Mamlą słowa
niepojętym, nie przyznając rangi,
przeżuwają cofniętą z żołądka
treść.
Pryska ślina.
Już zmieliły na mączkę kręgosłup.
Teraz skubią palce padliny.
Węgorze usadowione w oczodołach
poety.
Pryska emalia zębów na
co twardszych metaforach.
Sypią się skorupy nieestetycznym wzorem.
Jądro
i tak zakiełkuje kiedyś.
A wtedy nie, wyszczerbionych żaren niebios
potrzeba będzie,
a tartaku.
niepojętym, nie przyznając rangi,
przeżuwają cofniętą z żołądka
treść.
Pryska ślina.
Już zmieliły na mączkę kręgosłup.
Teraz skubią palce padliny.
Węgorze usadowione w oczodołach
poety.
Pryska emalia zębów na
co twardszych metaforach.
Sypią się skorupy nieestetycznym wzorem.
Jądro
i tak zakiełkuje kiedyś.
A wtedy nie, wyszczerbionych żaren niebios
potrzeba będzie,
a tartaku.