Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 3.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak Gimbusówna rezygnowała z lekcji religii
#16
Pomysł na dwa nowe opowiadanka już jest, ale gonię z projektem dla Military History i dopiero w przyszłym tygodniu spiszę na spokojnie. Póki co Gim i klawisze Smile
Odpowiedz
#17
Przybyłem tu, bo w końcu jestem recenzentem prozy, a ten tekst został wybrany jako VAP.
Gratuluję, swoją drogą.
Po lekturze muszę przyznać, że w tym cyklu pisałaś lepsze opowiadania, ale z tego co się zorientowałem, to nominacja do VAP jest bardziej dla Ciebie jako autorki i cyklu o Gimbusównie jako całości. Akurat o tym jak Gimbusówna rezygnowała z lekcji religii nie uważam za najlepszy, ale najgorszy na pewno też nie.
W każdym razie wydaje mi się, że z dotychczas przeze mnie czytanych w tym konkretnym najmniej jest elementów humorystycznych. Owszem, jest dużo schematów charakterystycznych dla cyklu, ale jakoś mi się mordka nie rozszerzała w uśmiechu. Całe szczęście nie widać też humoru wymuszonego (może poza jednym, drobnym przypadkiem).
Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że czytało się lekko, łatwo i przyjemnie. Trochę mnie już pod koniec zaczął drażnić motyw z lokomotywą - nad wyraz wyeksploatowany - który mógłby być wykorzystany lepiej.
Ładnie przedstawiłaś za to istotę takiego bezsensownego młodzieżowego buntu i konsekwencji, które trzeba ponieść samemu.
Po raz kolejny odnoszę wrażenie, że Gimbusówna nie ma mózgu, co właściwie jest jej cechą charakterystyczną, a narratorka nie lubi swoich dzieci i nie zaznała szczęścia odkąd się urodziły. Mocno przesadzone, ale na tym w końcu jest zbudowany humor. Dobrze by było, gdyby znalazły się inne źródła tego humoru, bo jeśli wyschnie to jedyne, to będzie kiepsko.

3/5
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#18
Całkiem lekko się czyta, jednakże nie rozumiem dlaczego Gimbusówna obraziła się na matkę, kiedy ta spełniła jej życzenie (rozkaz?).
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#19
A bo Gimbusówna z założenia ma być przerysowanym gimnazjalnym potworem w okresie buntu.
Odpowiedz
#20
Właśnie dobrze, że sie buntuje. Niepodważony autorytet to słaby autorytet. A brak próby podważenia autorytetu kończy sie tym, że wyrastają zamulone cielęta, zakompleksione podpórki podpitych badbojów, tudzież ofiary przemocy domowej zbyt posłuszne i wytresowane, żeby sie postawić.
Ja pamietam, kiedyś koleżanki mi opowiadały (jak jeszcze tinendżersem byłem) na czym kończyły sie normalne negocjacje i prośby z parentesami. Nie okłamujmy się: na niczym. Jak o swoje nie zawalczysz to nic nie będziesz mieć: proste.
No oczywiście zaraz się tu parentesy lub przyszłe parentesy odezwą, że trza nauczyć, szacunek i medal za zasługi, że to nie tak hop siup 18 lub więcej z takim jednym/jedną lub więcej się poprzepychać.
Hmm. I tu mi się nasuwa jedno proste pytanie. Jak to zostało rozegrane pokolenie wcześniej, że nagle w głowie parentesa nastąpiła absolutna amnezja i się nie potrafi utorzsamić i dogadac z własnym dzieckiem, na bazie i podstawie własnych doświadczeń? Jednym słowem: wtf?! No niby gry planszowe i bieganie po podwórku zastąpiły rpg i multiplayer shootout games, ale no podstawy problemów pozostały chyba te same: przynależność, tożsamość społeczna, poszukiwanie zainteresowań, emocje, zaczątki myślenia co by tu ze sobą zrobić w przyszłości. No dzizas, jak przyjdziesz do kogoś w tym okresie z moralizatorskim głosem wywyższania się i wszechobecnym pałerem 'ja jestem Pan Sowa i mam zawsze rację' to zawsze zgarniesz trzaskanie drzwiami.
Ja bym musiał prowadzić sympozja dla rodziców, dzizas. Lekcja pierwsza: Twoje dziecko będzie miało trzy etapy rozwoju i w każdym osobno będziecie musieli zyskać jego szacunek. To nie jest upgrade level up, i przechodzisz do następnego poziomu z wszystkimi magicznymi przedmiotami. Pojawił się Diablo i je przetopił na nowy lakier do paznokci.
Tekst tylko lekko trąca niefartownym pogrupowaniem: poirytowana mama, sfrustrowane dziecię. W tej akurat komicznej sytuacji absolutnie nie rozumiem dlaczego taki mail miałby wywołać taka reakcję. Ale podejrzewam, że może to właśnie o to chodzi, że tinejdżer płci jeszcze nie męskiej skakałby z radości na taki efekt i jeszcze by się kumplom chwalił. Natomiast tinejdżer płci jeszcze nie żeńskiej wołałby elaborat podkreślający jej świadomą emocjonalnie decyzję włącznie z wszystkimi jak najbardziej racjonalnymi powodami. W tym wypadku nic nie napisane przez owego tinejdżera, tylko 'mamo zrób'. Ja byłem na tyle dzielnym tinejdżersem, że 'mamo zrób' kartę wyrzucałem tylko jak trzeba było zrobić witraż, bo moje jakieś całe poklejone były xDDD
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości