08-05-2012, 21:16
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-05-2012, 21:27 przez Black Moon.)
Za górami, za lasami,
jak to w bajkach, wiecie sami,
kilka dobrych wieków wstecz,
miała miejsce taka rzecz:
gdzieś w malowniczej krainie,
gdzie błyszcząca rzeka płynie,
mieszkała, w starej chałupie,
panienka o zgrabnej pupie.
Wtem pewnego dnia pięknego,
jechał rycerz, wraz z kolegą.
Jechał pięknym czarnym koniem,
lsniącą w słońcu nosił zbroję.
Kiedy ujrzał złotowłosą,
która biegła łąką boso,
ruszył do niej, jak z kopyta:
-Pani wolna? - A kto pyta?
Jam jest książę, mieczem zbrojny,
ja wygrywam wszystkie wojny,
żaden smok mi też nie straszny,
jestem mężny i odważny.
Panna, że nie w ciemię bita,
prędko księcia w słowach pyta:
Jam zaś płocha i nieśmiała,
czyż nie robisz ty mnie w wała?
Powiedz mi o swych zamiarach,
nie chcę skończyć w kuchni, w garach...
Nie bój się ma gładkolica,
li przed sobą masz szlachcica,
przy mnie luksus i dostatek,
i co rano świeży kwiatek.
No i poszli do ołtarza,
jak to się nierzadko zdarza,
lecz nie była to sielanka,
w końcu życie to nie bajka.
Książę rozpił się straszliwie,
nie przebierał w wódce, w piwie,
karczmie nie przepuścił żadnej,
a bywało, że i pannie...
Nasza biedna złotowłosa
znów musiała biegać bosa
i wychować czwórkę dzieci,
kiedy mąż balował w świecie.
Tak więc kończy się opowieść
i z przykrością muszę donieść,
że nie pierwsza i jedyna
była nasza panna miła...
jak to w bajkach, wiecie sami,
kilka dobrych wieków wstecz,
miała miejsce taka rzecz:
gdzieś w malowniczej krainie,
gdzie błyszcząca rzeka płynie,
mieszkała, w starej chałupie,
panienka o zgrabnej pupie.
Wtem pewnego dnia pięknego,
jechał rycerz, wraz z kolegą.
Jechał pięknym czarnym koniem,
lsniącą w słońcu nosił zbroję.
Kiedy ujrzał złotowłosą,
która biegła łąką boso,
ruszył do niej, jak z kopyta:
-Pani wolna? - A kto pyta?
Jam jest książę, mieczem zbrojny,
ja wygrywam wszystkie wojny,
żaden smok mi też nie straszny,
jestem mężny i odważny.
Panna, że nie w ciemię bita,
prędko księcia w słowach pyta:
Jam zaś płocha i nieśmiała,
czyż nie robisz ty mnie w wała?
Powiedz mi o swych zamiarach,
nie chcę skończyć w kuchni, w garach...
Nie bój się ma gładkolica,
li przed sobą masz szlachcica,
przy mnie luksus i dostatek,
i co rano świeży kwiatek.
No i poszli do ołtarza,
jak to się nierzadko zdarza,
lecz nie była to sielanka,
w końcu życie to nie bajka.
Książę rozpił się straszliwie,
nie przebierał w wódce, w piwie,
karczmie nie przepuścił żadnej,
a bywało, że i pannie...
Nasza biedna złotowłosa
znów musiała biegać bosa
i wychować czwórkę dzieci,
kiedy mąż balował w świecie.
Tak więc kończy się opowieść
i z przykrością muszę donieść,
że nie pierwsza i jedyna
była nasza panna miła...
[...] we kill people who kill people because killing people is wrong [...]