Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jakim typem wczasowicza jesteś?
#1
a) Zorganizowany wyjazd All inclusive do Grecji plus dwie wycieczki fakultatywne, żeby potem nie było, że nic nie zobaczyłeś. Właściwie pomijasz to, że jedzenie jest serwowane przez całą dobę w bufecie i bierzesz własne kanapki oraz stare, dobre konserwy. W końcu dajesz się wyciągnąć do restauracji, gdzie wściekasz się, że nie mają schabowego. I co Ty niby masz zjeść? Karpia też nie mają, serwują tylko jakieś warzywa. Co Ty jesteś, królik, że masz warzywa same jeść? W końcu, po długich bojach, prowadzonych językiem migowym i powolnym, głośnym powtarzaniem tych samych słów po Polsku, zmęczony kelner oferuje Ci kebab, na który z miną męczennika się zgadzasz. Dnie spędzasz nad basenem ze słoną wodą, bo na plaży są jakieś skały i meduzy. Raz dziennie poruszasz się z ubranym w kolorowe spodenki animatorem albo pójdziesz do baru napić się dżinu z tonikiem w proporcjach 15:1. Smacznego. Wracasz umęczony jak po ciężkich bojach i właściwie w ogóle nie wypoczęty. Ustawiasz sobie na tapetę w komputerze rodzinne zdjęcie spod Akropolu i opowiadasz kolegom z pracy jacy to ci Grecy nie są. Nie poznałeś oczywiście ani jednego, bo obracałeś się tylko w towarzystwie swoim własnym, ewentualnie swojej, polskiej grupy. Ale i tak było wspaniale, bo Ty byłeś na urlopie za granicą, a znajomi spędzili go u teściowej na wsi.

b) Kochasz dokumentować wszystko, co się zdarzyło na wakacjach, nie ważne gdzie jedziesz. W tym roku udało Ci się wybrać do Warszawy, w dodatku z całą rodziną. Kupujesz więc dwie karty pamięci, ładujesz swój kompakt i upychasz całą rodzinkę do auta. Dojeżdżacie w końcu do stolicy, utopieni w papierkach po batonikach, pokruszonych ciastkach i tłustym papierze, w który zawinięte były Wasze kanapki z szynką. Robisz pierwsze zdjęcie – dzieci w samochodzie. Wprawdzie niewiele na nim widać, jest to po prostu wielobarwna plama, bo kiedy robiłeś zdjęcie akurat wjechaliście w koleinę i zatrzęsło aparatem. Jest całkiem miło. Wracacie i jedziecie do dziadków, żeby pokazać zdjęcia. Siadacie przed starym, rzężącym komputerem babci, przyciskając się do siebie. Dziadek trzyma nos przy samym ekranie, bo zgubił gdzieś okulary. I zaczyna się maraton. „My przy pałacu prezydenckim. My koło syrenki, my koło syrenki od północy. My na przejściu dla pieszych, my po drugiej stronie tego przejścia. My pod śmietnikiem, gdzie wyrzucaliśmy torebki z Mc Donalds’a. My w hotelu, my z tym aktorem z M jak Miłość, my pod butkiem Armaniego, my, my, my…”. Po jakichś pięciuset zdjęciach dziadkowie zaczynają mieć dosyć, babcia ziewa dyskretnie, ale Wy dopiero się rozkręcacie. Wracacie do domu i zapraszacie znajomych na zdjęcia. Nie zwracacie uwagi, że Tadeusz zasnął z głową na stole, to na pewno od wina. No cóż, tylko pozazdrościć cierpliwych przyjaciół.

c) Wyjeżdżasz do Paryża, a potem masz zamiar wybrać się do Wenecji. Sam lub z żoną, bo dzieciaki są na kolonii. Przyjeżdżacie do szwagra na działkę, a on pyta jak wam się podobało. Więc opowiadacie. Paryż strasznie przereklamowany, pełno ludzi, bułka paryska smakuje jak ta z Biedronki, żabie udka są drogie, ceny w butiku Chanel są za wysokie, jest więcej Japońców niż Francuzów, a jeżeli już są Francuzi, to tylko gburowaci i strasznie się ze wszystkim patyczkują, w metrze śmierdzi, w Disneylandzie są kolejki, a Mona Lisa jest jakaś taka mała i na pewno nieprawdziwa. Wenecja? Jeszcze gorzej. Kanały brzydko pachną, jest mnóstwo ludzi, Włosi są głośni, gondole jakieś takie kiczowate, nie ma gdzie zjeść, bo wszędzie drogo, nie ma gdzie zaparkować, bo albo wszystko zajęte albo kosztuje czterdzieści euro za dobę, cały czas duszno i gorąco, za dużo Polaków, którzy wszędzie się pchają w tych swoich skarpetkach do sandałów. Po czasie dochodzisz do wniosku, że nigdzie nie warto wyjeżdżać, bo ta cała „zagranica” to jeden wielki pic na wodę.

d) Jak co roku wybieracie się do Łeby. Macie tam już zarezerwowany domek letniskowy (ten co zawsze, właściciel nawet spuścił z ceny). Przyjeżdżacie i jak na złość psuje się pogoda. Nic nowego, takie uroki polskiego wybrzeża, po ośmiu latach jeżdżenia tutaj już się o tym przekonaliście. Odsypiacie męczącą podróż i już następnego dnia wybieracie się na spacer po łebskim deptaku, oglądając te same pamiątki co zawsze. Babciom kupujecie koszyczki z muszelkami, będą miały kolejne do kolekcji, a dziadkom kolorowe zapalniczki. Kolegom z pracy nie kupujesz nic, bo nie będziesz się wykosztowywał na jakichś nierobów. Idziecie do smażalni ryb na rogu i zamawiacie… to co zawsze. Dzieci biorą frytki, bo żadne z nich nie cierpi ryb, a wy zajadacie się filetem z mrożonej soli, który jest specjalnością tego lokalu odkąd tylko pamiętacie. Potem idziecie na lody włoskie z polewą truskawkową, do tej budki, w której cztery lata temu były najlepsze gofry w całej Łebie. Wreszcie udaje się wam dotrzeć na plażę, gdzie dostajecie białej gorączki. Ktoś zajął wasze miejsce! Miejsce, na którym plażujecie od ośmiu lat. Leży tam jakieś pulchne małżeństwo, które czyta równie grube książki. Naburmuszeni znajdujecie inny kącik, który nie jest takie fajne jak tamten, bo jest tutaj jakiś taki szorstki piasek. Ustalacie, że jutro pójdziecie na wydmy, bo trzeba zobaczyć czy dalej wyglądają tak samo, a potem do Gdyni, do oceanarium, sprawdzić jak bardzo rozgwiazda, którą córka nazwała Tomi, urosła od zeszłego roku.

e) Jedziesz za granicę, bo przecież są wakacje i trzeba trochę zaszaleć. Wyspy Kanaryjskie są wprost idealnym celem – ciepło i daleko. Ale tam zaczynają się problemy. Dlaczego nikt nie mówi po Polsku? Wszyscy gadają tylko w języku, którego nikt oprócz nich nie zna, albo po angielsku. Ale co Ci po tym? Płacisz, więc wymagasz. Spędzasz dwa tygodnie w klimatyzowanym pokoju, bo na zewnątrz za gorąco i za głośno. Kiedy decydujesz się zaryzykować i wyjść, w restauracji kelner daje Ci ryż zamiast frytek. Wzywasz więc menedżera, bo to przecież istny skandal. Menedżer oczywiście przeprasza i daje Ci dziesięć procent zniżki, ale napiwku nie zostawiasz, nie mówisz nawet „do widzenia”. Kiedy już sobie leżysz w łóżku, sąsiedzi za ścianą urządzają sobie jakiś wieczorek towarzyski i cały czas się śmieją. Co oni sobie wyobrażają, noc jest od tego, żeby spać! Na Twoje nieszczęście okazuje się, że nie są Polakami, ale i tak spędzasz pół godziny na wyklinaniu na nich i wymachiwaniu rękami. Z wakacji wracasz znerwicowany i podminowany. W dodatku w pacy szef znowu się czepia.

f) Polskie morze jest za zimne, a na zagranicę szkoda Ci pieniędzy, więc wybierasz stare, dobre Tatry. Lokujesz się w niewielkim pensjonacie w Zakopanem i rozpoczynasz swój pobyt od przejścia grani Krupówek. A nie jest to łatwy spacer, gdyż non stop musisz odsuwać od siebie pokusę kupienia jeszcze jednej zapiekanki, albo tego ślicznego, drewnianego aniołka, który tylko odrobinę przypomina Michała Wiśniewskiego. Zatrzymujesz się przy każdym stoisku, oglądając wszystko, co ci wpadnie w ręce. Po długich poszukiwaniach decydujesz się na drzewko z bursztynów i wisiorek z pacyfką. Zmęczony wracasz do pensjonatu i obiecujesz sobie, że jutro już na pewno wyruszysz w góry… ale znowu atakuje Cię krzykliwe piękno Krupówek, które zachęcają spoconym tłumem i co dziwne, dokładnie tym samym co dnia poprzedniego! Takiej okazji nie sposób przepuścić! Góry nie zając, nie uciekną. Skoro ten śpiący rycerz śpi setki lat to nie zaszkodzi mu, jak sobie pośpi jeden dzień dłużej. Po tygodniu, w ostatni dzień pobytu decydujesz się w końcu na wyczerpującą wyprawę na Giewont. Jak na taternika przystało wkładasz sandały i idziesz. Na Hali Kondratowej dochodzisz jednak do wniosku, że masz dosyć tej dziczy, więc kupujesz tylko pocztówkę ze zdjęciem Giewontu i wracasz na Krupówki. Zostajesz dzień dłużej i jedziesz bryczką na Morskie Oko, gdzie robisz sobie zdjęcie na tle jeziora, a następnie wysyłasz je MMS-em do przyjaciół i rodziny, ciesząc się co najmniej tak, jakby narodził Ci się syn. Wracasz do domu z walizką wypełnioną pamiątkami i dochodzisz do wniosku, że góry są jednak zbyt wyczerpujące, jak na Twój gust.
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#2
Jacy patologiczni wczasowicze Big Grin
Przypomina mi to trochę felietony Make life harder z LOGO, ale tamte jednak stoją o poziom wyżej. Tutaj zabrakło trochę tego polotu i chyba za bardzo przejaskrawiłaś nasze wady (a może i wymyśliłaś parę Wink) Żaden Polak nie zna języków? No bez przesady.
Niemniej jednak jest zabawnie, więc daję plusa Tongue
Odpowiedz
#3
Szadenie, zwróć uwagę, że to tylko wybrane typy wczasowiczów, do tego specjalnie przejaskrawione. To w gruncie rzeczy kpina z zachowania niektórych naszych rodaków na wakacjach.
Dzięki bardzo za opinię!
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#4
Nie znalazłem w żadnym opisie mojego typu, więc uzupełniam:

Jedziesz w góry. Upewniłeś się, że dziecko będzie pod opieką, żona jest przychylnie usposobiona do wyjazdu, zatem spakowałeś plecak (masz to już opanowane), sprawdziłeś pociągi, autobusy, i jazda!
Pogoda nieco zbyt ciepła. Ścieżka, choć niestroma, sprawia że tętno rośnie, jednak od ostatniego wyjazdu upłynęło dobrych parę tygodni. Pocisz się. Atakują cię jakieś wredne owady. Przeklinasz pod nosem, ale idziesz dalej, nie jest źle. Rozmawiasz z turystami po drodze, mili ludzie w różnym wieku. Wreszcie docierasz do schroniska.
Piwo po osiem złotych. Współczynnik radości spada, po wypiciu krzywa znowu idzie odrobinę do góry. Jest dobrze, masz pokój tylko dla siebie. Zasłużony wypoczynek, książka, wieczór, chłodniej, przyjemniej, górska cisza...
Przybywa grupa turystów z Chorzowa. Typowe hałaśliwe hanysy. Piękna gwara, ale nie o tej porze! Grupa jest mieszana, czyli nie będą spali, no może rano. Wreszcie zasypiasz.
Następny dzień wita odmienną pogodą. Pada... Zaplanowałeś ambitną wędrówkę i znając siebie wiesz, że nie odpuścisz. Klniesz na czym świat stoi. Zdobywasz szczyt, widoków brak, śliskie kamienie, mokre gałęzie...

Dobra, wystarczy.
Dobrze opisałaś sposoby spędzania wakacyjnego czasu przez niektórych nibyturystów. Wcale nie są aż tak przejaskrawione jak mogłoby się wydawać. Na górskich szlakach spotykam prawdziwe niemoty, bez pojęcia o czymkolwiek związanym z wędrowaniem czy zwiedzaniem.
Odpowiedz
#5
Hillwakerze - wiem coś o tym. Kiedyś spotkałam pewną damę, wspinającą się na Turbacz w japonkach i minispódniczce.
Pocieszające jest, że są jeszcze turyści, którzy się tak nie zachowują.
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#6
No i ok, wszystko fajnie, tylko jak dla mnie przydałoby się to ubrać w jakąś taką formę... żeby tak jakiś początek i koniec był. Bo człowiek oczekuje jakiegoś podsumowania, zabawnej lub nie puenty, czy coś w tym guście, a tu nic (nie, nie jestem wczasowiczem "e" Tongue). Pozwolę sobie zauważyć, że podobne zjawiska pewnie nie tylko w Polsce występują Smile.
Odpowiedz
#7
Księżniczko, masz rację. Popracuję nad tym na pewno Wink
Pewnie w innych krajach takie zjawiska są również, ale Polakowi - patriocie wypada ponarzekać na swój kraj Smile
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#8
Fajnie się czyta i podoba mi się, że nie ma ani podsumowania, ani puenty. Najbardziej podoba mi się opowieść d), struktura elastyczna: jasno oddzielone, krótkie opowiastki; w razie braku literek, można przejść do innego wypunktowania. Jasne - jest milion innych typów turystów, i te są patologiczne, ale kto powiedział, żeby od czasu do czasu nie pobawić się w patologa? Czekam na dalsze, jeśli masz jakieś w zanadrzu.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#9
Vysgocie, bardzo Ci dziękuję za miłe słowo. Inne typy oczywiście są, dla przykładu opiszę jeden spotkany w Chorwacji.

g) "Seba, dejże telefona!" krzyczysz do syna, bo chciałbyś zrobić zdjęcie widoków z niewielkiego statku. Seba posłusznie podaje ci "telefona", a Ty zawzięcie pstrykasz fotki aparatem o jakości dwa megapiksele. Mija Was identyczna łódź, tyle że płynąca z przeciwka. Machacie jak szaleni, krzyczycie i posyłacie mijanym pasażerom buziaki. Ich brak zainteresowanie komentujecie karcącym określeniem: "drewniaki" i wracacie do rozmowy o wakacjach, oczywiście na tyle głośno, by wszyscy mogli Was usłyszeć. "Karolinka, zobacz, zrób zdjęcie!" wskazujesz na duży, ale nieco stary jacht, sunący leniwie po wodzie. "Zróbże zdjęcie, w Polsce takich nie ma! Takie coś musi ze sto milionów kosztować!" zachwycasz się, pokazując współtowarzyszom to niezwykłe, drogie zjawisko. Kiedy w końcu opuszczacie łódkę, rozprawiając dalej o cenie jachtu, inni turyści oddychają z ulgą.

Nie wiem czy to podchodzi pod patologię, ale naprawdę tak było. Mam nadzieję, że nikt z Was nie odnajdzie siebie w tych typach Wink
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#10
Aktywnym typem wczasowicza, uwielbiam chodzenie, zwiedzanie, zdobywanie szczytów... I żadnych wakacji typu leżenie na wodą, opalanie i bezczynne marnotrawienie czasu!!Angry
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości