20-01-2019, 11:46
Byłem ładniejszy, żywy do nakładania na mniej widoczną, rozpychającą się w nich kobiecość.
Fantazją pocierającą wykluwający się niepokój niezaspokojonego żródła ciekawości.
Kilka lat później, bardziej opatrzony księżyc upilnował dwie niewinności w krzakach.
Zachował jej, może dla jednorożca albo kogoś innego. Z bliskości twarzy.
Kiedyś matka piorąc po zabawie moją koszulę oceniła że się już tarzam.
Było mi wstyd i żal, że się tylko upiłem. Zawsze podchodzi do gardła,
jej pierwsze miłosierdzie, poza równą kolejką dla wszystkich.
Była wycięta na dwa palce. Pod figami nadterminowy rekrut, gotowy do przysięgi
na wilgoć uświęconą. Energicznie uniosłem rękę, już wtedy dobrą do tytułów,
i powiedziałem Mein Führer. Parsknęliśmy śmiechem, jak później - jednocześnie.
Nie wiedziałem, że aż tak potrzebowałem i wnuczki. Pierwsza.
Już wymiata dla mnie z podłogi nielotny przeciąg między biegunami.