Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kosmiczny sen
#1
Oto jest. Pierwsze moje krótkie opowiadanie w ogóle. Pierwsza świeżość w prozie od dłuższego czasu, a jak wyszło - to już do Waszej oceny pozostawiam.

____________


KOSMICZNY SEN


- Dzisiejsze wydanie wiadomości rozpoczynamy od serii niewyjaśnionych medycznie przypadków. – Wyczuwam ich. – Dokładnie dziewięć aosób zapadło w dziwnego rodzaju śpiączkę. – Zbliżają się. – Są wśród nich osoby wyłącznie młode, z kilku krajów na świecie… - Są tuż za rogiem. – … i Chin. Co dziwne, głos każdej z tych osób rozbrzmiewa w pomieszczeniu, jak gdyby zza ściany… - Widzą nas. - …nie otwierają ust. A teraz zbliżające się wybory… - Załatwią nas
***
Tom wszedł do skrzydła szpitalnego i skierował się do swojego gabinetu.
- Co tym razem? – spytał nadchodzącego z bocznego korytarza siwego staruszka w kitlu. Pomimo że nie znał jeszcze przypadku, który zaraz miał badać, gnał korytarzem i zdejmował płaszcz, słuchając.
- Dziesiąty przypadek. Ta sama śpiączka. Póki co mamrocze, brak czynności życiowych, gorączka. Najgorsze, że medycyna…
- Wiem, że medycyna póki co nic na to nie poradzi – przerwał mężczyźnie i obrzucił go gniewnym spojrzeniem osoby, którą właśnie przed chwilą ktoś potraktował jak idiotę. Tom chwycił za dokumentację, którą podał mu staruszek i przejrzał ją pobieżnie, zupełnie jakby szukał czegoś, co wyróżni dziesiątą osobę spośród pozostałych. Skręcili w prawo. Szli potem tylko kawałek, zatrzymując się przed drzwiami jednej z sal. – Terry, wiem, że martwisz się o żonę, ale na litość boską, daj mi pracować. Jesteś lekarzem, pamiętaj o tym.
W sali przed łóżkiem pacjenta stały trzy osoby. Młody chłopak i jeszcze młodsza dziewczyna notowali szybko każde słowo doktora, 40-latka, który sprawiał wrażenie jakby w ogóle ich nie zauważał. Mówił do siebie, głośno myślał, co jakiś czas drapiąc się w tył głowy, oddając się chwilowemu natłokowi myśli, po czym na nowo analizował sytuację. Właśnie pochwycił pewną myśl, a jego twarz sprawiała wrażenie uradowanej nagłym olśnieniem, jak również zmęczoną długimi rozważaniami. Odwrócił się w kierunku drzwi, kiedy Tom wraz z Terrym wchodzili do sali.
- Dzień dobry, doktorze Green. – praktykanci ocknęli się z transu, przestali notować, wyraźnie zadowoleni, a nawet wdzięczni Tomowi, że się pojawił. Doktor Green odsunął się, próbując chwycić się jakiegoś sensownego argumentu, który nadałby tym dziesięciu przypadkom jakiegokolwiek sensu.
Pacjentka leżąca na łóżku miała dwadzieścia sześć lat. Jej ciało leżało nieruchomo, twarz miała tak neutralną, że można by pomyśleć, że nigdy nie pojawiły się na niej żadne emocje. Dało się słyszeć ciche mamrotanie, które jednak w żaden sposób nie wydobywało się z ust kobiety, ani z żadnej innej części jej ciała. Było zawieszone w przestrzeni i przytłumione. Dało się je słyszeć jeszcze chwilę, momentami głośniej, aż w końcu całkowicie ucichło.
- Cześć wszystkim! – krzyknął ten sam głos. Cała piątka poderwała się, przypatrując się ustom kobiety. Doktor Green spoważniał, zamyślenie na jego twarzy rozpłynęło się – zamiast tego wtargnęła pewnego rodzaju surowość czy też niezadowolenie.
- Niee, spokojnie, to nie jej sprawka. Ona śpi, nic jej do tego, nawet nie wie, co się z nią teraz dzieje. – Głos odezwał się ponownie. Był radosny, momentami nawet sarkastyczny.
I znowu ucichł.
- Hahaha, głuptasy, nie wiecie, skąd dochodzi ten głos, ale to nic nie szkodzi. W tej chwili to nieważne. Ważniejsze kłębi się teraz w waszych głowach, prawda? Co tu się w ogóle dzieje, co to za śpiączki, jak wybudzić tych ludzi, prawda, doktorze Green? – mężczyzna podniósł głowę zaskoczony, spoglądając na towarzyszy. Szukał w ich reakcji jakiejkolwiek pomocy, ale oni sami jej potrzebowali, więc kolejna chwila ciszy rozlała się po sali.
- Dobra, koniec tej ciszy, bo mnie to krępuje! Dziwny moment teraz nadchodzi, wiecie? Kiedy zacznę mówić dalej, poczujecie się jakbyście rozmawiali z terrorystą, żądającym okupu… - przerwał -… ale to tylko chwilowe wrażenie, po prostu nie będę się powtarzał tysiąc razy.
Po ostatniej już chwili ciszy na przyswojenie całej sytuacji, głos zażądał transmisji telewizyjnej. Kąciki ust Toma podniosły się leniwie, jakby nie dowierzając chwili, w której zostały przywołane, jednak mina mu zrzedła, gdy pół godziny później telewizja naprawdę pojawiła się w sali i rozpoczęła nagrywanie.
- Panie kamerzysto, jesteś pan gotowy? – spytał głos. Kamerzysta uniósł głowę z nad wizjera, nie dowierzając. Spojrzał na pozostałe osoby w sali, chcąc upewnić się czy tylko on to słyszał. – Świetnie! Zaczynajmy więc… Kto zgadnie, kim jestem? No, śmiało, na pewno wiecie.
- Przybyszem z kosmosu? – zażartował Tom.
- Braawo! Doskonale! Naprawdę nie sądziłem, że tak szybko wam pójdzie. – W momencie, gdy mężczyzna usłyszał te słowa, tak zbladł, że prawie zlał się ze ścianą za nim. – Cała nasza dziesiątka to kosmici, zgadza się, ale wy, ludzie, takie głupiutkie istoty, widzicie nas tylko jako zielone ufoludki. No, ewentualnie białe – naprawdę sądzicie, że mocz oddajemy palcem wskazującym? To, co teraz powiem na pewno was zszokuje, więc może lepiej usiądźcie… - głos ucichł, ale nikt w sali się nie poruszył. – Prawda jest taka, że żyjemy razem na tym świecie odkąd tylko powstał. Nie widzicie nas, ale my was tak. I szczerze mówiąc, tak jest po stokroć zabawniej! – zmarszczki niedowierzania na czołach zebranych przetoczyły się i zniknęły. Ogólne zdezorientowanie pozostało jednak, razem z napięciem, co dalej. Dotychczas lekko żartobliwy i przyjazny głos zamienił się w całkiem poważny:
- Chcę, żeby wszystkie dziesięć ciał zebrano w jednym miejscu. – A potem dodał wesoło:
- Miłego dnia!
***
O dziwo, tylko tydzień zajęła cała organizacja przetransportowania pacjentów. Oczywiście, pojawił się problem, gdzie wszyscy pacjenci mają zostać przewiezieni. Przecież gdyby następne wydarzenia doprowadziły do czegoś przełomowego, to będzie to zasługa tego kraju – nie wiedzieć, czemu wszyscy tak myśleli. Dlatego też wszystkie ciała sprowadzono do Sydney, jako że w Australii nie pojawił się żaden tego typu przypadek.
Do wielkiej sali na oddziale dziecięcy wprowadzono dziesięć łóżek z ciałami. Zgodnie z zaleceniami Głosu, ustawiono je w kręgu, martwymi twarzami do siebie. Zaraz potem do pomieszczenia weszło dziesięciu lekarzy, ośmiu – każdy z innego kraju, a na samym końcu Tom wraz z Terrym. Ten ostatni minę miał jak na pogrzebie (a jak na ironię, ten się jeszcze nie odbył), wyglądał jakby łzy zaraz miały wypłynąć nie tylko z oczu, ale także z uszu i nosa. Usta mu drżały, a gdy zobaczył w kręgu swoją żonę, przystanął na chwilę. Sparaliżowała go ta myśl, że ona jednak jest martwa, że już nie ma. Najgorsze jednak było to, że jej głos niejako trzymał ją przy życiu, nie pozwalając mężczyźnie do końca uwierzyć w to, co się stało
Ostatni dziennikarze wraz z kamerzystami wchodzili do sali. Zgromadzili się pod ścianą. Drzwi zamknięto. Nastała cisza, przerażająca i przeraźliwie długa, bo nikt nie wiedział, czego się spodziewać.
- Ekhm… czy można? – odezwał się głos dziesiątej ofiary – kobiety ze Stanów Zjednoczonych. – Niestety… - przeciągając, rozpoczął – miła część naszych pogaduszek właśnie się skończyła. Wierzcie mi, że jest to okropnie przykre, bo wy, ludzie, im mniej wiecie, tym więcej mam z was ubawu. – Każde słowo wypowiadał dokładnie. – Czas na ultimatum! – wrzasnął.
Ludzie, którzy do tej pory stali z opuszczonymi głowami, tak jak dzieci, które pobrudziły ściany kredkami, czekające na karę od rozzłoszczonej mamy, ożywili się. Spojrzeli po sobie, próbując odgadnąć o co w tym wszystkim chodzi. Ku zdziwieniu Toma, Terry odezwał się cicho:
- C-co mm-masz… na my-śli-i?
- Sprawa jest prosta – odparł od niechcenia. – Znudziło mi się patrzenie na wasze wyczyny naukowe i postanowiłem, że czas najwyższy, by pokazać wam, jak się tworzy prawdziwe technologie – dodał ożywionym głosem, akcentując ostatnie dwa wyrazy. – W związku z tym stawiam wam ultimatum… - tu zrobił przerwę i pewnie, gdyby można było dojrzeć jego twarz, dałoby się zauważyć ironiczny uśmiech. W zamian – dało się słyszeć ciche chichoty pozostałej dziewiątki, która do tej pory nawet nie mamrotała. – Już? Mogę?
Głos znów odczekał chwilę i ciągnął dalej:
- Tak więc albo dacie się nam skolonizować, jak wy to tam nazywacie… - powiedział to w taki sposób, jakby tłumaczył, jak nalać wodę do szklanki. - …albo zabierzemy sobie tę dziesiątkę na własny użytek. Nadmienię, że są żywi. Chociaż nie dla Waszej medycyny.
- Nie! – Terry jęknął rozpaczliwie. Tony zastanawiał się, co to w ogóle za ultimatum. Przecież jasne jest, że nikt nie poświęci dziesięciu osób dla całej ludzkości. Domyślił się, że stąd jego kolega tak przeraźliwie krzyknął i zaczął nerwowo się kręcić.
***
Minął kolejny tydzień zanim cały świat ustalił wspólną wersję, każdy kraj z osobna zgodził się na wydanie kosmitom dziesiątki ziemskich obywateli. Nikt nawet nie zaproponował, by tego nie zrobić, bo faktycznie, byłoby to idiotyczne.
Po raz kolejny powrócono do sali na oddziale dziecięcym, po raz drugi weszli ci sami lekarze i ci same pielęgniarki. Tylko dziennikarze się zmienili. Nastała cisza. Toma wyznaczono na przedstawiciela ludzkiej rasy. Chociaż jego rola ograniczała się tylko do powiedzenia:
- Zgadzamy się. Weźcie ich. – wskazał głową na ciała na łóżkach. Ułamek sekundy później poczuł szarpnięcie za rękaw i głośny płacz. To Terry, nie mógł pogodzić się ze stratą żony, później z wręcz mikro nadzieją na odzyskanie jej i ponowną stratą. Przez niecałą minutę, głęboką ciszę przecinał jedynie jego zimny smutek i rozpacz, której nie sposób opisać. Wylewało się z niej morze cierpienia, które wróciło z powrotem w czarną już teraz odchłań duszy Terry’ego w chwili, gdy zaczęło pojawiać się światło nad głowami zmarłych. Po kolei, głowa każdego z osób leżących na łóżkach, zaczęła rozświetlać salę. Światło było oślepiające – tak jasne, że Tom nie potrafił dostrzec nawet czubka własnego nosa. Usłyszał tylko głośny śmiech męskiego głosu, przeraźliwy i jednocześnie zadowolony.
A światło wypłynęło ze szpitala i rozlało się po całej ziemi i niebie, otoczyło planetę, a potem stopniowo zaczęło unosić się ku górze i znikać. Jedynie nad głowami ludzi odrywało się jak wata cukrowa i znikało wewnątrz.
Gdzie są teraz kosmici? Czy nadal są w śród nas?
Odpowiedz
#2
Cytat:Są wśród nich osoby wyłącznie młode, z kilku krajów na świecie
są to bez wyjątku osoby młode. skoro wszystkie, to nie używaj "wśród nich". te kraje też kiepsko wypadły. głównie są nienaturalne, sklecone byle jak i fatalnie streszczone (a te wybory na koniec to już w ogóle...) należałoby się przyłożyć, urzetelnić wypowiedź dziennikarza. zadbaj o realizm, dopracuj. widać, że nie próbowałeś nawet poprawiać tekstu, bo już na samym początku masz rażącą literówkę.
aha, żeby było śmieszniej, piszesz o krajach, a potem dodajesz natychmiast... i ChinBig Grin
ile byś nie miał lat, wymaga się od ciebie jednego - przyłóż się. i przyłóż się tak, jakbyś był profesjonałem o dobrej marce i to, co wyjdzie z twoich rąk, jest twoim być albo nie być. tym tytaj tekstem wystawiasz się na śmiech publiki. pisanie to sztuka. ma być pot i łzy - głównie dlatego, żeś amator, a my, amatorzy, powinniśmy mierzyć ponad profesjonalizm. wówczas BYĆ MOŻE uda nam się osiągnąć przynajmniej poziom przyzwoity.
taka by była przynajmniej ode mnie rada.

tekst liznąłem, ale nie jest nawet średni (nie wypowiadam się na temat treści, bo poznałem jeno zarys). jak się przyłożysz i nadasz mu postać wartą uwagi - będzie miał moją uwagę. ktoś tu na pewno przeczyta i da ci wskazówki, wrócę, jak sie do nich zastosujesz.
pokażę ci, gdzie się definitywnie zatrzymałem (i już sobie oszacowałem twój wiek. bez urazy, wiek jaki by był, to nie grzech. ale przy pisaniu prozy bywa dość... hm, znamienny).
Cytat:Póki co mamrocze, brak czynności życiowych, gorączka.
także jeśli kolega (koleżanka?) nie zmuchnął w tym roku mniej, jak 14, moze 15 świeczek z tortu urodzinowego, to ma powody się zacząć wstydzić.
Odpowiedz
#3
Cytat:te kraje też kiepsko wypadły. głównie są nienaturalne, sklecone byle jak i fatalnie streszczone (a te wybory na koniec to już w ogóle...) należałoby się przyłożyć, urzetelnić wypowiedź dziennikarza. zadbaj o realizm, dopracuj. widać, że nie próbowałeś nawet poprawiać tekstu, bo już na samym początku masz rażącą literówkę.
aha, żeby było śmieszniej, piszesz o krajach, a potem dodajesz natychmiast... i ChinBig Grin

Kiepsko wypadały? Nienaturalne? Nie bardzo rozumiem.
Nie miało być śmieszniej - chodziło o to, że wypowiedź prezentera jest tłumiona przez myśli bohatera i dlatego są urwane zdania. A wybory są zmianą tematu, nie wiem, co w tym dziwnego, bo zmiana tematu w wiadomościach jest raczej naturalna.

Cytat:tekst liznąłem, ale nie jest nawet średni (nie wypowiadam się na temat treści, bo poznałem jeno zarys)
Treść skończyła się ze znakiem zapytania, nie czekaj na dalszą część.

Cytat:pokażę ci, gdzie się definitywnie zatrzymałem (i już sobie oszacowałem twój wiek. bez urazy, wiek jaki by był, to nie grzech. ale przy pisaniu prozy bywa dość... hm, znamienny).

Teraz czas na moje "bez urazy" - jeśli oceniasz wiek ludzi po tym, jak piszą, to powodzenia w życiu. Ja mógłbym oceniać Twój chociażby po tym, że chyba nie znasz pojęcia pisania z wielkiej litery. Ale nie robię tego, bo wisi mi to i powiewa, ile masz lat i czemu tak piszesz. Dlatego proponuję oddzielać pewne rzeczy od siebie, bo wiek autora do jego tekstu nie ma wspólnego mianownika.

Cytat:także jeśli kolega (koleżanka?) nie zmuchnął w tym roku mniej, jak 14, moze 15 świeczek z tortu urodzinowego, to ma powody się zacząć wstydzić.

A wystarczyło zajrzeć do profilu...
I nie, nie mam powodów, by się wstydzić.

Niemniej - dziękuję za radę, jedyną wartościową rzecz w Twoim komentarzu, reszta to Twoje osobiste, śmieszne zresztą, wywody, których nie wezmę pod uwagę. Bez urazy. XD

Aha, w tekście bardziej skupiłem się na dialogach. Co o nich sądzisz?
Odpowiedz
#4
doczytałem do "brak czynności życiowych" i odpadłem. wiesz, co się rozumie, stricte medycznie czy też nie, przez pojęcie czynność życiowa? piszesz, że pacjent mamrocze, a zaraz negujesz jakiekolwiek czynności zyciowe. piszesz o "kilku krajach", a potem do nich dorzucasz Chiny - może chodzi o jaką polską wieś, Chiny, nie wiem, nie wnikam. zatem o dialogach się nie wypowiadam, wyłączając moze ten pierwszy monolog z dziennika. bo to są jakieś żartyUndecided
"żeby było śmieszniej" oznaczało, że uzyskałeś efekt śmieszności właśnie, pogrążyłeś tekst. czym? - wyjaśniłem czym.
w wyborach/zmianie tematu nie ma nic dziwnego, wzmianka o nich została po prostu niedbale przez ciebie podana. wypada to cokolwiek sztucznie, nierealnie. "wiadomości! grupka ludzi z zupełnie odległych miejsc na ziemi zapadła w tajemniczą śpiączke, dostając do tego dar brzuchomówstwa, medycyna jest bezradna. a teraz pogoda!". rozumiesz mój zarzut? jeśli nie, to się zwyczajnie nie zgadzamy. skrajnie.
de facto nabrałem jedynie podejrzeń, co do wieku. tylko tyle mogę zrobić - zgadywać. a do zgadywanki zmusił mnie (właściwie sama się nasunęła, jako wytłumaczenie tych dziwactw w tekście) poziom tekstu i nagromadzenie andronów. człowiek nie tyle niewykształcony i zacofany, co zwyczajnie niewinnie młody popełniałby takie gafy. dlatego tłumaczę je młodym wiekiem - wyłącznie antycypując. posłużyłem się po prostu retoryką i powtórzę ją (trochę jaśniej): ile masz lat? 14?
nie traktuję cię z wyższością, sam miałem te naście lat, nawet ich ludziom zazdroszcze, nie odwrotnie. ale ten rachunek twojego wieku, autorze, bierze się z oglądu tekstu i jego wyniku, a ma funkcję oceny twoich umiejętności w moich profanicznych oczach. chyba na to liczyłeś? czy nie? i tak nie orzekam niczego ze stuprocentowoł pewnością, a tylko podejrzewam, pytam nawet.
a wielkie litery są passe.
Odpowiedz
#5
Nie chce mi się, szczerze mówiąc, nawet czytać tego, co napisałeś. Nie szukam opinii osób, które teksty tylko sobie lizną, potem się wypowiedzą, ale nie omieszkają obrzucić Cię jeszcze błotem od strony prywatnej.
Odpowiedz
#6
Cytat:tekst liznąłem, ale nie jest nawet średni (nie wypowiadam się na temat treści, bo poznałem jeno zarys)
Cytat:doczytałem do "brak czynności życiowych" i odpadłem.

Miriad, treść Twoich komentarzy jest kilkukrotnie dłuższa niż długość tekstu, którą - tutaj chylę czoła za szacunek do twórcy - zdążyłeś łaskawie przeczytać.
Jedziesz z uwagami na temat wieku autora, który wywnioskowałeś po wyczytaniu zaledwie kilku zdań. Piszesz o tym, że dopiero po odpowiednim zmodernizowaniu tekstu i_am zasłuży sobie na Twoją krytykę. Tekstu, który przeczytałeś może w dwudziestu procentach.
Rozumiem - pozwoliłem sobie wykoncypować - że impertynencja wynika z jakiegoś przeświadczenia o faktycznym byciu Mistrzem Pióra, co widnieje w tytule. " jak się przyłożysz i nadasz mu postać wartą uwagi - będzie miał moją uwagę. " - co za bluźnierstwo. Nie potrafisz się powstrzymać od prywatnych pstryczków, doczytać tekstu, ogólnie piszesz niesamowite bajędy, a jeszcze chcesz, żeby autor modernizował tekst, coby zasłużył na Twoją atencję? Bezczelność. I nie wskazuję tutaj wcale, że twórca nie popełnił żadnych błędów, bo tych jest wiele, ale na pewno nie pomoże mu w ich usunięciu wypisywanie ciemnotyzmów takiego kalibru.
Jako obserwator tego wątku mogę jedynie powiedzieć, że jeśli chodzi o poziom Twojej krytyki, Miriad, to jest typowy dla osób, których przeświadczenie o swoim wyfrunięciu jest dalece odstające od faktycznych umiejętności latania. Piszę to wszystko (a rzadko mam tendencję do zwracania uwagi na sam sposób oceniania), bo niedorzecznością byłby brak reakcji na takie farmazony.
Odpowiedz
#7
o ile się nie myle, mam w tytule "bez tytułu", ale pewnie się samo ustawia na domyślne. enty raz to powtarzam, no ale niech już będzie, że mam się za mistrza wszystkiego, przyznaję się, winny.

iście po babsku nadinterpretujesz. słowa nie było o atencji. było za to o uwadze, chęci przeczytania. gdybym czytał dalej, co już widzę, tylko bym tekst lżył. i to właśnie chciałem przekazać - że się od lżenia niechybnego powstrzymałem, powstrzymując się od czytania. i dzielę się tym faktem z autorem, darując sobie kurtuazje. szczerze nie wzrusza mnie wasze doszukiwanie się impertynencji tam, gdzie jest zwykła nie ogacona szczerość, bo nic na to nie zaradzę, będziecie to robić póki was boli, nie pierwszy to przypadek. gorzej z tym, że nie ma co boleć. trzeba się brac do roboty. powinienem przeczytać cały ten tekst i się wypowiedzieć szeroko, argumentując każdą krytykę i najlepiej proponować rozwiązania, ale efekt byłby ten sam - uniesienie gniewem. nie pierwszy raz to widze. już się nauczyłem, że są twórcy po prostu dobzi, po prostu beznadziejni i po prostu średni. dobrego nagrodzę, bo się spodoba; na beznadziejnego machnę ręką; a średniemu zwykle coś powiem. najgorzej się dzieje, jak beznadziejnego staram się uświadomić o jego (przynajmniej obecnej) beznadziei. niepoprawny altruizm brany za impertynencjeSmile słodkie są kaprysy ludzi.
Odpowiedz
#8
Cześć,

pomimo że dawno nie komentowałem, postanowiłem zatrzymać się na chwilkę i przeczytać Twoje opowiadanie. Pozwolę sobie także na kilka uwag oraz wypis błędów (mam nadzieje, że nie wiele Tongue). Proszę potraktuj to jako formę pomocy, ewentualnie z przymrużeniem oka. Smile

Na wstępie dwie takie ogólne porady: pierwsza; dialogi zapisujemy z użyciem półpauz (–) lub pauz (—). Dywizy (-) służą do łączenia słów. Druga dobrze jest oddzielać tekst poprzez akapity, jednocześnie rezygnując z elementów graficznych (***). Takie zabiegi sprawiają, że przyjemniej się czyta. Są to także zapisy poprawne.

Tekst warto ponownie czytać, najlepiej na głos. Są pewne rzeczy, które można wyłapać, nawet nie będąc asem językowym. W poniższym przykładzie masz użyte dwa znaki interpunkcyjne, wspomniane kilka zdań wyżej.

Cytat:- Dzisiejsze wydanie wiadomości rozpoczynamy od serii niewyjaśnionych medycznie przypadków.

Dialog rozpoczynasz od dywizy, a (word?) kończysz na półpauzie. Wygląda to nieestetycznie i jest błędem.

Pierwszy akapit jest przeplatany dialogiem speakera oraz wstawkami narratora. W tak krótkiej formie jest to nieczytelne. Już tłumaczę dlaczego: otóż, czytelnik nie jest pewien, czy narrator to wypowiada, myśli, czy stwierdza właśnie jako narrator.

Weźmy dla przykładu zdanie:

Cytat:… i Chin. Co dziwne, głos każdej z tych osób rozbrzmiewa w pomieszczeniu, jak gdyby zza ściany…

Wielokropek wskazuje na kontynuację przerwaną wtrąceniem:

Cytat: - Są tuż za rogiem. –

Pomijając już błędy składające się ze znaków interpunkcyjnych, czy zbędnej spacji po wielokropku masz błędy logiczne. Jeśli ktoś jest w śpiączce raczej nie mówi (głos dobiegający). Kolejny to, czy w wiadomościach podają takie informację? Chodzi mi o aspekt "rozbrzmiewania w pomieszczeniu". No i Chiny, które jak już widziałem był przytoczone. Są one także państwem, więc automatycznie wchodzą w sens logiczny pierwszej części wypowiedzi.

Kolejny akapit, zdanie w którym mieszają się podmioty:

Cytat:- Co tym razem? – spytał nadchodzącego z bocznego korytarza siwego staruszka w kitlu. Pomimo że nie znał jeszcze przypadku, który zaraz miał badać, gnał korytarzem i zdejmował płaszcz, słuchając.

Tom wszedł (słowo nie wskazuje na pośpiech) do szpitala, kierując się do swego gabinetu. Nie udało mu się dotrzeć do wspomnianego miejsca, a już gna świadom jakiegoś pacjenta, którym przyjdzie mu się zająć. Pogrubione jest źle spisane. Lepsza forma to: "gnał korytarzem, zdejmując płaszcz". Pytanie także, czy słuchał staruszka, czy kogoś innego? W tekście na ma informacji o udzielonej odpowiedzi.

Cytat:- Dziesiąty przypadek. Ta sama śpiączka. Póki co mamrocze, brak czynności życiowych, gorączka. Najgorsze, że medycyna…

"Przypadek" to dość szorstkie słowo, jak na starszego lekarza. Zastanów się, z jakimi emocjami kojarzą się poszczególne zwroty. Dodatkowo znaczenie.

I tak tutaj mamy coś takiego: (za sjp.pl)

Przypadek: w medycynie: konkretna postać choroby spośród wielu podobnych.

oraz

Medycyna: nauka o zdrowiu i chorobach ludzi; sztuka (umiejętność) leczenia chorych i zapobiegania chorobom.

Zgodzę się, są to fachowe terminy, jednak dużo łatwiej zastąpić je innymi słowami, które dodadzą ciepła emocji Twojemu opowiadaniu. Tak też słowo "przypadek" można zastąpić "pacjentem", a "medycyna" odpowiednikiem "nas" w sensie określającym rozmawiających lekarzy. Bo oni się troszczą, czy martwią, jednocześnie pozostawiając bezczynnymi.

Cytat:Młody chłopak i jeszcze młodsza dziewczyna

Fakt, że dziewczyna jest młodsza od chłopaka jest zbędny, chyba, że ma jakiś istotny wpływ na rozwój całej fabuły. Chodzi mi o to, że można zapisać to lepiej stylistycznie oraz płynniej. Młodzi ludzie, para etc. Dalej podajesz dokładny wiek, co wywołuje brak konsekwencji. Nazywasz także wspomnianą młodzież praktykantami. Dlaczego nie przytoczyć tego na początku i dlaczego byli oni w jakimś transie? Czyż to nie bardzo ważna kwestia dla stażysty znaleźć się w takim miejscu? Przecież asystują przy naprawdę poważnych przypadkach.

Neutralny:
1. nieopowiadający się za żadną ze stron w sporze, niezależny od jego tron; bezstronny;
2. w chemii: nieposiadający odczynu kwaśnego ani zasadowego; obojętny;
3. w fizyce: nieposiadający ładunku elektrycznego ani pola magnetycznego; obojętny, nieoddziałujący;
4. zachowujący neutralność polityczną, niezaangażowany w konflikt między państwami, wyłączony z działań wojennych;
5. będący w pośrednim położeniu, zachowujący równy dystans między czymś a czymś;
6. niewyrażający ocen ani emocji; zdystansowany

Cytat:[...] ani z żadnej innej części jej ciała.

Zdaje sobie sprawę, że dział to SF, dlatego też mój przytyk może wydawać się nie na miejscu, ale, czy inne części ciała mogą mamrotać?

Cytat:- Cześć wszystkim! –

Zwrot akcji. Zabieg, który zawsze miło zobaczyć, utrzymanie czytelnika przy lekturze. Fajnie, że taki element się u Ciebie w opowiadaniu pojawia. Jedyny zarzut to wciąż za małe napięcie. Musisz je stopniować, wytrwale budować, żeby w momencie zastosowania wspomnianego fortelu wybić czytelnika ze strefy swego rodzaju komfortu.

Cytat:- Hahaha, głuptasy, nie wiecie, skąd dochodzi ten głos,

Odczytuje to jako element wysoce humorystyczny, niekoniecznie smieszny. Nie wiem czy jest to poprawny odczyt (czy tak to sobie zaplanowałeś drogi autorze), czy też nie. Informuje, że właśnie tak to brzmi.

Cytat:Szukał w ich reakcji jakiejkolwiek pomocy, ale oni sami jej potrzebowali, więc kolejna chwila ciszy rozlała się po sali.

Czy reakcja może udzielić pomocy? Czy "kolejna chwila ciszy" wynika z tego, że potrzebowali pomocy, bo to zdaje się sugerować "więc". Idąc dalej "rozlała" odnosi się do słowa "chwila" kształtując pytanie, czy chwila może się rozlewać?

Cytat:– Cała nasza dziesiątka to kosmici, zgadza się, ale wy, ludzie, takie głupiutkie istoty, widzicie nas tylko jako zielone ufoludki.

Popełniłeś tutaj ciekawy błąd. Najprawdopodobniej pomyliły Ci się znaczenia słów "widzicie" z "uważacie za", lub coś podobnego. Ludzie nie widzą kosmitów ponieważ są to twory nie mające bytu w swej "zielonej" postaci na ziemi.

Cytat:O dziwo, tylko tydzień zajęła cała organizacja przetransportowania pacjentów.

Myślałem, że znajdowali się w jednym szpitalu.

To nie są wszystkie błędy, czy sugestie. Twierdzenie, że Twój tekst jest ich pełen, lub też przeciwnie jest błędem. Każdy kto zaczyna popełnia różnego rodzaju pomyłki. Nie zamierzałem ich poprawiać, a jedynie wskazać, żebyś mógł ustrzec się ich w przyszłości. Jeśli naprawdę chcesz pisać to dużo trenuj. Twórz teksty dobre, złe i jeszcze gorsze. Obowiązkowo sięgaj także po literaturę piękną, bo z niej można czerpać najlepsze przykłady na to jak napisać dobry tekst.

Gdybyś miał jakieś pytanie pisz poprzez prywatne wiadomości. Tymczasem ja Cię pozdrawiam i życzę coraz lepszego popełniania opowiadań Smile

Patryk.
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...


"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
Odpowiedz
#9
Tak, Plusce po babsku nadinterpretuje, a Ty, kolego (a może koleżanko?), jesteś wróżką i wiesz, jakbym zareagował, jakbyś przeczytał cały tekst, prawda?
Jeśli masz coś do powiedzenia na temat tekstu, a nie mój, zapraszam do lektury, a potem komentowania.

Patryku, dziękuję Ci bardzo za komentarz!

Kwestia myślników i dywiz jest raczej kwestią Worda, który nie zawsze je poprawia - nie wiedzieć, czemu. A akapitów nie wstawiłem z lenistwa, bo w Wordzie były, w tekście tutaj - zniknęły.

Co do czytania na głos - zacznę to chyba stosować jako ćwiczenie jakieś, bo w sumie nigdy tego nie robiłem, a skoro radzisz, to czas chyba to wypróbować. Smile

Co do wypowiedzi speakera - myślę, że tutaj brak warsztatu, żeby to oddać tak jak chce, ale póki co nawet nie mam pomysłu, jakby można to inaczej zapisać.

Tych pacjentów chyba źle opisałem. Miałem na myśli, że brak funkcji życiowych (z racji tego, że są nieżywi jako ludzie), a mamroczenie to właśnie jest ten sam głos, który później przemówi. Myślałem, że to będzie dość jasno widać, ale w takim razie pomyślę też, jak to inaczej zaznaczyć. Problemem jest, że nie chciałem, żeby narrator był do końca wszechwiedzący - inaczej byłoby prościej to ująć.

Hm... jeśli nie przypadek, to co w takim razie? Ani to przypadłość, ani nic podobnego, a nie chciałem nazywać tego od razu tragedią, bo byłoby raczej śmieszne.

Fakt, praktykanci mi się nie udali, ale nie są ważni i pewnie dlatego ich zaniedbałem. Poprawię się. Tongue

– Cała nasza dziesiątka to kosmici, zgadza się, ale wy, ludzie, takie głupiutkie istoty, widzicie nas tylko jako zielone ufoludki.
Jak tak to czytam, to dochodzę do wniosku, że mi się język z polskiego na jakiś inny przełączył, to straszne...

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie uwagi. Jak tylko poprawię tekst, to wstawię go tutaj ponownie.
Odpowiedz
#10
Cytat:Sparaliżowała go ta myśl, że ona jednak jest martwa, że już jej nie ma. Najgorsze jednak było to, że jej głos niejako trzymał ją przy życiu, nie pozwalając mężczyźnie do końca uwierzyć w to, co się stało
W drugim zdaniu nie rozumiem, czyj głos kogo trzyma przy życiu.

Cytat:powiedział to w taki sposób, jakby tłumaczył, jak nalać wodę do szklanki.
Big Grin

Czy to już całe opowiadanie? Nie będzie dalszego ciągu? Na to mi wygląda.
Problem tkwi w tym, że za mało czasu poświęciłeś na zbudowanie atmosfery, postaci i wiarygodności. Szczególnie zazgrzytał mi ten moment, kiedy świat tak po prostu zgadza się na zwiezienie pogrążonych w śpiączce pacjentów w jedno miejsce. Myślę, że w takiej sytuacji nie zabrakłoby sceptyków i tylko nieliczni uwierzyliby jakiemuś tajemniczemu głosowi. Fajnie, jakbyś przedstawił, w jaki sposób doszło do zgody na warunki postawione przez głos - początkowe niedowierzanie, potem wybuch paniki(może obcy postanowiliby zastraszyć ziemian?), rozterki - ulec, czy walczyć z nieznanym - i tak dalej. To opowiadanie jest raczej relacją, a kończy się w taki sposób dość... naiwny. Pytanie retoryczne skierowane na serio do czytelnika, który dobrze wie, że czytał science-fiction.
Sam pomysł jest ciekawy, zwłaszcza bezcielesny głos niepokoi. Szkoda, żebyś to zmarnował.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości