Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Napisz to lepiej!
#1
Każdy, kto chce dołączyć, niech napisze w komentarzu, że chce i od jakiego usera chce tekst do przeredagowania. Możecie też wybierać "randomowo", wtedy osobiście coś dobiorę. Angel

Przepisujemy to na swój styl. Można zmieniać narrację, dodawać opisy, ewentualnie sytuacje i postacie ale tylko! jeśli będzie zachowana logika. Czyli np. w mieszkaniu może pojawić się chomik, dostawca pizzy, sąsiadka z naprzeciwka. Wink


Damy przodem. Wink

Lexis, dla Ciebie do przeredagowania:

Szejdi napisał(a):Godzina 10:20, dom Dmitrija, 4 km od Petersburga.

Na dworze było słonecznie i bezchmurnie.
Dmitrij siedział skupiony w dość małej kuchni czytając gazetę i pijąc herbatę. Dom Worszewskiego był średniej wielkości, drewnianą leśniczówką na przedmieściach Petersburga. Lekko podstarzały weteran myślami był wtedy gdy ostatni raz został wezwany do służby 23 lutego 2014 roku, podczas zajęcia Krymu przez Rosję. Potem, po kilku miesiącach walk w ramię w ramię z separatystami z Doniecka i Ługańska, został zawieszony, do dzisiejszego dnia.
Kapitan miał siwe, krótkie włosy, czarne wąsy i niebieskie oczy. Walkę traktował jako zwykłą, lecz niebezpieczną pracę. Nie oczekiwał za to dziesiątek medali i szeregów Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Sankt-Petersburskiej. Robił to, co trzeba. Starał się być skromny. Nie lubił zabijać ludzi lecz jak sam twierdził ”Ktoś musi”.
Dmitrij poza służbą w armii zajmował się polowaniami, na łowy zawsze ruszał rano lub popołudniu. Polował najczęściej na dziki i jelenie, czasami na kaczki.
Nagle zadzwonił telefon.
- Halo? – zapytał zniecierpliwiony.
- To ja, Kirył. Oglądasz wiadomości? Na kanale Rossija 24?
Dmitrij szybko wziął pilot i włączył telewizor.
- Wczorajszej nocy, po starciach z milicją i Wojskami Wewnętrznymi, na Ukrainie władzę objął skrajnie nacjonalistyczny rząd – mówił dziennikarz w telewizji.
- Obawiam się, że na Białorusi będzie to samo…
- Może… – Dmitrij podrapał się po lewym policzku na którym znajdowała się niewielka blizna po nożu, jeszcze za czasów wojny w Czeczenii.
- Jak coś, to jeszcze zadzwonię, na razie jestem zajęty – powiedział Kirył, po czym się rozłączył.
Dmitrij siadł na fotelu przed telewizorem i obserwował przez resztę dnia wydarzenia na Ukrainie.

Szejdi, dla Ciebie "Wiola i Titto":

Lexis:heart: napisał(a):W pewnym starym gospodarstwie mieszkało stare małżeństwo- Wiola i Titto. Mężczyzna nie miał już siły zajmować się polem, toteż podjęli decyzję o zaadoptowaniu dziesięcioletniego chłopca do pomocy. Ponieważ Wiola się zgodziła, Titto poprosił swojego przyjaciela, aby zadzwonił do domu dziecka w Anglii i wszystko załatwił. Dziecko musiało być silne.
Dwa tygodnie po podjęciu decyzji, mężczyzna pojechał na stację kolejową maluchem, który był najlepszym modelem samochodu w tamtej mieścinie. Kiedy zaszedł, stacja była pusta. Wszedł na salę dojeżdżających i zobaczył że jest tylko on, portier i mała dziewczynka w wieku 10 lat.
Dziecko było wręcz szkaradne- rude włosy, piegowata twarzyczka oraz stare, trochę za duże ubranie odstraszały Titta.
Mężczyzna rozejrzał się i zapytał portiera, czy nie dotarł jakiś chłopiec z Anglii.
- Och, nie. Z Anglii przyjechała tylko ta dziewczynka.
- Acha. - powiedział Titto. - Dziękuję.
Podszedł do dziewczynki i zapytał.
- Czy to ty przyleciałaś z domu dziecka w Londynie?
- Tak - odpowiedziała. - Moja mama zostawiła mnie tam, gdy miałam dwa lata. Ojciec zmarł na czarną ospę. Nie mam pojęcia, co to jest, ale podobno bardzo straszna choroba. Wie pan, że choroba ta przebiegała bardzo strasznie? Mama załamała się po tym zajściu. A pan był kiedyś na coś takiego chory? Moja babcia chorowała czasami na grypę, a pięć lat temu zmarła.
- Wezmę twoją torbę - przerwał jej.
Razem poszli do auta. Dziewczynka ciągle paplała wydobywając z siebie potok słów. Nieprzyzwyczajony do długich rozmów Titto, zdenerwowany zaraz po dotarciu do domu, zamknął ją w piwnicy. Wiola około południa wyciągnęła ją na dwór i dziewczynka znowu zaczęła gadać, jakby ktoś jej za to płacił. Kobieta kazała jej zaczekać. Wróciła po paru minutach do dziewczynki z siekierą. Dziesięciolatka zlękła się. Wiola przywiązała ją do drzewa i próbowała odciąć rękę, potem nogę, a następnie szyję. Ponieważ dziewczynka nadal nie umierała, stare małżeństwo pozbawiło ją głowy przy pomocy gilotyny stojącej na strychu.
Odpowiedz
#2
Inspiracja: https://www.youtube.com/watch?v=fIMz22cKlac


Wieś niedaleko Sosnowca, 1985 rok.

W pewnym starym gospodarstwie mieszkało stare małżeństwo bez dzieci - Wiola i Titto.
Mężczyzna nie miał już siły zajmować się polem, był za stary, toteż podjęli decyzję o zaadoptowaniu trzynastoletniego chłopca do pomocy. Ponieważ Wiola się zgodziła, Titto poprosił swojego przyjaciela, aby zadzwonił do domu dziecka w Bangladeszu i wszystko załatwił. Dziecko musiało być silne.
Dwa tygodnie po podjęciu decyzji, mężczyzna pojechał na stację kolejową maluchem, który był najlepszym modelem samochodu w Sosnowcu. Kiedy zaszedł, stacja była pusta. Wszedł na salę dojeżdżających i zobaczył że jest tylko on, portier i mała dziewczynka w wieku 13 lat.
Dziecko było wręcz szkaradne - rude włosy, wycięty krwawy uśmiech, piegowata twarzyczka oraz stare, trochę za duże ubranie pełne w krwi przypominające lekarski kitel obrzydzały Titta.
Mężczyzna rozejrzał się i zapytał portiera, czy nie dotarł jakiś chłopiec z Bangladeszu.
- Och, nie. Z Bangladeszu przyjechała tylko ta paskuda.
- Acha - powiedział Titto. - Dziękuję.
Podszedł do dziewczynki i zapytał.
- Czy to ty przyleciałaś z domu dziecka w Dhace?
- Tak - odpowiedziała. - Moja mama zostawiła mnie tam, gdy miałam dwa lata. Ojciec zmarł na Ebolę. Nie mam pojęcia, co to jest, ale podobno bardzo straszna choroba. Wie pan, że choroba ta przebiegała bardzo strasznie? Mama załamała się po tym zajściu. A pan był kiedyś na coś takiego chory? Moja babcia chorowała czasami na grypę, a pięć lat temu umarła sobie.
- Wezmę twoją torbę - przerwał jej.
Razem poszli do auta. Dziewczynka ciągle paplała wydobywając z siebie potok słów w nieznanym języku. Nieprzyzwyczajony do długich rozmów Titto, zaniepokojony zaraz po dotarciu do domu, zamknął ją w piwnicy.
Wiola około południa wyciągnęła ją na dwór i dziewczynka znowu zaczęła gadać, jakby wypowiadała jakieś zaklęcie. Kobieta kazała jej zaczekać. Wróciła po paru minutach do dziewczynki z siekierą. Trzynastolatka zlękła się.
- Czas na wycieczkę do piekła! - powiedziała Wiola śmiejąc się demonicznie.
Wiola przywiązała ją do drzewa i odcięła jej rękę, krew majestatycznie lała się z odciętej kończyny, potem czas na nogę, odcięta noga upadła na ziemię, wystawała z niej kość, następnie, Wiola zaczęła powoli ciąć szyję ofierze, przyszły trup zaczął drzeć się wniebogłosy, lecz Wiola dalej cięła jej szyję, krew tryskała się. Ponieważ dziewczyna nadal nie umierała, stare małżeństwo pozbawiło ją głowy przy pomocy gilotyny stojącej na strychu, odcięta głowa upadła, Wiola wzięła młotek i rozłupała czaszkę aby z radością wyjąć martwy mózg, kobieta była podniecona, zatopiła swoje zęby w mózgu dziewczyny śmiejąc się. Oczy z odciętej głowy wyłupała łyżką, a następnie wyssała z nich białko słomką.
Titto zaś wyrwał jej płuco i bez opamiętania zaczął konsumować.
Niejadalne zwłoki, małżeństwo wyrzuciło na śmietnik obok domu, nie był to zwykły śmietnik, roiło się w nim od martwych ciał.
- Martwe płody lepiej smakują - oznajmił Titto.

Odpowiedz
#3
Godzina 10:20, dom Dmitrija, 4 km od Petersburga

Promienie największej gwiazdy Układu Słonecznego odbijały się od zalegającego na podjeździe białego puchu pod takim kątem, że zaczynałem odbierać to jako dokładnie zaplanowany atak na moją osobę przez Amerykanów. Te naśladujące się wzajemnie kanalie wchodziły z brudnymi buciorami w każde moje działanie, a niekompetencja towarzyszy w rosyjskiej bazie pozwalała im na to. Ach, gdybym tylko zajmował wyższe stanowisko. Rosja szybko odzyskałaby dawną pozycję.
Upiłem łyk gorzkiego napoju, który pozostawił po sobie charakterystyczny palący posmak, i rzuciłem okiem na zakrwawiony blat z martwą kuną pośrodku. Ogarnęła mnie duma. Polowałem każdego dnia, jednak nigdy wcześniej nie udało mi się dostrzec osobnika tak dorodnego, jak ten. Futro było mięciutkie, lśniące. Idealne. Dobrze, że znałem dobrego garbarza.
- Odzywa się w tobie nekrofilia, żołnierzu? – Aksamitny głos niemal nagiej kobiety dobiegał z głębi niewielkiej leśniczówki. Utkwiła we mnie swoje drapieżne spojrzenie i przyciągnęła powolnym ruchem dłoni.
- Przy tak pięknej kobiecie? Nie śmiałaby nawet.
Krótko po tych słowach tkwiliśmy w uścisku, dając upust pożądaniu z takim zaangażowaniem, że nawet Amerykanie nie daliby rady nas od siebie oderwać. To prawda, byłem już lekko podstarzałym weteranem. Ostatni raz wezwano mnie do służby dwudziestego trzeciego lutego dwa tysiące czternastego roku przy zajmowaniu Krymu. Później kilka miesięcy trwałem z separatystami z Doniecka i Ługańska, ale nie spodobało im się zainteresowanie okolicznych kobiet, jakie wzbudzałem. W końcu pojawiła się decyzja o zawieszeniu mnie.
Saki przeczesywała palcami szare już włosy na mojej głowie, wbijając paznokcie w skórę, co wyjątkowo mnie irytowało. Starałem się wtedy przekładać jej dłonie w inne miejsca, jednak zawsze wracały. Prawdziwa walka kochanków, a znajomych wyśmiewałem z podobnych opowieści.
Pieszczoty przerwał piskliwy dźwięk telefonu. Sięgając po słuchawkę, zasłużyłem na obrażone spojrzenie Saki. Chociaż moja osobista niechęć do Azjatów zniknęła w chwili, kiedy się poznaliśmy, skośne oczy wciąż napawały mnie swoistym strachem.
- Halo? – rzuciłem zniecierpliwiony zdecydowanie zbyt ostrym tonem.
- To ja, Kirył. Oglądasz wiadomości? Te na kanale Rossijja 24?
Wyciągnąłem rękę po pilota i włączyłem telewizor. Miałem wykupione tylko pięć kanałów, szybko odnalazłem właściwy. Mężczyzna z rodzaju tych, pod którymi krzesła powinny się zapadać zgodnie z wszelkimi prawami fizyki, mówił o przejęciu władzy przez skrajnie nacjonalistyczny rząd na Ukrainie po starciach z milicją i Wojskami Wewnętrznymi.
- Obawiam się, że na Białorusi będzie to samo – westchnął głos w słuchawce.
- Może. – Podrapałem się po policzku oszpeconym przez bliznę po nożu, wspomnienie po wojnie w Czeczenii.
- Jak coś, zadzwonię. Na razie jestem zajęty.
- To po cholerę w ogóle dzwoniłeś – mruknąłem, odkładając słuchawkę.
Saki ucieszyła się jak mała dziewczynka i przyciągnęła mnie do siebie, wracając do zabawy. Nie chciałem przerywać, jaki mężczyzna by się tak zachował? Chyba tylko te pedały z Ameryki. Kątem oka jednak obserwowałem wydarzenia z Ukrainy. Mogły być moją przepustką do powrotu do służby, na co czekałem tak długo.
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#4
Mam Wam sprawdzać jak rasowy krytyk czy tylko sypać opinią/wrażeniami?

Szejdi,
Cytat:ubranie pełne w krwi
Hę?
Cytat:Wróciła po paru minutach do dziewczynki z siekierą. Trzynastolatka zlękła się.
- Czas na wycieczkę do piekła! - powiedziała Wiola śmiejąc się demonicznie.
Wiola przywiązała ją do drzewa i odcięła jej rękę,
Bez sensu. Dziewczyna powinna zwiewać gdzie pieprz rośnie, zanim Wiola odłoży siekierę, znajdzie drzewo i weźmie sznur.
Dopiero opis masakry jakoś rozwinąłeś. Serio popracuj nad opisami.
Rozbroiły mnie te martwe płody na końcu.
Po co była ta cała gadka na początku, że do pomocy, skoro i tak ją zabili i zjedli fragmenty? Nie ma w tym za grosz logiki.
W sumie napisałeś tylko tak, żeby coś napisać i pokazać, że jarasz się masakrą. Nawet żadnego spisku politycznego nie wplotłeś, wbrew moim oczekiwaniom. Tongue
Miało być lepiej, a wyszło tak samo z dodatkowymi opisami. Plus za opisy, minus za resztę.
Taka moja opinia.
Lexis, co sądzisz?

Lexis,
Cytat:Te naśladujące się wzajemnie kanalie
Hę?

Łał. Masz okejkę. Wzbudziłaś moje zainteresowanie. Szjedi, jakbyś tak pisał (chodzi mi o tę narrację opisową, budującą obraz), to Twoje teksty rozprzestrzeniałyby się jak Ebola. :o
Szejdi, co myślisz o przeróbce Lexis? Smile

Spróbujcie przepisać te teksty tak, żeby nie było seksu ani przemocy. Czy już się Wam nie chce? Wink
Odpowiedz
#5
Ja sproboje, a przerobka Lexis byla by dobra gdyby nie potrzebny watek milosny ktory byl kiczowaty.

Odpowiedz
#6
Szejdi, dlaczego wątek miłosny był "kiczowaty". Smile

Staraj się uzasadniać stanowisko, bo nie mamy jak budować kontrargumentów albo jak podążać Twoim tokiem rozumowania. Angel
Odpowiedz
#7
No po prostu nie potrzebny był ze względu na to że w moim tekście nie ma miejsca na takie wątki. Kiczowaty był bo przesadzony za bardzo.

Odpowiedz
#8
Cytat:Przepisujemy to na swój styl. Można zmieniać narrację, dodawać opisy, ewentualnie sytuacje i postacie ale tylko! jeśli będzie zachowana logika. Czyli np. w mieszkaniu może pojawić się chomik, dostawca pizzy, sąsiadka z naprzeciwka.
Ten wątek z dzifką nie wpłynął na logikę i spójność oryginalnego tekstu, ale go ubarwił. Takie zabiegi odróżniają dobrą książkę od zwięzłej relacji. Wink
Ponadto nic dziwnego, że wojak ma dziołchę do chędożenia. Moim zdaniem podkreśla męskość Dmitrija, wydobywa ludzkie cechy, które przecież muszą się pojawiać, jeśli bohater ma być wiarygodny.
Co rozumiesz pod "przesadzony"?
Oj daj spokój, to ma być zabawa! Inne spojrzenie na swój tekst, praca z cudzymi słowami, wygrzebywanie smaczków od innych autorów.Angel
Odpowiedz
#9
Piszemy prozę na podstawie tego oto kawałka Lexis. Cool
http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=12826
Cytat:List do S.

Pamiętasz, mój drogi, długie lata
spędzone na kolorowej łączce przy drodze?
Jak nasze złączone dłonie wskazywały zawsze południe,
nigdy północ? I jak wpatrywaliśmy się z rozkoszą w spadające gwiazdy,
aby odmienić nasze dwie przeklęte dusze?
Snuliśmy odległe plany, nic nie stawało nam na drodze
w naszym cudownym świecie, dziecięcym świecie.

Dorastaliśmy razem w niewielkiej wiosce,
widywaliśmy się co dzień o poranku, o północy.
I choć życie było trudne, uśmiechaliśmy się.
A w głębi naszych dusz toczyliśmy krwawe wojny,
i nie mówiliśmy o nich wiele, by nie gnębić się nawzajem.
Świat był kruchy, lecz wciąż piękny i czysty.

A czy pamiętasz to lato, kiedy przyciągnął nas do siebie las,
a my- głupcy- zapuszczaliśmy się coraz dalej? Och, mój drogi!
Nie obawialiśmy się niczego, świat stał przed nami otworem.
Zmrok nadszedł tak szybko i nie mogliśmy znaleźć schronienia,
żadnego kawałka ziemi, gdzie świat nie mógłby nas znaleźć.
Zapuszczaliśmy się coraz dalej i dalej, ciemność otulała mnie całą.
Wkrótce puściłeś moją dłoń, pozostały na niej resztki ciepła.
Gdzie zniknąłeś, kochany?, krzyczałam. Odpowiadał mi ten pusty szum
milionów martwych drzew, tysięcy przeklętych szeptów.

Łzy odebrały mi resztki wzroku i potknęłam się o suche korzenie,
ocierając kolana. Gdzie wtedy byłeś, mój drogi? Gdzie byłeś,
gdy wylewałam beczki łez za tobą?

Czy patrzyłeś na mnie, kiedy leżałam tak na ziemi,
po raz wtóry samotna i okaleczona? Czy widziałeś szakala,
który obwąchiwał moje spocone ciało? Ja widziałam.
Spoglądałam mu prosto w oczy, gdy pokazywał swoją ludzką stronę.
Pomógł mi wstać i wyprowadził z lasu nad ranem. Kazał przychodzić do siebie
każdego wieczora na naszą łączkę przy drodze. Ja często pytałam o ciebie,
ale on milczał. Twoja matka milczała, moja matka milczała.
Cała nasza wioska zapomniała o nastolatku z marzeniami.
Ale ja pamiętałam.

Podróżuję po całym świecie, mój drogi, w nadziei,
że rozpoznasz dziewczynę siedzącą w parku, która w ręce trzyma
Twoje książki, Twoje cygara. Która stale ma w oczach Twoje odbicie.
Szakal zaginął po roku bez słowa, na nic się zdały wycieczki do lasu.
Czy wrócił po Ciebie? Czy odnalazł Ciebie, mój drogi?

Jeśli czytasz ten list, kochany,
nie śpiewaj o nim głośno.
Jeśli czytasz ten list, kochany,
wróć na naszą łączkę przy drodze.
Złap mnie za rękę o brzasku i powiedz, proszę,
że nigdy szakalem nie byłeś, nie jesteś, nie będziesz.

Napisz to w prozie. Postaraj się pisać inaczej niż zazwyczaj. Opisy!
Piszę z Tobą.
Lexis, może też spróbujesz?
Czas: do piątku do 16.00.
Pasuje? Angel
Odpowiedz
#10
Co do przeróbki Szejdiego:
Na pewno wyszło krwawo! Spodziewałam się jednak nieco więcej elementów charakterystycznych Twojego stylu Big Grin
Cytat:przerobka Lexis byla by dobra gdyby nie potrzebny watek milosny ktory byl kiczowaty.
Weteran bez nałogu alkoholowego albo dziwki pod dachem? Och, proszę Cię. Bohaterom trzeba dodawać smaczku! Nie mogą być tacy... Puści.
I to nie było kiczowate Dodgy

Co do nowego tekstu:
Cytat:Napisz to w prozie. Postaraj się pisać inaczej niż zazwyczaj. Opisy!
Piszę z Tobą.
Lexis, może też spróbujesz?
Czas: do piątku do 16.00.
Spróbuję Big Grin Ale nic nie obiecuję.
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#11
Twoja przeróbka mojego tekstu wyszła ci dobrze ale to nie prawda że każdy weteran to pijak lub fan dziwek. Znam się trochę na tym. Ale nie wyszło ci źle, dobrze ci poszło nawet.




Blagam, nie kaz mi wiecej pisac historii milosnych. Wiem, tragicznie mi wyszlo.

List do S.


Była sobie Grażyna, starsza babka ze wsi, pewnego razu, postanowiła napisać wiadomość do swojego kochanka który ją zostawił i uciekł w cholerę.
Grażyna włączyła komputer i zaczęła pisać...

''Pamiętasz, mój drogi, długie lata
spędzone na kolorowej łączce przy drodze?
Jak nasze złączone dłonie wskazywały zawsze południe,
nigdy północ? I jak wpatrywaliśmy się z rozkoszą w spadające gwiazdy,
aby odmienić nasze dwie przeklęte dusze?
Snuliśmy odległe plany, nic nie stawało nam na drodze
w naszym cudownym świecie, dziecięcym świecie.
Dorastaliśmy razem w niewielkiej wiosce,
widywaliśmy się co dzień o poranku, o północy.
I choć życie było trudne, uśmiechaliśmy się.
A w głębi naszych dusz toczyliśmy krwawe wojny,
i nie mówiliśmy o nich wiele, by nie gnębić się nawzajem.
Świat był kruchy, lecz wciąż piękny i czysty.''

Jej chłop który jej nie kochał ale ona go kochała uciekł dawno już.
Kiedyś, przyciągał ich pewien las do którego zaciągali się daleko o mało nie błądząc, nie obawiali się niczego, w końcu nastała noc a oni nie mogli znaleść schronienia, w końcu, kochanek puścił dłoń Grażyny i sobie poszedł zostawiając ją w środku lasu.
Łzy odebrały jej resztek wzroku i potknęła się o suche korzenie ocierając kolana.
Gdy udało jej się wrócić do wioski, Grażyna wypytywała wszystkich czy widzieli jej kochanka, wszyscy milczeli, także jej matka.
ale on milczał. Twoja matka milczała, moja matka milczała.
Cała wioska o nim zapomniała, ale ona nie.
Grażyna podróżowała wszędzie aby go odnaleść, lecz na próżno, chłop zniknął bez śladu.
Miała nadzieję że rozpozna swoją dawną kochankę siedzącą w parku czytającą Jego książki, palącą jego cygara.
Lecz z czasem okazało się że chłop wcale jej nie kochał, był szpiegiem Mossadu wysłanym przez rząd Izraela aby szpiegować leżącą niedaleko wioski bazę wojskową, Grażyna zakochała się w nim, lecz agent miał jej dosyć, dlatego ją zostawił w lesie.

Odpowiedz
#12
To nie musiała być historia miłosna. Interpretacja była Twoja. Smile
Odpowiedz
#13
Bella, w takim razie i ja poproszę o wyzwanie. Wybierz mi coś fajnego, po starej znajomości Wink
Odpowiedz
#14
Opowiadanie z tego wątku: http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9120

Fragment dla Ciebie, Czarownico:

Jarek napisał(a):– Kurwa, słyszysz ten krzyk? – szepnął jeden z towarzyszących Morganowi żołnierzy. Był tak przerażony, że nie zważał na to, iż przeklina do swojego nadpobudliwego dowódcy.
– Cisza, mother fucker! Biegniemy tam!
Zastali bestię pałaszującą ze smakiem jakieś ochłapy mięsa, które niewątpliwie jeszcze kilka chwil wcześniej były żywym człowiekiem.
Świnia była ogromna, o wiele wyższa od dorosłego człowieka. Z pełnego kłów pyska buchała czerwona para, a długi jęzor rozbryzgiwał naokoło lepką ślinę. Twardą skórę porastała szczecina, przywodząca na myśl kawałki drutu. Oczy płonęły niczym piekielne ognie.
– Wymierzyć! – rozkazał Morgan, jako pierwszy przyklękając na jedno kolano. Pozostali poszli za jego przykładem, każdy oparł karabin o nogę i celował w skupieniu. Dłonie drżały im jak w febrze z przejmującego zimna, ale przede wszystkim z potwornego strachu.
Czy tego olbrzyma da się w ogóle zabić kulą z karabinu?
– Cel... pal!
Czwórka żołnierzy nacisnęła na spusty, rozległa się seria cichych trzasków.
Żaden z karabinów nie wypalił...
– Co jest, kurwa... – szepnął Morgan. Był tak zaskoczony, że nawet zapomniał przekląć po angielsku, by podtrzymać szacunek do swojej osoby na właściwym poziomie.
Patrzył na swoją broń w nikłym świetle sączącym się z ulicznej latarni jak oczarowany. Nacisnął spust jeszcze kilkakrotnie z równie marnym efektem. Zaciął się, wszystkie się zacięły!
Wtedy dojrzał maleńki napis na lufie i zrozumiał.
Made in China.
– Cięcia w kosztach, kurwa – warknął rozwścieczony, a potem ryknął ile sił w płucach: – Uciekamy, mother fucker!
Bestia spojrzała na nich i chrząknęła złowieszczo.

Około 23:00 do 23:20

Potwór dopadł i zabił wszystkich oprócz Morgana.
Oficera uratowało być może to, że przez lata pracy w knajpie przesiąkł zapachem jagnięciny i kurczaka, a może to, że nigdy nie przepadał za schabowym.

23:45

To była krwawa noc. Knur jeszcze nigdy nie dokonał jednego dnia takiej masakry. Umarł Krystian, gwiazda miejscowej drużyny piłkarskiej, szeregowy Pykadło i trzech innych żołnierzy.
W sumie od kłów Krwiożerczego Wieprza zginęło tego feralnego dnia pięć osób.
Wujek Staszek, Mistrz Ciętej Riposty nie miał o tym bladego pojęcia (i w sumie to gówno go to obchodziło).
Włóczył się w melancholijnym nastroju po zaśnieżonych ulicach i wspominał dawne, wspaniałe dni, kiedy z jego ripost śmiała się cała Polska.
Mógł otwarcie i z dumą powiedzieć: jestem kimś, nie to co wy, ciamajdy! Jestem sławny, jestem znany i lubiany!
Nie wrócił do domu, by zdać relację z kazania, nie miał nastroju. Poza tym był już nieźle pijany.
Jego melancholia osiągnęła w pewnym momencie stan tak głęboki, że nie zauważył nawet jak jego drogę zastawiło ogromne cielsko...
Krwiożerczy Knur Zagłady, postrach całego Chrumkowa i okolicy, bestia z najbardziej przerażających koszmarów.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Potwór warknął cicho, przygotowując się do morderczego skoku...

Gdzieś, kiedyś

Mały prosiaczek bardzo lubił zabawy. W tamtych wspaniałych czasach nikt nie przypuszczałby nawet, że słodka, różowa świnka zamieni się w przerażającą bestię. Że zostanie boleśnie wykopana przez swojego pijanego pana z chlewu i zdana na łaskę losu. Że będzie tułać się po lasach i walczyć z wilkami jak równy z równym o przetrwanie. Że będzie żywić się radioaktywnymi odpadami i powróci kiedyś jako Apokaliptyczny Wieprz Ludożerca.
A tamtego dnia prosiaczek chciał się tylko trochę poprzekomarzać...
Tymczasem, kiedy trącał gospodarza pyszczkiem, poczęstowano go niemal śmiertelnym kopnięciem, które odrzuciło go na kilka metrów w tył, wprost za drzwi, w śnieżną zamieć, a pełen nienawiści głos krzyczał...

23:47

– Spierdalaj! – krzyczał wujek Staszek. Wywrócił się i leżał na ziemi.
Bestia stanęła w pół kroku, dosłownie o metr przed swą kolejną ofiarą.
– SPIERDALAAAAJ! – Mistrz Ciętej Riposty wrzeszczał jak opętany, jego głos wznosił się wprost ku niebiosom.
Krwiożerczy Knur Zagłady poczuł się znów jak malutki, odtrącony prosiaczek. W piekielnych, czerwonych ślepiach zaszkliły się łzy.
Potwór zachlipał i rzucił się do ucieczki.
Staszek jeszcze długo leżał w śniegu i zastanawiał się czy to, co zdarzyło się chwilę temu było prawdą czy złudzeniem.
A jeżeli działo się to naprawdę, to jakim cudem udało mu się przeżyć...

0:00

Krwiożerczy Knur Zagłady pędził przed siebie bez ustanku. Koszmary w jego umyśle powróciły, demony przeszłości obudziły się z głębokiego snu.
Masa mięśni i tłuszczu taranowała wszystko, co stanęło na jej drodze: płoty, auta, śmietniki, latarnie.
I nagle, jakby wyrósł spod ziemi, naprzeciwko rozpędzonej bestii stanął młody mężczyzna.
Potwór poczuł żądze mordu, musiał odreagować na kimś swój niewyobrażalny smutek...
– Avada kurvada! – krzyknął chłopak, a powietrze przeciął zielony błysk.
Apokaliptyczny Wieprz Ludożerca zwalił się z potężnym hukiem na zamarzniętą jezdnię.
Był martwy.
Leon Mesicki schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni i poszedł w swoją stronę.

2:33

Żołnierze znaleźli truchło i niemal od razu zawołali oficera. Ten kazał oddać do ścierwa kilka strzałów z nielicznych, działających karabinów i zawiadomił media.
Nie wiadomo kiedy na miejscu zaroiło się od dziennikarzy i migających fleszami fotografów. Przyjechała nawet telewizja, szeregowcy puszyli się dumnie przed obiektywem kamery.
Koszmar w Chrumkowie Górnym zakończył się raz na zawsze.
Morgan stwierdził, że nauczył się w Nowym Jorku robić doskonałego kebaba. Wkrótce mieszkańcy wioski rozpalili ogromne ognisko i zabrali się do ćwiartowania potwora.
Uczta trwała do rana.
Odpowiedz
#15
Ja też chcę! Big Grin
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości