Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Monę Lisę tanio sprzedam - proza sierpień 2018
#1
Star 
Kiedy wykradał mnie z Luwru, nie bałam się. Nuda muzealnych sal była tak wielka, iż z trudem – przecież jestem dobrze wychowaną damą - maskowałam ziewanie. Ziewanie, które z dnia na dzień stawało się coraz trudniejsze do opanowania.
Powiedział, że nazywa się Leonardo Vincenco.

Ładnie... Leonardo, Leonardo, wspomnienia napłynęły gorącą, wzburzoną falą.

Zaufałam mu.

Zamieszkaliśmy przy wąskiej ulicy, niedaleko Place du Tertre. To budziło moją wyobraźnię oraz nadzieję na dobrą zabawę. Dookoła, przy stromych uliczkach Montmartre, w równie ciasnych mieszkankach - jak nasze - gnieździło się wielu artystów. Po głowie chodziły mi myśli o szalonej, namiętnej miłości, a jeżeli taka - w ich czasach - była rzadkością, to przynajmniej o rozkosznym skoku w bok.
 
Przecież był Włochem.
Jakżeż się pomyliłam! Ten Leonardo nie był artystą.

Zamiast wspólnego przesiadywania w zadymionych kawiarniach, pełnych pokus i niezaznanych - mój Boże... (to naprawdę już minęło kilka wieków?) rozkoszy, zamknął mnie, czy muszę to wyznać – o wstydzie  i poniżeniu – w odrapanej walizce z podwójnym dnem.
Śmierdziała cebulą i zjełczałą oliwą.

Nie zaznałam smaku szmaragdowozielonego absyntu.
Nie widziałam wyuzdanego kankana w Moulin Rouge.
Nie poznałam Guillaume`a, chociaż jego „La chanson du mal-aime” znałam na pamięć. Czyż wcześniej, w Luwrze, nie siadywał przed moim wizerunkiem ten poeta, anemiczny młodzian o smutnych oczach i - ciągle od nowa, do siebie? do mnie? już sama nie wiem - szeptał słowami tego wiersza?

Tylko jemu, jednemu, prezentowałam mój - tajemniczy półuśmiech - a nie, jak wszystkim pozostałym, z coraz większym trudem tłumione ziewnięcia, tak intrygujące – o ironio - nawet największych znawców sztuki. A niech tam snują sobie te swoje teorie. Przecież nie będę wyprowadzać ich z błędu.
 
To jego wina! Obudził moje „tęsknice”, chociaż pewnie sam o tym nie wiedział. 

A biednego, niewinnego Apollinaire`a aresztowali. Z mojego powodu. A także ciągali na posterunek policji jego przyjaciela – Bogu ducha winnego - Pablita Picassa.

Paradoks.
Ech, życie!

Po dwóch latach mój Leonardo... a jaki tam z niego Leonardo! Tak naprawdę to był zwyczajny Vincenzo Peruggia. I tyle. Gdybyż trafił mi się, dajmy na to... Perugino!
 
Po dwóch latach „walizkowego aresztu” pojechaliśmy do Włoch. Łudziłam się; wolność, niebo nad Toskanią, może nawet moja ukochana Florencja, ponte Vecchio  uginające się od nadmiaru sklepików z biżuterią, spaghetti, prosciutto crudo, campari, grappa, caffe corretto...

Zamiast tego, upokarzające targi oraz obrażające moją niewieścią wstydliwość... analizy i badania! I co by na to powiedział prawdziwy Leonardo? A na moje oburzenie nikt nie zwracał uwagi – dove ci sono gli uomini del mio tempo, dove? - pytałam nadaremnie, bez odpowiedzi.

Jednak, z tej niefortunnej przygody, wyniosłam pewną korzyść. Po uroczystym, triumfalnym powrocie do Paryża (wynajętą salonką), w Luwrze - nareszcie - po wieloletnim zamieszkiwaniu na wspólnej ścianie, dano mi odpowiedni do mojej pozycji, urodzenia oraz wymagań apartament i oprawę.


Ciekawe, czy jeszcze kiedykolwiek przeżyję prawdziwe porywy serca?
Odpowiedz
#2
Star 
Historia kradzieży Uśmiechu Giocondy ala cała Nebbia.

Ja stary satyr mam swoje teorie;

uśmiech Giocondy

ma fundamenta w toskańkim mieście Pisa,
i coraz bardziej przestaje wieży zwisać
nieczułego etalonu piona
pozbawia wszak i matrona
lubo sąsiadka mniej tajemnicza niż Mona Lisa
Odpowiedz
#3
Ładnie. Trochę jak ekfraza. Uwielbiam takie narracje, gdy autor wczuwa się w postać historyczną, ikonę kultury. To jak tłumaczenie języka przeszłości na współczesny. Swoją drogą, dzieła wielkich mistrzów mają charakter uniwersalny...
Bardzo mi się podoba. Jeden z moich typów na prozę sierpnia!
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Mirando, bardzo dziękujemy; ja i Lisa di Antomaria Gherardini, primo voto Gioconda.
Wprawdzie Mona Lisa do uznania (ba, nawet hołdów) jest nawykła, ale ja absolutnie nie.
Z małym zastrzeżeniem, podejrzewam, że za swojego życia tej skromnej matce sześciorga dzieci do głowy nie przyszła myśl, o tym,  iż pokolenia będą ją kochać i wysławiać. No, zgoda, nie wszyscy, są i tacy (wolno im), którzy w  jej wizerunku nie widzą nic nadzwyczajnego, de gustibus... et cetera.

Grain, limeryk, za limeryk:

w Krakowie na własne oczy widziałam sama
kiedy zaszłam do jej apartamentu z rana
si, presto, cosi, mi fai
sekstelefon w to mi graj
i tak zabawiała się z gronostajem dama   

Serdeczności  Big Grin
Odpowiedz
#5
Sympatyczna personifikacja obrazu przybliżająca historię jego kradzieży.
Bardzo przyjemny kawałek prozy.
Odpowiedz
#6
Bardzo dobry kawałek prozy! Taka narracja daje ogromne pole do popisu, co zostało tu świetnie wykorzystane. Można się zasmucić, zaśmiać, rozmarzyć.
Nic dodać, nic ująć. Jest super Smile
Pozdrawiam
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#7
Lexis, Gunnar, serdecznie dziękuję za miłe słowa.
Swego czasu zastanawiałam się nad cyklem "opowiadanek" z punktu widzenia bohaterów namalowanych przez wielkich, uznanych mistrzów, a także mniej znanych artystów. Ten wywód La Giocondy jest jedną z pierwszych próbek w tym temacie. Myślałam o takim połączeniu faktów, wiedzy oraz własnej imaginacji, by czytelnik dostał  nie tylko fikcję literacką, ale także garść - mniej, lub bardziej znanych  - informacji o konkretnym dziele sztuki.
Oczywiście, istnieją ekfrazy, nawet sama kilka popełniłam, ale myślałam o nieco innym podejściu do tematu
To, że, jak czytam, okruch przypadł go gustu, znaczy, że być może warto tym się zająć.

Serdeczności przesyłam, miłego dnia
nebbia
Odpowiedz
#8
Oto jeden z dwóch najlepszy, według naszych użytkowników (moim zresztą też [Obrazek: wink.gif] ), utworów prozatorski sierpnia 2018 roku.

Serdeczne gratulacje [Obrazek: smile.gif]

5 gwiazdeczek wędruje od mnie dla autorki Wink
Odpowiedz
#9
Bardzo się cieszę i gratuluję Heart
- żeby sędzia nie zaznał radości w sądzeniu -



Odpowiedz
#10
Gratuluję, czcigodna Nebbio Heart
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#11
Jak dobrze, że zajrzałam - bardzo się cieszę i dziękuję Wszystkim glosującym. To dla mnie prawdziwa przyjemność stawać  w szranki z tak zacnymi i utalentowanymi  Ludźmi pióra. Pójdę spać w dobrym humorze, może przyśni mi się  jakaś interakcja z kolejnym, interesującym dziełem sztuki.  

Serdecznie gratuluję Zwycięzcy.
Szczególne słowa podziękowania  ślę Julii, Mirandzie i Gunnarowi. 

Pozdrawiam
nebbia
Odpowiedz
#12
Cóż... Skromność jest cechą prawdziwe wielkich. Żywię nadzieję, że pozostaniesz z nami na dłużej Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości