Ot, zabawa konwencją oraz żart. I formą, i stylem, i pomysłem. Aczkolwiek, gdyby ktoś faktycznie zainteresowany byłby kampanią reklamową, o kontakt proszę na PW.
_________________________
Jak to się robi w LA
Edek Mechanik miał warsztat samochodowy. Nieduży, skromny, ale znany i szanowany, szczególnie wśród bogatszej klienteli. Właściciele wszystkich Ferrari, Porsche i Maserati w okolicy darzyli go specjalnym zaufaniem i zawsze liczyć mogli na solidną robotę. Zaś jego specjalizacją, prawdziwym konikiem było czyszczenie karoserii i szyb z trudnych, białych plam, pamiątkach po wszystkich tych biednych gołębiach, wronach czy innych latających kurach.[/p]
Czyścił akurat spoiler bezbłędnie błękitnej Subaru Imprezy, gdy zapragnął zmiany. Do usranej śmierci przyjdzie mu szorować samochody, których i tak nigdy nie będzie mógł mieć, rozumował, a ziarenko buntu już zaczynało kiełkować. Nie mógł wymyślić nic lepszego, postanowił więc porozmawiać ze swoją kochanką. Właściwie, pomyślał, tylko ona stanowiła jedyną dawkę adrenaliny i niezwykłości w szarym – teraz dobrze to widział – i nudnym żywocie. [/p]
Pin Up była dziewczyną miłą i wiecznie uśmiechniętą. Można by rzecz, że uśmiech niczym u Kota z Cheshire nie zwykł nigdy schodzić z gładkiej jej twarzyczki. Jak przyklejony tkwił tam od zawsze, z takim chyba już się urodziła. A na dodatek miała piersi. Naturalnie piękne, lecz co ważniejsze – duże i kształtne. Blondwłosy ideał prawdziwego mężczyzny. [/p]
Wisiała nad sfatygowaną skrzynką z narzędziami już od kilku lat. Edek Mechanik dostał ją z okazji czterdziestych urodzin od jednego z synów. Młody stwierdził, że potrzeba ojcu kogoś, do kogo mógłby otworzyć gębę. Zasadniczo miał rację. Problem był jednak głębszy, nie sposób było poprzestać na słowach. Nie z panną Pin Up. [/p]
Edek miał umowę ze swoją blondwłosą towarzyszką. Za każdym razem, gdy w warsztacie przyszło mu naprawiać co ekskluzywniejsze bryki, zabierał ją na przejażdżkę. [/p]
- Co byś powiedziała na numer z gołębiem wychodzącym z jajka? – spytał, podszedłszy do plakatu. [/p]
Chwycił w dłoń swój magiczny klucz francuski, berło mechanika i zakreśliwszy w powietrzu pięć kółek, następnie machnąwszy trzy razy za siebie, delikatnie dotknął jasnej głowy Pin Up. Wtedy wychodziła, jak przez okno przekładała najpierw jedną zgrabną nóżkę, potem drugą. Obciągała jeszcze króciutką spódniczkę w grochy i uśmiechała się. Uroczo. Jak gdyby nigdy nic. Jakby właśnie nie zeszła z plakatu czy innego świętego obrazka. [/p]
- Witaj czarodzieju – niezmiennie witała go zalotnym uśmiechem. [/p]
Już pięć minut później pędzili międzystanową nad rzekę, by tam spędzić upalny wieczór. Trzymał mocno kierownicę i zastanawiał się, czy by przypadkiem gdzieś z nią naprawdę nie uciec. Tak na zawsze. Spojrzał na Pin Up, upajającą się ich światem. [/p]
- Subaru to wybitnie szpetne auto – nagle odrzekła, wydmuchując przy tym wielki, różowy balon. [/p]
Zobaczył, jak wyciąga długie nogi na masce rozdzielczej i czuł, że wzrasta mu ciśnienie. Nagle zjechał na pobocze i zatrzymał wóz. Zgasił silnik i szybko się rozebrał, odsłaniając muskularne, świetnie wyrzeźbione ciało. Nachylił się nad Pin Up, a na przedniej szybie jak w zwolnionym tempie rozprysła się wielka, gołębia kupa w kształcie loga warsztatu samochodowego w Los Angeles. [/p]
Genialne, bo proste. Reklama w reklamie, zdjęcie w zdjęciu i tak dalej, jak na tych wszystkich obrazkach z lustrami, zastanawiała się Pin Up. Patrząc na plakat z zastygniętymi w napiętej eksyctacji plecami Edka – symbolem swojego warsztatu w Mieście Aniołów – niezmiennie odczuwała prawdziwą dumę. Historię też wymyśliła i dopowiedziała sobie sama. Bo niby dlaczego plakaty w warsztatach nie mogą być z półnagimi facetami? A samochodów nie mogą czyścić kobiety? [/p]
Michał Erazmus
_________________________
Jak to się robi w LA
Edek Mechanik miał warsztat samochodowy. Nieduży, skromny, ale znany i szanowany, szczególnie wśród bogatszej klienteli. Właściciele wszystkich Ferrari, Porsche i Maserati w okolicy darzyli go specjalnym zaufaniem i zawsze liczyć mogli na solidną robotę. Zaś jego specjalizacją, prawdziwym konikiem było czyszczenie karoserii i szyb z trudnych, białych plam, pamiątkach po wszystkich tych biednych gołębiach, wronach czy innych latających kurach.[/p]
Czyścił akurat spoiler bezbłędnie błękitnej Subaru Imprezy, gdy zapragnął zmiany. Do usranej śmierci przyjdzie mu szorować samochody, których i tak nigdy nie będzie mógł mieć, rozumował, a ziarenko buntu już zaczynało kiełkować. Nie mógł wymyślić nic lepszego, postanowił więc porozmawiać ze swoją kochanką. Właściwie, pomyślał, tylko ona stanowiła jedyną dawkę adrenaliny i niezwykłości w szarym – teraz dobrze to widział – i nudnym żywocie. [/p]
Pin Up była dziewczyną miłą i wiecznie uśmiechniętą. Można by rzecz, że uśmiech niczym u Kota z Cheshire nie zwykł nigdy schodzić z gładkiej jej twarzyczki. Jak przyklejony tkwił tam od zawsze, z takim chyba już się urodziła. A na dodatek miała piersi. Naturalnie piękne, lecz co ważniejsze – duże i kształtne. Blondwłosy ideał prawdziwego mężczyzny. [/p]
Wisiała nad sfatygowaną skrzynką z narzędziami już od kilku lat. Edek Mechanik dostał ją z okazji czterdziestych urodzin od jednego z synów. Młody stwierdził, że potrzeba ojcu kogoś, do kogo mógłby otworzyć gębę. Zasadniczo miał rację. Problem był jednak głębszy, nie sposób było poprzestać na słowach. Nie z panną Pin Up. [/p]
Edek miał umowę ze swoją blondwłosą towarzyszką. Za każdym razem, gdy w warsztacie przyszło mu naprawiać co ekskluzywniejsze bryki, zabierał ją na przejażdżkę. [/p]
- Co byś powiedziała na numer z gołębiem wychodzącym z jajka? – spytał, podszedłszy do plakatu. [/p]
Chwycił w dłoń swój magiczny klucz francuski, berło mechanika i zakreśliwszy w powietrzu pięć kółek, następnie machnąwszy trzy razy za siebie, delikatnie dotknął jasnej głowy Pin Up. Wtedy wychodziła, jak przez okno przekładała najpierw jedną zgrabną nóżkę, potem drugą. Obciągała jeszcze króciutką spódniczkę w grochy i uśmiechała się. Uroczo. Jak gdyby nigdy nic. Jakby właśnie nie zeszła z plakatu czy innego świętego obrazka. [/p]
- Witaj czarodzieju – niezmiennie witała go zalotnym uśmiechem. [/p]
Już pięć minut później pędzili międzystanową nad rzekę, by tam spędzić upalny wieczór. Trzymał mocno kierownicę i zastanawiał się, czy by przypadkiem gdzieś z nią naprawdę nie uciec. Tak na zawsze. Spojrzał na Pin Up, upajającą się ich światem. [/p]
- Subaru to wybitnie szpetne auto – nagle odrzekła, wydmuchując przy tym wielki, różowy balon. [/p]
Zobaczył, jak wyciąga długie nogi na masce rozdzielczej i czuł, że wzrasta mu ciśnienie. Nagle zjechał na pobocze i zatrzymał wóz. Zgasił silnik i szybko się rozebrał, odsłaniając muskularne, świetnie wyrzeźbione ciało. Nachylił się nad Pin Up, a na przedniej szybie jak w zwolnionym tempie rozprysła się wielka, gołębia kupa w kształcie loga warsztatu samochodowego w Los Angeles. [/p]
Genialne, bo proste. Reklama w reklamie, zdjęcie w zdjęciu i tak dalej, jak na tych wszystkich obrazkach z lustrami, zastanawiała się Pin Up. Patrząc na plakat z zastygniętymi w napiętej eksyctacji plecami Edka – symbolem swojego warsztatu w Mieście Aniołów – niezmiennie odczuwała prawdziwą dumę. Historię też wymyśliła i dopowiedziała sobie sama. Bo niby dlaczego plakaty w warsztatach nie mogą być z półnagimi facetami? A samochodów nie mogą czyścić kobiety? [/p]
Michał Erazmus
Konsumujemy Drugie Śniadanie Mistrzów: https://www.facebook.com/events/488476061348984/
http://drugiesniadaniemistrzow.blogspot.com/
http://drugiesniadaniemistrzow.blogspot.com/