Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak mi Bóg miły!
#1
_______________________________________

Jak mi Bóg miły!
[publicystyka osobista]

Nauczanie religii nie było moją mocną stroną. Z bardzo wielu powodów, ale chyba najważniejsze było to, że nie wierzę w Boga. Bóg (w którego nie wierzę) miał jednak oryginalny zamysł i obdarzywszy katechetkę dzieciątkiem po latach bezowocnych starań jej męża (Gloria in exelsis), zaraz potem objawił dyrektorowi szkoły, że to ja powinnam wziąć zastępstwo (!). Był marzec i zatrudnianie kogoś w czasie trwania roku szkolnego mijało się z celem. Argument, że „mijało się z celem” utkwił mi w pamięci, bowiem wprawiło mnie w zachwyt, że celowości nie burzył fakt moich dość skomplikowanych relacji z Bogiem.

Zasadniczo wychowałam się w rodzinie katolickiej, nikt bowiem z rodziny nie deklarował innego wszech- i zaświatopogladu, bo nie zastanawiał się, czy jakiś pogląd w ogóle posiada. Często jednak wzywano w rozmowach imię pana Boga (czasami nadaremno) i wkładano sianko pod obrus wigilijny, a baranka do koszyczka. Dzień święty święciliśmy dwa razy w roku i podczas ślubów, chrzcin i pogrzebów. Mama nie cudzołożyła (choć lubiła kokietować), tata nie kradł (załatwił tylko z pracy maszynę do pisania i papier, a na wakacje jeździliśmy służbowym samochodem z kierowcą). Mój starszy brat wprawdzie nie szanował ojca swego i matki swojej i pomimo rodzicielskich zakazów usiłował obalić siłą ustrój w ojczyźnie oraz walnął czekanem bliźniego swego (to był bliźni milicjant).
Ja należałam do harcerstwa, nie chodziłam jak wielu w tajemnicy (poliszynela) do kościoła, najwyżej w tajemnicy piłam wódkę w harcówce i w mundurze podharcmistrza. Na zdjęciach nie widać, bo trzymaliśmy kieliszki za wazonikiem.
Podstawy religijności miałam liche, choć przecież miałam. Opierały się na mocnych jednak paradygmatach: ”bój się Boga”, „Boga nie masz w sercu”, „na miłość Boską” i jeszcze paru w podobnej poetyce.

Ksiądz proboszcz w mojej parafii w podwrocławskiej wsi był sympatyczny i miał fantastyczne poczucie humoru, takie z Mrożka. Przychodził do nas często, bo mieszkaliśmy o miedzę, grywaliśmy w brydża i rozmawialiśmy o literaturze (i życiu, bo zawsze, gdy się gra w karty albo gada o literaturze, rozmowa schodzi na życie). Mniej więcej się zgadzaliśmy, co do pryncypiów, choć nie zgadzaliśmy się w szczegółach. Na przykład, czy Bóg stworzył człowieka, czy człowiek Boga.

Ksiądz Andrzej (imię zmienione) pojawił się w opowieści, ponieważ musiałam otrzymać misję i potrzebna była rekomendacja proboszcza. Nauczanie religii ma bowiem charakter misyjny. To znaczy, nie chodzi o jakieś metafizyczne objawienie posłannictwa, ale wymaga pozwolenia od biskupa (mniej więcej, bo nie wiem dokładnie, kto w mojej sprawie zadecydował w Kurii). Dostałam missio canonica. Jak Boga kocham, dostałam. Na czas określony. Świadomie i szczerze zadeklarowałam, że w tym czasie określonym będę nauczała prawd, które stanowią depozyt wiary Kościoła katolickiego. Nauczyłam się prawd przez sobotę, w niedzielę odkurzyłam pajęczynę z tez filozoficznych ojców i doktorów Kościoła, żeby złapać epistemologiczny feeling. W szybkim tempie zaczęłam też rozróżniać majówkę od różańca, Boże Ciało od Ducha Świętego czy 7 grzechów głównych od 12 apostołów. Ksiądz Andrzej pilnował, bo czuł się pewnie za to odpowiedzialny. Na jego usprawiedliwienie podałabym argument, którym sam się przekonał, co do mojej misji, ale wyszłoby, że się chwalę.

Po czterech tygodniach określony przez biskupa czas mej misji został skrócony przez rodziców.
Nie podobało im się, że na lekcjach religii ich dzieci grają w wojnę i oszukują w karty na całego. A ja uczyłam ich oszukiwać. Rodzice nie rozumieli! Próbowałam dzieciom wytłumaczyć, że los jest jak gra w wojnę i Bóg stara się pomagać, podrzucając z rękawa asy i dżokery. I że jeżeli wszyscy mamy po dżokerze, to jest „wojna” i musimy tak długo grać, aż ktoś wygra w końcu. I ktoś przegra. I że nie chciałabym być wtedy Bogiem i decydować kto. Dzieciaki też nie chciały.
Zaglądałam potem czasami do dziennika i tam nowa katechetka z misją od biskupa zrobiła na stronie z ocenami rubryczkę: „Wierzę w Boga”. Każdy ma jakąś ocenę katechetki. Na przykład 3+. Jaś wierzy w Boga na 3+. Jak mi Bóg miły, nie rozumiem!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#2
Nie będziesz brać imienia Pana Boga swego na daremno. Smile Bo skończysz jak pewien pierwszy sekretarz, który wyszedł z narady i ogłosił: "Dzięki Bogu - ustaliliśmy, że Boga nie ma! Ale broń Boże, gdyby - nie daj Boże - się jednak okazało, że Bóg jest."

No, ateistka nauczająca religii. To się nawet Palikotowi nie śniło! Szczerze mówiąc, nie dziwię się, że tak to wyglądało. Ciężko opowiadać o Kimś, w kogo się nie wierzy, po zaledwie tygodniowym "odkurzeniu" wiadomości. Do tego trzeba mieć powołanie - lub pięć lat teologii nauczycielskiej za sobą, których nie chce się uważać za czas zmarnowany.

U mnie w liceum lekcje religii były luźne. Ot, wiedział ojciec franciszkanin, że jak ktoś będzie potrzebował to przyjdzie i zapyta.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#3
Rafał, to wyglądało dobrze. Co zarzuciłbyś lekcji, na której w dziecięcej grze w wojnę próbowano zrozumieć dylemat, dlaczego dobry, kochający Bóg nie wiedzie wszystkich ścieżkami zwycięstwa? Dlaczego nie ma sprawiedliwości w rozdziale szczęścia?


(Palikota mi odpuść. Nie interesuję się polityką, Lewą Prawą, Wysoką, Niską i Każdą)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#4
Podejrzewam, że chodzi o akceptację oszustwa jako wykorzystania podsuwanej przez Boga szansy (zasady - Dekalog, oszustwo - grzech). Gdyby chodziło o to, że można wygrać mając gorsze karty, lub że wygrana w grze nie jest zawsze najważniejszym celem.

Może ktoś zamiast spróbować wyciągnąć to, co pani chciała pokazać (czyli dokonać egzegezy), dokonał eisegezy (włożył tam swoją własną interpretację). Ten akapit można pominąć, tak sobie powtarzam z hermeneutyki.

Palikota podrzuciłem nie jako polityka a jako faceta z wyjątkowo abstrakcyjnymi pomysłami.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#5
Bardzo fajny język. Podobało się. Przewrotnie, figlarnie, i z wykopem.
Zasadniczo nic dodać, nic ująć. Religia, system szkolnictwa czy nawet prywatne zapatrywania pojedynczych jednostek są tu nieistotne. Nigdy nie były. Jest jak jest i inaczej być nie może. Moja katechetka w podstawówce poległa na dinozaurach. Niby coś tłumaczyła, że pojęcie siedmiu dni jest metaforyczne i wzmianki nazw poszczególnych gatunków nie ma w Biblii, bo cośtam. Ale mało kto to kupił. Chłopacy już wtedy czytali Nietzsche'ego a dziewczyny słuchały Kelly Family. Do Kościoła się chodziło, bo inni chodzili. Coś jak wycieczki szkolne czy świetlica. Księża? Proboszcz na osiedlu jeździł mesiem na dziwki. To go przenieśli. Dostaliśmy wieśniaka, który śmiesznie mówił i absolutnie nie miał pojęcia, co go czeka. Wyszedł (ba, uciekł) z budynku Kościoła, gdy usłyszał dźwięk nadchodzącej wiadomości tekstowej. Strachliwy był (pewnie sam nie ogarniał, za co Bóg go ukarał zsyłając do tej Sodomy i Gomory).
W wojnę grać lubiłem a harcerze nauczyli mnie palić papierosy. Jakby tak pomyśleć, to mało co jest takie, jak być powinno, albo jak by się zdawać mogło, powinno być. Nauczyciel wzbudza respekt tylko terrorem i strachem, nie wiedzą własną. Przynajmniej w szkołach podstawowych i średnich. Podobnie jest z księdzem. Wszystko sprowadza się do powołania. Albo ktoś się nadaje, albo nie. Problem polskiej mentalności w tej kwestii polega na tym, że nie jest ważne, czy ktoś się nadaje, czy nie. Fucha musi być obsadzona i tyle. Nikt nie patrzy na skutki długodystansowe tego typu decyzji.
Bo, nie okłamujmy się, mało kto wymienia za dzieciaka zawód nauczyciela czy księdza, jako fuchę, którą chciałby mieć. Zapominając jednocześnie o tym, że prawdopodobnie mało który nauczyciel czy ksiądz, który tego dzieciaka wychowuje tak naprawdę się do tego nadaje. Jest taki film "Idiokracja", ale co ja się tu będę w św. Jana wdawał, w końcu według Biblijnego prawa prawdopodobieństwa, co dwunasty człowiek poznany w naszym życiu toi Judasz.
"- Bogusiuniu, Bogusiuniunieczku ty mój. Nie miał byś coś pożyczyć do pierwszego?
- zadzwoń po niedzieli.
- będziesz miał?
- zwykle mam."
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#6
Co dwunasty to niewierny Tomasz, tak samo co dwunasty to zapierający się święty Piotr... Ale... Nie każdy z nas potrafi zamienić wodę w wino.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#7
Ale jest kilku takich, co zmarłych do życia powrócili (ze śmierci klinicznej), albo dostali włócznią pod żebro.
Także nie ma to tamto 'Wszyscy jesteśmy Chrystusami" xDDD
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#8
Ta, ale nikt nie ma tak wpływowego Ojca...
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#9
Cytat: W szybkim tempie zaczęłam też rozróżniać majówkę od różańca, Boże Ciało od Ducha Świętego czy 7 grzechów głównych od 12 apostołów. Ksiądz Andrzej pilnował, bo czuł się pewnie za to odpowiedzialny.


W liście pasterskim Gaetano Bonicelli, arcybiskup Sieny, zauważył, że 20-latki, nawet te, które uczęszczały na lekcje religii, „nie wiedzą, czym się różni Trójca od Matki Boskiej”. Taka nieznajomość nauk katolickich odzwierciedla to, co inny dostojnik kościelny, kardynał Ratzinger, nazwał „klęską współczesnej katechizacji” — donosi mediolańska gazeta Corriere della Sera. Arcybiskup Bonicelli postuluje powrót do ewangelizacji: „Misja ewangelizacyjna to jedyna szansa dla Kościoła w trzecim milenium”.

Podstawą budowania wiary nie jest katechizm czy książeczka do nabożeństwa, ale Pismo Swięte /Biblia/. Parodią jest że na seminariach teologicznych Biblia nie głównym przedmiotem studiów lecz lekturą uzupełniającą. Studenci uczą się socjologi,filozofii, psychologi, historii kościoła, doktryn , liturgii - a Biblia jest dodatkiem. Miałem okazję rozmawiać z młodym człowiekiem/ został mu jeszcze rok studiów/, który przyznał że nie posiada wnikliwej wiedzy biblijnej ponieważ uczelnia nie kładzie na to nacisku.

Jeżeli coś się na ten temat mówi, to raczej osłabia się zaufanie do relacji biblijnej.

Pozwolę sobie zacytować fragment dokumentu

Ks. Michał Heller
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie
JAK UCZYĆ O STWORZENIU?

Dziennikarze wmawiają to w nas pytaniami typu: „jak pogodzić?”.
Tymczasem nie ma tu żadnej sprzeczności i nic nie trzeba „godzić”. To jest
tylko kwestia właściwego rozumienia dynamizmu przyrody i dynamizmu
aktu stwórczego.
Oczywiście tego wszystkiego uczy się na wydziałach teologicznych, ale
pomyślmy o różnego rodzaju doraźnych kursach katechetycznych…

Czy rzeczywiście Bóg ,,wprawił w ruch'' ewolucję?

Czy takie wypowiedzi umacniają wiarę w Słowo Boże-Biblię?

W New Catholic Encyclopedia czytamy jednak: „Według dzisiejszego stanu wiedzy i znajomości historii wiele wypowiedzi biblijnych po prostu mija się z prawdą”. Pewien kapłan oświadczył na łamach pisma U.S. Catholic, że stworzenie ziemi przebiegło inaczej niż to opisano w Księdze Rodzaju, a na temat zamieszczonej w tej księdze relacji o stworzeniu człowieka napisał: „Nie taki był początek rodu ludzkiego”. Pewien biskup kościoła episkopalnego oświadczył: „W Biblii są błędy, niedokładności i sprzeczności. Nic więc dziwnego, że większe kościoły chrześcijańskie wcale nie uważają jej za nieomylną”. W Anglii biskup kościoła anglikańskiego nazwał zmartwychwstanie Chrystusa „magicznym trikiem z kośćmi”

Poza tym Kościół katolicki pochwala publikowanie Biblii zawierających uwagi i komentarze mogące tylko podważyć zaufanie czytelnika do Pisma Świętego jako natchnionego Słowa Bożego. Na przykład w przedmowie do wydanej z błogosławieństwem papieża Pawła VI New American Bible napisano pod nagłówkiem „Jak czytać Biblię”: „Jak stwierdzić, czy mamy do czynienia z przekazem historycznym, czy z przenośnią? (...) Większość naukowców uważa, że rodzaj ludzki rozwinął się w jakiś sposób z niższych form życia. Ta wiedza pomogła chrześcijanom na nowo przemyśleć, ‚jak’ przebiegała działalność stwórcza Boga, i zrozumieć, że rozdziały 2 i 3 Księgi Rodzaju nie są lekcją antropologii, tylko alegorią, z której wypływa nauka, iż grzech jest korzeniem wszelkiego zła”.
Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj jego przykazań. Na tym bowiem polega cała powinność człowieka.  Bo prawdziwy Bóg podda wszelki uczynek osądzeniu w związku z każdą ukrytą rzeczą, czy to dobrą, czy złą. ( Kaznodziei 12: 13,14 )


Odpowiedz
#10
Wspaniale napisany tekst, gratuluje. Czytałem z przyjemnością. Rzadko trafia się tutaj tak lekka, zabarwiona humorem lektura.

Pozdrawiam
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz
#11
Fajnie, że odświeżone. Z przyjemnością się czytało.
Odpowiedz
#12
A wiesz, ja też zastanawiam się jak można wierzyć w Boga na 3+. W sumie wierzyć lub nie, to wartości binarne. No a przynajmniej niemierzalne.

Tekst fajny, napisany ze swadą. Myślę, że to Twoje uczenie było i tak o niebo lepsze, niż wielu odpowiednio nawiedzonych katechetek.

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#13
Nataszo, świetny tekst. Jako że jestem w klasie maturalnej, mam spore doświadczenie z nauczaniem religii i moja opinia jest taka, że w żadnym wypadku nie powinien być to przedmiot szkolny. Właśnie dlatego, że nie wierzy się w Boga na 4, na 2, ani na 6 i dlatego, że katecheci są często zupełnie zamknięci na dyskusję, inne poglądy, wątpliwości. A nie wątpią tylko głupcy, tak mi się przynajmniej wydaje.
A co do felietonu, to jestem pod wrażeniem. Masz świetny warsztat, bardzo trafne spostrzeżenia i niesamowitą lekkość pisania. Bardzo zgrabny tekst, chętnie przeczytałabym coś dłuższego w tym klimacie.
Pozdrawiam Smile
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#14
Moje dziecko dowiedziało się ostatnio na lekcji religii od pani katechetki, że smoki kiedyś istniały i pyta mnie czy to prawda Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości