Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Krótka refleksja o Boyu
#1
Boy-Żeleński – największy pisarz polski czy autor kilkunastu wierszyków?

Nie jestem ani satyrykiem, ani humorystą, te etykietki są mi bardzo niemiłe, jestem (…) czystej krwi błaznem i nie widzę innego odcienia na wyrażenie swego temperamentu literackiego – charakterystyka nadzwyczaj osobliwa, żeby nie powtórzyć: błazeńska. Tadeusz Boy-Żeleński, zabawna to i kontrowersyjna postać, którą – jeśli wierzyć ówczesnym – żyła niemal cała Polska. Jedni mieli go za największego pisarza Polski, drudzy: za autora kilkunastu wierszyków. Swego czasu nazywano go wrogiem kościoła, burzycielem kłamstwa, wyrafinowanym mistyfikatorem, literackim deprawatorem i mocarzem przekładu. Kim był w rzeczywistości? Pisarzem świadomym czy mędrcem z urojenia? A może notorycznym demoralizatorem gorszącym bezkrytyczne społeczeństwo?

Biografia Boya to typowy obraz życia polskiego inteligenta, którego młodość osadzona jest w rzeczywistości państw zaborczych. Patrząc z szerszej perspektywy na życie pisarza, można by go przyrównać do Leopolda Staffa, z tym wyjątkiem, że ten pierwszy wpisuje się w „prawie” trzy epoki. Wywodzący się z tradycyjnej, ziemiańskiej rodziny, Boy kończy prestiżowe gimnazjum Świętej Anny w Krakowie, po czym udaje się na medycynę, do powszechnego rezerwuaru dla wszystkich niespokojnych duchów, zarazem dla wszystkich, którzy...nie szli na prawo i na filozofię – jak wielokrotnie mawiał. W wieku dwudziestoparoletnim, w jednej z wielu przerw w studiowaniu, styka się ze Stanisławem Przybyszewskim. Jest rok 1898. Był jednym z licznych wielbicieli Przybyszewskiego – „genialnego Polaka”, jak zwykł nazywać go szwedzki pisarz August Strindberg. Tym księciem ciemności zdawał mi się wówczas Przybyszewski, tymi potępieńcami byliśmy po trosze my wszyscy, którzyśmy się do niego garnęli – wspominał po latach Żeleński. Żywioł polskiej cyganerii, którym przesiąknął Boy, da o sobie znać już niedługo, bo w roku 1906, w czasie, kiedy młody lekarz-pediatra, przekonany jest o zakończeniu swojej szalonej, artystycznej młodości.

Przełom lat 1905/1906 to początek działalności Zielonego Balonika, kabaretu, którego pomysłodawcą był Jan August Kisielewski. Aktywnym jego członkiem został Boy w 1906 roku, stając się jednocześnie głównym twórcą kabaretowych tekstów. Krótki okres istnienia Zielonego Balonika (funkcjonował do 1912 roku) to czas wzmożonej aktywności artystycznej pisarza. Stamtąd pochodzą - „Piosenki i fraszki Zielonego Balonika” i „Igraszki kabaretowe”. Po nich wyszły kolejno: „Nowe piosenki”, oraz „Gdy się człowiek robi starszy...Wierszyków porcja czwarta”. Ogromną sławę kabaret zawdzięcza przede wszystkim geniuszowi literackiemu Boya. Zarazem on sam zawdzięczał mu ogólnokrajową rozpoznawalność i uznanie. Rzekło się mawiać: Nie byłoby Zielonego Balonika bez Boya. Nie byłoby Boya bez Zielonego Balonika.

Jeśliby za kryterium przynależności do kanonu literatury polskiej pierwszej połowy XX wieku uznać: społeczne zaangażowanie, propagowanie i pielęgnowanie idei narodowych, czy po prostu wpisywanie się w powszechnie panujące nurty modernistyczne – to Boya nie uświadczymy w żadnym podręczniku szkolnym. Czytanie Boya to w rzeczywistości odkrywanie zupełnie innego oblicza Młodej Polski. Twórczość pisarza jest jak brama do nowego świata, którego charakter szokuje, zachwycając równocześnie oryginalnością i nieszablonowością. Wszakże nie samym dekadentyzmem czy impresjonizmem Młoda Polska stała. I Boy jest tego doskonałym przykładem. Ciętym językiem i niepowtarzalnym humorem autor poczytnych „Słówek” pokazywał, że wśród zgiełku rewolucyjnych wystąpień, wśród bezliku społecznie zaangażowanych pisarzy i patriotycznych tekstów, mających podbudować narodową tożsamość, jest miejsce na śmiech i dystans wobec społecznej rzeczywistości. Jak pisał Jan Fabre, francuski krytyk literacki, Boy wkorzeniony głęboko w ziemię krakowską i polską, nikogo przecież nie przypominał, był indywidualnością niepowtarzalną – ze swoją spontanicznością uczuć, szczerością serca, a nawet z pewną dozą naiwności. Boy wyżywał się w pisaniu, podczas gdy w towarzystwie znany był jako siedzący w kącie milczek. W jego dyskrecji i zamyśleniu wyczuwało się melancholię, cechującą chyba każdego humorystę. Usposobienia był raczej smętnego, przez co stwarzała się niesłychana dysproporcja i kontrast między tym, co pisał, a tym, jaki był w rzeczywistości. Jeszcze za Zielonego Balonika zarzucano mu demoralizowanie społeczeństwa i obrazę świętości. Sam czytając „Słówka” odniosłem wrażenie, że Boy miewał problemy natury seksualnej bądź był zwyczajnie zboczony. Z drugiej strony trudno przecenić kunszt pisarski figlarnego Boya, bawiącego się z czytelnikiem i próbującego wciągnąć go w grę, w której ten śmieje się sam z siebie.

Po okresie Zielonego Balonika Boy skupił wysiłki na polu literatury francuskiej, którą interesował się całe życie, i na polu teatralnym, zostając krytykiem i recenzentem kilku gazet kulturalnych. Krytyki teatralne Boya są znakomitą próbką „skrzeczącego dowcipu”, o którym wspominali ludzie zaprzyjaźnieni z pisarzem. Niemniej dopiero jako tłumacz Boy zyskał największą sławę. Jego przekłady docenione zostały także za granicą, w ukochanym kraju pisarza – Francji. Boy otworzył przed Polską literaturę francuską, przekładając niemal wszystkie dzieła Balzaca, Moliera, Woltera, Monteskiusza, Diderota i wielu, wielu innych. Trudno wyobrazić sobie Balzaca czy Moliera w tłumaczeniu innym niż Boya; tłumaczeniu opatrzonym zawsze obszernym i bogatym merytorycznie wstępem. Cała Polska czytając literaturę francuską, czytała równocześnie Boya, który w każdym przełożonym dziele zawarł cząstkę siebie. W jego przypadku maksyma głosząca, iż żadne tłumaczenie nie jest wierne oryginałowi, oznacza pochwałę.

Wojciech Natanson nazwał Boya „zamordowanym poetą”. W istocie śmierć Boya miała w sobie coś poetyckiego. W lipcową noc roku 1941, kiedy po pisarza i innych profesorów lwowskiego Uniwersytetu przyszli Niemcy, miał ziścić się przewidywany przez Boya koniec. Mógł ratować się ucieczką. Nie zdecydował się na nią, chcąc z podniesioną głową spojrzeć głupocie w oczy. Własnym doświadczeniem zmierzyć bezkres ludzkiego opętania. Myślę, że na nadchodzącą śmierć spoglądał z tą samą wyniosłą ironią, jaką okazywał zawsze wobec tępoty i ograniczenia barbarzyńców niezdolnych pojąć, że żadną brutalną siłą nie da się zdławić ducha. Boy-Żeleński nie zginął; jak mówi biografka Boya – Barbara Winklowa – czeka na właściwy moment, bo to my jesteśmy odpowiedzialni za to czy ktoś pozostanie w naszej pamięci, czy nie.

Kim był Boy? Niech posłużą mi do odpowiedzi jego własne słowa: na dnie zawsze byłem i jestem tylko poetą.
Odpowiedz
#2
W Twoim tekście czuję swego rodzaju profesjonalizm, jednak nie są tylko suche informacje, między innymi dzięki zamieszczeniu własnej opinii (np. odnośnie śmierci Boya). Wykorzystanie cytatów pisarza, omawianego w Twojej pracy, było świetnym pomysłem. Jedyny mój zarzut to fakt, że nie wspomniałeś tym, że Boy przekładał sztuki Szekspira, ale to jest tylko moje czepialstwo Big Grin. Gratuluję. Naprawdę dobra robota. Big Grin
"Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej" - William Szekspir
Odpowiedz
#3
Dzięki. No staram się nie pisać nudnych biografii, które ludzi z reguły mało interesują. Zresztą jest to tylko refleksja. Musiałem się niestety zmieścić w 7 tys. znaków, bo do gazety pisałemWink Za profesjonalizm dziękuję, szlifuję z każdym tekstem mój warsztat pisarski i widocznie przynosi to efekty.

A tak swoją drogą - w końcu jakiś komentarz odnośnie samej formy, a nie treściWink Z reguły to nie ma żadnym komentarzy względem tego jak piszę, tylko co piszę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości