Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak Gimbusówna obchodziła Andrzejki
#1
Reklamy ostatniego listopadowego wieczoru już od kilku dni bombardowały moje oczy i uszy. Tylko u nas! (tak, akurat). Wieczór andrzejkowy, wróżby i dobra zabawa! Dwie stówy od pary! (a gdzie gwarancja ekscytujących doznań? Za tę kasę, to spodziewam się, że na stole zatańczy półnagi wróżbita). Sprawdź co czeka cię w przyszłym roku! Czy twój wybranek oświadczy się, a ty trafisz szóstkę w totka! (nieprzystojny rechot). Jasnowidz przepowie ci przyszłość! (koszt sms 99,99zł).
Daj porwać się magii tego wyjątkowego wieczoru!
Dałam.
Wzięłam kocyk, kubek z ulubioną herbatą i zaszyłam się w swojej ostoi. Właśnie zaczynałam magicznie odpalać ulubioną grę, kiedy rozległo się cichutkie stukanie do drzwi wejściowych.
Chwilę potem usłyszałam tętent raciczek Gimbusówny pędzącej na złamanie karku w ich stronę. Tu muszę zwrócić uwagę na zadziwiający słuch dziecięcia, które nie słyszy uwag wrednej matki stojącej obok, ale nie umknie jego uwadze ciche pukanie do drzwi dobiegające z drugiego końca mieszkania. Jestem pod wrażeniem zmysłu słuchu, potrafiącego tak doskonale rozróżniać właściwe dźwięki.
Drzwi skrzypnęły – wciąż zapominam je naoliwić – i nastąpiła kakofonia wrzasków powitalnych. Słyszeliście kiedyś w zoo małpy cieszące się, że ktoś rzucił im ciastko? Tak to zawsze wygląda. Łącznie z naśladownictwem dźwięków.
Za ścianką działową mojej ostoi przebiegło stado rozpędzonych koni, najwyraźniej szykujących się do skomplikowanej szarży na wroga, by z głośnym trzaśnięciem zniknąć za drzwiami pokoju Gimbusówny.
Sama zainteresowana pojawiła się na progu mojego zakątka niedługo potem.
- Mamooooo! – zaczęła, odrywając mnie od logowania w grze – Bo przyszli znajomi... – to stado w przedpokoju to jednak byli ludzie? - ... i dzisiaj są andrzejki, i będziemy sobie wróżyć, i zrobisz nam coś do jedzenia i picia, i dasz świeczki na wosk, i jakie są jeszcze wróżby, i mamy w domu coś słodkiego, i... – chyba zapowietrzyła się, bo umilkła niespodziewanie.
Popatrzyła na mnie, coś tam widać w łebku zaświtało, bo odwróciła się na pięcie i powędrowała do kuchni. Rozległ się głuchy łoskot upuszczonego garnka, trzask zamykanych szafek i głośne: „no kurde”.
Najwidoczniej przypomniała sobie ostatnią lekcję, której głównym tematem było: „Masz gości, to obsłuż ich sobie sama”.
W myślach zrobiłam przegląd sklepów, gdzie będzie można uzupełnić stłuczoną zastawę.
- A możemy w kuchni sobie powróżyć? – Gimbusówna pojawiła się na progu ostoi niczym duch.
- Możecie – wyraziłam zgodę, tym razem oddając się rozmyślaniom nad skutecznymi środkami czystości do uporządkowania kuchni po wizycie młodzieży.
- Mamooooo! To my sobie weźmiemy ten garnuszek, z którego nalewa się wodę psu! – poinformował mnie wrzask z kuchni.
- Tylko karmy mu z miski nie wyżerajcie! – odkrzyknęłam, ubijając kolejnego potwora w grze.
Rechot śmiechu młodzieży, zagłuszył cienki pisk padającego stwora, a sama młodzież snuła się pomiędzy kuchnią a pokojem dziecięcia, wydając z siebie dziwne odgłosy.
Spacja i kolejny, spacja i kolejny.
Pociągnęłam nosem.
Coś zaczynało się palić.
- Gimbusówna! – wrzasnęłam, z prędkością światła wyskakując zza biurka i wpadając do kuchni. – Chyba wosk wam się zanadto roztopił! – w ostatniej chwili zdjęłam z palnika poczerniały garnuszek.
Sorry, pies, kupimy nowy.
Młodzież wpadła do kuchni.
- Ale my klucza nie mamy! Ma pani jakiś klucz z dziurką? – posypały się pytania.
O nie, moi drodzy. Tego klucza to wy w swoje łapki nie dostaniecie – przemknęło mi przez głowę. Instynkt samozachowawczy zadziałał.
- Z papieru sobie wytnijcie. Macie bloki, pełno kartek. Wróżba też będzie ważna i... – uśmiechnęłam się lekko – na pewno się spełni – nie odmówiłam sobie małej ironii, wracając do swojej ostoi.
Kolejne potwory padały niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy moich uszu znowu dobiegło wołanie.
- Mamooooo! Chodź zobacz co mi wyszło! – pełen radości głos Gimbusówny sprawił, że podniosłam swoje leniwe cztery litery i powędrowałam w strefę radioaktywną, jaką zwykle stanowi pokój dziecięcia. Z czego też ona może tak się cieszyć?
- No patrz! – wystawiła w moją stronę nieforemny kawałek wosku, gdy tylko wsunęłam głowę przez drzwi.
- Yyyy – nie wiedziałam co powiedzieć. Bryłka niczego mi nie przypominała. No, może poza skamieliną z epoki dinozaurów, albo grudką ziemi. – Ładne? – spytałam, próbując być miłą.
- Mamooooo! Bo mi wyszedł domek z ogródkiem! I kominek! – wywrzeszczało wciąż radośnie dziecię.
- Hm... – zamyśliłam się na krótką chwilę – To chyba już wiem, kto na wiosnę pomoże przekopać ogródek. W komórce stoją szpadle, no wiesz... to ten domek. – oznajmiłam – I w nagrodę może nawet jakieś ognisko będzie można rozpalić. Oczywiście w ramach tego kominka.
- Mamooooo! Ty to wredna jesteś! Idź sobie! – radość Gimbusówny zgasła, a ja przezornie wróciłam do ubijania potworów, ciesząc się, że nikomu wózek dziecięcy się nie ulał.
Spacja i kolejny, spacja i kolejny. W międzyczasie łyk chłodnej już herbaty.
- Mamooooo!
Noż kurde... Zgrzytnęłam zębami.
- Mamooooo! I dasz nam jakieś igły? – Gimbusówna znów stała na progu.
- Skarbie, w andrzejki rytuałów voodoo nie odprawia się – zauważyłam.
- Czego? – dziecię zatrzepotało rzęsami.
- Nic, nic – machnęłam ręką – zobacz przy maszynie – podpowiedziałam jej kierunek poszukiwań.
Najwidoczniej znalazła, bo nie przyszła kolejny raz, a z pokoju wciąż dobiegały odgłosy zabawy.
A to, że jeszcze nic mnie nagle nie zabolało ani zakłuło, świadczyło, że jednak wykorzystała owe igły do czegoś innego. Co za ulga.
Setki ubitych potworów dalej, stado... o przepraszam – znajomi Gimbusówny – zmaterializowali się przy drzwiach wyjściowych. Wrzaski towarzyszące pożegnaniu przypominały teraz te, które wydają małpy w zoo, kiedy ktoś zabierze im rzucone wcześniej ciastko.
Głośny trzask drzwi. Tętent raciczek Gimbusówny zmierzający w stronę jej pokoju. Kolejny trzask drzwi.
I wreszcie nastała upragniona cisza.
Podniosłam się ciężko, postanawiając zrobić kolejną herbatę i powędrowałam do kuchni.
Stojąc na progu, poklepałam psi łeb, który wsunął się odważnie za mną.
- Nie martw się stary – rzuciłam, patrząc na wnętrze jeszcze niedawno czystego pomieszczenia – jutro znajdziemy hurtownię z super, hiper środkami do sprzątania. I może nawet nam powiedzą, czym ściąga się wosk ze ścian.
Odpowiedz
#2
Opowiadanie w typowym dla serii klimacie. Wink Zabrakło mi silnego akcentu na koniec.

Cytat:Już od kilku dni moje oczy i uszy były bombardowane reklamami ostatniego listopadowego wieczoru.
Zaczynasz opowiadanie od pasywnie ułożonego zdania. Zdynamizowałbym:
Cytat:Reklamy ostatniego listopadowego wieczoru już od kilku dni bombardowały moje oczy i uszy.

Cytat:które nie słyszy uwag wrednej matki stojącej obok, a z drugiego końca mieszkania słyszy ciche pukanie do drzwi.
Coś bym tu pokombinował z tymi powtórzeniami.

Cytat:Tak to mnie więcej wyglądało.
Zrozumiałem, że matka siedzi za ścianką ostoi i tylko słucha. Napisałbym jakoś tak - "Tak to zawsze wygląda".

Cytat:Rozległ się odgłos trzaskania garnkami
Takie słowo bardziej się kojarzy z jakimiś drzwiami/szufladami. Coś bym podmienił.

Cytat:- Tylko karmy mu z miski nie wyżerajcie! – odkrzyknęłam, ubijając kolejnego potwora w grze.
Dobre. Wink

Cytat:a sama młodzież snuła się pomiędzy kuchnią, a pokojem dziecięcia
W takim wypadku bez przecinka.

Ciągle gubisz wielkie litery po znakach kończących zdanie. Musisz na to zważać bardziej. ;P
Odpowiedz
#3
No i znów się uśmiechnęłam, zwłaszcza po tym zdaniu:
Cytat:Widzieliście kiedyś w zoo małpy cieszące się, że ktoś rzucił im ciastko? Tak to mnie więcej wyglądało. Łącznie z naśladownictwem dźwięków.
widziałam, przypomniałam sobie po przeczytaniu tego zdania i zaczęłam się śmiać, zwłaszcza, że moje małpy to były pawiany i jakoś tak wyobraziłam sobie Gimbusównę i jej znajomych z czerwonymi tyłkami Tongue ale to tylko moja chora wyobraźnia. Tym razem nie poczułam by było coś naciągane, czy przesadzone, to jest na plus. Ale zabrakło mi czegoś mocniejszego na koniec. Dość przewidywalne było, że Gimbuski "rozprowadzą" wosk wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba Wink
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#4
Poprawiłam - dziękuję za podpowiedzi i proszę o zerknięcie, czy teraz brzmi lepiej Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości