Po rozwodzie znajomy mówił - nieboszczka.
Sądzę, że nie miał innej linii obrony.
Na pewne zapalenia spojówek, przy dobrym unaczynieniu,
nie potrzeba nocy. Ani błamu przy łóżku, do hartowania stóp.
Nie wymyśliłem niczego na ten uskrzydlający zapach
odczynników i chemii, zaciągnięty z jej włosów.
Matka była w AK. On poszedł za nią nawet w tajgę.
Poczęli ją dziesięć lat po wojnie, przewracając się na narach.
Jak w zbiorowym, a jednak za życia.
Na więcej nie zasłużyli. Pokój ich duszom.
Każdy skład osobowy: z fajansem lub porcelaną,
nie da pewności na to, czego poskąpiło życie,
albo przed czym oszczędziło innych,
kiedy mogłem wykorzystać
złudzenie wiązania metaforycznego.