Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Na lizol
#1
Po rozwodzie znajomy mówił - nieboszczka.
Sądzę, że nie miał innej linii obrony.

Na pewne zapalenia spojówek, przy dobrym unaczynieniu,
nie potrzeba nocy. Ani błamu przy łóżku, do hartowania stóp.
Nie wymyśliłem niczego na ten uskrzydlający zapach
odczynników i chemii, zaciągnięty z jej włosów.

Matka była w AK. On poszedł za nią nawet w tajgę.
Poczęli ją dziesięć lat po wojnie, przewracając się na narach.
Jak w zbiorowym, a jednak za życia.
Na więcej nie zasłużyli. Pokój ich duszom.

Każdy skład osobowy: z fajansem lub porcelaną,
nie da pewności na to, czego poskąpiło życie,
albo przed czym oszczędziło innych,
kiedy mogłem wykorzystać
złudzenie wiązania metaforycznego.
Odpowiedz
#2
Tytuł mnie frapuje, chyba że chodzi o ten lizol używany kiedyś, min. w szpitalach do dezyfekcji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości