07-12-2010, 20:00
Hej. To ja po raz 2. Też drabble. Średnio mi się podoba. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia - walcie śmiało.
Miri
"Koszmar"
***
"Za słaby by można go odczuć.
A rośnie w siłę zabija spokój.
Boję się,
on zabiera wszystko mi
wszystko, czym mogłam żyć.
Tak dawny a tkwi gdzieś we mnie,
dławi oddech przenika moje wnętrze.
Ból, jest dzisiaj mym kochankiem."
Kasia Kowalska - ,,Ból’’
Ból. Tylko to czuła. Rozdzierający ją na kawałki, nieznośny ból. Zawinięta w kołdrę wpatrywała się w mrok nocy. Nie próbowała zasnąć. Wiedziała, że obudzi się z krzykiem. Że po raz tysięczny przyśni jej się ta sama scena prawie jak z horroru, ten sam koszmar. Jej chora wyobraźnia przywoływała ten obraz, co noc.
Kawiarnia. Pusta, ciemna kawiarnia na obrzeżach miasta. Tylko oni siedzący, wtuleni w siebie. Jego twarz taka spokojna. Ametystowe oczy pełne miłości. Wyszła tylko na chwilę. Do łazienki. Myła ręce. Usłyszała dzwonek drzwi. Cisza przed burzą. Strzały. Sparaliżował ją strach. Znów dzwonek. Wyszła z łazienki. Wszędzie krew. Tyle krwi. Morza, oceany krwi. Podbiegła do ich stolika. Nie! Nie! Jego biała koszulka zmieniła kolor na czerwony. Martwe ciało leżące w jej ramionach. Ametystowe oczy pełne pustki.
Czemu? Czemu on? W jednej chwili wszystko straciło sens. Jej serce umarło razem z nim. Nie czuła nic, oprócz bólu. Dni przemykały jej między palcami. Nie pamiętała ile czasu minęło od tego koszmaru. Nie pamiętała już niczego, co działo się po tym wydarzeniu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz jadła, jaki jest dzień, kiedy ostatni raz się myła. Już nic się nie liczy. Przełknęła ślinę. Miała gorzki smak tęsknoty, samotności. Zamknęła oczy. Być może tym razem się uda. Być może tym razem obudzi się i wszystko będzie jak dawniej.
Miri
"Koszmar"
***
"Za słaby by można go odczuć.
A rośnie w siłę zabija spokój.
Boję się,
on zabiera wszystko mi
wszystko, czym mogłam żyć.
Tak dawny a tkwi gdzieś we mnie,
dławi oddech przenika moje wnętrze.
Ból, jest dzisiaj mym kochankiem."
Kasia Kowalska - ,,Ból’’
Ból. Tylko to czuła. Rozdzierający ją na kawałki, nieznośny ból. Zawinięta w kołdrę wpatrywała się w mrok nocy. Nie próbowała zasnąć. Wiedziała, że obudzi się z krzykiem. Że po raz tysięczny przyśni jej się ta sama scena prawie jak z horroru, ten sam koszmar. Jej chora wyobraźnia przywoływała ten obraz, co noc.
Kawiarnia. Pusta, ciemna kawiarnia na obrzeżach miasta. Tylko oni siedzący, wtuleni w siebie. Jego twarz taka spokojna. Ametystowe oczy pełne miłości. Wyszła tylko na chwilę. Do łazienki. Myła ręce. Usłyszała dzwonek drzwi. Cisza przed burzą. Strzały. Sparaliżował ją strach. Znów dzwonek. Wyszła z łazienki. Wszędzie krew. Tyle krwi. Morza, oceany krwi. Podbiegła do ich stolika. Nie! Nie! Jego biała koszulka zmieniła kolor na czerwony. Martwe ciało leżące w jej ramionach. Ametystowe oczy pełne pustki.
Czemu? Czemu on? W jednej chwili wszystko straciło sens. Jej serce umarło razem z nim. Nie czuła nic, oprócz bólu. Dni przemykały jej między palcami. Nie pamiętała ile czasu minęło od tego koszmaru. Nie pamiętała już niczego, co działo się po tym wydarzeniu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz jadła, jaki jest dzień, kiedy ostatni raz się myła. Już nic się nie liczy. Przełknęła ślinę. Miała gorzki smak tęsknoty, samotności. Zamknęła oczy. Być może tym razem się uda. Być może tym razem obudzi się i wszystko będzie jak dawniej.