałem głośno, bo jadalnia jako jedyna nie została nadgryziona zębem czasu. Aksamitne zasłony wisiały na dużych oknach z kolorowego szkła. Wypolerowany parkiet dębowy pokryty był bogato zdobionym, ręcznie tkanym dywanem z Birmy. Kasetony na suficie, ze złotą, misternie zrobioną różą w środku każdego, wyglądały, jakby ktoś właśnie je wypolerował. Wielkie złote kandelabry z zapalonymi siedmioma świecami, znakomicie zdobiły długi, dębowy stół, wprost uginający się do wszelkiego jadła i napoju. W dwóch kominkach wesoło trzaskał ogień, a na stoliku w rogu stał bukiet pięknych, świeżych kwiatów wiosennych.
- Smacznego milordzie! – Nagle usłyszeliśmy złowieszczy głos, skierowany w stronę Aniriana. Kiedy obróciliśmy się w stronę drzwi, to spostrzegliśmy kamerdynera.
- Howard! – krzyknął uradowany Anirian. – Jak miło cię widzieć! Przygotowałeś kolację powitalną? – Mężczyzna kiwnął głową.
- Nie! – To tata ostał i rzucił w Howarda nożem, który nic mu nie zrobił, tylko przeleciał przez jego ciało i utkwił w ścianie za nim. – Ashley i ja widzieliśmy trzy martwe ciała w pomieszczeniu dla służby. W jednym z nich rozpoznaliśmy Nancy, naszą pokojówkę. W drugim Rega, naszego ogrodnika, a w tym trzecim Howarda!
Nagle kamerdyner zaśmiał się szyderczo i jadalnia zamieniła się w ruinę, która pasowała do reszty domu. Zamiast apetycznie wyglądających potraw na stole pojawiły się przeróżne trucizny.
- Ja nie chcę tu mieszkać! – krzyknąłem z całej siły.
Odpowiedz
#12
a) Jak ktoś Ci wytyka błędy, to je popraw, a nie usprawiedliwiaj
b) Za drobną opłatą wytknę Toje błędy logiczne. Obecnie mi się nie chce
c) Jeśli najdzie Cię jeszcze ochota napisania ciągu dalszego, to usiądź i poczekaj aż Ci przejdzie
d) Jest to chyba najmniej merytoryczny a najbardziej nacechowany emocjonalnie mój komentarz, za co bardzo Cię przepraszam.
One sick puppy.
Odpowiedz
#13
Poprawiłem błędy, tylko te, których nie uznałem za błąd usprawiedliwiłem. Napiszę ciąg dalszy. W sumie to już napisałem.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości