Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Malarz Zdarzeń
#16
Powiem w ten sposób, żeby nikogo nie urazić. To stanowczo nie jest tekst, taki, do którego się siada, dajmy na to przy kawie. Napisany jest dość dobrze technicznie. Inna sprawa, że czytelnik co i rusz gubi się w zawiesistym gąszczu Twojej narracji. Jest to raczej tekst do analizy, nie do poczytania sobie. Może się podobać komuś, kto oczekuje od sztuki wysublimowania myśli. Kto lubi błądzić w gąszczu mocno mrocznych dusznych klimatów. Ja prostym chłopcem będąc dość mocno się z tekstem męczyłem.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#17
"Żeby nikogo nie urazić" było dosyć wymowne. Dziękuję za... gorzki komentarz, Gorzki.
Odpowiedz
#18
Gorzki, nie strasz użytkowniczki Big Grin Przynajmniej coś pisze, rok prawie czekaliśmy aż się tacy zaczną pojawiać Tongue Ty Hakai też nie smutaj, gorzki już taki jest, jakby to powiedziała Bel - "taki jego męski urok <3". Zresztą jak na niego to i tak raczej pozytywna w przekazie recenzja ^^
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#19
Nie powiedziałabym tak. Amen.

Powiedziałabym coś raczej w stylu: "Gooorzkiii Heart".
Odpowiedz
#20
Powiedziałabyś tak, bo już kiedyś, jeśli mnie pamięć nie myli, tak powiedziałaś :v nie kłóć się, jestem moderatorem. Ale fakt, to raczej 25% szans. 75% na "Goooorzkiii Heart".
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#21
No przecież powiedziałem, że technicznie tekst dobry. A że ja się w nim nie odnajduję? No cóż prosty chłopiec ze mnie Smile

Zróbmy jednak małe doświadczenie. Weźmy kawałek Twojego tekstu:
Cytat:Schody skończyły się w najmniej oczekiwanym momencie, gdy nogi drżały mi już od nieustannego spinania mięśni, a ubranie zrobiło się ciężkie od spływającego po mnie deszczu.
Znajdujący się na przedmieściach dom malarza bynajmniej nie wyglądał zupełnie tak, jak tego oczekiwałem. Prawdę mówiąc, w ogóle tak nie wyglądał. Zrujnowaną rezydencję otaczał niski, na wpół martwy żywopłot, wśród którego cienkich gałązek zawodził wiatr, poruszając suchym liśćmi. Zaraz za nim stał jeszcze niski, zielony od mchów (był zieleńszy od samego żywopłotu), obsypujący się stale murek z brudno-szarej cegły.
Pchnąłem zardzewiałe drzwiczki, wkraczając na wyłożoną kamieniami, zarośniętą ścieżkę prowadzącą przez ogród.

I przeredagujmy metodą "by gorzki"

Schody skończyły się w najmniej oczekiwanym momencie. Nogi drżały mi już ze zmęczenia, a ubranie zrobiło się ciężkie od deszczu.
Znajdujący się na przedmieściach dom malarza nie wyglądał tak jak tego oczekiwałem. Zrujnowaną rezydencję otaczał niski, na wpół martwy żywopłot. Wśród cienkich, pokrytych suchymi liśćmi gałązek zawodził wiatr. Dalej stał niski, zielony od mchów, obsypujący się murek z brudno-szarej cegły.
Pchnąłem zardzewiałe drzwiczki, wkraczając na wyłożoną kamieniami, ścieżkę prowadzącą przez ogród.

Tak to widzę. Chciałem Ci zwrócić uwagę na pewne nieścisłości. Np wyłożona kamieniami ścieżka nie może być zarośnięta. W każdym razie trudno to sobie wyobrazić.

Takie wtrącenie "był zieleńszy od samego żywopłotu", też niewiele wnosi, a gmatwa i sprawia że zdanie robi się zakręcone..
Mam nadzieję, że złapałaś o co mi chodzi?
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#22
Przedstawiasz obrazy ze swojej wyobraźni dokładnie i w każdym szczególe. Tak jakbyś pisała scenariusz do filmu (chociaż przyznam, że nie czytałam żadnego, ale tak mi się wydaje).
To taki paradoks - im mniej pokazujesz, tym więcej jesteśmy w stanie zobaczyć. Nawet jeśli wyobrazimy sobie coś trochę inaczej niż Ty, to i tak przecież najważniejsze, żeby historia nas wciągnęła, a nie była suchym, zagmatwanym opisem.
Angel
Odpowiedz
#23
Gorzki:
Cytat:I przeredagujmy metodą "by gorzki"

Schody skończyły się w najmniej oczekiwanym momencie. Nogi drżały mi już ze zmęczenia, a ubranie zrobiło się ciężkie od deszczu.
Znajdujący się na przedmieściach dom malarza nie wyglądał tak jak tego oczekiwałem. Zrujnowaną rezydencję otaczał niski, na wpół martwy żywopłot. Wśród cienkich, pokrytych suchymi liśćmi gałązek zawodził wiatr. Dalej stał niski, zielony od mchów, obsypujący się murek z brudno-szarej cegły.
Pchnąłem zardzewiałe drzwiczki, wkraczając na wyłożoną kamieniami, ścieżkę prowadzącą przez ogród.
Ale... Czy taki tekst nie jest zupełnie pozbawiony duszy? Wygląda jak suche, pozbawione jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego... sama nie wiem jak go nazwać. Taki przesmażony kotlet. Kruszy się, łatwo go zjeść... Ale ani to smaczne, ani... nic. Poprawka; smaku w ogóle nie ma. Pisząc, powiedzmy:
Cytat:Znajdujący się na przedmieściach dom malarza bynajmniej nie wyglądał zupełnie tak, jak tego oczekiwałem. Prawdę mówiąc, w ogóle tak nie wyglądał.
zwracam uwagę na wszystko... Przecież bał się malarza. Malarza, który TWORZY światy. Prawie Bóg! A tu dom degenerata... To zdanie pokazuje, jak zmaga się ze sobą "może nie jest tak źle"... Ale w końcu się poddaje. Twoje, Gorzki, to po prostu wyłożenie faktu "jest źle".
Chcę Wam przedstawić bohatera, jego patrzenie na świat, skoro jest to pisane w pierwszej osobie. Gdyby to była trzecia - jeszcze bym to zrozumiała.

Cytat:Tak to widzę. Chciałem Ci zwrócić uwagę na pewne nieścisłości. Np wyłożona kamieniami ścieżka nie może być zarośnięta. W każdym razie trudno to sobie wyobrazić.
No to zapraszam na Warmię i Mazury. Tutejsze chodniki przypominają czasami część trawnika. Chodziło mi o wyrastające między kamieniami dzikie kępy trawy. Nikt o nie nie dba, tak jak Coram nie dba o swój dom. Nigdy nie widziałam naturalnych kamieni przylegających do siebie co do cala, tak, aby nic nie mogło się między nie wkraść. Choć nie wiem, czy na takim chodniku również nie zaczęłaby rosnąć trawa... Bo trawa swoje wie, i potrafi się plenić. Big Grin

Cytat:Takie wtrącenie "był zieleńszy od samego żywopłotu", też niewiele wnosi, a gmatwa i sprawia że zdanie robi się zakręcone..
Wnosi. Znów pokazuje niesmak bohatera. Jest wręcz ironiczne. ;-; Czy uczucia, które próbuję Wam pokazać, są kompletnie niezrozumiałe? Bo sama nie wiem...
Lubię zmuszać kogoś do myślenia i czytania "między wierszami". W tym wyciągania opisu charakteru bohatera z samego jego spojrzenia na świat, nawet niekoniecznie reakcji, choć wszyscy tylko na niej się skupiają.
Może to idiotyczne z mojej strony, i strasznie dla Niego krzywdzące, ale moim wzorem jest Grzędowicz, a on potrafi to zrobić po mistrzowsku, przy czym nie stosował kanciastych, prostackich opisów. Tak poza tym, to wyznaję mu tu i teraz miłość. .-.

Cytat:Mam nadzieję, że złapałaś o co mi chodzi?
Tak, ale nadal nie wiem, czy nie ujęłoby to tekstowi wszystkiego, i nie uczyniło go płaskim. Chcę, abyście odbierali jego uczucia. W tekście, który przeredagowałeś, widzę jedynie zmęczenie na początku. Gdzie ironia, odrzucenie?

Czarownico:
Cytat:Przedstawiasz obrazy ze swojej wyobraźni dokładnie i w każdym szczególe. Tak jakbyś pisała scenariusz do filmu (chociaż przyznam, że nie czytałam żadnego, ale tak mi się wydaje).
To taki paradoks - im mniej pokazujesz, tym więcej jesteśmy w stanie zobaczyć. Nawet jeśli wyobrazimy sobie coś trochę inaczej niż Ty, to i tak przecież najważniejsze, żeby historia nas wciągnęła, a nie była suchym, zagmatwanym opisem.
Po części możesz spojrzeć do góry. ._.
Druga część jest pytaniem;
Ale czy bez tych opisów sami wypełnilibyście to emocjami, czy przelecieli z ogródka do domu jak tornado?
Odpowiedz
#24
Cytat:Ale czy bez tych opisów sami wypełnilibyście to emocjami,

Ale to, jak pokazał ogród Gorzki w swojej przeróbce, wcale nie odbiera sensu, jaki chciałaś zawrzeć. Wszyscy widzą, że był on zaniedbany. Co więcej, widzą to wyraźniej, bo tekst jest przejrzysty. Nie muszą się zastanawiać dlaczego coś było zieleńsze od czegoś i czy to ma w ogóle jakiś związek z całą sytuacją. Naprawdę dostrzeżenie przez bohatera odcienia koloru jest wg Ciebie tak istotne, ma nam uzmysłowić jego uczucia? To już jest jakaś bardzo głęboka analiza, która jest w Twojej wyobraźni, ale nie wszyscy muszą to widzieć, tak jak Ty. Powtarzam się, ale tak jest. Wiesz, możesz uzasadniać zastosowanie poszczególnych zwrotów w tekście, ale to nie zmieni faktu, że on jest niezrozumiały. Ja chciałabym rozumieć w chwili czytania, a nie, gdy autor mi wyjaśni o co kaman.
Skoro wzorujesz się na Grzędowiczu (który niewątpliwie jest zacnym pisarzem), to najwyraźniej musisz lepiej opanować ten sposób pisania, aby osiągać efekty, godne mistrza Smile
A to, że opis jest prosty, nie znaczy, że jest prostacki.
To tak jak z piosenkarzem - czasem lepiej zaśpiewać prosto, niż ze zbytnią ilością ozdobników, bo gdzieś się gubi pierwotna melodia i słuchacza zaczynają boleć uszy.
Odpowiedz
#25
Cóż... Wszystkim oczywiście dziękuję za rady. Tym razem, w części drugiej rozdziału, postaram się jeszcze bardziej moje wypociny uprościć... Będzie dobrze. Będzie lepiej. Musi być. >.<
Odpowiedz
#26
Część pierwsza.
Najpierw dwa błędy, które wyłapałam:

(14-11-2015, 19:32)Hakai napisał(a): Pukanie do drzwi z korzeniami wyrwało rodzące się marzenie.
Coś bardzo nie pasuje mi w tym zdaniu. "Drzwi z korzeniami"? Nie lepiej: "Pukanie do drzwi wyrwało z korzeniami rodzące się marzenie"? Taka drobna sugestia Wink

(14-11-2015, 19:32)Hakai napisał(a): - Słucham? - Prowadzący ją człowiek odwrócił się na chwilę, marszcząc brwi.
Przecinek.

Mam też wrażenie, że nadużywasz słowa "wręcz". Tak, wiem, literaci mają swoje ulubione wyrażenia, więc to w sumie niezbyt istotne Wink

Tyle. Co do utworu, nie uważam, żebym "gubiła się w gąszczu narracji", jak również nie mam problemu z długimi zdaniami, szczególnie, że tekst napisany jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Tematyka niezwykle interesująca - zakrzywianie światów, czasoprzestrzeni, naginanie rzeczywistości, tworzenie innej realności... Czekam na więcej.

PS: Czy całe opowiadanie napisane będzie dwugłosem narracyjnym? Jeśli tak, aprobuję. Mój ulubiony typ narracji Wink
PS2: Nie chciało mi się szukać błędów w części drugiej, bo inni zrobili to wcześniej. Patrz wyżej Smile
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#27
No okey. To kawałek wykładu o tym jak działa wyobraźnia. Bo to ten "organ" który przetwarza lub nie czarne literki tekstu na użyteczny, trójwymiarowy obraz. Takie kino we wnętrzu głowy, tylko trochę lepsze, bo z zapachami odczuciami itd.
Na drodze ewolucji nasze mózgi nauczyły się aproksymacji. Żeby zoptymalizować działanie do minimum informacji z zewnątrz, podpinają zawartość pamięci. To bardzo ważna konkluzja. Bo do zbudowania spójnego obrazu potrzeba naprawdę minimum informacji.
Weźmy moje ulubione zdanie:
Cytat:Janek je jabłko.

Mało tej informacji, prawda?
Ale twoja wyobraźnia sfabrykowała już postać chłopca (bo zdrobnienie sugeruje kogoś młodego). Ubrała go jakoś, umieściła w jakimś otoczeniu, może przy stole, może na ławce (to zależy od Twoich preferencji). Janek żyje, oddycha. Wreszcie trzyma w ręku jabłko (zapewne rumiane) i się nim posila.
Trzy słowa a tyle treści.
Tak właśnie jest. Wyobraźnia, to bardzo wydajne narzędzie. Posiada naprawdę dużą autonomię w działaniu.
Jeśli wydłużymy lekko zdanie:
Cytat:Janek je zielone jabłko.
napewno zauważysz, jak chłopiec krzywi się ugryzłszy kwaśny owoc.
Wyobraźnia działa więc bardzo dobrze na minimum informacji. Dlatego nie musisz np opisywać ze szczegółami ubioru postaci. Wystarczy jakiś detal, sugestia i wyobraźnia czytelnika sama ją ubierze z zachowaniem stylu epoki i takich tam, bo zazwyczaj czytelnik takie coś gdzieś już widział.
To są plusy działania wyobraźni. Umiejętnie prowadzona, tworzy ruchomy barwny obraz opisywanych zdarzeń. Oczy widzą literki, ale "system" kosztem niebywałej mocy obliczeniowej naszych umysłów przetwarza to na "kino w naszej głowie". To "Widzi" czytelnik.
Niestety wyobraźnia ma również ograniczenia. System ten nie cierpi przeładowania szczegółami. Kiedy tekst robi się zbyt zawiły, obraz tworzony w wyobraźni wymaga podstawienia zbyt wielu szczegółów. Staje się niespójny. Nie da się przetwarzać niespójności, więc cały system się "wykrzaczy" a czytelnik irytuje.
To co widzi w swej wyobraźni czytelnik, nigdy nie będzie identyczne z tym, co widziałaś pisząc. Na tekst bowiem nałożą się jego własne doświadczenia. Inaczej się nie da.
Innymi słowy, dajemy tyle informacji ile trzeba i ani bita więcej. To bardzo trudna sztuka, bo autor zazwyczaj nie wierzy, że czytelnik odbierze to jak trzeba.

Cytat:Znajdujący się na przedmieściach dom malarza bynajmniej nie wyglądał zupełnie tak, jak tego oczekiwałem. Prawdę mówiąc, w ogóle tak nie wyglądał.
Popatrz na te dwa zdania. Drugie to powtórzenie informacji z pierwszego. Wiem, miało wzmocnić wrażenie. Na moje zdanie jednak, jeśli już "zupełnie" nie wyglądał, to bardziej "nie wyglądać" już nie mógł. "Zupełnie" to właściwie to samo co "w ogóle", a nawet trochę jakby mocniej.
W zdaniu pierwszym zaś zgrzytają wyraźnie słowa "bynajmniej" i "zupełnie". Ja wywaliłem obydwa. No okey, trochę za bardzo "wykastrowałem" to zdanie. Zastanówmy się więc nad opcją:
Cytat:Znajdujący się na przedmieściach dom malarza nie wyglądał bynajmniej tak, jak tego oczekiwałem.
No i mamy nieco więcej "bohatera" w tym zdaniu.

Tak na marginesie: Oprucz zabawy w literata, zajmuję się też pisaniem podręczników i tekstów technicznych. Tam ważna jest zrozumiałość. W jakichś badaniach wyliczono, że jeśli zdanie ma powyżej 8 - 10 słów (z wyjęciem spójników), to szanse na jego zrozumienie poważnie maleją. Stąd więc, nie ma się co brzydzić i zdaniami prostymi.

Co zaś do "zarośniętej kamiennej ścieżki". Po pierwsze, kiedy piszesz "kamienna ścieżka", to widzę ją właśnie z trawą w szczelinach między kamieniami. Tak mają wszystkie tego typu ścieżki. Kiedy zaś napiszesz "zapuszczona kamienna ścieżka" zobaczę tę trawę tak gdzieś do kolan. Zarośnięta sugeruje, że darń pokryła kamienie. Skąd by bohater wiedział, że tam są? Zresztą, może się czepiam Smile

No i na koniec ów nieszczęsny murek. Napisałaś, że był "zielony od mchów". Czytelnik takim go zobaczy, właśnie pokryty soczystymi poduchami zielonego mchu. Żywopłot był uschnięty, więc brązowy. Z nagimi gałązkami i zeschłymi liśćmi. Więc sam kontrast w wyobraźni zaistnieje. Czytelnik zobaczy ten zapuszczony, dziko rosnący, nieco upiorny (wzmianka o zabawkach w trawie) ogród.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#28
Jako, że aż nazbyt uparta ze mnie osoba, przysiadłam czym prędzej do napisania kolejnej części. Żywię ogromną nadzieję, że tym razem rzeczywiście JEST lepiej. Niestety przed przeczytaniem Twojego komentarza, Gorzki, za który oczywiście bardzo dziękuję... Ale chyba się do niego zastosowałam. No, może w jednym momencie (początek?) nie, ale, hm... Taka już jestem. Znów krótko, z uwagi na wszelkie Wasze możliwe "ale". Tekst jest napisany bezpośrednio po części pierwszej. Przepraszam, jeżeli to dezorientuje.
Milion: Boże, sama nie wierzę, co czytam. *-*
Dziękuję Ci bardzo tak za rady i przeczytanie mojego "opowiadania", jak za pochlebne słowa. Jesteś pierwszą osobą, która nie neguje mojej narracji (Czytaj: uwielbiam Cię, bo czytając Twój komentarz uwielbiam cały świat)
Mam nadzieję, że wersja dla moich krytyków także nie będzie taka zła. :3
Co do dwugłosu - z pewnością, jednakże chwilowo sytuacja, w mojej opinii, wymagała takiego a nie innego obrotu spraw.

Obraz drugi

Część II


Wytężyłem wzrok próbując rozszyfrować ich grę. Poruszały się szaleńczo, splatając ze sobą nawzajem jak walczące węże, które widywałem niegdyś, przed tymi nieszczęsnymi, szpitalnymi siedmioma laty.
Ściągnąłem brwi. Już siedem? Przyłożyłem palce do skroni. Rozbolała mnie głowa.
Wspomnienie węży było niezwykle wyraźne. Nagle przestało być jednym z zamglonych, sennych obrazów z dawnych czasów. Tych ''nieistotnych, Edmundzie, skup się na dziś'' bez białych ścian, jeszcze bielszych fartuchów i stalowej ramy łóżka.
Nagle zdałem też sobie sprawę, że mam siostrę... Prawdziwą siostrę. Nie jedną z pielęgniarek przedstawiającą się moim nazwiskiem, z rozmierzwionym suszarką włosem, ''bo na zewnątrz bardzo wieje, Ed. Przecież słyszysz, jak wiatr buczy''. Buczało podłączone do mnie urządzenie.
Ma na imię Eliza. Mała Eliza z wielkimi, niebieskimi oczami i wiecznie smutną buzią.
Potrząsnąłem głową.
Miałem czekać na Corama. Naciągnąłem lepiącą się nieprzyjemnie mokrą skarpetkę, którą prawie ściągnąłem razem z jednym z butów. Stały teraz przy ścianie, między nogami nieświadomego wieszaka. Miałem skrytą nadzieję, że nie poczuje się zgorszony, gdy się obudzi.
Starałem się nie myśleć więcej. Nie przywoływać wspomnień, chociaż światła wyciągały je ze mnie. Perfekcyjny, Boży odplamiacz, który wywabiał wszystkie plamy, jakie pokrywały mój umysł.
Światło.
Światło i cienie.
Dobro i zło.
Boska cegła i Boski cement ziemskiego, zakłamanego świata.
Zaczekam. Zapytam Corama...
Z mokrym ''pac, pac, pac'' skarpet przesunąłem się ostrożnie bliżej otwartych drzwi. Skronie nadal pulsowały tępym bólem. Zerknąłem na drewnianą twarz Zerhina. Śpi. Chyba nie wyjdzie po swojego Pana.

Co za różnica, w którym pokoju będę?

Wewnątrz było prawie pusto. I ciemno. Mimo mroczków przed oczami dostrzegłem zarys stojących pod ścianami regałów pełnych ksiąg i błyszczących słojów. Zawartości ukrywały cienie szerokich etykiet. Dwa fotele stały przy małym stoliczku do kawy na samym środku. Wiele zakamarków i wysoki strop pomieszczenia niknęły jednak w ciemności. Pachniało kurzem, wilgotnym, starym drewnem i kisnącym od tygodni w bębnie pralki mokrym praniem.
Odwrócona do mnie plecami kobieta siedziała z podwiniętymi pod siebie nogami na pufie pod oknem. Tu także stał stolik. Ciężkie kotary oddzielały nas od światła. Kto wie, czy już nie księżyca.
Fałdy muślinu jej sukni spłynęły na wypłowiały dywan razem z kaskadą czarnych, długich włosów. Zdmuchnęła jedną z czterech rozstawionych na parapecie świec. Tę najbliżej siebie. Chwyciła czarny kształt po swojej lewej stronie. Z cichym pluśnięciem nalała ciemnego płynu do małej filiżanki. Ujęła ją w dłonie. W blade, zbyt blade dłonie.
- Napijesz się czegoś? - Usłyszałem łagodny, znajomy głos. Duch nie odrywał wzroku od naczynia, chociaż siedział teraz przodem do mnie. Jak gdyby nigdy nic. Zjawa była piękna. Ciemna tafla odbijała pełne usta, duże, lekko skośne oczy i wąski, delikatny nos. – Chodź, nie stój tak w drzwiach. Jesteś w gościnie tak naszego wspaniałego malarza, jak i mojej.
- Wody... Prosiłbym jedynie wody – Nalała mi jej z drugiego dzbanka. Gorącej. Usiadłem naprzeciwko niej. Wspaniałego... - Kim jesteś?
- Powiedz mi lepiej, kim Ty jesteś. Wtedy będę wiedziała, kim jestem dla Ciebie – Pociągnęła łyk naparu.
- Nazywam się Edmund Shovmer. Jestem przyjacielem Corama Beringt'a... - Przyglądałem jej się uważnie. Zobaczyłem, jak jej twarz nagle tężeje. Rysy ściągają się, a zmarszczki pogłębiają. Za chwilę wrażenie zniknęło, a oblicze kobiety odzyskało spokój.
- Przyjacielem... No tak, zupełnie zapomniałam. Widzieliśmy się już, pamiętasz? Shiren, mi... - Zaczęła, lecz usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi. Malarz wrócił – Nie słuchaj go. Nie słuchaj Corama, słyszysz, Edmundzie? Nie mów mu o rozmowie ze mną. Nie mów mu też, ile dowiedziałeś się o sobie – Zadrżałem. A więc to dzięki niej? Nachyliła się w moją stronę i dotknęła zimną, trupią dłonią mojej skroni. Ból ustąpił - Wrócę – Wyszeptała, patrząc mi głęboko w oczy. Nie pozostałem dłużny. Gdzieś na dnie smoliście-czarnych oczu Shiren krył się strach. Ona też się bała. Ten świat pełen był strachu.
- Edmundzie, wróciłem! Przepraszam, że musiałeś czekać - Krzyknął gromko malarz. Usłyszałem, jak przekomarza się z wieszakiem zdejmując płaszcz. Ciężkie kroki wypełniły dom.
Shi zastukała paznokciem w porcelanę, po czym zniknęła. Nie dowiedziałem się, czym były cienie. Świece zgasły wraz z nią.
- Edmundzie? - Coram stanął w drzwiach ze zmarszczonymi brwiami. Siedziałem sam, po ciemku, z filiżanką wody w dłoni i pustym siedzeniem naprzeciwko. Filiżanka Shiren zniknęła – Kto tu był?
- Byłem sam. Pomyślałem, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli się rozgoszczę – odparłem niepewnie. – W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie jestem dzieckiem, Edmundzie. Mi się oczu nie mydli. Nie zapominaj o tym – wycedził. Wodziłem za nim wzrokiem. Chodził po pokoju rozglądając się czujnie. Zapalił świece. Ciągle powtarzał moje imię – Kto tu był?
- Nikt... – Odparłem powoli.
- Hieronim? Czy to był Hieronim, Edmundzie? - Silił się na spokojny ton. Wyraźnie się silił.
- Kto?
- Hieronim! - krzyknął. Zaraz jednak zreflektował się. Wydął wargi – Ach, zapomniałem... To nie mógł być Hieronim... - burknął do siebie. – Przecież już go odesłałem...
Roześmiał się krótko.
- Odesłałeś?
- Co? - Spojrzał na mnie z ukosa, jakby chwilę temu zapomniał, że nie jest tu sam.
- Powiedziałeś, że go odesłałeś. Gdzie?
- Przesłyszałeś się, Edmundzie - Podszedł do mnie. Kucnął zaraz obok miejsca, w którym siedziała Shi. Uśmiechnął się krzywo – Wiesz, to już nieważne. I tak nie uwierzysz nikomu poza mną, prawda? Zawsze byliśmy przyjaciółmi. Sam o tym przed chwilą wspomniałeś, nieprawdaż? - Nie czekał na moją odpowiedź. Nalał sobie wody z szelmowskim uśmiechem – Pamiętasz, co mówiłem? Już jesteśmy u mnie. Wszem i wobec. Mam nadzieję, że Ci się tu podoba. Jednakże możesz mi zadać teraz tylko jedno pytanie. Jestem już zmęczony, a w Lepszym Świecie szybciej nastaje noc...
Przygryzł zębami brzeg naczynia wpatrując się we mnie. Miał wyjątkowo świdrujące spojrzenie. Wiedziałem, że zwyczajnie mi nie ufa.
- Kim jest Shi? - Spytałem.
- Shi? - Roześmiał się, jednak coś co dźwięczało w jego śmiechu przyprawiło mnie o ciarki. Wiedziałem już, że popełniłem błąd pytając o nią – To Goryō. Tak, Edmundzie. Ona pragnie tylko zemsty.
Odpowiedz
#29
Tak, na razie widzę, że dwugłos chwilowo nie całkiem się nadaje, bo akcja po prostu nie pozwala na użycie tego typu narracji. Wink
Jest zdecydowanie lepiej, teraz Twój tekst czyta się jakoś łatwiej i płynniej. Drobne poprawki wystarczyły, żeby poprawić Twój warsztat, który i tak wcześniej był dobry.

(24-11-2015, 18:58)Hakai napisał(a): Skronie nadal pulsowały mi tępym bólem.
"Mi" całkiem niepotrzebne. Wystarczy: "Skronie nadal pulsowały tępym bólem". W miarę rozgarnięty czytelnik wyłapie, o co chodzi, a Ty w ten sposób unikniesz zbędnych powtórzeń. Smile
Nie chcę wyszukiwać błędów, bo nie od tego tu jestem. Z resztą... Chyba nie pojawiają się zbyt często, bo raziłyby mnie w oczy.

Utwór jest niewątpliwie interesujący, a szczególnie zakończenie - ostatnie zdanie, które rozbudza wyobraźnię i wywołuje lekki dreszczyk grozy na karku. Pisz dalej, bo warto! Będę tu wpadać.
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#30
Kurczę, teraz to rozumiem Smile Widzę obrazy, postacie, ich twarze, widzę pokój, który zdaje się być bardzo tajemniczy, coś jak laboratorium alchemika. Napisałaś to prościej, dzięki czemu uwidoczniły się pewne smaczki, takie jak motyw wieszaka.
Czekam na dalszą część, bo robi się ciekawie Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości