Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kratka
#1
Napisałam to opowiadanie, gdy miałam 15 lat, nigdy go nie dokończyłam (ma około 20 stron w wordzie), ale cały czas jakoś za mną chodzi (może dlatego, że część ze zdarzeń opisanych przydarzyła mi się później naprawdę, dość niespodziewanie), więc zdecydowałam się je poprawić i może dokończyć. Biorąc pod uwagę fakt, że tego tekstu jest dużo, a i tak jest podzielony na rozdziały, to po prostu będę wstawiała w częściach (i będę miała czas, żeby siedzieć i poprawiać...).
***
1.?
Uczucia nie są niczym złym.
Uświadomiła to sobie nagle i zaskoczyło ją znacznie bardziej niż kiedykolwiek by się tego spodziewała. Siedziała na mokrej trawie już od jakiegoś czasu, ignorując dyskomfort i chłód. Zafascynowana rozszalałą burzą dookoła i upajającym widokiem rozdartego nieba, łatwo zapominała o całym świecie. Od dziecka kochała burze i potrafiła spędzać długie godziny w deszczu, podziwiając przeszywające niebo błyskawice. Huk grzmotów uważała wręcz za najpiękniejszą muzykę. Nie znała się jednak zupełnie na meteorologii, . Pamiętała dotyk gradu na skórze i ciężkie krople we włosach, widziała jak pioruny przepoławiają drzewa, ale nie wiedziała dlaczego tak się dzieje więcej niż statystyczny Jan Kowalski.
W sumie to samo mogła powiedzieć o uczuciach. Jedna z jej osobowości doświadczyła już tak wiele, że przeciętna ludzka istota ledwo mogła to znieść, jednak nie obchodziła jej teoria. Nie miała pojęcia o psychologii. Całkiem możliwe, że niesłusznie nigdy się nią zainteresowała. Może wówczas miałaby jakiekolwiek szanse w starciach z Nim.
Teraz po prostu pozwoliła wspomnieniom całkowicie opanować swój umysł. Nie, nie żałowała niczego. Nadal głęboko wierzyła, że nic nie dzieje się bez potrzeby. Zdała sobie jedynie sprawę, że mogłaby żyć inaczej i nie zmuszać się do ignorowania emocji.
Kiedyś... Jeszcze zanim ją skrzywdzono, umiała kochać i nienawidzić. Wtedy przeżywała wszystko intensywnie i żałowała wszelkich popełnionych błędów. Nigdy nie czuła się wolna od poczucia winy, a to zostaje w człowieku na zawsze. Nie była wyjątkiem.
Naprawdę nienawidzić potrafią tylko ci, którzy kochają do szaleństwa. Oni nie mogą być naprawdę źli, tylko doprowadzeni na krawędź wytrzymałości przez uczucia. Uczucia, których przecież nie chciała poddawać ocenie moralnej, których nie chciała opatrzać etykietką “,,złe”.Kolejny paradoks Potrafiła skomplikować swój mały świat nawet wtedy, gdy zepchnęła osobę, która ją pośrednio zmusiła do tychże rozmyślań, do najciaśniejszego kąta podświadomości.
Dość niepewnie wstała, przemoczona jak chyba nigdy dotąd, i uniosła do góry drżące ręce. Ogarniała ją osobliwa ekstaza, gdy po raz pierwszy od kilku lat próbowała wrócić do swojej drugiej strony jaźni, pozwolić się opanować strachowi, bólowi i niepewności.
- Kamila? – usłyszała szept.
Krzyknęła na dźwięk jego głosu. W panice rzuciła się do ucieczki, rozpaczliwie uczepiona nadziei, jedynej z cnót, która jej jeszcze pozostała, gdy wiara i miłość odeszły na zawsze. Mogłaby znieść psychicznie tę rozmowę. Wiedziała o tym. Zapłaciłaby jednak za to wysoką cenę. Zbyt wysoką.
Mógł zrobić tylko jedno, a ona ślepo ufała, że się nie odważy. Że zależy mu na rozmowie z Kamilą, którą w tej chwili się nie czuła i z którą tak bardzo nie chciała mieć nic wspólnego. Z tysiąca bezużytecznych powodów.Jakkolwiek próbowaliby je odsunąć w próżnię, oboje znali je aż za dobrze. Przez krótką chwilę nie czuła się żadną ze stron swojej rozszczepionej osobowości, była ponad to, gdzieś.. Obok? Jakby po prostu obserwowała, pozbawiona wszelkich właściwości.
- Milka. – nie zawołał, stwierdził.
Dziewczyna stanęła jak wryta, zbyt słaba, by uczynić cokolwiek. Zrobił jej krzywdę, chcąc rozmawiać z jej drugą twarzą, tak zranioną i długo chowaną. I zmusił ją do tej konfrontacji. Bo o ile Kamila mogła uciec, Milkę wiązało zbyt wiele.
- I po co ci to? – krzyknęła rozdzierającym głosem. – Chcesz mnie zabić, to przynajmniej... Przynajmniej zrób to teraz.
- Słońce, przestań być tak cholernie patetyczna – szepnął z szyderczym uśmiechem. – Po prostu jesteś genialną zabawką, to wszystko.
Upadła na kolana i klęcząc na mokrej ziemi, przysiadła między stopami. Usiłowała jednocześnie przypomnieć sobie i zapomnieć, co czuje Milka. Mieszanka frustracji i bólu, miłości i nienawiści, strachu i chorych ambicji uderzyła jej kruchą psychikę w skrajnie niekamilowy sposób. Doskonale wiedziała po co apeluje do wrażliwej strony jej osobowości, tylko po to, żeby ją doszczętnie zniszczyć.
Podszedł do dziewczyny i uniósł jej podbródek, usiłując zmusić do spojrzenia mu w oczy, ale ona opuściła powieki, ukazując jedynie kilka łez bezsilności. Kogoś innego mogłoby to wzruszyć, jednak młody mężczyzna żywił się pozytywną energią, zabierał ją od niewinnych istot jej pokroju.
To dla niego, dzięki niemu i przez niego stała się Kamilą.
- Zostaw mnie – błagała udręczonym szeptem.
Traciła siły - psychiczne, ale odczuwała to wręcz fizycznie. On nie musiał nic robić. Gdyby potrafiła odejść, może nawet by jej nie zatrzymywał, ale oboje wiedzieli, iż nie jest w stanie. Za bardzo go kochała i nienawidziła, za bardzo się go bała i pragnęła. Żałowała, że kiedykolwiek się spotkali, uważając to jednocześnie za największe szczęście w życiu. Cierpiała teraz niewyobrażalnie, czerpiąc z tego dziwnie potężną, masochistyczną rozkosz.
- Mógłbym odejść... – szeptał jej prosto do ucha głosem podszytym szyderstwem. – Ale ty pozwoliłaś mi wejść do swojej głowy, a ja tam zostanę.
- Dlaczego to musi być tak skomplikowane? Dlaczego ja? – pytała, nie oczekując odpowiedzi.
- Bo jesteś cudownie piękna, o naiwnym, gorącym sercu.
Z reguły, gdy kobieta słyszy, że podoba się komuś, kogo kocha, szaleje ze szczęścia. Milka i Kamila wiedziały, każda na swój sposób, że ciężko powiedzieć o jej urodzie coś dobrego. Wyglądała bardzo zwyczajnie, bez jakichkolwiek atutów, które przyciągają przyciągałyby męski wzrok. On mówił takie rzeczy tylko po to, żeby wykańczać ją podtrzymywaniem irracjonalnej nadziei. Po prostu znalazła się w (nie)odpowiednim miejscu, w (nie)odpowiednim czasie, z (nie)odpowiednią psychiką. A serce? Dla niego było przecież po prostu zlepkiem tkanek pompującym krew i mającym głęboko w dupie (gdyby ją miało) uczucia właściciela. Których istnienie tenże właściciel zresztą negował.
- Kocham cię bardziej niż to możliwe, ale teraz odejdź... – szeptała.
Zaśmiał się.
- Miłość nie istnieje. Czy niczego się nie nauczyłaś, Kamilo? – zapytał sztucznie słodko, głosząc swój ulubiony pogląd. Milka nigdy nie zdołała go przekonać, że jest inaczej, a Kamila go podzielała.
- Ona tak, ale chciałeś rozma... Co ja mówię? Właściwie to dręczyć Milkę.
- Aż tak się przywiązałaś do swojej teorii? – prychnął z pozornie miłym uśmiechem. – Dobrze, odejdę. Ale zobaczymy się jeszcze, moja piękna. Moja piękna Milko.
Pocałował ją. Intensywnie, ale bardzo szybko. Tak, jakby chciał się upewnić, że nigdy nie zapomni smaku jego ust.
Poszedł w swoją stronę. Siedziała tam jeszcze bardzo długo, wpatrzona w niebo przedzielone chmurami na pół - zupełnie tak jak jej serce. Jeszcze nigdy nie pragnęła być wyłącznie Kamilą z tak pretensjonalną wręcz rozpaczą. Może właśnie dlatego nie potrafiła? Wiedziała tylko, że jeszcze nigdy nie była tak samotna, opuszczona i zraniona. Ogarnęło ją śmieszne wrażenie, że ktoś oglądający tę scenę z zewnątrz, nieświadomy mętliku w jej głowie, niesłyszący jej błagalnych szeptów i jego szyderczego śmiechu, uznałby ich pewnie za dość normalnych zakochanych, lubiących okazywać uczucia w niecodzienny sposób, w strugach deszczu, co pewnie uważają uważali za romantyczne. Ewentualnie mógłby uznać, iż patrzy na wzruszającą scenę pożegnania, która miała wyglądać inaczej niż wszystkie inne, a i tak wyszła banalnie.
Męczyła ją nie tylko cała ta sytuacja, ale również kontrast pomiędzy rozpaczą i rozbawieniem, zwłaszcza, że teraz, gdy emocje już lekko opadły, odczuwała jak bardzo jest mokra i przemarznięta. Jeszcze chwilę zbierała siły, po czym wstała płynnym ruchem i z miękkimi kolanami, starając się powstrzymać od głośnego szlochania powoli udała się w stronę domu.
Nie mieszkała daleko, zaledwie kilka ulic dalej. Po drodze nikogo nie spotkała – bo któż miałby ochotę w taką pogodę wychylać nos z domu? Nie znała wielu fanatyków burzy.
Właściwie nawet jego się tam nie spodziewała. Ale on wiedział, że nigdy nie przepuści okazji, aby poobserwować piękno przyrody w tym surowym wydaniu. Znał ją o wiele lepiej niż ona jego i niespecjalnie wiedziała czy to dobrze, czy źle. Naszła ją jednak dość przerażająca myśl, że drapieżnik musi dobrze znać swoją ofiarę. W końcu potrzebuje wiedzy, gdzie ją spotkać i jak najłatwiej upolować. Ona musi tylko wiedzieć jak szybko uciec.. Tylko co, jeśli wcale nie chce uciekać, bo nieopatrznie jej morderca jest dla niej całym światem?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości