Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Napisz to lepiej!
#16
Mozesz wziąć moje Tongue
Odpowiedz
#17
To może dajcie sobie nawzajem jakieś fragmenty? Smile
Bo mi chyba nie idzie dobór. xd
Odpowiedz
#18
E tam od razu nie idzie, po prostemu trafiło na przymuloną zawodniczkę Cool
Odpowiedz
#19
Awww, dobra! Biorę fragment przeznaczony dla Czarownicy Big Grin

Dla Czarownicy proponuję fragment, nad którym pracowałam wcześniej!
Cytat:Godzina 10:20, dom Dmitrija, 4 km od Petersburga.

Na dworze było słonecznie i bezchmurnie.
Dmitrij siedział skupiony w dość małej kuchni czytając gazetę i pijąc herbatę. Dom Worszewskiego był średniej wielkości, drewnianą leśniczówką na przedmieściach Petersburga. Lekko podstarzały weteran myślami był wtedy gdy ostatni raz został wezwany do służby 23 lutego 2014 roku, podczas zajęcia Krymu przez Rosję. Potem, po kilku miesiącach walk w ramię w ramię z separatystami z Doniecka i Ługańska, został zawieszony, do dzisiejszego dnia.
Kapitan miał siwe, krótkie włosy, czarne wąsy i niebieskie oczy. Walkę traktował jako zwykłą, lecz niebezpieczną pracę. Nie oczekiwał za to dziesiątek medali i szeregów Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Sankt-Petersburskiej. Robił to, co trzeba. Starał się być skromny. Nie lubił zabijać ludzi lecz jak sam twierdził ”Ktoś musi”.
Dmitrij poza służbą w armii zajmował się polowaniami, na łowy zawsze ruszał rano lub popołudniu. Polował najczęściej na dziki i jelenie, czasami na kaczki.
Nagle zadzwonił telefon.
- Halo? – zapytał zniecierpliwiony.
- To ja, Kirył. Oglądasz wiadomości? Na kanale Rossija 24?
Dmitrij szybko wziął pilot i włączył telewizor.
- Wczorajszej nocy, po starciach z milicją i Wojskami Wewnętrznymi, na Ukrainie władzę objął skrajnie nacjonalistyczny rząd – mówił dziennikarz w telewizji.
- Obawiam się, że na Białorusi będzie to samo…
- Może… – Dmitrij podrapał się po lewym policzku na którym znajdowała się niewielka blizna po nożu, jeszcze za czasów wojny w Czeczenii.
- Jak coś, to jeszcze zadzwonię, na razie jestem zajęty – powiedział Kirył, po czym się rozłączył.
Dmitrij siadł na fotelu przed telewizorem i obserwował przez resztę dnia wydarzenia na Ukrainie.
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#20
Godzina 17.00, Kornwalia

James siedział w niewielkiej, stylowo wykończonej kuchni, popijając aromatyczną earl grey. Uchylone okno wpuszczało łagodne promienie na rozłożoną przed nosem gazetę. Letni dom, w którym przebywał od dwóch tygodni, znajdował się na północnym wybrzeżu Kornwalii i należał do jego pięciu ulubionych miejsc na ziemi. Wśród surowego, morskiego klimatu i malowniczej okolicy, tajny agent odnajdywał spokój ducha. Choć, tak naprawdę było to powierzchowne uczucie. Lata służby odcisnęły mocne piętno na psychice i ciele podstarzałego już mężczyzny. Siwizna oraz liczne zmarszczki zdradzały zaawansowany wiek, choć niebieskie oczy wciąż lśniły pasją i zaangażowaniem.
Służbę traktował jak zwykły zawód, w który było wpisane niebezpieczeństwo. Robił to, co do niego należało, a zabijanie było tylko częścią obowiązków. Dlatego nigdy nie oczekiwał medali ani defilad na swoją cześć. Wystarczyła tylko godziwa zapłata, uwielbienie kobiet i spokojna starość w małym, niespełna trzystu metrowym domku, wrastającym w jeden z nadmorskich klifów.
Nagle od gazety oderwał go telefon.
- Halo! - rzucił, wyraźnie rozdrażniony.
- To ja, Kirył. Jesteś na bieżąco? - gorączkowo odezwał się męski głos.
- Zależy, co masz na myśli.
- Oglądasz wiadomości? Włącz CNN, leci na żywo.
- To ty masz tam telewizję, na tej twojej Syberii? A tak narzekałeś na spartańskie warunki.
- Przestań pierdolić i włącz te kurewskie wiadomości.
- Spokojnie towarzyszu, uważaj na ciśnienie. Zgubiłem pilota, ale chętnie wysłucham twojej relacji, o ile się streścisz, bo za pięć minut mam tajski masaż.
Kirył przyłożył słuchawkę do głośnika telewizyjnego.
- Wczorajszej nocy, po starciach z milicją i wojskami wewnętrznymi, władzę na Ukrainie objął skrajnie nacjonalistyczny rząd - brzmiał głos dziennikarza.
Mężczyzna z powrotem przyłożył słuchawkę do twarzy.
- Obawiam się, że nie ominie nas plan B. Jestem po wstępnych rozmowach z brytyjskim rządem - powiedział.
- Może... Mnie to i tak już nie dotyczy. Jestem na emeryturze - odrzekł agent i zaciągnął się papierosem.
- Powiedz to jej - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Chyba żartujesz, stary. To niemożliwe.
- Nigdy nie żartuję z Jej Królewskiej Mości. A ty nigdy jej nie odmawiasz, agencie 007.
Odpowiedz
#21
Jarek miał chyba ciężkie przejścia ze świniami...
Dobrze, że nie lubię schabowego.


– Kurwa, słyszysz ten krzyk? – Jeden z towarzyszących Morganowi żołnierzy pochylił się nad swoim nadpobudliwym dowódcą, starając się nie zgubić po drodze resztki odwagi i zachować spokojny ton głosu. Był tak przerażony, że nie zważał nawet na to, że klnie prosto do ucha pokracznego alkoholika, którego szalone spojrzenie silnie kontrastowało z nabrzmiałą twarzą.
– Cisza, mother fucker! Tam biegniemy, no tak, damn it! Tam!
Bestia pałaszowała jakieś ochłapy mięsa, które niewątpliwie jeszcze kilka chwil wcześniej były żywym człowiekiem, z zacięciem i charakterystyczną, zwierzęcą radością wprawiającą różowiejące uszka w ruch. Gdyby zapomnieć o przeczących prawom natury rozmiarach, pełnego kłów pyska i wydobywającej się z niego czerwonej pary, długiego jęzora lepiącego się od śliny, twardej skóry i spojrzenia z piekła rodem, świnka mogłaby jawić się jako najbardziej urokliwa istota pod słońcem.
– Wymierzyć! – rozkazał Morgan, jako pierwszy przyklękając na jedno kolano. To sprawne. No, prawie sprawne po ostatniej bójce - chyba z Józkiem - w spelunie przy... No, nieważne. Pozostali poszli za jego przykładem, każdy oparł karabin o nogę i celował w skupieniu. Dłonie drżały im jak w febrze z przejmującego zimna, ale przede wszystkim z potwornego strachu.
Czy tego olbrzyma da się w ogóle zabić kulą z karabinu?
– Cel... Holy shit! Pal!
Czwórka żołnierzy nacisnęła na spusty, rozległa się seria cichych, radujących serca greenpeace i innych zielonych ludków trzasków.
Żaden z karabinów nie wypalił.
– Co jest, kurwa... – jęknął Morgan. Był tak zaskoczony, że nawet zapomniał przekląć po angielsku, by podtrzymać szacunek do swojej osoby na właściwym poziomie. Patrzył na swoją broń w nikłym świetle sączącym się z ulicznej latarni jak zaczarowany. Nacisnął spust jeszcze kilkakrotnie z równie marnym efektem.
Zaciął się, wszystkie się zacięły!
Wtedy dojrzał maleńki napis na lufie i zrozumiał.
Made in China.
– Cięcia w kosztach, kurwa – warknął rozwścieczony, a potem ryknął ile sił w płucach: – Uciekamy, mother fucker!
Bestia spojrzała na nich i chrząknęła złowieszczo, szczerząc ząbki w pożegnalnym uśmiechu.

Około 23:00 do 23:20


Potwór dopadł i zabił wszystkich oprócz Morgana.
Oficera uratowało być może to, że przez lata pracy w knajpie przesiąkł zapachem jagnięciny i kurczaka, a może to, że nigdy nie przepadał za schabowym.
W sumie kto by przepadał.

23:45

To była krwawa noc. Jeszcze bardziej krwawa niż wyobrażenia narkomana po złotym strzale. Knur jeszcze nigdy nie dokonał takiej masakry w ciągu jednego dnia.
Umarł Krystian, gwiazda miejscowej drużyny piłkarskiej, szeregowy Pykadło i trzech innych żołnierzy.
Wujek Staszek, Mistrz Ciętej Riposty nie miał o tym bladego pojęcia. I w sumie nic go to nie obchodziło. Włóczył się w melancholijnym nastroju po zaśnieżonych ulicach i wspominał dawne, wspaniałe dni, kiedy z jego ripost śmiała się cała Polska. Mógł otwarcie i z dumą powiedzieć: jestem kimś, nie to co wy, ciamajdy! Jestem sławny, jestem znany i lubiany!
Upił kolejny łyk palącego płynu, przez który jego matka posiwiała przed czterdziestką.
Nie wrócił do domu, by zdać relację z kazania, nie miał nastroju. Poza tym był i tak ledwo trzymał się na nogach. Jego melancholia osiągnęła w pewnym momencie stan tak głęboki, że nie zauważył nawet jak jego drogę zastawiło ogromne cielsko. Krwiożerczy Knur Zagłady, postrach całego Chrumkowa i okolicy, bestia z najbardziej przerażających koszmarów.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Zupełnie jak kochankowie tuż przez złączeniem w najintymniejszy z tańców po długiej rozłące. Potwór warknął cicho, przygotowując się do skoku.

Gdzieś, kiedyś

Mały prosiaczek bardzo lubił zabawy. Zresztą jaki maluch by nie lubił. W tamtych wspaniałych czasach nikt nie przypuszczałby nawet, że słodka, różowa świnka, oczko w głowie każdej dziewczynki we wsi zamieni się w przerażającą bestię. Że zostanie boleśnie wykopana przez swojego pijanego pana z chlewu i zdana na łaskę losu. Że będzie tułać się po lasach i walczyć z wilkami jak równy z równym o przetrwanie. Że będzie żywić się radioaktywnymi odpadami i powróci kiedyś jako Apokaliptyczny Wieprz Ludożerca. Nie, tego na pewno nikt się nie spodziewał.
A tamtego dnia prosiaczek chciał się tylko trochę poprzekomarzać.
Tymczasem, kiedy trącał gospodarza pyszczkiem, poczęstowano go niemal śmiertelnym kopnięciem, które odrzuciło go na kilka metrów w tył, wprost za drzwi, w śnieżną zamieć, a pełen nienawiści głos krzyczał...

23:47


– Spierdalaj! – krzyczał wujek Staszek. Wywrócił się i leżał na ziemi z nogami rozrzuconymi w obie strony pod dziwnymi kątami.
Bestia stanęła w pół kroku, dosłownie o metr przed swą kolejną ofiarą.
– Spierdalaj, różowy szczurze! – Mistrz Ciętej Riposty wrzeszczał jak opętany, jego głos wznosił się wprost ku niebiosom, niemalże do boga, chociaż w żadnego przecież nie wierzył.
Krwiożerczy Knur Zagłady poczuł się znów jak malutki, odtrącony prosiaczek. W piekielnych, czerwonych ślepiach zaszkliły się łzy. Zachlipał i rzucił się do ucieczki.
Staszek jeszcze długo leżał w śniegu i zastanawiał się czy to, co zdarzyło się chwilę temu było prawdą czy złudzeniem.
A jeżeli działo się to naprawdę, to jakim cudem udało mu się przeżyć.

0:00

Krwiożerczy Knur Zagłady pędził przed siebie bez ustanku. Koszmary w jego umyśle powróciły, demony przeszłości obudziły się z głębokiego snu. Masa mięśni i tłuszczu taranowała wszystko, co stanęło na jej drodze. I nagle, jakby wyrósł spod ziemi, naprzeciwko rozpędzonej bestii stanął młody mężczyzna. Potwór poczuł żądze mordu, musiał odreagować na kimś swój niewyobrażalny smutek.
– Avada kurvada! – krzyknął człowiek, a powietrze przeciął zielony błysk.
Apokaliptyczny Wieprz Ludożerca zwalił się z potężnym hukiem na zamarzniętą jezdnię.
Leon Mesicki schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni i poszedł w swoją stronę.

2:33


Żołnierze znaleźli truchło i niemal od razu zawołali oficera. Ten kazał oddać do ścierwa kilka strzałów z nielicznych, działających karabinów i zawiadomił media. Nie wiadomo kiedy na miejscu zaroiło się od dziennikarzy i migających fleszami fotografów. Przyjechała nawet telewizja, szeregowcy puszyli się dumnie przed obiektywem kamery. Koszmar w Chrumkowie Górnym zakończył się raz na zawsze.
Morgan stwierdził, że nauczył się w Nowym Jorku robić doskonałego kebaba. Wkrótce mieszkańcy wioski rozpalili ogromne ognisko i zabrali się do ćwiartowania potwora.
I wtedy coś się stało. Zielone światło raz jeszcze przecięło nocne niebo, pozostawiając po sobie rażące, jasne światła.

2:45
Dwa zupełnie różne cienie wędrowały w świetle księżyca rzucanym na asfaltową powierzchnię. Widok był intrygujący, jakby krzywy ołówek i zużyta gumka chlebowa postanowiły zostawić artystę sam na sam z inspiracją.
W powietrzu unosił się zapach spalonych ciał. Gdzieniegdzie rozchodziły się krzyki i pojękiwania. Jeden tylko dźwięk rozjaśniał niby nie ciemną noc.
Rechot świni drapanej za uszkiem przez nowego przyjaciela.
- Kolejna dobra robota, Schabowczaku. Oby tak dalej!
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#22
Czarownico, świetna robota. Big Grin

Lexi, myślałam, że wyciągniesz z tekstu jakieś dno, coś więcej. W sumie tylko dodałaś trochę do narracji, w dodatku do wielu tekstów bym się przywaliła, nawet mając na uwadze, że to tylko parodia:
Cytat:W sumie kto by przepadał.
Czytelnicy mogą się uprzedzić. Niby głupota, ale jakoś dotyka.

Cytat:Wtedy dojrzał maleńki napis na lufie i zrozumiał.
Made in China.
Dodawanie "i zrozumiał" w wielu sytuacjach wkurza mnie niemal tak samo jak "nie wiedział, że nie dożyje jutra" w różnych odsłonach.

Kazałabym Ci to przepisać na dramat psychologiczny, ale dość już mam tego knura. Tongue




Lexi, jak obiecałam:

http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=14545

Krótkie opko, popisz się! Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości