Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kłamstwa z Tarsu
#1
Jest to poprawiona wersja tekstu, który pojawił się już w paru miejscach. Tekst trochę z pogranicza gatunków, pierwsza część czegoś dłuższego.

Więc jednak można

Dziedziczna wada uzębienia, atawizm, który można znieść. Zamyka usta. Przybliża twarz do lustra, palcami rozchyla powieki, obserwuje, jak źrenice zmniejszają się i powiększają, robią się ogromne. Naćpała się, znowu. Podwija rękaw białej bluzki, przygląda się bliznom na prawym nadgarstku. Po prostu ma problemy.[/p]
Kładzie na usta czerwoną szminkę. Zakłada jasny płaszcz i do wewnętrznej kieszonki na sercu wkłada wyjęte z ramki zdjęcie. Jezioro wśród drzew, pamięta tamten wieczór, księżyc był w nowiu; na odwrocie cytat z Biblii zapisany drobnym czarnym pismem. Na stoliku obok lustra leży szara koperta. Bierze ją, przygryzając wargę.[/p]
- Wychodzę - jej głos niewiele różni się od szeptu.[/p]
- Uważaj na siebie, Liza.[/p]
Katerina podchodzi do niej i wiesza na szyi srebrny krzyżyk.[/p]

Liza idzie ulicą, drobny deszcz przykleja jej rajstopy do ud. Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, w wielu oknach wciąż pali się światło. Nie odbija się w szybach, jeszcze to, robi się smutniejsza. Staje przed witryną cukierni, właściciel dopiero układa wystawę. Zauważa marcepanowe figurki, od kilku lat ma nadzieję, że robi je z myślą o niej.[/p]
Z trudem nie reaguje na lecący w jej stronę kamień, w ostatniej chwili odruch każe jej zasłonić twarz ramieniem. W rozbitej szybie widzi na wpół bezzębny uśmiech cygańskiego chłopca, który niespiesznie cofa się w bramę. Nie ma paniki, nie ma złości. Tylko cukiernik wygrażający pięścią w przestrzeń. Cukiernik i wciąż oniemiała dziewczyna, która tracąc równowagę złapała się ramienia Lizy.[/p]
Liza patrzy jej w oczy, tylko jeden raz. Są intensywnie brązowe, gorzkie orzechy. Łapie ją za nadgarstek, w wierzchu dłoni tkwi największy odłamek szkła, wyjmuje go ostrożnie. W policzki powbijały się jeszcze drobinki, na ślicznej buzi zostaną blizny. Przyciska ranę kciukiem, wyjętą z kieszeni bawełnianą chusteczką obwiązuje dłoń. Na wszelki wypadek, chociaż jest mało krwi. Kilka uśmiechów, bez zbędnych słów i gestów, dziewczyna odchodzi w dół ulicy.[/p]
Liza spogląda za jej blond włosami, już mokrymi od deszczu. Kładzie kciuk na ustach, oblizuje powoli. Dla spokoju sumienia mówi sobie, że nie powinna tego robić.[/p]

Idzie powoli, twarz ma pochyloną ku ziemi. Nie widzi rzucanych jej spojrzeń, nie reaguje na zaczepki. Ma nieobecny wzrok, odruchowo idzie do kancelarii w podwórku kamienicy. Podchodzi do drzwi, metalowa tabliczka z nazwiskiem i pod spodem numer telefonu, na który nigdy nie udało jej się jeszcze dodzwonić. Pamięta ich pierwsze spotkanie, kiedy pod koniec sierpnia zabrał ją na łąkę, kazał usiąść nisko w trawie i wyłapywać świerszcze po samych dźwiękach. Zatrzymuje się na wycieraczce i bierze kołatkę w dłoń. Pamięta, jak kiedyś związał jej ręce za plecami, otworzył dłonie i cienką igłą nieregularnie nakłuwał opuszki palców, czasem stawał przed nią i gładził po twarzy. Uderza dwa razy w drzwi. Pamięta, jak podczas ćwiczeń gimnastycznych stawiał jej na nogach swój kubek świeżo zrobionej kawy.[/p]
Mężczyzna otwiera jej drzwi i wpuszcza bez słowa, prowadzi do biura.[/p]
- Prosił pan o dokumentację, Nikołaju.[/p]
Sadza ją na obitym ciemnozielonym materiałem krześle, sam staje za nią, kładzie rękę na jej ramieniu, czyta.[/p]
- To ten lekarz, którego niedawno zastrzelili? I tak trzeba było znaleźć kogoś nowego, za kolejne wewnętrzne samookaleczenie mogą cię już zamknąć.[/p]
Obicie krzesła jest wytarte na rogu, musiał tego jeszcze nie dostrzec. Wytarte, jakby siadał tu ktokolwiek poza nimi. Liza uśmiecha się do odłożonej na biurko słuchawki, w której pani cichym głosem podaje godzinę ósmą piętnaście.[/p]
Nikołaj patrzy się nad nią zza kartek, zatrzymuje spojrzenie na poplamionym mankiecie koszuli.[/p]
- Miałaś uważać. - Liza czuje w tym wzroku więcej zawodu, niż jest naprawę.[/p]
Za często to widzi, za często. Nikołaj wie, że ona musi zdawać sobie sprawę z tego, jakie to niebezpieczne.[/p]
- Kiedy ostatni raz to robiłaś?[/p]
- Nie założyłam brudnej. - Wstaje i siada na biurku twarzą do niego. - Uważam.[/p]
Drży, ma rumiane policzki, może z zimna.[/p]
- Więc?[/p]
- Nie jest łatwo być marynarską córką, Pedro - powiedziała mu, kiedy przyszła do niego po raz pierwszy. - Zupełnie inaczej niż dzieckiem lekarzy.[/p]
Mówiła od niechcenia, jednocześnie celebrując wyrazy i spojrzenia. Nie zależy jej, wie to. Przecież jest córką marynarza.
[/p]
- Więc? Ma na imię Marina.[/p]
Zabawiam się słowami, których dawno brak.
Odpowiedz
#2
W pierwszej chwili miałam odruch narzekania, że krótkie, ale spokojnie – przeszło mi. Przypomniałam sobie, że przecież ja i tak zazwyczaj nie czytam dłuższych tekstów. Big Grin
No to jazda. Smile


1. Na stoliku obok lustra leży szara koperta, bierze ją, przygryzając wargę. – mam wrażenie, że preferujesz przecinki nad kropki. Zasadniczo mi to nie przeszkadza, ale w takiej sytuacji, jaka jest na przykład tutaj, zastanowiłabym się jednak nad przerobieniem tego na dwa zdania. Już mówię czemu: masz tu dwie, zupełnie oddzielne myśli. Jedno zdanie to opis (stolik+koperta, obok lustra), a drugie – to już konkretna akcja bohaterki. Nie wiem, czy te zdania nie łączą się ze sobą zbyt luźno, żeby być jednym zdaniem. Tym bardziej, że nie łączysz tego w żaden sposób silniej, tworząc np. zdanie podrzędne („...koperta, którą bierze...” – zresztą, to by dość niezgrabnie brzmiało w formie, jaką zaprezentowałam), tylko dwa osobne, równorzędne zdania.

2. Liza idzie ulicą, drobny deszcz przykleja jej rajstopy do ud. – tu z kolei nie wiem, czy rajstopy są najlepszym elementem do przyklejania. Znaczy – mało to wyraziste, jako że rajstopy same z siebie nie są raczej zbyt łopoczącą częścią garderoby, tylko ściśle przylegają, więc tego przyklejenia to się za bardzo nie odczuwa ani nie widzi (oczywiście do momentu zdejmowania/zakładania rajstop, ale tutaj bohaterka idzie). Większe wrażenie, tak myślę, robiłaby na przykład przyklejająca się spódnica.

3. Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, w wielu oknach wciąż pali się światło. Nie odbija się w szybach, jeszcze to, robi się smutniejsza. – drugiego zdania nie rozumiem. To znaczy rozumiem, że światło nie odbija się w szybach i że bohaterka robi się smutniejsza, ale wrzucone tam „jeszcze to” wybija mnie z rytmu. Nie mam pojęcia, co ten fragment ma oznaczać. To chyba jakaś wpleciona myśl bohaterki, odnosząca się do światła, w sensie że jego nieodbijanie się jest kolejnym czynnikiem wpływającym na złe samopoczucie, ale... strasznie niejasno to zapisałaś.

4. W scenie przed wystawą cukierni znów się zgubiłam. Kto w końcu zasłaniał się ramieniem? Skąd tam nagle ta pokiereszowana dziewczyna? Wcześniej o niej nie wspomniałaś. Moim zdaniem, czytelnikowi trudno się poruszać w Twoim tekście. Albo po prostu jestem niewyspana. Wink

5. Po doczytaniu końcówki potwierdzam to, co napisałam wyżej: trudno mi się poruszać po tym tekście. W końcówce już zupełnie się zgubiłam, w dodatku zastosowałaś dla jednej z wypowiedzi kursywę i zachodzę teraz w głowę, dlaczego. Chyba nie dlatego, że to myśli któregoś z bohaterów? Wcześniej też miałaś myśli bohaterów i nijak ich nie wyróżniałaś z tekstu. Wspomnień też nie – co, swoją drogą, może nie byłoby jednak głupim pomysłem.


Tekst jest – tak mi to wygląda – dopieszczony i wolny od głupich błędów, literówek etc., jest ładny i schludny. W dodatku ma fajny klimat, taki trochę gotycki, nieco melancholijny, a na pewno tajemniczy. Z narracji w czasie teraźniejszym, moim zdaniem, wychodzisz obronną ręką – gratulacje. Smile
Ale są zdania, w których po prostu się gubię. Myślę, że ułatwiłoby, gdybyś wprowadziła do tekstu więcej wyróżników. Może myślniki zamiast przecinków, może kursywa, może czasem rozdzielić jedno zdanie na dwa, a może jeszcze coś. Żadnych konkretnych zmian nie chcę ani nie mogę sugerować, bo najpewniej rozbiłabym Twój styl, dając propozycje "pod siebie". A ten tekst jest... bardzo Twój. To dobrze. Smile
Odpowiedz
#3
Tekst może i dopieszczony, ale ja się jednak poczepiam Wink

piagizela napisał(a):Dziedziczna wada uzębienia, atawizm, który można znieść.
Mnie osobiście w tym zdaniu brakuje orzeczenia.

piagizela napisał(a):Na stoliku obok lustra leży szara koperta, bierze ją, przygryzając wargę.
Tu chciałem napisać, że to zdanie powinno być rozdzielone, ale Fraa powiedziała już dokładnie to, co miałem na myśli, więc dodam tylko, że zgadzam się z nią w pełnej rozciągłości Wink

piagizela napisał(a):Są intensywnie brązowe, gorzkie orzechy.
Kurcze, bardzo ładnie to brzmi, ale coś tu jest jakby nie do końca gramatycznie Tongue

piagizela napisał(a):Idzie powoli, twarz ma pochyloną ku ziemi. Nie widzi rzucanych jej spojrzeń, nie reaguje na zaczepki. Ma nieobecny wzrok, odruchowo idzie do kancelarii w podwórku kamienicy. Podchodzi do drzwi, metalowa tabliczka z nazwiskiem i pod spodem numer telefonu, na który nigdy nie udało jej się jeszcze dodzwonić. Pamięta ich pierwsze spotkanie, kiedy pod koniec sierpnia zabrał ją na łąkę, kazał usiąść nisko w trawie i wyłapywać świerszcze po samych dźwiękach. Zatrzymuje się na wycieraczce i bierze kołatkę w dłoń. Pamięta, jak kiedyś związał jej ręce za plecami, otworzył dłonie i cienką igłą nieregularnie nakłuwał opuszki palców, czasem stawał przed nią i gładził po twarzy. Uderza dwa razy w drzwi. Pamięta, jak podczas ćwiczeń gimnastycznych stawiał jej na nogach swój kubek świeżo zrobionej kawy.
Ten akapit musiałem czytać bardzo powoli i w wielkim skupieniu, żeby wiedzieć, kiedy jest mowa o Niej, a kiedy o Nim. Oczywiście przesadzam – czytając, da się to sobie jakoś w głowie ułożyć, ale gramatycznie jest nieczytelne.

piagizela napisał(a):- Nie założyłam brudnej. - Wstaje i siada na biurku twarzą do niego. - Uważam.
Drży, ma rumiane policzki, może z zimna.
- Więc?
- Nie jest łatwo być marynarską córką, Pedro - powiedziała mu, kiedy przyszła do niego po raz pierwszy. - Zupełnie inaczej niż dzieckiem lekarzy.
Mówiła od niechcenia, jednocześnie celebrując wyrazy i spojrzenia. Nie zależy jej, wie to. Przecież jest córką marynarza.
- Więc? Ma na imię Marina.
Nie wiem, o co chodzi... Tongue

Rzeczywiście, widać, że tekst przemyślany i że nie w stanie surowym. Czyta się dobrze, ale w wielu momentach narzucasz czytelnikowi taki motoryczny rytm... To przez wspomnianą przez Fraa przewagę przecinków nad kropkami oraz przez sposób narracji. Opowiadasz bowiem w sposób „robi to, idzie tam, myśli o tym, patrzy na tamto” - trochę jak szpieg obserwujący bohaterkę przez lornetkę i przekazujący informacje do bazyBig Grin
Odpowiedz
#4
Fraa

1. Racja, do poprawy.
2. Jak rajstopy są takie cienkie i popada na nie deszcz, to robią się mokre, widoczne gołym okiem plamy i zacieki, taki to miało sens.
3. Wiem, że nie jasno i to jest dla mnie sporym problemem - jak ładnie wpleść to, co chcę przekazać, ale żeby nie za bardzo dawało po oczach.
4. Pomyślę.
5. Kursywa jest dlatego, że uznałam, że lepsze to niż nawias, a komuś kiedyś przeszkadzało to, że nijak nie widać, że to spore cofnięcie w czasie.

Miło mi, że bardzo mój tekst i bardzo moja narracja się podoba. Większość tych niejasności wynika po prostu z użytego czasu, pewno kiedyś się ich pozbędę.

Disaster

Orzeczenie - nie ma, bo tak jest lepiej. To jest punktowanie, punktowanie lepiej brzmi bez niego.
Gorzkie orzechy - czasami dobrze jest napisać coś niegramatycznego, bo to wzbogaca utwór, jeśli tylko nie kole w oczy.
Moment przed drzwiami - może zastosować tu kursywę, jak mówiła Faraa? Będzie lepiej?
Rytm to wina czasu. Dziecko dorośnie, dziecko nauczy się pisać czasem teraźniejszym. Czasem próbuję w przeszłym, ale w trakcie automatycznie się przestawiam i nawet nie zauważam. Ale jeśli wyszło na plus to do następnego razu jestem zadowolona.
Zabawiam się słowami, których dawno brak.
Odpowiedz
#5
Wiesz Pia, jednak postanowiłem, że wezmę i napiszę ten komentarz. Długi to on nie będzie(Fraa i Disaster w większej części wyczerpali temat - zgadzam się z nimi pod niemal każdym względem).

"Liza idzie ulicą," - Biorąc pod uwagę styl tego co przeczytałem wcześniej to jest to trochę nie potrzebne. Jeśli musi być to pomiń "Liza" na początku.
"Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, w wielu oknach wciąż pali się światło." - To już kwestia osobista, ale może by tak kropkę w miejsce tego przecinka?
"metalowa tabliczka z nazwiskiem i pod spodem numer telefonu" - Zamiast "i" użyłbym przecinka.
"Z trudem nie reaguje na lecący w jej stronę kamień," - Chyba muszę to przemyśleć.
"Orzeczenie - nie ma, bo tak jest lepiej. To jest punktowanie, punktowanie lepiej brzmi bez niego.
Gorzkie orzechy - czasami dobrze jest napisać coś niegramatycznego, bo to wzbogaca utwór, jeśli tylko nie kole w oczy." - Zgadzam się.
Odnośnie całości to przyznam, że z jednej strony czyta się płynnie ze względu na budowę. Z drugiej: zbyt często trzeba się zastanawiać "co się właściwie dzieje?". Popracuj trochę nad sposobem przekazywania czytelnikowi informacji. Pamiętaj, że to co dla ciebie jest jasne wcale nie musi być jasne dla czytającego. Mimo że nie wszystko zrozumiałem(w końcu ma być to część większej całości), to spodobała mi się tematyka i styl. Szczególnie kilka pierwszych linijek. Ta wada uzębienia, źrenice, nadgarstek. Napisane tak jak lubię.
Pozdrawiam, postępów życzę.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#6
sithisdagoth

Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, w wielu oknach wciąż pali się światło - to, że światło jeszcze jest zapalone, wynika bezpośrednio z tego, że wciąż jest przed wschodem słońca. Dla mnie to jest jedno.

Pamiętaj, że to co dla ciebie jest jasne wcale nie musi być jasne dla czytającego. Powtarzam to sobie za każdym razem.

Dziękuję za uwagę.
Zabawiam się słowami, których dawno brak.
Odpowiedz
#7
Cytat:- Wychodzę - jej głos niewiele różni się od szeptu.
A ja wciąż obstaję przy kropce i wielkiej literze, choć już sama pewność straciłam.

Cytat:Nikołaj patrzy się nad nią zza kartek
i tu też mi to zgrzyta wciąż.

I tyle ode mnie, bo resztę nieścisłości już "tam" rozwiałaś, a po co mam powtarzać ten nudny komentarz o magii słów zimowego poranka? ^^
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#8
Popieram sugestię co do kropki i wielkiej litery. Wersja 'tekstowa' jest błędna.


Kali
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#9
Wiedziałam, że zapomniałam coś zmienić. Jak się tego więcej nazbiera to wyślę poprawiony tekst. I co to znaczy wersja 'tekstowa'?

Hay, oczywiście, miłych rzeczy to nie powtórzysz. Tongue
Zabawiam się słowami, których dawno brak.
Odpowiedz
#10
Ach, bo jeszcze popadniesz w samozachwyt i osiądziesz na laurach, a tak się stać nie może ^^
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#11
Weszłam tu, bo zaciekawił mnie tytuł - +5 do trafności wyboru takowego.
Poza tym imiona bohaterów są ładne. Taka niby pierdoła, a cieszy Smile

Ogółem tekst jest ciekawy i moze być jeszcze ciekawszy, kiedy go rozwiniesz. Jedyne, co mi zgrzyta, to narracja. Nie wiem czemu, ale drażni mnie.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#12
Witaj,

Za dużo z tego tekstu nie mogłam niestety dla siebie wyciągnąć. Niemniej rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy.

MOJE SUGESTIE:

zmniejszają się i powiększają, robią się ogromne. Naćpała się, znowu. Podwija rękaw białej bluzki, przygląda się - powtórzenie : się/się/się/się
księżyc był w nowiu; na odwrocie cytat z Biblii zapisany drobnym(,) czarnym pismem. - zamiast średnika proponuję kropkę.
wciąż pali się światło. Nie odbija się w szybach, jeszcze to, robi się - powtórzenie: się/się/się
Przyciska ranę kciukiem,(.) wyjętą z kieszeni bawełnianą chusteczką
na ustach, oblizuje powoli. / Idzie powoli, twarz ma pochyloną - powtórzenie: powoli/powoli
Pamięta, jak kiedyś związał jej ręce za plecami, - <ręce na plecach>
nogach swój kubek świeżo zrobionej kawy. - <zaparzonej kawy>
Sadza ją na obitym ciemnozielonym materiałem krześle, sam staje za nią, kładzie rękę na jej ramieniu, czyta. - powtórzenie: ją/nią/jej
Nikołaj patrzy się nad nią zza kartek, - wytnij > się
Liza czuje w tym wzroku więcej zawodu, niż jest naprawę. - <naprawdę>
powiedziała mu, kiedy przyszła do niego po raz pierwszy. - wytnij > mu (wiadomo, że jemu)

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Odpowiedz
#13
Nie wiem, co jest nie tak z robieniem kawy. On kawę robi, przeciętny człowiek parzy i tyle. Jeśli to nada nieużyteczności tej kawie, to tym lepiej.

Nikołaj patrzy się nad nią zza kartek, - wytnij > się
To było już wcześniej wspomniane i już napisałam, że jak nazbiera się tego trochę więcej, to wyślę poprawioną wersję tym na górze. Za resztę poprawek dziękuję, przemyślę, czy te powtórzenia są naprawdę takie złe. Różną może to mieć funkcję.

Obu paniom ślicznie dziękuję za poświęcenie uwagi.
Zabawiam się słowami, których dawno brak.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości