Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Na krakowskie dorożki
#1
To było wczoraj – kiedy  nawet gołębie były smutne - 
kiedy i ja obniżyłam wzloty, przeloty włóczęg
 po podworcach i zaułkach mojego miasta.
 
Jak  mam się zagubić, zamknąć pod powiekami
ich czar i  klimat. 
Jak przy sztalugach odkryć tajemnicę
 miejsc odgrodzonych  barierami, zatrzaśniętymi
na głucho bramami, domofonami… 
 
Nic dziwnego, że nie tylko ja, ale niegdyś
hałaśliwie towarzyszące mi ptactwo  
straciło kolor i posmutniało.
 
A dzisiaj
 
-   kiedy na Rynku  Głównym  królują białe, pretensjonalne
landary, chcące zagłuszyć piękno koronkowych
mariackich wież, widzę, że sukiennickie maszkarony
 zniesmaczone,  zamiast przynależnego im języka włoskiego,
bezgłośnie używają  kuchennej łaciny. Nawet wieszcz
 Adam z wysokości pomnika szepnął;  są dysonansem
w miejskim pejzażu  -
 
tak bardzo zwykłej dorożki mi brakuje
pana Jana Kaczary, tego od Gałczyńskiego,
co wierszem rozmawiał, nie tylko ze swoim koniem  
natchnionym i wiernym towarzyszem wypraw
po nocnym Krakowie,
a  poeci upojeni wdziękami -  również szmaragdowego absyntu -
uczyli się od niego najszczerszej, zaczarowanej poezji.
 
- Pan wolny, panie Janie?
- Żonaty, ale mogę odwieźć do chaty.
 
---
LuBe
osiem, dwanaście,

dwadzieścia  dwadzieścia jeden
Odpowiedz
#2
Tak, jesteśmy świadkami dialogu pomiędzy nowym i starym. Dobrze nebbio, że mówisz i wołasz, przecież nie możemy starego Krakowa porzucić.
- żeby sędzia nie zaznał radości w sądzeniu -



Odpowiedz
#3
Nieustannie, od wielu, wielu lat zakochana jestem w moim mieście.

Znam Kraków z lat 70. i 80. XX wieku, szary, z kwaśnymi deszczami z powodu zanieczyszczeń z huty im. Lenina (całe szczęście już byłej) oraz fabryki aluminium w pobliskiej Skawinie (też byłej). Kraków ujęty w kleszcze smogu i toksycznych objęć  zafundowanym miastu, aby go ujarzmić,  a przede wszystkim ukarać  za powojenne nieposłuszeństwo wobec ówczesnej władzy. Przecież Nowa Huta miała to konserwatywne, intelektualne, uniwersyteckie  miasto zniewolić. I co? Nie udało się. Nowa Huta nie zechciała zostać popisową, przodującą, komunistyczną dzielnicą i całe lata (nawet krwawo) wałczyła o swoją tożsamość.

Znam Kraków stanu wojennego:  zaśnieżone, nienaturalnie puste, ponure ulice, na których żarzyły się „koksiaki” z ogrzewającymi się przy nich patrolami milicji i ZOMO.    Pamiętam tę ciężką aurę, niczym złowrogą czapę nad jakby przycupniętym, ze wstrzymanym oddechem miastem.  

Pamiętam  radosne lata 90. z pojawiającymi się na Rynku ogródkami kawiarnianymi, fasadami kamienic, które odzyskiwały  kolory i świetność…
Więc - jak mi nie kochać Krakowa?

Okazuję to w słowie i obrazie. Nie tylko Leszek Dlugosz, Grzegorz Turnau i Andrzej Sikorowski (mój kolega ze studiów) opiewali jego uroki. Ja także popełniłam kilka wierszy o krakowskich ulicach, np.  Gołębiej, Pędzichów, czy Stradomskiej.  A duży, składający się z kilkudziesięciu cykl obrazów „Powrót do miasta” w całości poświęciłam Krakowowi.  Będąc kustoszem w Muzeum UJ Collegium Maius wśród wielu muzealnych wystaw, których byłam autorką,  przygotowałam i pokazałam kilka wystaw  poświeconych właśnie mojemu miastu, np. „Kraków w sepii i kolorze”, czy  „Był kiedyś inny Rynek Krakowski”.  

Nawet dzisiaj (wydawałoby się, że znając na wylot) ciągle, i stale na nowo, odkrywam jego piękno, pomimo  wciskanego  - tu i  ówdzie - kiczu. Wystarczy zobaczyć co zrobiono z Kazimierzem (dawną dzielnicą żydowską). Oprócz uratowania i trafionej konserwacji, niestety, widzę  i wyłażącą  - jak nie przymierzając słoma z butów - prawie z każdej jego uliczki tandetę i komercję.  Teraz „biorą się’ za inną dzielnicę, to jest Podgórze, a nie pamiętają, że w 1829 r. pomieszkiwał tam (przez tydzień) Fryderyk Chopin. Na istniejącym do dzisiaj budynku (dawny „Zajazd pod Czarnym Orłem” przy Rynku Pogórskim 13) nie ma nawet najmniejszej tablicy, informującej o tym fakcie. No i te nieszczęsne białe, niezgrabne  landa w centrum, przygniatające swoją kiczowatością Rynek Główny  -  „cenną perłę w muszli Krakowa”.  Taka kropla, która spowodowała moje zniesmaczenie i reakcję.  I uważam, że mam pełne prawo do artykułowania swojego (krytycznego) spojrzenia na dzisiejsze oblicze podwawelskiego grodu.  

Bardzo, Julio, dziękuję. Wprawdzie napisałam ten komentarz w innym miejscu, ale niech i tu pozostanie ślad mojego postrzegania - nie zawsze pozytywnych - zmian w mieście Kraka.

Serdecznie pozdrawiam
n
Odpowiedz
#4
Dzięki - pięknie historię piszesz: słowem, pędzlem i sercem. Serdeczności przesyłam.
- żeby sędzia nie zaznał radości w sądzeniu -



Odpowiedz
#5
Dobre - to nie jest "surrealizm" Gałczyńskiego, co nie znaczy że nie można interesująco opowiadać w bardziej realistycznej nucie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości