Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ktokolwiek widział
#1
Czasy są tak cholernie ciężkie, że niejeden siedzi w pracy i myśli: co by tu zrobić, żeby zarobić trochę pieniędzy. 

Każdy coach od power speechu nam powie, że chcieć to móc, ale jak przychodzi co do czego, wtedy jakoś brakuje weny. 

Jesteśmy bezradni w obliczu tych mitycznych, opowiadanych szeptem przez nasze babki, czarnych godzin.

Człowiek ma wtedy ochotę wyjść po papierosy albo po chleb do sklepiku za rogiem i już nigdy nie wrócić. Koniecznie w kapciach i w starym płaszczu, narzuconym niedbale na piżamę w paski.  Zostawić dokumenty, chronicznie pusty portfel, klucze i oczywiście telefon, żeby było jeszcze bardziej dramatycznie. Niech się wszystko pali, niech się wali, a ja znikam, wypisuję się z dotychczasowego życia.

Ludzie czasem gubią się w tłumie, ale jeśli chodzi o tych, którzy wyszli dosłownie na chwilę i już nigdy nie wrócili, to jakoś zawsze jest tak, że nikt nic nie wie. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Jeszcze przed chwilą tu byli i już ich nie ma. Rozpłynęli się. Wyparowali jak kamfora.

Oficer dyżurny przyjmie zgłoszenie, ale nie wcześniej niż po upływie 48 godzin. Facet w punkcie xero, zrobi setki kopii zwykle jakiejś takiej niewyraźnej facjaty, z rozpaczliwym apelem pod tym rozpikselowanym zdjęciem, że jeśli ktokolwiek widział, wie albo przynajmniej mu się zdawało, to…

I co? I nic. Mijają godziny, dni, miesiące, lata i setki spekulacji, podejrzeń, fałszywych tropów. Jasnowidze i wszelkiej maści detektywi będą dwoić się i troić, żeby wskazać na ten właściwy zbiornik wodny, pustostan albo przynajmniej szpital psychiatryczny.

- Ktoś go widział, jak spacerował po Księżycu!
- To nie był on, podobny. 
- Wcale nie podobny! Przecież tamten był blondynem.
- A ja pani mówię, że on teraz mieszka w Afryce, ma pięć żon i z każdą po tuzin bachorów. Informacja z naprawdę wiarygodnego źródła.
- Nieprawda! Kto, jak nie on był ostatnio widziany w przejściu podziemnym?! Jedną ręką grał na skrzypcach, a drugą obierał mandarynkę. Pozawczoraj to było.

A kiedy już znudzi im się wymyślanie tych nieprawdopodobnych scenariuszy z zaginionym w rolach głównych i cała sprawa prawie zupełnie przycichnie, to jeszcze ktoś czasem odgrzeje ten temat wyskakując z rewelacją, że właśnie widział, spotkał, minął się w biegu i wszyscy będą analizować, dyskutować, wspominać, powątpiewać albo wierzyć. I tak do następnego „cudownego objawienia się” albo i nie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości