Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Les Fleurs du Mal"
#1
- Powiedziała, że mnie kocha… mnie…- cicho wyszeptał Friedrich. Sunął ulicami, powłócząc nogami, nie zważając na wpadający na niego tłum ludzi. Pojedyncze osoby odwracały się za nim i obrzucały stekiem wyzwisk. Za to, że szedł zamroczony pod prąd tych wielkomiejskich biznesmanów. - No jak Pan …!- Tu urwała pewna kobieta z dzieckiem, którą potrącił, gdy ta spojrzała w jego oczy. Wydawało się jakby wcale nie były spojrzeniem człowieka, takie obce, a jednocześnie wyrażające tyle emocji i uczuć. Takie puste, a zarazem przepełnione większym bólem i cierpieniem niż oczy wszystkich ludzi cierpiących w tym momencie na całym świecie. Nie podlegał jednak wątpliwościom fakt, iż nadal nie można było dojrzeć za tymi wściekle niebieskimi oczami Friedricha. Gdyby nie to, że Nieznajoma trzymała na rękach około dwuletnią córeczkę, zapewne zaproponowałaby pomoc temu zagubionemu mężczyźnie, słowa cisnęły się na jej wpółotwarte usta. Chociaż ona jedna, spośród miliona. Instynkt macierzyński nakazał zachować jej jednak dystans i z obojętnością oddaliła się jak reszta tłumu. Przechodząc tuż obok Friedricha, jeszcze mocniej przycisnęła córkę do piersi, jakby nagle miał się obudzić w tym człowieku jakiś odruch sadystyczny. Tymczasem Pan Zagubiony nie słyszał i nie widział reakcji tej kobiety ani nikogo innego poszkodowanego. Szedł głęboko zamyślony i obecny w innym świecie (bynajmniej nie lepszym). Cudem uniknął wypadku samochodowego na skrzyżowaniu, nie zboczył też na ruchliwą autostradę parę kroków od niego( szedł bowiem pasem zieleni tuż przy niej). Dla niego pewnie nie okaże się to cudem, tylko zwykłym przypadkiem lub statystyką, która akurat na ten dzień zawierała wystarczająco dużo ofiar. Kierował się w stronę starego parku na końcu miasta. Pogrążony w labiryncie myśli przecinał trawniki, rabatki i klomby, niszcząc kwiaty i wszelkie stworzenia. Kopnął nieświadomie kilka gołębi, które z urazem na niego zerkały. W końcu zaszył się między krzakami, gdzie było miejsca akurat tylko dla niego. To było Jego Miejsce, zawsze tu przychodził, gdy miał jakiś problem do przemyślenia. Tu zrodziła się jego wena, tu też zakończy swój żywot wraz z jego. Kiedyś pokazał to miejsce Racheli, która od razu tak jak ona, pokochała je. Na środku był omszały głaz, w sam raz do siedzenia. Naokoło rosły białe róże, niedostępne dla oka kogoś z zewnątrz. Mógł niezauważony obserwować ludzi w parku, których jednak nie było tu tak ,,często”. Właśnie dlatego podobało mu się to miejsce, z dala od ludzi, z dala od hałasu, tylko on i jego wena. Samotność zawsze dopełnia uroku. Zjawił się tutaj po trzymiesięcznej przerwie i czuje się jak zdrajca. Na szczęście otworzył oczy i wrócił do swej dawnej ukochanej. Dziwne uczucia ostatnio nim targały. Serce jakoś szybciej mu biło i to na widok człowieka, w dodatku kobiety. To wszystko prze Rachelę. Urzekła go swoją tajemniczością i tymi pięknymi, głębokimi, smutnymi i zamyślonymi oczami. Nie narzucała się jak inne, nie flirtowała, nie szukała z nim kontaktu. Nie musiała, potrzebowała tylko towarzysza do rozmów, które odbywali codziennie, od rana do nocy. Gdy w końcu wyznała mu, co do niego czuje, nie mógł tego znieść. Zostawił ją zdziwioną, przerażoną i zranioną. Myślała, że czuje to samo, tylko boi się powiedzieć. Dlatego zrobiła to pierwsza. Teraz dotarła do niej prawda: On nie czuje tego, co ona, dlatego odszedł, wolał nic nie mówić. Jednak było odwrotnie, Friedrich bał się, że Rachela nie pojmie siły i potęgi jego uczucia, nie zrozumie namiętności artysty. Ale to uczucie po prostu go rozsadzało, jego serce w końcu biło po latach milczenia. Odkrył, że jest człowiekiem, potrafi kochać, nawet drugiego człowieka. To był dla niego zbyt wielki szok, to działo się za szybko.
- Jakże żałosna jest egzystencja ludzka.- powiedział ze smutkiem i spokojem. - Kochać nie potrafię, bo to by mnie zabiło prędzej niż niekochanie.- rozpiął czarny płaszcz. Wyjął fiolkę, którą trzymał na taka okazję ładnych parę lat. Podniósł do ust, przechylił i się zawahał. Ostatni raz spojrzał na swoje róże i tarczę księżyca. Ostatni raz spojrzał w małe lusterko- nie ujrzał tam siebie, patrzył w odbicie potwora. Wypił tajemniczą miksturę i położył się na zimnej trawie. Otoczony różami, pustką, samotnością. W końcu z powrotem dopadły go jej szpony.
Rachela po 3 dniach szukania Friedricha w szpitalach, znalazła ciało w Jego Miejscu. Przerażający krzyk dobył się z jej gardła, piekące łzy wypaliły policzki. Nie miała siły stać. Przytuliła się do zimnego ciała i przypadkiem znalazła karteczkę w ręku mężczyzny. Było na niej napisane: Les fleurs du mal Zapłakała jakże żałośnie i rozpaczliwie. Zrozumiała ogrom bólu jaki na nią spadł. Zrozumiała jak cierpiał przez lata Friedrich. Nie może mu jednak wybaczyć, że nie mógł dopuścić do siebie myśli, iż znajduje się na świecie jedna osoba, która go rozumie i kocha. W dodatku była tak blisko, widocznie za blisko, dusił się.
Na pogrzebie była tylko ona, ksiądz i niezbędni do pochówku ludzie. Friedrich nie miał rodziny, przynajmniej dla niego ona nie istniała. Rachela codziennie przynosi mu na grób świeże roże. Przemyka bezgłośnie między grobami czarno odziana niewiasta, siejąca mrok i przerażenie wszędzie, gdzie się pojawi. - Taki los spotyka tych, którzy pokochają Samotnego…- powiedziała patrząc w bezkres ciemnego nieba. Po powrocie do domu, zawsze spogląda w lustro. Za każdym razem widzi w nim inną osobę, za każdym razem ma inny kolor oczu. Tylko ten jeden człowiek tego nie dostrzegał. Zwracał uwagę tylko na jej wnętrze, które stwarzało fałszywy obraz wyglądu. Właśnie to w nim kochała. Po raz kolejny może wpisać męskie imię na swoją listę Utraconych Miłości. Po to w końcu żyje, by ciągle kochać, ciągle szukać kogoś, kto ją zrozumie. Nie ma odwagi wrócić do swojego świata, gdzie patrząc w lustro nie może zobaczyć swojego ciała .Nie może kochać i być kochaną. Nie może być zrozumiana. Ludzie jej nienawidzą, zresztą z wzajemnością. Boją się jej, brzydzą, gardzą nią, ciągle ranią. Woli cierpieć po każdej stracie, przynajmniej wie, że ma serce i uczucia. Lustro zawsze pokazuje fałszywy obraz człowieka, ponieważ nie widać w nim naszego wnętrza. Ciało to tylko skorupa, która więzi naszą duszę i piękno. Gdy Rachela zawahała się, który świat jest lepszy, zaczęła zanurzać w lustrze rękę. Po drugiej stronie ukazały się szpony. Wrażliwość to dla ludzi inność. Inność- dewiacja. Oryginalność- potworność. Sztuka- to nic takiego. Piękno- są ślepi na prawdziwe. Ich źrenice rejestrują tylko sztuczność, fałsz i obłudę. Gdyby każdy z uwagą przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, zapewne spostrzegłby w końcu, że jest potworem. Rachela czeka z wyciągniętymi szponami, aż w końcu ktoś ją wyciągnie po drugiej stronie i zaakceptuje taką, jaka jest, lub z powrotem wciągnie jej dłonie i uczyni ją wreszcie szczęśliwą. Każdy ma w swojej duszy większe lub mniejsze Les fleurs du mal.
Odpowiedz
#2
Cytat:które z urazem na niego zerkały.
z urazą
Cytat:To było Jego Miejsce, zawsze tu przychodził, gdy miał jakiś problem do przemyślenia. Tu zrodziła się jego wena, tu też zakończy swój żywot wraz z jego.
chyba coś zniknęło
Cytat:Kiedyś pokazał to miejsce Racheli, która od razu tak jak ona, pokochała je.
chyba "tak jak on"?
Cytat:Mógł niezauważony obserwować ludzi w parku, których jednak nie było tu tak ,,często”.
nie rozumiem. Tak wielu? Nie bywali w tamtym miejscu? Park był rzadko uczęszczany? A może chodzi o coś jeszcze innego? Moim zdaniem trzeba to inaczej sformułować.
Cytat:Samotność zawsze dopełnia uroku.
"dopełnianie uroku" też nie wydaje mi się najszczęśliwszym określeniem.
Cytat:To wszystko prze Rachelę.
literówka.
Cytat:Przemyka bezgłośnie między grobami (przecinek albo dwukropek) czarno odziana niewiasta, siejąca mrok i przerażenie wszędzie, gdzie się pojawi.


Muszę z zadowoleniem przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyłaś, bo po początku sądziłam, że będzie to kolejna mdła historyjka o nieszczęśliwej miłości. Co mi się nie podoba, to układ graficzny, brak akapitów, jakichkolwiek podziałów itp, to by ułatwiło czytanie. Jest trochę błędów interpunkcyjnych, a pod koniec robi się nieco moralizatorsko, a to drażni. Momentami nie do końca dobrze dobrane słowa według mnie, ale to jest coś, to nabywa się z czasem i ćwiczeniami Smile Podoba mi się trochę baśniowy charakter. Może nie jest jakoś wyjątkowo oryginalnie itp, ale warto moim zdaniem nad tym popracować, naprawdę.
Czekam na kolejne teksty.
Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości