Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jej zapach
#1
Moje pierwsze opowiadanie, a właściwie jego pierwsza strona. Jestem przygotowany na krytykę, także proszę się nie hamować.

Jej zapach

„Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu.” Pachnidło Patrick Süskind


Gdy wychodził do pracy było jeszcze ciemno. Przeprawił się przez pełne śniegu chodniki. Doszedł do przystanku autobusowego, na którym ludzie wtulali się w swoje płaszcze i czekali na spóźniający się autobus.
W końcu nadjechał. Twarze dzieci, dorosłych i starców przywitały go po wejściu do zabłoconego pojazdu. „I znowu nie ma wolnych miejsc!” Niezadowolony pokręcił głową. Złapał się z niechęcią żółtej rurki i wyjął książkę. „W lato jest szansa, że mogę się czymś zarazić od tych poręczy, ale teraz jak ludzie noszą rękawiczki, to nawet nie ma szans, na złapanie jakiegoś syfu…”. Otworzył książkę, by, jak co dzień rano na chwilę zapomnieć.
Niestety nie tym razem. Ludzi w ten grudniowy poranek było zbyt wielu. Zrezygnował z tej porannej rozrywki. Pozostało mu unikanie nieświeżych oddechów i gapienie się na te skrzywione twarze. „Lepsze to niż nic!” Pogrążył się w lekturze twarzy pewnej staruchy, która siedziała naprzeciwko niego. „Stara, tak samo jak wszystkie pozostałe. Może bolą ją nogi, albo ręce. A pewnie wszystko. I na te wszystko nic już nie pomoże. Bo człowiek nadal stara się oszukać czas, ale nadal mu to nie wychodzi. Więc jedziesz stara kobieto, tak jak te dwadzieścia pozostałych, w tym autobusie, do lekarza. Ja spotykam się na browara, ty idziesz do poczekalni. Ja stawiam koledze wódkę i mu się żalę, ty opowiadasz lekarzowi o swoich bólach i wykupujesz recepty. I żeby tak, każdy syn i wnuczka wysłuchali swoją matkę, babcię. To może teraz siedziałbym w tym przeklętym autobusie i spokojnie czytałbym książkę.” Uśmiechnął się do siebie. Starsza kobieta skradła ten uśmiech i go odwzajemniła. „To chyba jednak niemożliwe. Wcześniej wymyślą nieśmiertelność. A wtedy będę musiał się męczyć wieczność…”
Gdy wchodził przez drzwi biura, na zegarze ściennym dopiero dochodziła ósma. Pracował po osiem godzin, podczas których musiał nie zasnąć. A ponieważ kawy nie pił, nie było to łatwe. Praca ta dawała mu tyle satysfakcji, co portierowi otwieranie drzwi. Już po miesiącu przekonany był, że musi się zwolnić. Kobiety i alkohol lub raczej alkohol i kobiety kosztowały. Sen podczas pracy odwiedzał go często, toalety były zamykane, nauczył się więc spać na siedząco.
- Znowu?
- Znowu.
- Oj Kuba szkoda mi ciebie.
- Niepotrzebnie - zasiadł do komputera, palce jego, ze zwinnością, której nie powstydziłby się Szopen, zaczęły skakać po klawiszach.
- Powinieneś iść do lekarza – tamten usiadł mu na biurku, aż zatrzeszczało.
- Tak, tak.
- Ale mówię serio, nie ma co tak się męczyć.
- Racja. Ale teraz muszę to skończyć, więc jak byś mógł... – Popatrzył z obrzydzeniem na jego flanelową koszulę w kratę i na te jego przetłuszczone blond włosy.
- Dobra, dobra. Już idę - wstał i odszedł krok, po czym się odwrócił. - Mamy dzisiaj lan party u Michała. Jak masz ochotę to "joinuj" do nas. “Na pewno. Będę siedział z wami i stukał w klawiaturę, w którą stukam dzień cały. I będę patrzył na te wasze podekscytowane twarze, gdy koś przyniesie nowego smartfona. I gdy wy wypijecie dwa piwa i będziecie dopiero na tyle pijani by włączyć teledyski z laskami, które zostawiłyby cnotę na planie teledysku, gdyby nie stało się to już, gdy miały lat trzynaście. A ja siedział będę tam trzeźwy, i słuchał będę tych waszych jęków, gdy będziecie ginąć w świecie zer i jedynek. Na pewno, nie obędzie się bez serii żartów, o tym, że programista powinien wieszać się wraz ze swoim programem i wtedy żałowałbym, że tak się nie dzieje. Bo pierwszy swój program napisałem już w gimnazjum, a od tego czasu minęło już lat dziesięć. Więc nie musiałbym się męczyć tych dziesięć lat. ” Ale odpowiedział tylko:
- Umówiony jestem dzisiaj, może innym razem. - Nawet nie kłamał, bo dzisiaj umówił się z nią.
Została mu już tylko jedna godzina pracy. Ostatnia mijała najwolniej. „Pieprzony czas, Robin kurwa Hood naszych czasów, który zabiera tym, co potrzebują, a daje reszcie.” Oczy mu się zamknęły. Poszedł do łazienki, usiadał na sedesie i nastawił budzik na trzydzieści minut.
Gdy wychodził z pracy było nadal ciemno. Tym razem autobus się nie spóźnił. Chociaż bardziej prawdopodobne, że był to autobus wcześniejszy. Rozejrzał się po autokarze i zauważył jedno wolne miejsce. Gdy podszedł bliżej zrozumiał powód wahania wszystkich naokoło. Obok siedział facet, którego nogi uniemożliwiały dojście do siedzenia. Dla większości mieszkańców tego wielkiego miasta była to przeszkoda nie do przeskoczenia.
- Przepraszam, można? – zapytał.
- Proszę- mężczyzna przesunął nogi i zrobił mu miejsce.
Docenił swoją odwagę, gdy autobus stawał co kilka metrów. Był spokojny, a mimo wszystko, co chwila spoglądał na swój zegarek. Wskazówki nieustannie odmierzały czas. Czas, który zapierdalał. Patrzył przez zaparowane okno, na ten śnieg, który padał, i który zaskoczył po raz kolejny drogowców. Tak jakby to nie był grudzień i jakby w tym kraju, śnieg nie pojawiał się czasami pierwszego listopada.
W końcu, wysiadł na swoim przystanku i wytężył kroku, osłaniając twarz rękami. Po pięciu minutach był już w mieszkaniu. Porządku tam nie zastał, więc wziął się do sprzątania. Do jej przyjścia nie zostało już wiele czasu.
Odpowiedz
#2
Cytat:Przeprawił się przez pełne śniegu chodniki.
Trochę "napuszone" wyrażenie, nie pasuje do tak prozaicznej czynności.

Cytat:„W lato jest szansa, że mogę się czymś zarazić od tych poręczy, ale teraz jak ludzie noszą rękawiczki, to nawet nie ma szans, na złapanie jakiegoś syfu…”
Powiedziałabym, że "w lecie", a nie "w lato".

Cytat:Pogrążył się w lekturze twarzy pewnej staruchy, która siedziała naprzeciwko niego.
"Pogrążanie się w lekturze" odnosi się raczej do książek. Twarz możesz obserwować, patrzeć na nią albo po prostu próbować z niej czytać, jeśli bardzo chcesz utrzymać taką "książkową" poetykę.

Cytat:na zegarze ściennym dopiero dochodziła ósma.
Może po prostu "dochodziła ósma"? Albo "zegar ścienny wskazywał ósmą"?

Cytat:A ponieważ kawy nie pił, nie było to łatwe. Praca ta dawała mu tyle satysfakcji, co portierowi otwieranie drzwi.
Zaczynanie zdań od spójników to w tym przypadku niedobry pomysł. W drugim zdaniu zmieniłabym szyk.

Cytat:Sen podczas pracy odwiedzał go często, toalety były zamykane, nauczył się więc spać na siedząco.
Nie łapię związku między jego sennością w pracy, a zamykaniem toalet.

Cytat: Czas, który zapierdalał.
Brzydkie określenie i to nie dlatego, że zawiera wulgaryzm. Brzmi po prostu okropnie, jakby Autor nie miał większego zasobu słów (nie chcę Cię obrazić, mówię, jak mi się wydaje).

Cytat:wytężył kroku
Wytężyć można wzrok, nie krok. Bohater mógł najwyżej "przyspieszyć kroku".

Interpunkcja. Brakuje sporo przecinków.
Na razie ten fragment nie jest dobry w żadnym punkcie. Nie porwał mnie ani bohater, ani fabuła, a wykonanie strasznie kuleje. Może coś mi się rozjaśni, kiedy wstawisz większą część tekstu. Ten kawałek mnie nie zachęcił do dalszej lektury, wręcz przeciwnie.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości