Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Maturalny Potwór
#1
Zdarzyło się to w poranek na tyle chłodny, by uspokoić człowiecze zmysły. Znany w okolicznej wiosce znachor, Zanachor, właśnie opuścił swój ubogi przybytek będąc bardzo rad, że pogoda była umiarkowana. Wydawało mu się nawet, że w każdym organizmie tkwi jakaś osoba, z którą chętnie by pogawędził.
- Cześć, Słonećko.
- Witaj - odpowiedziało Słonećko.
Zanachor naprawdę lubił oglądać kwiatki, motylki i inne bogactwa natury. Był biologiem, nie gejem.
Tym razem jednak zaszedł zdecydowanie daleko, aż do dziwnej i ciemnej jamy.
Zauważył tam ogromną bestię, która przybierała coraz to nowy kształt. W jednej sekundzie przesortowała chyba pięćset możliwych kombinacji – pomyślał znachor.
Nagle nachyliła się do zesztywniałego ze strachu faceta i wyrzekła złowieszczym tonem:
- Pociąg ze Strychowa do Kpiwic jedzie z prędkością trzystu kilometrów na godzinę. Odległość między tymi miejscowościami wynosi pięćdziesiąt tysięcy metrów. Jakiego koloru są wagony?
Biologa wręcz zamurowało to pytanie. Zaczął się prędko zastanawiać, odrzucając co chwila najbardziej, wydawałoby się, racjonalną odpowiedź. W końcu z potu i szaleństwa zaczął się dusić i robić czerwony, aż w końcu padł martwy.

Rycerz zdawał się być niezwykle spocony, co dało się wyczuć z pięciuset metrów.
- Panie! Ludy! Wołajcie po króla, bractwo i ciotctwo! – sapał przerażony – Szybko! Bestia najprawdziwsza oraz najstraszliwsza poczęła prowadzić naszych obywateli naszych wiosek na umór!
Wkrótce z zamku wyszedł sam Redykolus III, świeżo ogolony.
- Zwołać kongres! – zawołał przywódczo.
Nagle z wszystkich zakamarków otaczających środek placu miasta zaczęto rzucać krzesłami, a na sam koniec stolnicowi przynieśli stół i postawili go na samym środeczku, gdzie stał król Redykolus III.
Niedługo po tym rozsiedli się najwybitniejsi z najwybitniejszych.
- Proszę przedstawić profil gadziny, imć Sotrakesie – poprosił władca.
- To jest Świnks, zwany również maturalnym potworem, który to znany jest ze zmuszania młodych ludzi do tak dużego stresu i wysiłku intelektualnego, że ci po prostu, za przeproszeniem, zdychają.
- Wykorzystuje do tego – mówił Hikotlet – L.E.Ń - chorobę psychiczną, ostatnio dość popularną wśród młodzieży.
Król podrapał się po dupie.
- Sprowadźcie mi więc tutaj największych filozofów, nie narażając tym samym głupich obywateli na starcie z zabijającymi pytaniami. Ten wysiłek mózgowy byłby dla nich straszliwą zarazą.
Jak powiedział, tak się zdarzyło. Jednakże z innym skutkiem, niż oczekiwano, albowiem niemal każdy najmądrzejszy uczony nie mógł rozwikłać tak podchwytliwej i skomplikowanej zagadki.
Odpowiadali na różny sposób - że są czerwone, albo iż kolorowe.
W końcu doszło do tego, że już przed wyruszeniem, w całym mieście naukowcy spacerowali zadumani w tę i z powrotem, aż do śmierci. Próbowali obliczyć to matematycznie, uderzali głową o kamień, wznosili modły do kamiennych EMO, niektórzy natomiast składali ofiary z cholera wie czego winnych, owieczek.
Na szczęście w pobliskiej wiosce mieszkał Zygfryd, który nie bardzo interesował się sprawami mieszczuchów. Nawiasem mówiąc, częściej zadawał pytania, niż na nie odpowiadał.
Poszedł po wodę do pobliskiego źródełka, kiedy to natknął się na olbrzymiego łamacza głów.
Wieśniak zmierzył go wzrokiem wyrażającym szczere politowanie.
Świnks nie czekając, zadał sprawdzoną zagadkę.
- Pociąg ze Strychowa do Kpiwic jedzie z prędkością trzystu kilometrów na godzinę. Odległość między tymi miejscowościami wynosi pięćdziesiąt tysięcy metrów. Jakiego koloru są wagony?
Wieśniak podrapał się po dupie (tak po królewsku trochę).
- A na co mi to wiedzieć, a? – spytał.
Bestia nagle poczęła zmieniać swe formy szybciej, jakby uciec przed jakimś średniowiecznym fotoradarem, i w końcu zaczerwieniona wybuchła na miliony sflaczałych kawałeczków.
Prosta odpowiedź leżała w pytaniu, więc nieświadomy uratowania sporej (choć już większość podcięła sobie żyły kartkami ksiąg) liczby mieszkańców, poszedł po wodę, bo pić mu się chciało.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#2
Cytat:Zanachor naprawdę lubił oglądać kwiatki, motylki i inne bogactwa natury. Był biologiem, nie gejem.
Big Grin

Nawet fajne, choć oczekiwałem ciekawszego zakończenia. Wydaje się trochę od czapy. Natomiast sam sposób napisania tekstu przypadł mi do gustu.
Pozdrawiam
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
To miło. Dziękuję. Smile
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#4
Mnie też się spodobał sposób napisania Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości