Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nasza "(za)duma narodowa"...
#1
Atmosfera euforii, krzyki, wiwaty. Co najmniej, jakby wszystko już było gotowe. Pozytywne nastawienie to jednak podstawa. Ważni są zwarci i gotowi podwykonawcy, pewni siebie inwestorzy, uśmiechy rodem z amerykańskiego filmu, partnerskie uściski dłoni. W końcu prace ruszają pełną parą. Już oczyma wyobraźni można zobaczyć najbliższe zaplanowane imprezy i mecze, na których dumni ze stadionu Polacy raz po raz strzelają gole. ”Zdążymy na czas”- mówią organizatorzy. „Kompromitacji nie będzie”- zapewnia władza. Nie ma wątpliwości, że do końca czerwca 2011 roku w Polsce powstanie co najmniej drugi Wembley!
„Pełna para” szybko zamienia się w wielki dym. Okazuje się, że budowa stadionu nie przebiega tak sprawnie, jak planowano. Pojawiają się kolejne usterki, niedoróbki, termin otwarcia „dumy narodowej” staje się coraz bardziej odległy. Zaczynają się przepychanki słowne i szkolna walka o zrzucenie odpowiedzialności na kolegę. Podwykonawcy obarczają winą NCS, NCS projektanta, projektant wykonawców. Bo wadliwe projekty, za późno dostarczone plany, stawiane bezmyślnie parafki. Trudno się oprzeć wrażeniu, że oto za budowę stadionu odpowiedzialni są tytułowi chłopi ze średniowiecznej satyry. Wszyscy są zgodni jedynie co do tego, że pracują w pocie czoła i nie mają sobie nic do zarzucenia. W przekonywanie o tym wkładają tyle energii, że gdyby wykorzystać ją do budowy stadionu, powstałby zapewne kolejny cud świata, a nie zaledwie boisko sportowe.
Bo powodów do wyjaśnień jest wiele. Jednym z nich jest zagrożenie, że wybudowane na stadionie schody nie utrzymają wchodzących na trybuny tłumów. Wygląda na to, że podczas ich budowy założono kulturalne, pojedyncze korzystanie, z opcjonalnym wprowadzeniem prawostronnego ruchu. Kto by pomyślał, że wśród kibiców to się nie sprawdzi! Następnie okazuje się, że stadion przecieka. Jak na złość, akurat w czasie wizyty Michela Platiniego. Kapler spręża się, mało nie pęka, żeby przykryć usterkę jak najbardziej wiarygodnym tłumaczeniem. Wychodzi mu całkiem nieźle. Może nawet przy budowie stadionów w innych krajach wykonawcy wykorzystają patent zostawiania dziurawego dachu w celu „kończenia prac montażowych”. Nie tylko te nieprzypadkowe otwory jednak skłaniają do zastanowienia nad konstrukcją. Dach, jak się okazuje, nie zamyka się w temperaturze poniżej zera. Podobno specjalnie. No tak, w końcu ma chronić głównie przed deszczem, a nie śniegiem. Ten akurat opad nie przeszkadza przecież piłkarzom w grze, a do tego wprowadza taki miły klimat na stadionie. Po co więc przepłacać i montować lepszą konstrukcję.
Następna próba przyoszczędzenia paru groszy spaliła już niestety na panewce. Kolejna kontrola wykazuje, że część linii na boisku jest za wąska, jedna z bramek-za niska. Trzeba poprawiać. Więc nawet na przysłowiowe waciki nie będzie. Wszelkie cięcia finansowe nie wchodzę w grę także w przypadku budowania i testowania dróg ewakuacyjnych. Zbyt duże zdaje się być ryzyko, że prowadziłyby one dokładnie w to samo miejsce, gdzie oryginalny projekt nadwiślańskiej kładki. Czyli donikąd.
Szczegóły na bok. Trzeba obiektywnie przyznać, że generalnie stadion narodowy był gotowy pod koniec zeszłego roku, tylko…nie można było z niego korzystać. Wcale jednak nie z winy odpowiedzialnych za jego budowę. Do szkolnego sporu wciągnięta została policja, straż pożarna i inne służby mundurowe, ewidentnie rzucające kłody pod nogi. Co więcej, robiące to tak skutecznie, że pomimo generalnej przecież gotowości stadionu, wciąż odwoływano kolejne imprezy. Największą porażką zdaje się być rezygnacja z rozegrania towarzyskiego meczu z Niemcami. Powodem miały być uchybienia w kwestii bezpieczeństwa oraz źle przygotowana dokumentacja. Biedni organizatorzy. Papierologię się im wypomina. A oni może po prostu nie mieli na nią czasu, bo chcąc zdążyć ze wszystkim w terminie, osobiście z taczkami po narodowym biegali. Pustymi oczywiście, bo trudno wyobrazić sobie, jak w takim nawale pracy znaleźć czas na załadunek. Nikt jednak takiej opcji nie rozważa. Spotkanie sportowe zostaje odwołane.
Sytuacja powtarza się w przypadku Superpucharu. Niespełnione wymogi bezpieczeństwa na trybunach poddają w wątpliwość możliwość rozegrania meczu. Pani minister nie kryje oburzenia, że nie wybrano drużyn, których kibiców nie trzeba by odgradzać od siebie kratami. „Kto w ogóle zdecydował, że Wisła powinna grać z Legią?!?” - pyta. Wraz z tą uwagą świat poznaje pierwszą brunetkę, która zawstydza wszystkie blondynki i TurboDymoMana jednocześnie. Ostatecznie zapada decyzja o odwołaniu spotkania (i po co na łeb na szyję było targać tyle murawy???) i niestety nikt nie chce śpiewać, że „nic się nie stało”. Jak to jednak mówią: „nie bój żaby”, a raczej Muchy. Coś się zawsze wymyśli. Wprawdzie mecz piłkarski odpada, ale jest tyle innych możliwości. Można choćby pograć na gitarze, flecie, czy nawet drużynowo - w karty. Albo można pobiegać! Decyzja zapada. Pani Minister truchtając wokół stadionu dementuje plotki, co by na narodowym nie dało się sportu uprawiać. A bieganie jest nawet lepsze od piłki!
Ostatecznie stadion stoi. I choć może nie wszystko jest tak, jak być powinno, może za późno, może mniej dokładnie to przecież…czy się stoi czy się leży…premia się należy! I to całej ekipie, a szczególnie panu fryzjerowi. Bo jak tu nie docenić stylisty, który do obecnie piastowanego stanowiska ma wątpliwe przygotowanie, a jednak daje radę? To trzeba sowicie nagrodzić, przynajmniej dwoma milionami! Ogólnie rzeczy biorąc ekipa wywiązuje się przecież z umowy. Obiektu sportowego nie było - teraz jest. Generalnie o to chodziło.
Choć prace na stadionie narodowym wciąż trwają, pozytywny scenariusz zakłada ich kolejne ostateczne zakończenie na kwiecień 2012 roku. Czyli przed nami jeszcze co najmniej dwa miesiące satyrycznej produkcji, reżyserowanej przez polską rzeczywistość. Historia, jak się okazuje, lubi się powtarzać. Po raz kolejny wszechobecne uśmiechy, wzniosłe hasła i powtarzane jak mantra zapewnienia przyszłych polskich sukcesów próbują odwracać uwagę od pasma karykaturalnych porażek. I choć teraz nie jest do śmiechu, może filmowy hit następcy Barei będzie całkiem zabawny.
ami-zprzymruzeniemoka.blogspot.com
Odpowiedz
#2
Prawdziwa satyra. Ladnie Ci to wyszło.
Najchętniej komentuję w : Obyczajowe/Psychologiczne, Satyryczne/Parodie, Akcja i Miniatury literackie
Odpowiedz
#3
Dzięki za komentarzSmile
ami-zprzymruzeniemoka.blogspot.com
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości