drenował kasę z zapchanych syfonów
a ona swoją trzepała z prześcieradeł
rewiru ostatniego piętra hostelu
do obsługi podbałtyckiego lachociągu
może Chapman nie miałby imaginacji
buszującego w zbożu zjadacza ziarna
i domowych ryżowych ciasteczek z wróżbą
w każdym razie to nie jest na toast
skroplinami zbożowych destylatów