ze specjalną dedykacją dla Sundance Kida <wink>
Dzielny ogórek konserwowy był najlepszym rewolwerowcem w okolicy. Celował pesteczkami z niesamowitą precyzją. Przemierzał pustynny stół w poszukiwaniu kolejnego noża, któremu mógłby stawić czoła. Miał na główce kapelusz koloru mlecznej czekolady, przechylony szarmancko lekko na lewo. Poruszał się pewnie, wchodził do każdego miasteczka talerzowego ze spuszczonym wzrokiem. Gdy wstępował do kanapkowego baru i siadał przy blacie z żółtego sera, cała sala milkła. Reputacja zdecydowanie wyprzedzała jego obecność. Zestrzelił już największego pomidora w okolicy. Wiele marchewek ugotowało się na jego widok, a co najmniej kilkanaście rzodkiewek poległo od pestek. Tym razem szeryf szynka ostrzegał ogórka konserwowego przed grasującym w okolicy nożem tytanowym. On nic sobie z tego nie robił. Był gotowy na wszystko. Nie bał się pokrojenia. Widział jak jego bracia lądowali na ołtarzach z gotowanych jajek na twardo. Czuł ich kwaskowatą krew na swoich ustach, kiedy rozbryzgiwali się pod ostrzami. Tym razem również nie dał się nożowi zaskoczyć. Wyrósł przed nim jak wielki dźwig. Błysnął na niego swoimi srebrnymi oczami. Ogórek wystrzelił pierwszą serię pestek, ale odbiły się tylko od twarzy przeciwnika. Zrobił unik, gubiąc kapelusz, gdy nóż zaatakował. Powstał, wycelował w rękojeść z całej siły. Pękła lekko. Uradowany chwycił znów nakrycie główki. Nóż ciachnął ponownie, naruszając skórkę dzielnego strzelca. Ogórek warknął gniewnie, wystrzeliwując kolejną serię pestek. Rękojeść pękła całkowicie. Przeciwnik opadł w bezruchu na pustynny stół. Kilka pomidorów wybiegło z kanapkowego baru, unosząc bohatera i wykrzykując radośnie. Burmistrz sałata i szeryf szynka pogratulowali mu kolejnego zwycięstwa. Gdy zasiadł przy blacie z żółtego sera, zamówił kolejkę solanki z pieprzem dla wszystkich. Pietruszki dla niego zatańczyły kankana, a podstarzały korniszon przysiadł do pianina. I wtedy w miasteczku talerzowym zapanowała ciemność, bo światło żarówkowego słońca przysłoniła postać olbrzymiego sierściucha. Rozległo się straszliwe miauczenie. Wszyscy uciekali w panice. Tylko dzielny kowboj konserwowy siedział spokojnie, myśląc sobie: a miało być tak pięknie…
Dzielny ogórek konserwowy był najlepszym rewolwerowcem w okolicy. Celował pesteczkami z niesamowitą precyzją. Przemierzał pustynny stół w poszukiwaniu kolejnego noża, któremu mógłby stawić czoła. Miał na główce kapelusz koloru mlecznej czekolady, przechylony szarmancko lekko na lewo. Poruszał się pewnie, wchodził do każdego miasteczka talerzowego ze spuszczonym wzrokiem. Gdy wstępował do kanapkowego baru i siadał przy blacie z żółtego sera, cała sala milkła. Reputacja zdecydowanie wyprzedzała jego obecność. Zestrzelił już największego pomidora w okolicy. Wiele marchewek ugotowało się na jego widok, a co najmniej kilkanaście rzodkiewek poległo od pestek. Tym razem szeryf szynka ostrzegał ogórka konserwowego przed grasującym w okolicy nożem tytanowym. On nic sobie z tego nie robił. Był gotowy na wszystko. Nie bał się pokrojenia. Widział jak jego bracia lądowali na ołtarzach z gotowanych jajek na twardo. Czuł ich kwaskowatą krew na swoich ustach, kiedy rozbryzgiwali się pod ostrzami. Tym razem również nie dał się nożowi zaskoczyć. Wyrósł przed nim jak wielki dźwig. Błysnął na niego swoimi srebrnymi oczami. Ogórek wystrzelił pierwszą serię pestek, ale odbiły się tylko od twarzy przeciwnika. Zrobił unik, gubiąc kapelusz, gdy nóż zaatakował. Powstał, wycelował w rękojeść z całej siły. Pękła lekko. Uradowany chwycił znów nakrycie główki. Nóż ciachnął ponownie, naruszając skórkę dzielnego strzelca. Ogórek warknął gniewnie, wystrzeliwując kolejną serię pestek. Rękojeść pękła całkowicie. Przeciwnik opadł w bezruchu na pustynny stół. Kilka pomidorów wybiegło z kanapkowego baru, unosząc bohatera i wykrzykując radośnie. Burmistrz sałata i szeryf szynka pogratulowali mu kolejnego zwycięstwa. Gdy zasiadł przy blacie z żółtego sera, zamówił kolejkę solanki z pieprzem dla wszystkich. Pietruszki dla niego zatańczyły kankana, a podstarzały korniszon przysiadł do pianina. I wtedy w miasteczku talerzowym zapanowała ciemność, bo światło żarówkowego słońca przysłoniła postać olbrzymiego sierściucha. Rozległo się straszliwe miauczenie. Wszyscy uciekali w panice. Tylko dzielny kowboj konserwowy siedział spokojnie, myśląc sobie: a miało być tak pięknie…
to be a struggling writer first you need to know how to struggle