25-11-2013, 06:35
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-11-2013, 06:36 przez |ZN| DuAlignmenT.)
Witam.
Tutaj Michalius z tej strony.
Chciałbym wam zaprezentować krótkie opowiadanie sci-fi, które napisałem wieki temu, chciałem nadać temu opowiadaniu chaotyczny wyraz i ciekaw jestem czy wam się spodoba.
Miłego czytania.
Rok 2358
Typowy wyjazd z rodziną do teściów.
Lecieliśmy naszym nowym ST1NG3R'em, który błyszczał wśród wszystkich świateł tunelu A-36. Kochałem to.
Czerwone, niebieskie, zielone i żółte reklamy mijały nas jak pociski karabinu pulsacyjnego. Dzieciaki na tylnym siedzeniu grały w Angry Jets, a moja żona poprawiała sobie makijaż niebieskim pudrem. Odłożyła puderniczkę do schowka i delikatnie ułożyła dłoń na mym kolanie, spojrzeliśmy na siebie. - Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie.
Wiedziałem o co chodzi. Chciała mnie uspokoić, bym się nie denerwował przy teściowej. Miło z jej strony, ale to nic nie pomoże przy tej prukwie. Nie mam pojęcia jak to jest, że nasze dzieci ją uwielbiają. Tak to chyba już jest zapisane w księdze życia każdego człowieka.
Nagle jakiś idiota mi zajechał drogę, żółty TiminG z tuningiem świateł. Cholera jedna teraz będzie mnie oślepiać podczas wjazdu do szybu express.
Uderzyłem w klakson by dać upust złości, w odpowiedzi dostałem jednoznaczny gest od dwóch nastolatków siedzących z tyłu. W rekach trzymali butelki po Solarisie.
Było już za późno by zmienić kurs na inny szyb. Zwolniliśmy i ustawiliśmy się w kolejce, było tam gdzieś piętnaście speederów i banda pijanych dzieciaków tuż przed nami.
Minęło trochę czasu zanim byliśmy przedostatni. Odwróciłem się do dzieci i powiedziałem by siedziały prosto. Podczas jazdy szybem, prędkość jest równa jednego macha na godzinę, gdyby zdarzyły się turbulencje, co jest dość rzadkie, można zwymiotować gdy się siedzi nie odpowiednio. Ale dzieci posłuchały.
Klapa szybu zamknęła się, a młodociane gnojki znikły w mgnieniu oka. Teraz musieliśmy odczekać na swoją kolej by utrzymać odpowiednia odległość.
Kazałem wszystkim sprawdzić pasy i siedzieć prosto. Dzieciaki pokręciły głową że już to zrobiły.
Zaświeciło się zielone światło, klapa szybu otworzyła się, a ja powoli wjechałem do środka. Ponownie sprawdziłem pasy, i zatwierdziłem gotowość na hologramie.
Kierownica się złożyła i schowała pod deskę rozdzielczą, klapa zatrzasnęła się, a na hologramie wyświetliło się odliczanie do startu.
'' 5... 4... 3... 2... 1... ''
I pojazd ruszył!
Teraz tylko trzeba było poczekać parę minut aż znajdziemy się na drugim końcu miasta.
Pomyślałem by sobie zapalić podczas podróży, otworzyłem schowek i szukałem swojego elektronicznego papierosa. Miałem taki bajzel w schowku że musiałem pojedynczo wyciągać wszystkie rzeczy. Szukałem i szukałem a gdy w końcu go wyczułem dłonią, moją radość przerwał krzyk żony.
Podniosłem się i po raz pierwszy ujrzałem swoje światełko w tunelu. Wielkie, ciepłe światło które zbliżało się by mnie przywitać w swych ognistych ramionach. W ramionach żółtego i płonącego TiminG'u...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych...
Proszę czekać...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych
ZAKOŃCZONE
Oślepiające światło, lampy na sufitach, dłoń w rękawiczce, jest we krwi, na moim ramieniu, ciemność, mniej jasne światło, dźwięk droidów medycznych, lekarze w maskach, ciemność...
Jasne białe światło, leżę na łóżku pod kątem 40 stopni, lekarze... Nie... Chirurdzy dyskutują między sobą, jeden z nich to kobieta, trzyma notes. Nie mogłem mówić, nie miałem sił, lub ust...
- Przyczyny wypadku?
- Wada konstrukcji pojazdu po modyfikacjach.
- Ofiar?
- Razem siedmiu, w tym dwojga dzieci i dorosła kobieta.
- Stan zdrowia pacjenta?
- Poniżej 7%
- Uszkodzenia?
- Złamane wszystkie żebra, utrata krwi stopnia IV i niektórych części ciała. Zalecana rekonstrukcja.
- Czy... - Wszystko pokryte, dostępne wszelkie środki.
- Dobrze. Bierzemy się do roboty.
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych...
Proszę czekać...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych
ZAKOŃCZONE
BÓL! PRZESZYWA-A-A-JĄCY BÓL! dźwięk wiertła, iskry opadają mi na twarz, aparatura, kable, czarna krew, chirurg z piłą, moja krew? ból, zbyt dużo bólu, ciemność...
Pobieranie danych...
Pobieranie danych...
Pobieranie danych
ZAKOŃCZONE
Wznawianie systemów...
- Panie Slayton! Proszę na mnie spojrzeć! Panie Slayton!
Otwarłem oczy, mucha lata mi koło oka, nie, jest dalej, na suficie, pikanie w tle. - Panie Slayton!
Przekręciłem głowę na bok. Wysoki mężczyzna, z siwą brodą i kulistymi okularami pochylił się nadepną.
- Jeśli mnie pan słyszy proszę mrugnąć dwa razy. - mrugnąłem.
- Dobrze, nie jestem pewien czy jest pan w pełni sił by rozumieć co do pana będę mówił ale warto spróbować. Będę panu zadawał pytania a pat będzie mrugał dwa razy na tak i raz na nie. Rozumie mnie pan? - mrugnąłem dwa razy.
- Mhm... Czy wie pan, gdzie pan jest? - Raz na nie...
- Miał pan wypadek, został pan przewieziony do szpitala na oddział chirurgi biomechanicznej. - Odezwał się żeński głos.
- Przejdzie pan długą rehabilitację, mogącą nawet potrwać kilka miesięcy. Czy zgadza pan się na to? - Dwa razy na tak...
- Będę musiała pana uśpić na pewien czas. - Chciałem odwrócić głowę by przyjrzeć się kobiecie. Nie dałem rady, usłyszałem odgłos machiny i czarna plama znów mnie powitała.
Obudziłem się w przytulnym miejscu. Czułem zapach wypieków, ściany były koloru niebieskiego, coś mi zaczęło migotać w oczach. Przetarłem oczy, ale podczas tej czynności słyszałem dziwne tarcie. Moje dłonie, ręce! Są pokryte hextechową stalą, mój tors, nogi, moja... Twarz...
Zerwałem się z łóżka, zeskoczyłem z niego, słyszałem głosy w głowie:
Wszystkie systemy sprawne...
Ładowanie dodatkowych informacji...
Baza danych... Zaktualizowana...
Tryb uśpienia aktywny...
Ogarnął mnie spokój. Myślałem o moim wyjeździe, o tym jak ubierałem się, wkładałem spodnie, wkładałem marynarkę, a moja Lilith wiązała mi krawat.
Wyjście na stacje, dzieci biegiem wpakowały się na tylne siedzenia ST1NG3R'a, Lilith pudrująca się, jej cudowny uśmiech, grupa pijanych młodzików, krzyk, ogień, śmierć. Moja Lilith nie żyje... Troy i malutka Edia nie żyją... Wszystko przez już martwych punków...
Smutek, złość, nienawiść, depresja, strach, troska, chęć śmierci, emocje. Ich... Nie było...
Nie czułem nic w sprawie śmierci mojej rodziny, nie czułem niczego. Czy tak powinno być?
Wyprostowałem się ruszyłem przed siebie, coś mnie zatrzymało, kabel, gruby czarny połyskujący kabel był wbity w mój kark. Wyrwałem go szarpnięciem, nie czułem bólu. Na końcu pokoju znajdowało się lustro, ruszyłem w jego stronę, towarzyszyły mi mechaniczne zgrzyty przy każdym kroku. Dotarłem, oparłem się o poręcz, wzrok mi się dostosował, wyostrzył się przedstawiając moje nowe oblicze.
W tym momencie, w tym miejscu, w tym czasie... Zadałem sobie najważniejsze pytanie w moim życiu...
Czy nadal jestem człowiekiem?
Tutaj Michalius z tej strony.
Chciałbym wam zaprezentować krótkie opowiadanie sci-fi, które napisałem wieki temu, chciałem nadać temu opowiadaniu chaotyczny wyraz i ciekaw jestem czy wam się spodoba.
Miłego czytania.
LustrO
Rok 2358
Typowy wyjazd z rodziną do teściów.
Lecieliśmy naszym nowym ST1NG3R'em, który błyszczał wśród wszystkich świateł tunelu A-36. Kochałem to.
Czerwone, niebieskie, zielone i żółte reklamy mijały nas jak pociski karabinu pulsacyjnego. Dzieciaki na tylnym siedzeniu grały w Angry Jets, a moja żona poprawiała sobie makijaż niebieskim pudrem. Odłożyła puderniczkę do schowka i delikatnie ułożyła dłoń na mym kolanie, spojrzeliśmy na siebie. - Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie.
Wiedziałem o co chodzi. Chciała mnie uspokoić, bym się nie denerwował przy teściowej. Miło z jej strony, ale to nic nie pomoże przy tej prukwie. Nie mam pojęcia jak to jest, że nasze dzieci ją uwielbiają. Tak to chyba już jest zapisane w księdze życia każdego człowieka.
Nagle jakiś idiota mi zajechał drogę, żółty TiminG z tuningiem świateł. Cholera jedna teraz będzie mnie oślepiać podczas wjazdu do szybu express.
Uderzyłem w klakson by dać upust złości, w odpowiedzi dostałem jednoznaczny gest od dwóch nastolatków siedzących z tyłu. W rekach trzymali butelki po Solarisie.
Było już za późno by zmienić kurs na inny szyb. Zwolniliśmy i ustawiliśmy się w kolejce, było tam gdzieś piętnaście speederów i banda pijanych dzieciaków tuż przed nami.
Minęło trochę czasu zanim byliśmy przedostatni. Odwróciłem się do dzieci i powiedziałem by siedziały prosto. Podczas jazdy szybem, prędkość jest równa jednego macha na godzinę, gdyby zdarzyły się turbulencje, co jest dość rzadkie, można zwymiotować gdy się siedzi nie odpowiednio. Ale dzieci posłuchały.
Klapa szybu zamknęła się, a młodociane gnojki znikły w mgnieniu oka. Teraz musieliśmy odczekać na swoją kolej by utrzymać odpowiednia odległość.
Kazałem wszystkim sprawdzić pasy i siedzieć prosto. Dzieciaki pokręciły głową że już to zrobiły.
Zaświeciło się zielone światło, klapa szybu otworzyła się, a ja powoli wjechałem do środka. Ponownie sprawdziłem pasy, i zatwierdziłem gotowość na hologramie.
Kierownica się złożyła i schowała pod deskę rozdzielczą, klapa zatrzasnęła się, a na hologramie wyświetliło się odliczanie do startu.
'' 5... 4... 3... 2... 1... ''
I pojazd ruszył!
Teraz tylko trzeba było poczekać parę minut aż znajdziemy się na drugim końcu miasta.
Pomyślałem by sobie zapalić podczas podróży, otworzyłem schowek i szukałem swojego elektronicznego papierosa. Miałem taki bajzel w schowku że musiałem pojedynczo wyciągać wszystkie rzeczy. Szukałem i szukałem a gdy w końcu go wyczułem dłonią, moją radość przerwał krzyk żony.
Podniosłem się i po raz pierwszy ujrzałem swoje światełko w tunelu. Wielkie, ciepłe światło które zbliżało się by mnie przywitać w swych ognistych ramionach. W ramionach żółtego i płonącego TiminG'u...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych...
Proszę czekać...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych
ZAKOŃCZONE
Oślepiające światło, lampy na sufitach, dłoń w rękawiczce, jest we krwi, na moim ramieniu, ciemność, mniej jasne światło, dźwięk droidów medycznych, lekarze w maskach, ciemność...
Jasne białe światło, leżę na łóżku pod kątem 40 stopni, lekarze... Nie... Chirurdzy dyskutują między sobą, jeden z nich to kobieta, trzyma notes. Nie mogłem mówić, nie miałem sił, lub ust...
- Przyczyny wypadku?
- Wada konstrukcji pojazdu po modyfikacjach.
- Ofiar?
- Razem siedmiu, w tym dwojga dzieci i dorosła kobieta.
- Stan zdrowia pacjenta?
- Poniżej 7%
- Uszkodzenia?
- Złamane wszystkie żebra, utrata krwi stopnia IV i niektórych części ciała. Zalecana rekonstrukcja.
- Czy... - Wszystko pokryte, dostępne wszelkie środki.
- Dobrze. Bierzemy się do roboty.
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych...
Proszę czekać...
Aktualizowanie danych...
Aktualizowanie danych
ZAKOŃCZONE
BÓL! PRZESZYWA-A-A-JĄCY BÓL! dźwięk wiertła, iskry opadają mi na twarz, aparatura, kable, czarna krew, chirurg z piłą, moja krew? ból, zbyt dużo bólu, ciemność...
Pobieranie danych...
Pobieranie danych...
Pobieranie danych
ZAKOŃCZONE
Wznawianie systemów...
- Panie Slayton! Proszę na mnie spojrzeć! Panie Slayton!
Otwarłem oczy, mucha lata mi koło oka, nie, jest dalej, na suficie, pikanie w tle. - Panie Slayton!
Przekręciłem głowę na bok. Wysoki mężczyzna, z siwą brodą i kulistymi okularami pochylił się nadepną.
- Jeśli mnie pan słyszy proszę mrugnąć dwa razy. - mrugnąłem.
- Dobrze, nie jestem pewien czy jest pan w pełni sił by rozumieć co do pana będę mówił ale warto spróbować. Będę panu zadawał pytania a pat będzie mrugał dwa razy na tak i raz na nie. Rozumie mnie pan? - mrugnąłem dwa razy.
- Mhm... Czy wie pan, gdzie pan jest? - Raz na nie...
- Miał pan wypadek, został pan przewieziony do szpitala na oddział chirurgi biomechanicznej. - Odezwał się żeński głos.
- Przejdzie pan długą rehabilitację, mogącą nawet potrwać kilka miesięcy. Czy zgadza pan się na to? - Dwa razy na tak...
- Będę musiała pana uśpić na pewien czas. - Chciałem odwrócić głowę by przyjrzeć się kobiecie. Nie dałem rady, usłyszałem odgłos machiny i czarna plama znów mnie powitała.
Obudziłem się w przytulnym miejscu. Czułem zapach wypieków, ściany były koloru niebieskiego, coś mi zaczęło migotać w oczach. Przetarłem oczy, ale podczas tej czynności słyszałem dziwne tarcie. Moje dłonie, ręce! Są pokryte hextechową stalą, mój tors, nogi, moja... Twarz...
Zerwałem się z łóżka, zeskoczyłem z niego, słyszałem głosy w głowie:
Wszystkie systemy sprawne...
Ładowanie dodatkowych informacji...
Baza danych... Zaktualizowana...
Tryb uśpienia aktywny...
Ogarnął mnie spokój. Myślałem o moim wyjeździe, o tym jak ubierałem się, wkładałem spodnie, wkładałem marynarkę, a moja Lilith wiązała mi krawat.
Wyjście na stacje, dzieci biegiem wpakowały się na tylne siedzenia ST1NG3R'a, Lilith pudrująca się, jej cudowny uśmiech, grupa pijanych młodzików, krzyk, ogień, śmierć. Moja Lilith nie żyje... Troy i malutka Edia nie żyją... Wszystko przez już martwych punków...
Smutek, złość, nienawiść, depresja, strach, troska, chęć śmierci, emocje. Ich... Nie było...
Nie czułem nic w sprawie śmierci mojej rodziny, nie czułem niczego. Czy tak powinno być?
Wyprostowałem się ruszyłem przed siebie, coś mnie zatrzymało, kabel, gruby czarny połyskujący kabel był wbity w mój kark. Wyrwałem go szarpnięciem, nie czułem bólu. Na końcu pokoju znajdowało się lustro, ruszyłem w jego stronę, towarzyszyły mi mechaniczne zgrzyty przy każdym kroku. Dotarłem, oparłem się o poręcz, wzrok mi się dostosował, wyostrzył się przedstawiając moje nowe oblicze.
W tym momencie, w tym miejscu, w tym czasie... Zadałem sobie najważniejsze pytanie w moim życiu...
Czy nadal jestem człowiekiem?