Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Meandry Półrzeczywistości Tamten, rozmowa trzecia: Aktorstwo i automartyrologia
#16
Myślę Aglorion, że sam sobie robisz krzywdę nie chcąc zaakceptować możliwych odczytów Twojego tekstu. Mówię możliwych w sensie możliwości odczytań w ramach tego, co napisałeś. Czytam i staram się śledzić autorskie intencje. Jeśli autor używa nagle stylu zapożyczonego z wyżej wzmiankowanej epoki (której nazwy nie wymienię bojąc się sprowokować kolejny kryzys nerwowy) to jest to dla mnie, czytelnika jakiś sygnał, jakiś trop, za którym trzeba podążyć. Jeśli potem okazuje się, że autor nawet nie ma świadomości, że czegoś takiego użył, no cóż - wypada popracować nad komunikacją nadawca-odbiorca. Nie mówię tego złośliwie, po prostu wydaje mi się, że jesteś na etapie przekazywania jakiejś tezy bez dbania o jej obudowę formalną, która pozwala na sensowną komunikację. W efekcie czytelnik porusza się zupełnie innym torem niż sobie zamierzyłeś. Wpadłeś w pułapkę niewłaściwego stosowania konwencji (to teza niezbyt pewne - bo pozbawiona wystarczającej ilości elementów), albo ten fragment niwłaściwie je naświetla.
Przepraszam jeśli Cię to uraża, ale zdania nie zmieniłem.

I jeszcze raz powtarzam, moje wnioski oparte są o powyższy fragment, nie o całość Twojego dzieła, którą, być może odczytać można inaczej.
Odpowiedz
#17
Cytat:Siedząc w ciszy pod ścianą i myśląc, sam chyba do końca nie wiedząc, o czym, Maksymilian niemal machinalnie sięgnął do kieszeni swojej bluzy.
Ja bym się przyjrzała:

Zdanie dość niezręcznie skonstruowane z równoważników imiesłowowych siedząc i myśląc, nie wiedząc, sięgnął - to sekwencja czasowników.
Mogłabym się do "ciszy pod ścianą" przyczepić, ale wyjdę na czepialską Big Grin

Cytat:Oprócz „Księgi snów” odnalazł tam zebrane wcześniej u podnóża Wzgórza kartki.

Dość fatalnie się rymuje i rozprasza tą nadorganizacją - warto "posłuchać" brzmienia - niefajne. Tym bardziej, że w warstwie "wyobrażeniowej" mamy dwa antagonizowane ruchy - podnóże - dół i wzgórze - góra. Za dużo grzybków w barszczu (jeden sromotnik rymotek)

Cytat:Wiedział, co jest na nich zapisane, jednak postanowił czytać i dręczyć się, jakby nie dość mu było zmęczenia. Czy jednak udręka była w tym wypadku celem samym w sobie, czy też chodziło raczej o tak pożądany przez niego w tej chwili smutek? Czy sens bycia smutnym w ogóle istnieje w ludzkiej świadomości?

Ten fragment jest przeładowany stylistycznie: powtórzenia (niektóre o charakterze błędów - dot. zaimków), pytania retoryczne narastające aż do pytań "kosmicznych" - przez to wypowiedź nabiera charakteru stylizacji - gdzieś pomiędzy uniesieniem romantycznym, a dołem dekadenckim. (tu smtk chyba złapał ślad, szedł tym tropem). Moim zdaniem to nie stylizacja, esemteku, ale psychologizacja za pomocą nienaturalnego, prawie niewiarygodnego monologu wewnętrznego. Narrator konstruuje postać trochę "łopatką" retoryki. Niech przeżywa "gębą" wielkie, wzniosłe i do samego dna duszy to czytelnik - jeżeli mu ze trzy razy jeszcze smutkiem duszę szczypnąć pojmie głębię bohatera.
Warto rozpatrzeć zdanie"
Czy sens bycia smutnym w ogóle istnieje w ludzkiej świadomości?
Konie z rzędem - bo to pytanie rozstrzygnięcia, czy udało się w tym fragmencie usłyszeć odpowiedź.
I w ogóle - czy istnieje sens zadawania takiego pytania?
No chyba, żeby żeby zachwycić głębią (kosmosu głębią) refleksji.

Maksymilian wiedział, że tylko smutek może go uratować, prawdziwy, piękny smutek. Im bardziej melancholijna staje się jego dusza, tym jest również piękniejsza, bo najwspanialsze jest smutne piękno, bo w naszym świecie tak często jest to jedyny rodzaj piękna... Zatraciliśmy piękno wynikające z radości, tylko najwięksi są je jeszcze w stanie osiągnąć... „Tam, gdy rozmawiałem z Weroniką byłem na wpół smutny i na wpół przesycony radością... Ale teraz nie ma radości, która by mogła stworzyć we mnie piękno. Teraz panicznie potrzebuję smutku...”

Innymi słowy - sorry Winnetou - ale ględzi pokrętnie (składniowo pokrętnie, bo do przeżycia się nie mieszam) o smutku, pięknu i bezsensie, w jakieś antropologicznej liczbie mnogiej, w jakimś stopniowaniu ekwilibrystycznym. Pozuje? Przymierza maski? Czy jest autentycznie tak egzaltowany? Kto? Postać, czy narrator?
Czyimi oczami patrzymy na bohatera? Czyje słowa słyszymy?

Bohater jest animą podmiotu przeżycia?
Następujący po tym monologu(?) cytat z Dostojewskiego wskazywałby na dialog ze "Zbrodnią i karą", z Dostojewszczyzną, z tezą egzemplifikowana losami Rodiona i Soni - Adama i Ewy wygnanych z raju bezpowrotnie.
Mało! Mało! - dowiadujemy się w dalszych akapitach - Dostojewski pozostawia nadzieję odkupienia - ale dla bohatera nie ma nawet ziemi na wschód od Edenu - z Edenu bowiem od razy w Inferno.

Czujesz to? Narastanie egzaltacji i narastanie obrazów dla obrazów? Wątki spiesznie narysowane: Memling, Bosch oglądani na karuzeli zdań: Sonia to byt - a cóż to znaczy? Co zmieniłeś w Soni Marmieładow? Co się stało od tego cytatu? W takim kształcie przypomina ten cytat fajerwerk erudycyjny.

Czytałam dość uważnie dalej i... mam wrażenie uczestnictwa w rozmowie egzystencjano-barowej, żaden wątek nie jest skończony, ale mam poczucie bycia usłużnym barmanem dla dziecięcia wieku, które to dziecię wyrzuca z siebie "udręki filozoficzne i lekturowe".
Panuję - jak każdy profesjonalny barman - nad uśmiechem, mogłabym dolać pytaniem, cytatem, tezą poboczną lub kontrargumentem, ale mówiący jest całkowicie szczęśliwy sam ze sobą i swoją "automartyrologią". On nie chce adwersarza, tylko słuchacza.

I całkowicie otwarcie:
to, co przeczytałam, wydaje mi się naiwnym mędrkowaniem na temat dowolnie smutny i "głęboki". Może być o sensie i bycie, w mglistym kontekście Dostojewskiego i Tolkiena.



Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości