Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Książki
#1
Na wydawniczym rykowisku nie toleruje się stylistycznych eksperymentów: tekst nietypowy jest ryzykownym interesem dla każdego niezdrowo myślącego mecenasa. Twórczość, jeżeli wiąże się z wysiłkiem i wymaga przygotowania do jej odbioru, jest traktowana teraz jako nudziarstwo, a treść utworu, wykraczająca poza rachowanie na palcach, uważana jest za treść nieomal awangardową. Stąd lansowany jest pisarz marny, ale gwarantujący szybką sprzedaż książki do czytania w kolejce po rozum.

Stąd w odpowiedzi na to grubo ciosane, merkantylne zamówienie ciekawych czasów, stara się być twórcą kultowym, twórcą ciurkającym sprzedawalną, wartką i zaskakującą akcją. Pragnie wiedzieć tyle jedynie, ile i czego chce się dowiedzieć z utworu ten, co mu płaci. Chce mieć wyłącznie taką wyobraźnię, jakiej od niego oczekuje mocodawca.

Dzieje się tak, ponieważ literat masowy, dyspozycyjny z rozsądku, ze wszystkich sił zły, lecz popularny, przynosi zakładany zysk, natomiast twórca dobry, lecz trudny do zaakceptowania, jest intruzem i przynosi niepowetowane straty.

Są więc książki umykające naszej uwadze, znikające z regałów nie dlatego, że ich nakład został wyczerpany, ale dlatego, że w powodzi czytelniczych dróg donikąd, giną z zapomnienia w trzewiach hurtowni po to, by zwolnić miejsce dla popłatnej szmiry.

I są wiersze, przy których czytaniu mam wrażenie uczestniczenia w młóceniu kulturalnej słomy; przeważnie dopada mnie ten sam zestaw pokancerowanych metafor, to samo językowe ubóstwo obrazów, buraczanych z wysiłku i cierpiących na psychiczne żylaki: pożytku żadnego, a w głowie zamęt i plewy.

Odpowiedz
#2
Nie ujmując tekstowi racji, podobał mi się szczególnie kawałek z młóceniem. Reszta jest taka "normalna"; jak nie twoja Smile Ale bez zarzutów, oczywiście. No może poza jedyną - jak zwykle sporadyczne okruszki przesady, wynikłe pewnie z osobistego oburzenia, jak w wypadku tego, na przykład, mecenasa myślącego "niezdrowo". Tak, wiem, do tego pewnikiem jest rudy, ma zeza i nie urósł, ale po co to zaraz o tym pisać? Ot, mysli i działa chciwie.
Ponadto jak się czyta o tym skądinąd wiadomym fakcie, przychodzi do głowy pytanie - gdzie JA się wśród tej skali "autor ambitny-autor masowy" znajduję? (pomijając oczywiście fakt, że jeszczem nic nie wydał drukiem) Co JA tworzę? Czy aby nie "staram się być twórcą kultowym, twórcą ciurkającym sprzedawalną, wartką i zaskakującą akcją"? A jeśli znajduję w swoich dziełach takie znamiona, co wtedy? Kogo to ze mnie czyni i skąd one się biorą? Czy moje pisanie jest obliczone na efekt, na mir gawiedzi? I czy zatem nie zostałem tu niniejszym i ja wzięty pod uwagę?
Czytam wiele "szmiry", tudzież prostej, niskolotnej, zdaję sobie sprawę, czysto rozrywkowej literatury (z oglądaniem i słuchaniem to samo). A już do tych wybitniejszych dzieł siadam zdecydowanie rzadziej - pół chomika mam na dysku i wstyd się przyznać, ile z tego de facto przeczytałem. Podobnie jem różnie, czasem w ogóle o to nie dbam. Duży wpływ ma na to styl życia, czas, obowiązki i wreszcie możliwości. Jest kupa rzeczy do robienia, energii czasem nie starcza, co dopiero godzin w dobie. I siłą rzeczy przyswaja się wiele chłamu, wiele odpadków, lipnych przetworów, wiele się z tego wreszcie lubi, przyzwyczaja się do tego i ma się do tego jakiś sentyment, a bo to uprzyjemnia chwilkę czasu przed snem, a bo to poprawia humor, a to pozwala wyśmiać problemy własne a zamartwić się czyimiś.
Chcę powiedzieć: sam nie przebieram w wielkich tytułach, ani nie wymierzyłem swoich dział beztalencia w wielkie cele i wielkich tytułów napisać raczej nie planuję. Pewniem prostak i buraczyszyn, ale wyżej już chyba nie prysnę (na tę chwilę) niż się staram, więc w sumie nie wiem, jaka powinna być dla mnie rada. hm Sad?? Pomijając to, że chwilowo piszę średnio zero stron na dzień.
No i ten wspomniany styl życia - dziś przecietny europejczyk ma taki wachlarz zajęć, atrakcji i dróg rozwoju. Zdarza się, że nie ma w tym po prostu czasu na długie dumanie nad knigą - i to czasem jakąkolwiek! Ja macam książki naprawdę od święta, często przez ścierę.
Kurdę... Dobra szmira nie jest taka zła.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości