Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kroniki kute mieczem
#1
Witam,
dodaje wstęp do czegoś, co z założenia ma być 'czymś większym'. Wiem, że jest tego niewiele (sam prolog), ale obiecuję - pracuję nad resztą. Pozdrawiam wytrwałych, którzy skuszą się przeczytać Wink
__________________________



PROLOG



– Sir Arrisie Herrdis, za złamanie przysięgi złożonej Gildii Odnowicieli Północy, w imieniu lorda Sedara, skazuje cię na powieszenie okrywając twój ród i herb hańbą. Niech bóg o siedmiu twarzach ma cię w swojej opaczności. Reathusie – kiwnął na muskularnego mężczyznę, a ten pojawił się na drewnianej scenie.
Zgromadzony tłum zaczął wiwatować. Byli rządni mordu, chcieli widzieć jak zdrajca zawiśnie, jak wyda z siebie ostatnie tchnienie.
Kat podszedł powolnym krokiem do skazańca. Jego wielkie dłonie, przyzwyczajone do egzekwowania prawa, teraz zaczęły drżeć. Patrzył spode łba na sir Arrisa, nie mógł spojrzeć mu prosto w twarz.
‒ Powiesić zdrajcę! – tłum grzmiał coraz bardziej.
– Zabić, a ciało rzucić na pożarcie szczurom!
Sir Tharn Rotwood po ogłoszeniu wyroku cofnął się na kilka kroków obserwując całe zajście z uśmiechem na twarzy. Była to jego pierwsza egzekucja, pierwsza od czasu przejęcia władzy w Gildii. Wytarł spocone ręce o fioletowy frak i ponaglił Reathusa.
‒ Szybciej, nie każ nam tyle czekać! – w jego głosie dało się wyczuć nutę zdenerwowania, jakby czegoś się obawiał.
Czarnowłosy mężczyzna powoli nasunął pętle grubego sznura na szyję sir Arrisa. Starał się przeciągnąć tę sytuację w czasie, choć z drugiej strony chciał to zrobić jak najszybciej by wyzbyć się wszelkich wyrzutów sumienia. Kat jest katem, a rozkaz rozkazem.
– Wiesz, że jestem niewinny – nagle rozległ się cichy głos skazańca, który dał się ledwie słyszeć przy gwarze miejskiego tłumu, a ten z coraz większym zawzięciem domagał się sprawiedliwości. Zdezorientowany i spłoszony Reathus udał, że go nie słyszy. Podszedł do dźwigni, która otwierała zapadnię pod nogami Herrdisa. Ujął w dłoń drewnianą wajchę i czekał na ostatni rozkaz sir Rotwooda, który teraz znów wystąpił w przód. Rozkoszował się wrzaskami ludzi, chciał zapamiętać ten moment na zawsze – chwilę jego triumfu!
‒ Na bóstwo o siedmiu twarzach! Niech skazaniec zostanie potępiony! – Podszedł do sir Arrisa łapiąc go za włosy i uderzając w policzek na znak zhańbienia. Na końcu wydał komendę unosząc rękę by za chwilę ją opuścić. Reathus pociągnął za dźwignię, po czym sir Arris zawisnął na grubym, lnianym sznurze. Zaczął się szamotać, związane ręce sprawiły, że nie mógł się podciągnąć. Wydawał z siebie jedynie żałosne skomlenia starając się złapać choćby najmniejszy haust powietrza.
Trwało to zaledwie kilka sekund. Zebrany tłum sam wstrzymał oddech w ciszy patrząc na jego męki. W oddali słychać było płaczące dziecko, a psy ujadały wyjątkowo żarliwie.
W końcu skonał.
Ciało Sir Arrisa Herrdis z herbu sarny wisiało bezwładnie kołysząc się.
Dopiero wtedy kat, Reathus Herrdis, zrozumiał, co uczynił. Stał się bratobójcą.
– Ludu Ethrondil – po dłuższej chwili ciszy odezwał się sir Rotwood. Jego głos był wyjątkowo spokojny, ale przy tym donośny – Zabiliśmy jedno ścierwo z rodu Herrdisów. Jednak to dopiero początek! Zdrada Arissa Herrdis wymaga śmierci całego rodu, inaczej ta plaga będzie roznosiła się dalej po naszych ziemiach. Pora dokończyć działo, które razem tu zaczęliśmy, bracia! Ten tu stojący – wskazał palcem na Reathusa, który w dalszym ciągu stał przy dźwigni trzymając ją w ręku, kompletnie nie wsłuchując się w słowa sir Rotwooda, aż do teraz, gdy poczuł na sobie gniew spojrzeń mieszkańców – jest bratem zdrajcy! Wam pozostawiam decyzję, co z nim zrobicie – z szyderczym uśmiechem na twarzy odwrócił się w jego kierunku. Dobrze wiedział, że tego dnia wydał kolejny wyrok, jednak tym razem katem miała być społeczność miasta Ethrondil. Pogwizdując zszedł ze sceny słysząc jak za plecami wściekły tłum wdrapuje się na drewniany podest. Choć Reathus był silnym mężczyzną w kwiecie wieku, nie był w stanie wzbronić się przed nacierającą siłą. Na początku bronił się dzielnie odpychając przeciwników swoimi długimi i silnymi rękoma, w końcu jednak został zaatakowany mieczem, który zapewne należał do jednego z członków Gildii. Stal przebiła jego klatkę piersiową, a po chwili na jego szarej, wełnianej koszuli pojawiła się plama krwi, która z każdą chwilą zwiększała swoje rozmiary. Przestał się bronić otrzymując teraz ciosy po twarzy od zwykłych wieśniaków, rolników, nawet od kobiet i dzieci. Zakołysał się i spadł z podestu lądując na piachu. Czuł na sobie kolejne ciosy, tym razem kopnięcia po całym ciele. Tłum jakby w amoku wściekle warczał.
Wyrok wykonano – Reathus zginął kolejny.
Następną ofiarą był Derek Herrdis, brat zamordowanych. Podcięto mu gardło podczas snu.
Ich szesnastoletnia siostra została skatowana na śmierć, kiedy ukradkiem próbowała opuścić miasto. Trzymając na rękach swoje kilkumiesięczne dziecko została zaatakowana jeszcze przed murami miasta. Dziecko wrzucono do rzeki, nie zajmując się specjalnie, kim może być jego ojciec.
Seniorowie rodu spłonęli żywcem w swojej posiadłości nieopodal miasta. Nawet nie wiedzieli, kto i dlaczego im to robi. Prócz nich zginęło dwanaście osób ze służby.
‒ Panie – zaczął sir Rick, najbliższy doradca przywódcy Gildii – Czy podjęliśmy prawidłową decyzję?
– W czasach, których żyjemy, mój drogi Ricku, nie ma mowy o prawidłowych decyzjach. Liczą się tylko te najbardziej korzystne – swoją wypowiedź skwitował lekkim uśmiechem dając do zrozumienia rozmówcy, że zakończył temat.
Odpowiedz
#2
Niezłe. Choć sam początek nieco skojarzył mi się z pierwszym tomem "Gry o Tron" Martina, to dalej jest inaczej nieco, co cieszy. IMO, można wspomnieć, że ów Derek Herrdis był trzecim bratem, bo tak: brat, brat, brat... to czuć za bardzo powtórzenia.

Na początku:"Paczył spode łba na sir Arrisa, nie mógł spojrzeć mu prosto w twarz." - lepiej by było napisać: nie ośmielając mu się spojrzeć prosto w twarz".
Było coś jeszcze, ale mi umknęłoTongue I tu i ówdzie brakuje przecinka, ale to drobiazg.
Nie jest źle, dajesz następne części:]
6/10
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#3
Ze spraw technicznych: przecinki do poprawy oraz kilka zbędnych powtórzeń. Poza tym, zbyt krótki fragment, żeby konstruktywnie odnieść się do fabuły. Bez oceny.
Pozdrawiam
Odpowiedz
#4
(10-04-2012, 23:32)seto napisał(a): Witam,
dodaje wstęp do czegoś, co z założenia ma być 'czymś większym'. Wiem, że jest tego niewiele (sam prolog), ale obiecuję - pracuję nad resztą. Pozdrawiam wytrwałych, którzy skuszą się przeczytać Wink
__________________________



PROLOG



– Sir Arrisie Herrdis, za złamanie przysięgi złożonej Gildii Odnowicieli Północy, w imieniu lorda Sedara, skazuje cię na powieszenie okrywając twój ród i herb hańbą. Niech bóg o siedmiu twarzach ma cię w swojej opaczności. Reathusie – kiwnął na muskularnego mężczyznę, a ten pojawił się na drewnianej scenie.
Zgromadzony tłum zaczął wiwatować. Byli rządni mordu, chcieli widzieć jak zdrajca zawiśnie, jak wyda z siebie ostatnie tchnienie.
Kat podszedł powolnym krokiem do skazańca. Jego wielkie dłonie, przyzwyczajone do egzekwowania prawa, teraz zaczęły drżeć. Patrzył spode łba na sir Arrisa, nie mógł spojrzeć mu prosto w twarz.
‒ Powiesić zdrajcę! – tłum grzmiał coraz bardziej.
– Zabić, a ciało rzucić na pożarcie szczurom!
Sir Tharn Rotwood po ogłoszeniu wyroku cofnął się na kilka kroków obserwując całe zajście z uśmiechem na twarzy. Była to jego pierwsza egzekucja, pierwsza od czasu przejęcia władzy w Gildii. Wytarł spocone ręce o fioletowy frak i ponaglił Reathusa.
‒ Szybciej, nie każ nam tyle czekać! – w jego głosie dało się wyczuć nutę zdenerwowania, jakby czegoś się obawiał.
Czarnowłosy mężczyzna powoli nasunął pętle grubego sznura na szyję sir Arrisa. Starał się przeciągnąć tę sytuację w czasie, choć z drugiej strony chciał to zrobić jak najszybciej by wyzbyć się wszelkich wyrzutów sumienia. Kat jest katem, a rozkaz rozkazem.
– Wiesz, że jestem niewinny – nagle rozległ się cichy głos skazańca, który dał się ledwie słyszeć przy gwarze miejskiego tłumu, a ten z coraz większym zawzięciem domagał się sprawiedliwości. Zdezorientowany i spłoszony Reathus udał, że go nie słyszy. Podszedł do dźwigni, która otwierała zapadnię pod nogami Herrdisa. Ujął w dłoń drewnianą wajchę i czekał na ostatni rozkaz sir Rotwooda, który teraz znów wystąpił w przód. Rozkoszował się wrzaskami ludzi, chciał zapamiętać ten moment na zawsze – chwilę jego triumfu!
‒ Na bóstwo o siedmiu twarzach! Niech skazaniec zostanie potępiony! – Podszedł do sir Arrisa łapiąc go za włosy i uderzając w policzek na znak zhańbienia. Na końcu wydał komendę unosząc rękę by za chwilę ją opuścić. Reathus pociągnął za dźwignię, po czym sir Arris zawisnął na grubym, lnianym sznurze. Zaczął się szamotać, związane ręce sprawiły, że nie mógł się podciągnąć. Wydawał z siebie jedynie żałosne skomlenia starając się złapać choćby najmniejszy haust powietrza.
Trwało to zaledwie kilka sekund. Zebrany tłum sam wstrzymał oddech w ciszy patrząc na jego męki. W oddali słychać było płaczące dziecko, a psy ujadały wyjątkowo żarliwie.
W końcu skonał.
Ciało Sir Arrisa Herrdis z herbu sarny wisiało bezwładnie kołysząc się.
Dopiero wtedy kat, Reathus Herrdis, zrozumiał, co uczynił. Stał się bratobójcą.
– Ludu Ethrondil – po dłuższej chwili ciszy odezwał się sir Rotwood. Jego głos był wyjątkowo spokojny, ale przy tym donośny – Zabiliśmy jedno ścierwo z rodu Herrdisów. Jednak to dopiero początek! Zdrada Arissa Herrdis wymaga śmierci całego rodu, inaczej ta plaga będzie roznosiła się dalej po naszych ziemiach. Pora dokończyć działo, które razem tu zaczęliśmy, bracia! Ten tu stojący – wskazał palcem na Reathusa, który w dalszym ciągu stał przy dźwigni trzymając ją w ręku, kompletnie nie wsłuchując się w słowa sir Rotwooda, aż do teraz, gdy poczuł na sobie gniew spojrzeń mieszkańców – jest bratem zdrajcy! Wam pozostawiam decyzję, co z nim zrobicie – z szyderczym uśmiechem na twarzy odwrócił się w jego kierunku. Dobrze wiedział, że tego dnia wydał kolejny wyrok, jednak tym razem katem miała być społeczność miasta Ethrondil. Pogwizdując zszedł ze sceny słysząc jak za plecami wściekły tłum wdrapuje się na drewniany podest. Choć Reathus był silnym mężczyzną w kwiecie wieku, nie był w stanie wzbronić się przed nacierającą siłą. Na początku bronił się dzielnie odpychając przeciwników swoimi długimi i silnymi rękoma, w końcu jednak został zaatakowany mieczem, który zapewne należał do jednego z członków Gildii. Stal przebiła jego klatkę piersiową, a po chwili na jego szarej, wełnianej koszuli pojawiła się plama krwi, która z każdą chwilą zwiększała swoje rozmiary. Przestał się bronić otrzymując teraz ciosy po twarzy od zwykłych wieśniaków, rolników, nawet od kobiet i dzieci. Zakołysał się i spadł z podestu lądując na piachu. Czuł na sobie kolejne ciosy, tym razem kopnięcia po całym ciele. Tłum jakby w amoku wściekle warczał.
Wyrok wykonano – Reathus zginął kolejny.
Następną ofiarą był Derek Herrdis, brat zamordowanych. Podcięto mu gardło podczas snu.
Ich szesnastoletnia siostra została skatowana na śmierć, kiedy ukradkiem próbowała opuścić miasto. Trzymając na rękach swoje kilkumiesięczne dziecko została zaatakowana jeszcze przed murami miasta. Dziecko wrzucono do rzeki, nie zajmując się specjalnie, kim może być jego ojciec.
Seniorowie rodu spłonęli żywcem w swojej posiadłości nieopodal miasta. Nawet nie wiedzieli, kto i dlaczego im to robi. Prócz nich zginęło dwanaście osób ze służby.
‒ Panie – zaczął sir Rick, najbliższy doradca przywódcy Gildii – Czy podjęliśmy prawidłową decyzję?
– W czasach, których żyjemy, mój drogi Ricku, nie ma mowy o prawidłowych decyzjach. Liczą się tylko te najbardziej korzystne – swoją wypowiedź skwitował lekkim uśmiechem dając do zrozumienia rozmówcy, że zakończył temat.


Oj-oj-oj.
Korekta na poziomie podstawowym:
błędy ortograficzne i gramatyczne!!!
Sto milionów przecinków (brakujących).
Język narracji - choć rokuje pozytywnie - na razie opisowo-szkolny (streszczeniowy)

Fabuła? Trudno orzec - bardzo wiele podobnie się zaczyna - kwestia rozwoju.

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#5
Jgbart aż tak widać to skojarzenie? No dobra, przyznaję się - obecnie jestem w trakcie wchłaniania Martina zarówno czytając jak i go oglądając, ale naprawdę staram się stworzyć coś innego, najwyraźniej ma na mnie za duży wpływ, ola Boga!

anarchist dzięki za komentarz, miło się czyta, że ktokolwiek przeczytał ten fragment, dodaje motywacji ; )

Natasza dzięki za pokazanie błędów, chociaż niektórych oznaczeń nie rozumiem : D

Wszystkim wielkie dzięki i pozdrawiam!
Odpowiedz
#6
czerwone - błędy systemowe (ort. gram., skł.)
niebieskie - stylistyczne
pogrubione - powtórzenia (wskazałam tylko kilka).

Generalnie - tekst wymaga redakcji. Na pewno nie wychwyciłam wszystkiego.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#7
Dobra, dzięki wielkie ; )
Zawsze mam problem ze sprawdzaniem własnych błędów, dlatego zawsze takie uwagi są miłe aczkolwiek krępujące ; )

Pozdrawiam
Odpowiedz
#8
Czytasz głośno swój tekst?
Dajesz komuś do przeczytania?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#9
Czytam głośno, ale po setnym przeczytaniu znam go już na pamięć i nie wyłapuję błędów :<
Czy komuś daje do przeczytania? No tu racja, jesteście pierwszymi, którzy czytają...
no ale nic, obiecuję poprawę, chociaż pewnie w następnym dłuższym fragmencie będzie jeszcze więcej błędów, eh...
Odpowiedz
#10
"‒ Panie – zaczął sir Rick, najbliższy doradca przywódcy Gildii – Czy podjęliśmy prawidłową decyzję?"

Przyjrzyjmy się temu zdaniu. W ramach redakcji.
Na zielono zaznaczyłam komentarz narracyjny.

Odpowiedz mi (lub sobie) jaka jest funkcja tego
1. Dialogu (co wnosi, jak docharakteryzowuje postać, świat przedstawiony)
2. Komentarza narratora
3. wreszcie - dlaczego Rick podejmuje ten temat, jaka jest jego ocena sytuacji?

Moim zdaniem w tym miejscu powinno bulgotać podziemnymi emocjami.
A jest... mdło
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#11
Ostatni dialog miał wprowadzić odpowiedni klimat, pokazać realia przedstawionego świata. Jest on bezwględny, zły. Poza tym odsłania nieco charakter sir Rotwooda, nie każdy mógłby wypowiedzieć taką kwestię, tak więc również coś o nim mówi.
Akurat starałem się żeby te słowa wzbudziły emocje - pewnie te złe. Naprawdę one nic a nic w tobie nie wzbudziły? Eh, chyba zawiodłem sam siebie xD
Aha i takie małe sprostowanie - napisałaś, że moja narracja jest opisowo-szkolna. Dużo się chyba nie zmieni, oczywiście akcja nieco zwolni, skupię się na poszczególnych postaciach, ale...no nie wiem. Na razie męczę pierwszy rozdział ^^
Pozdrawiam


Odpowiedz
#12
Niestety nie mam czasu, żeby przeczytać, ale mam małą uwagę odnośnie logiki tytułu: mieczem niestety nie da się niczego wykuć... Jako metafora jakoś mi to nie leży. Ale to tylko moja opinia, z którą wcale nie trzeba się zgadzać Smile
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#13
(11-04-2012, 13:10)seto napisał(a): Ostatni dialog miał wprowadzić odpowiedni klimat, pokazać realia przedstawionego świata.
Jakie pokazałeś? JAK pokazałeś? Przedstawiłeś co robi i co gada.
Ok. O samym bohaterze to NIC nie wiem.
Słowa, które wypowiada powiedział Machiavelli. I wielu wielu.

W trakcie mówienia ten sir to coś miał na pysku? Znaczy jakiś wyraz miał, emocje?
A ten co go pyta to przydupas, boi się go? szanuje? współodpowiada?

(11-04-2012, 13:10)seto napisał(a): Aha i takie małe sprostowanie - napisałaś, że moja narracja jest opisowo-szkolna. Dużo się chyba nie zmieni, oczywiście akcja nieco zwolni, skupię się na poszczególnych postaciach, ale...no nie wiem. Na razie męczę pierwszy rozdział ^^
Powinno się zmienić. Bo będzie ciężkostrawny gniot.



Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#14
rootsrat masz szczerą racje, tytuł był wymyślany na szybko. Nie chciałem pisać 'Bez tytułu' albo dodać tylko trzy gwiazdeczki. Trudno jest mówić o tytule jeśli jest się na początku pisania (choć pomysł w głowie kłębi się już od dawna).
Tak więc rozumiem twoje obawy i niepokój i go w pełni podzielam ; )

Natasza, ostatni dialog specjalnie jest krótki, bez zbędnych emocji, poniekąd urwany. Ukazuje to bezwględność - takie słowa wypowiada się bez żadnych emocji, po ich wypowiedzeniu śmiejesz się tylko perwidnie.
Reszta bohaterów, jak ten wspomniany 'przydupas', byłby opisany w dalszej części, w końcu to jest tylko prolog i ma inne zadanie niż poszczególne rozdziały...

...no własnie, byłby...Jakoś nie mam ochoty z góry skazywać się na krytykę i usłyszeć 'ciężkostrawny gniot'. Nie będę na siłe szedł do przodu skoro ktoś przyciska mi miecz do piersi, nie?
Odpowiedz
#15
‒ Panie – zaczął sir Rick, najbliższy doradca przywódcy Gildii – Czy podjęliśmy prawidłową decyzję?
– W czasach, których żyjemy, mój drogi Ricku, nie ma mowy o prawidłowych decyzjach. Liczą się tylko te najbardziej korzystne – swoją wypowiedź skwitował lekkim uśmiechem dając do zrozumienia rozmówcy, że zakończył temat.

Jeżeli w tym dialogu pokazana jest bezwzględność - to... to nie wiem....
Sir jest co najwyżej lekko znudzony.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości