Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
TATTOGRAFIA
#1
czyli... plan pisany na kolanie.

Inspiracją do napisania tego felietony był „mem” zamieszczony na portalu społecznościowym (nie pierwszy tej treści z jakim się spotkałem) który dawał jednoznacznie do zrozumienia, że wszystko w naszym życiu jest z góry zaplanowane, że każde wydarzenie ma swój cel, każde niepowodzenie jest tylko przedsionkiem szczęścia które spotka nas później, a wszystko co nas nie zabije, to nas wzmocni i da siłę do budowania dalszej świetlanej przyszłości. A co… jeżeli nas zabije? Ci sami ludzie którzy twierdzą że ich życiem kieruje przeznaczenie, twierdzą zarazem że posiadają wolną wolę. Czy to oznacza że można sobie wybrać… czy dają to w mixie?

Świat - przynamniej ten widzialny z bliska - to cudowne miejsce ozdobione przepiękną przyrodą, wspaniałymi widokami majestatycznych gór z wiecznie ośnieżonymi szczytami, fantastycznie wijących się rzek okraszonych kaskadami i potęgą wodospadów. Świat z nieodkrytym jeszcze do końca pięknem i różnorodnością fauny i flory, upiększony przez człowieka architekturą potężnych świątyń, drapaczy chmur, budynków użyteczności publicznej o wymyślnej, często przeczącej prawom fizyki konstrukcji lub malowniczą regionalną architekturą – wiosek pełnych kolorowych domków malowniczo przyklejonych do skalistych zboczy górskich. Ale ten wspaniały świat jest również przerażający swoją nieprzewidywalnością kataklizmów, kaprysów klimatu, a przede wszystkim wrogością, zachłannością, obojętnością i nienawiścią ludzką.

Zastanawiam się jak i z której strony przyłożyć tę wiarę w przeznaczenie do kobiety którą los obdarzył mężem damskim bokserem? Komuś innemu zaplanowano, że bandyci zabiją go na ulicy dla zawartości jego portfela. Skąd pomysł na to, by człowiekowi pragnącemu żyć ucięto głowę, jakim jest to dla niego przedsionkiem szczęścia i w końcu najbardziej dla mnie niezrozumiałe – dlaczego przeznaczenie przewiduje coś tak okrutnego jak śmierć dziecka w trakcie porodu. Po co pisać plan życia istoty ludzkiej na półtorej minuty? Ołówek się złamał?

Jaki sens ma wiara w to, że wszystko jest przewidziane skoro i tak nie wiadomo co zdarzy się jutro? Dorosły może się kierować rozumem (bo już nie posiada zwierzęcej intuicji), intuicją (ludzką, czyli… żadną), przepowiednią wróżki (intuicją kryształowej kuli czyli intuicją płatną) ale i tak nie przewidzi czy przeżyje następny dzień. Dlaczego człowiek który w to wierzy nie dostaje scenariusza? - Będziesz miał w życiu dwie żony, skup się. Ma postawę i wie żeby z trzecią, czwartą, piątą, szóstą i następnymi nie brać ślubu. – Będziesz żył osiemdziesiąt lat ale będziesz tylko w połowie szczęśliwy. OK, rozplanowuje sobie tak żeby najpierw nie oszaleć ze szczęścia, a potem nie powiesić się przed osiemdziesiątką. Jest w telewizji taki serial kabaretowy Spadkobiercy w którym odtwórcy ról nie otrzymują kwestii a jedynie ogólny zarys o co biega i dają radę. To ja właśnie tak poproszę, skoro już faktycznie jest jakiś scenariusz.

Nie wierzę w rzeczy których nie widzę i których istnienia nie udowodnili goście w laboratoryjnych fartuchach. Tak mam, chociaż wiem że niewidomi traktują to nieco inaczej ale oni również starają się ufać swoim zmysłom. Nie widać fal radiowych ale działa radio czyli istnieją, nie widać grawitacji ale spadają samoloty – boli ale jest, nie widać wiatru słonecznego ale widać zorzę czyli wieje, nie widać przeznaczenia i tu… kiszka, bo wszystko jest nieprzewidywalne jak kurs franka szwajcarskiego.

Po co komuś w ogóle takie pojęcie jak przeznaczenie? Co chce nim udowodnić, usprawiedliwić, w jaki sposób go ono pociesza lub jaką daje mu satysfakcję. Przecież co by nie zrobił, to i tak to zrobił i musi ponieść tego czynu ludzkie konsekwencje. Jeżeli przykładowo spłodził potomstwo, to będzie chłopczyk lub dziewczynka, zdrowy lub chory, z wadą serca lub alergią, którą da się wyleczyć lub nie da się wyleczyć ale medycyna zna lekarstwa tyle że drogie. Dziecko musi umrzeć albo my się musimy zadłużyć lub użebrać na leczenie. Udało się i dziecko przeżyło. Nie udało się i dziecko umarło. Kto pisze takie scenariusze? Ktoś kto nie słyszał o ZUS i NFZ czyli nie do końca panował nad fabułą.

Śmieszy mnie ludzkie pragnienie nieodpowiadania za swoje czyny lub zwalania winy na przeznaczenie. Nasz świat istnieje na bazie naszego chcenia lub niechcenia. Jedni mają szczęście i mają to co chcą, a inni mają tak jak ja. Jeżeli chcę żeby było tak jak chcę, to mi wychodzi tak jak nie chcę dlatego od niedawna próbuję na przekór chcieć tak jak nie chcę, a nóż wyjdzie tak jak chcę, ale wtedy wychodzi mi tak jak chcę czyli tak jak nie chcę i na dodatek wszyscy mi mówią, że przecież tak chciałem. To może się odechcieć chcieć. Scenarzysta który poświęcił swój czas na ten gniot, przydzielając mi do tego wszystkiego specyficzne spojrzenie na świat jako całość, chciał prawdopodobnie stworzyć komediodramat na miarę własnego marnego talentu literackiego. Wyszło jak wyszło – Oskara temu nie wróżę.

Są jednak ludzie którzy wierzą w przeznaczenie, które im czasem nie sprzyja ale nie składają broni i… walczą z nim. No to ja tu czegoś nie rozumiem. To już jest bezczelność. Mają tak zapisane i wierzą, że takie jest ich przeznaczenie ale takiego nie chcą tylko chcą inne, bo to im się nie podoba ale tego… nie wolno leczyć, gdyż jest to ogólnie przyjęta i uświęcona paranoja. Skoro wiara w przeznaczenie zmusza człowieka do walki o jego zmianę, to czym różni się od braku wiary w ten PLAN?

Jeżeli ktoś jest uczciwy, ciężko pracuje, kocha żonę, dba o dzieci i nagle zachoruje na raka, to za co go to przeznaczenie tak… uhonorowało? Pisał je sadysta czy autor horrorów? Nie! To musiał pisać któryś ze scenarzystów polskich łzawych seriali. Reszta ludzkości patrząc na tego biedaka ma się wzruszać, a Ci którym się dobrze wiedzie mogą go prezentować jako przykład malkontentom niezadowolonym ze swojego życia – O popatrz, jemu jest gorzej a Ty narzekasz. Tym stwierdzeniem ludzie mnie ostatnio prześladują. Narzekam na swoje życie dlatego że jest złe, nie porównując go do żadnego innego przeżywanego przez innego człowieka. Nie jestem ani zawistny ani zazdrosny o szczęście osobiste ani materialne innych ludzi. Jest mi po prostu źle w sobie, na zewnątrz siebie i… enter. Każdy człowiek jest inny i każdy na swój sposób reaguje na szczęścia i nieszczęścia. Każdy kto mnie zna wie, że mój mały światek jest dla mnie istotny o tyle, o ile daje mi jakiekolwiek szanse na skromne przeżycie ale potrafię patrzeć na świat jako na całość – przerażającą całość. Nie na świat jako planetę lecz świat jako rasę ludzką, wykorzystującą się i wyniszczającą psychicznie i fizycznie.

(Powyższy fragment dotyczący mojej osoby, to w tym felietonie „prywata”, gdyż jest odpowiedzią na zarzuty interlokutora ze wspomnianego portalu społecznościowego, a przy okazji czytelnika Plejad).

Jeżeli to jest jej (rasy ludzkiej) przeznaczeniem i taki był plan, to pisał go wariat lub ludzie którzy w to wierzą są zaślepieni życiem swoim i najbliższego otoczenia, a sensacje ze świata traktują jak film fabularny albo wiadomości z innej planety.
Jeżeli ktoś w swoim planie dla ludzkości przewidział pierwszą i drugą wojnę światową, eksplozję bomb jądrowych w Hiroszimie i Nagasaki, tsunami w Indonezji, to czemu od razu nie uśmiercił całej ludzkości? W czym tamci którzy zginęli byli gorsi od tych którzy przeżyli? Jeżeli w ten wyrafinowany i niesprawiedliwy sposób zaplanował walkę z przeludnieniem planety Ziemi, to dlaczego nie pokusił się o plan skolonizowania Marsa? Można to było osiągnąć bez zabijania niewinnych. Znam z historii współczesnej przypadki bardzo winnych, którzy żyli długo i szczęśliwie - jak w bajce. Fragmenty planu ich dotyczące musiały być widocznie pisane przy ładnej pogodzie.

Wiara w przeznaczenie nie ma dla mnie żadnego sensu ani znaczenia ale nie mam zamiaru z tą wiarą walczyć skoro daje ludziom nadzieję na to, że ktoś planując ich los, nieszczęściami które ich spotykają chce tylko urozmaicić im życie, a niepewnością chwili śmierci chce ich zdopingować do działania, bo nie ma nic piękniejszego jak - na przykład - umrzeć nazajutrz po kupnie wymarzonego domu na który odkładaliśmy całe życie. Taki był plan.

Ps. Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, przedstaw mu swoje życiowe plany (Woody Allen)
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz
#2
Cytat:Świat - przynamniej ten widzialny z bliska - to cudowne miejsce ozdobione przepiękną przyrodą, wspaniałymi widokami majestatycznych gór z wiecznie ośnieżonymi szczytami, fantastycznie wijących się rzek okraszonych kaskadami i potęgą wodospadów.
Nader chałturniczy opis.
Widzialny z bliska - z jakiegoś powodu. A mimo to krajobrazy (rzecz odległa):
Cytat:wspaniałymi widokami majestatycznych gór z wiecznie ośnieżonymi szczytami
Zresztą przepiękna przyroda, a zaraz góry, które są częścią wspomnianej przyrody. No dobrze, zatem narrator mówi o przyrodzie i w następnym zdaniu rozwija to w szczegółach; chcąc podziałać na wyobraźnię i mocniej do nas trafić, okej. Nie używa tu dwukropka, szkoda, ale dobra, niechby tam przymknąć na to oko.
Jednakże wymienia piękno (czy też przepiękno nawet) tej przyrody jakby na złość ubogo (i nieumiejętnie). Szczyty gór zresztą nie zawsze są ośnieżone, jeszcze rzadziej ten fakt widać (że już nie pomnę, że z bliska, bo przecież nie o takie coś chodziło; fantastyczność wicia się rzek z kolei już dosłownie nie daję się dostrzec z bliska, raczej z lotu ptaka) i to ma być, rozumiem, przepiękno, bo majestatyczno, tak? Kaskady to w sumie wodospady, co też nie przydaje zdaniu wdzięku, a nadto przyrodna przepiękność okazuje się nagle górami i rzekami i pusto. Bryndza to, nie piękno. Ani nawet przyroda, bo zaledwie jej ułamek. No dobrze, dalej jest niby ciąg dalszy, ale znowu jest piękno, plus fauna flora - raptem tyle. Moje zastrzeżenie: skoro tak nieurodziwie, to ja już zalecałbym nie wchodzić w szczegóły, aniżeli robić to po macoszemu. Jasne, to felieton, nie homerycki epos, ale no to tym bardziej - ino zbyteczne gadanie, które od razu gryzie. Brzydotą głównie. A że przeca mowa o pięknie, tym bardziej brzydota tu dysonuje. Zresztą nawet i w takiej formule (a opisy przecież miały, niechybnie, podziałać na naszą wyobraźnię czyli wzmocnić przekaz; TAK,czytelniku, przyroda JEST ci piękna!) skoro już przepychać opisem, to, najlepiej by było, wdzięcznym.
Cytat:upiększony przez człowieka architekturą potężnych świątyń, drapaczy chmur, budynków użyteczności publicznej o wymyślnej, często przeczącej prawom fizyki konstrukcji lub malowniczą regionalną architekturą – wiosek pełnych kolorowych domków malowniczo przyklejonych do skalistych zboczy górskich.
Just sayn...
To są takie nie przystojne fachowcowi oznaki ograniczeń.
Może i by to nawet uszło uwadze czytelnika, gdyby nie siliło się jednak na kwieciestość. A sili się. Przedawkowanie słów Sad
Nawet tu...
Cytat: wrogością, zachłannością, obojętnością i nienawiścią ludzką.
...umiałeś przegadać. Wrogość=nienawiść, tak na dobrą sprawę. Obojętność zaraz za zachłannością też jakoś tę zachłanność niweczy, ujmując jej zamierzonej grozy.
Dobrze, ja może i się czepiam, okej możliwe, ale efekt serio jest taki, że nieciekawie się to czyta. I chyba warto to powiedzieć, na użytek autora. Po raz pierwszy tak mam z twoim tekstem zresztą.
Cytat:Po co pisać plan życia istoty ludzkiej na półtorej minuty? Ołówek się złamał?
Znaczy (jeśli wolno) po pierwsze: pamiętając, że to tylko jakieś tam ludzkie przeczucia i dumania o tym, czym jest Los i jak z nami tańcuje (a nawet czyją ma twarz)... Otóż dziecko umiera przy porodzie i zaraz inkarnuje gdzieś indziej (zakładając, że umiera PRZY porodzie; zdaje się, że za dziecko, póki nie opuści łona matki, nie bierze się żadna dusza). Prawdopodobnie chcąc pomóc osobie matki (duszy tej matki) na spełnienie swojego wcieleniowego planu. O ile ktoś ma podobne domysły na temat wędrówek dusz, co ja. W skrócie: sensem życia jest doświadczanie; dusze inkarnują na planie cielesnym, uprzednio planując sobie z grubsza wygląd tej inkarnacji (na tej czy innej planecie. btw nie pasuje mi tu osobiście teoria, że "młode" dusze inkarnują w światach takich, jak nasz - też młodych i o cywilizacji jeszcze raczkującej; to raczej warunki dla doświadczonych i mądrych dusz, bym powiedział). Doświadczenie traumy nieudanego porodu widocznie leży w czyjejś woli. Tak, podobno nawet tortur i dekapitacji chcą pewne dusze doświadczać. Tak jak pewne chcą to wykonywać. Reszta chce nad tym biadać, a jeszcze inna reszta temu klaskać. I tak dalej. Gdzieś tam po drodze w tym koncepcie jest bodaj jeszcze jakaś ścieżka duchowa, bodaj też prowadzi ku górze nie dołowi, ale to bodaj już wybiega poza skrótowy charakter tego mojego objaśnienia.
Cytat:Jaki sens ma wiara w to, że wszystko jest przewidziane skoro i tak nie wiadomo co zdarzy się jutro?
Nie wiem, czy mogę użyć słowa sens, ale próbując jednak odpowiedzieć: sęk w tym, że po inkarnacji wszystkiego zapominamy. W innym wypadku - znając przyszłość chociażby - wszystko potoczyłoby się nie tak, jak należy. Wiedząc o życiu wiecznym (dusza jest nieśmiertelna i pisana jej jest nieskończona ilość wcieleń, jeśli tego chce; i wszyscy pochodzimy z jednego źródła, będąc jednym - absolutem, który się podzielił, bo, a ja wiem, samemu mu było nudno?) albo nie czując bólu, strachu - też byśmy czuli, że nie mając nic do stracenia, możemy se wszystko stracić, a co tam Smile
Ja wiem, że ja tu poruszoną w tekście tezę ubieram w swoje pióra i w ogóle może całkiem mutuję jej sens, sory, ale to tak przy okazji i dla ciekawostki. Nie staram się też wcisnąć swoich wyobrażeń czy wierzeń - ot przyglądam się takim ewentualnościom od czasu do czasu i zawsze ciekawią mnie najbardziej z innych dostępnych i na wysięg mojej dedukcji.
Cytat:Jest w telewizji taki serial kabaretowy Spadkobiercy w którym odtwórcy ról nie otrzymują kwestii a jedynie ogólny zarys o co biega i dają radę. To ja właśnie tak poproszę, skoro już faktycznie jest jakiś scenariusz.
Przed wcieleniem głównie wybierane jest miejsce (zatem część świata, rodzina, otoczenie) stan fizyczny i psychiczny (znowu rodzice, tym razem z ich genami; ze stylem życia matki do czasu połogu) oraz okres dziejowy. Wszystko z całą gamą swojej specyfiki. To już naprawdę sporo determinuje, jak się nad tym zastanowić. Gdy jedna dusza planuje mieć słabość do alkoholu i motoryzacji, a druga życzy sobie zostać sparaliżowanym po jakimś wypadku, dochodzi do tego już bardziej konkretny wątek, jaki obie te dusze mogą sobie wspólnie zafundować. Tak z grubsza (i czysto teoretycznie) rzecząc.
Pomijam nawet, czy mi się to podoba czy nie, albo czy wydaje mi się to dorzeczne. Ot hipoteza, na której temat dane mi było się ciuuuutkę zagłębić.
Cytat:Po co komuś w ogóle takie pojęcie jak przeznaczenie? Co chce nim udowodnić, usprawiedliwić, w jaki sposób go ono pociesza lub jaką daje mu satysfakcję.
Możemy też, odzierając to pojęcie z pierwiastka mistyczności naturalnie, mówić o przeznaczeniu jako o czyjejś uderzającej oczywistością tendencji, predyspozycji lub ułożeniu. Ułożeniu do jakichś zadań, stanowiska, sukcesu, czy biedy. Ten to przeznaczony do śpiewania, bo urodził się jakiś taki niby to cichy, o samotniczym usposobieniu, a jednak słuch ma i pasję do opanowanego głosu. I faktycznie, pasja doprowadza go rychło do śpiewania, treningów, potem jakiś idol czy x-factor, albo coś prostszego, kapela jedna druga, potem sceny, a potem bam, śpiewak jak trzeba Smile I kto to mu tak wymyślił? Kto mu dał brata, co na gitarze grał, rodziców, którzy jeno zachęcali do śpiewu, zamiast z głowy rzecz wybijać, kumpli wrażliwych, głos odpowiedni, odwagę... I pierdu pierdu. Tak można powiedzieć, ale oczywiście może to być wielce naciągane i naiwne. A może też nie być. Kto wie.
Tak tak, można i odwrócić: i kto mu potem postawił na drodze, w ciemnościach ulicy, nożownika? Ano "przeznaczenie" albo, akurat, przypadek. Bo, jeśli mnie pytać, moja wersja ewentualnego przeznaczenia uwzględnia, absolutnie, przypadek. Rzeczywistość, mimo że z grubsza (!) zaplanowana, jest płynna i dlatego wieszcze widzą przyszłość, ale mętnie.
Cytat:Nasz świat istnieje na bazie naszego chcenia lub niechcenia. Jedni mają szczęście i mają to co chcą, a inni mają tak jak ja.
Mówią tak:
Myślisz, że możesz - to możesz.
Myślisz, że nie możesz - to nie możesz.
Więc sobie wybierz.

Sposób na bycie bogatym? Bądź przekonany, że jesteś bogaty. Test na to, czy ci się udaje? Trwoń dobytek tak, jakbyś go miał aż za dużo - i tak samo też się przy tym czuj. Jeśli wygrasz dziś w totka jakąs bagatelną sumę, czy będziesz nosił stary garnitur albo trzymał sie starej pracy? Więc czemu nadal się tego trzymasz? Bo nie wierzysz, że JESTEŚ bogaty - bo skoro wygrasz juz dzis, już za kilka godzin np, to JUŻ jesteś bogaty i możesz powziąć kroki, które poweźmie bogaty.
Dlatego tak trudno być bogatym ;] temu, kto sądzi całe życie, że jest biedny.
Nadto podobno warto być "źródłem". Jeśli będziesz źródłem kasy - kosmos cię w tę kasę zasili. Ty jesteś ten, co obdarowuje innych TYM CZYMŚ. Spodziewaj się, że będziesz miał (jakoś) tego w brud. Mało tego. Jak już będziesz to miał, nie będziesz tego chciał/doceniał.
Cytat:Jeżeli chcę żeby było tak jak chcę, to mi wychodzi tak jak nie chcę dlatego od niedawna próbuję na przekór chcieć tak jak nie chcę, a nóż wyjdzie tak jak chcę, ale wtedy wychodzi mi tak jak chcę czyli tak jak nie chcę i na dodatek wszyscy mi mówią, że przecież tak chciałem. To może się odechcieć chcieć.
No właśnie najczęstszy błąd. Nie od chcenia, a od wiary zależy kształt rzeczywistości. Nadto podobno to, na czym się skupiamy (np frustracja z racji niechcianego obrotu spraw w życiu) tego doświadczamy. Tak, to głupie, bo życie powinno być zamkniętą pętlą w takim razie. Ale nie jest to aż tak hermetycznie zamknięty mechanizm. Poza tym doświadczenia jednego wpływają na drugiego; myśli, owszem (umówmy się) kształtują rzeczywistośc, ale nie tylko ty masz myśli ;] działamy wiec na siebie. W skali mikro zwłaszcza, ale i makro. I z tym nasze przedwcieleniowe plany też są powiązane.
Wracając do chcenia - chcąc, będziesz doświadczał chcenia Smile Jeśli spełni ci się kariera aktora i bogacza, nie będziesz już wiecej chciał. A mechanizm jest taki, że jak chcesz i wiesz, że chcesz, to to chcenie nie bedzie miało końca. Zacznij się cieszyć, że jesteś (in spe, jasne, ale jednak. nie dodawaj do tego zaś "za niedługo", bo ono jest zawsze za niedługo. wiec wiesz, że in spe, ale jednoczesnie odbierasz to jako już. już ci jest lekko i fajnie z tym) już teraz jesteś bogaty, szcześliwy, spełniony, zdrowy, co tam umyślisz. Gdzieś podsuwał ciekawy sprawdzian tego wszystkiego, mianowicie: spróbuj na malych rzeczach. 10 zł w tym tygodniu. Nie wiem, jak, od kogo. Ale już sie na tym skupiaj od poniedziałku, że masz tę dychę i planuj na co wydasz. Przyjdzie wtorek, moze sroda, a może już w poniedziałek - zechce ci się za tego zaskórniaka wypić piwko i postawić koledze, do tego czipsy (gdyby to był normalny kraj) więc sie na to zdecyduj (ew. na co innego, co lubisz, a czego by ci się nie chciało, bo przecież nie masz takich zaskórniaków zwykle) i nie daj boże nie żałuj tej dychy, że mogłeś odłożyć i za pare miesiecy kupiłbyś elegancką koszulę, albo coś. A podziała. Mnie się raptem udało raz, ale i niewiele razy więcej próbowałem - a szczegółów nie zdradze, bo i śmieszne Wink
Cytat:Skoro wiara w przeznaczenie zmusza człowieka do walki o jego zmianę, to czym różni się od braku wiary w ten PLAN?
Wierząc, że przed wcieleniem uwidziałeś sobie, że będziesz człowiekiem-pechem, dajmy na to. Nie podoba ci się to już we wcieleniu i nie wydaje się śmieszne, nie widzisz w tym walorów edukacyjnych, doświadczalnych, życie składa się twoje z plag, dramatów, choćbyś ze skóry wychodził, chciał jak najlepiej - wychodzi jak zwykle, źle... no to buntujesz się, może nawet wieszasz. Albo odwrotnie - dochodzisz do takiego punktu w życiu, że odrzucasz je i dotychczasowe puste ambicje, nie wychodzi ci życie takie, jakie sobie sam wymarzyłeś? Zostaw więc, pojedź do tybetu, siądź pod drzewem, wsłuchaj się w siebie, nie wiem, stań na pięcie i kręć się w kwadrat - a nuż przyjdzie do ciebie jakaś nirwana.
Cytat:Jeżeli ktoś jest uczciwy, ciężko pracuje, kocha żonę, dba o dzieci i nagle zachoruje na raka, to za co go to przeznaczenie tak… uhonorowało? Pisał je sadysta czy autor horrorów?
Nie wiem, ale jestem (serio) przekonany, że każde doświadczenie (jeśli weźmiemy pod uwagę, że życie to sen, śmierć przebudzenie, a potem możemy jeszcze sobie śnić do woli i płynie z tego jakaś nauka a z nauką inne wartości) potrafi być cenne. I na każdą rzecz można spojrzeć z perspektywy takiej, która nas zaskoczy. Ja jestem stosunkowo młody chyba, ale już mam silne przekonanie, że wejście w siebie, poznanie siebie, jest czymś bardzo, bardzo istotnym i metafizycznym wręcz. Świat zaczyna mi się powoli jawić jako zwierciadło i choć jeszcze jestem na to zbyt głupi i przegrzewam mózg, gdy o tym myślę, składam w całość i rozbieram, to trudno mi odeprzeć ten wniosek. Póki co.
Cytat:Nie na świat jako planetę lecz świat jako rasę ludzką, wykorzystującą się i wyniszczającą psychicznie i fizycznie.
Spróbuj spojrzeć na to jako analogię samego siebie. Ot tak, eksperymentalnie. I tylko na własny użytek. Nikomu nic o tym nie mów, a wówczas może będziesz do końca szczery ze sobą.
żeby było jasne - ja tu nie staram się robić za guru ;] tak po koleżeńsku sprzedaję pomysł na punkt widzenia, choćby przyjęty na krótką chwilę i dla odmiany, dla ciekawostki.
Cytat:Jeżeli ktoś w swoim planie dla ludzkości przewidział pierwszą i drugą wojnę światową, eksplozję bomb jądrowych w Hiroszimie i Nagasaki, tsunami w Indonezji, to czemu od razu nie uśmiercił całej ludzkości?
Bo "on" i "ludzkość" to jeden i ten sam podmiot. I "on", czyli ludzkość w najwyższej, swiadomej wszystkiego postaci, nie dba o dobro ani zło, bo to są abstrakcje i rzeczy na użytek śmiertelnych. Tak jak czas, który nie istnieje, tak jak przestrzeń, która też nie istnieje. To jest na nasz użytek - jak wtedy, gdy bawiliśmy się żołnierzykami. Kto wie, co sobie te żołnierzyki myślały wtedy?

Smile Felieton był w zasadzie okej, ale pisywałeś ciekawsze, z bujniejszym też humorem.

A, no i nie wiem, po co ten wstęp z opisami przyrody. No tak, że skoro przeznaczenie, to u każdego, a skoro u każdego, to tak u sielsko żyjącego podróżnika, jak i schodzącego na wylew młodzika posadzonego na sedesie. Ale bo ja wiem, czy podoba mi się ten wstęp i czy pasuje...
Odpowiedz
#3
Hmmm... no cóż, pewnie masz rację.
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz
#4
Czytam Twoje felietony z przyjemnością, bo masz bardzo lekkie pióro, dobry dowcip i problemy z interpunkcją Wink

Gdyby nie ta interpunkcja, byłoby o niebo lepiej, przynajmniej dla mnie, ale i tak tekst wybija się, jeśli chodzi o poziom forum.

No i całkowicie zgadzam się z reakcją na "Inni mają gorzej". Od zawsze mnie to irytowało, bo, jak słusznie zauważyłeś, każdy ma inną wrażliwość, osobowość, inne oczekiwania i priorytety. Człowieka cierpiącego zwyczajnie nie obchodzi, że inni mają gorzej. Dla niego liczy się znalezienie wyjścia z jego osobistej sytuacji. Może i banalne spostrzeżenie, ale nie mniej banalne są właśnie tego typu pocieszenia w stylu "Inni mają gorzej", albo - o wiele bardziej drastyczne - "Będzie dobrze" Big Grin

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#5
Bardzo interesujący temat poruszyłeś. Przyznam, że sam od niego zazwyczaj uciekam, bo trudno pogodzić zdeterminowany przeznaczeniem los ludzki. Tu naprawdę wiele jest problemów, a pojęcie trudne do zrozumienia. No ale skoro już temat wywołałeś to się z nim zmierzmy.

Wyobraź sobie że panujesz nad czasem, no przynajmniej jesteś ponad nim. Patrząc na dowolnego człowieka widzisz od razu całe jego życie. Możesz zapisać jego kronikę od urodzenia do śmierci, czyli wiedział będziesz jak umrze zanim się narodzi. Z drugiej strony, mimo tej wiedzy, nie wpłynąłeś przecież na jego losy... czyli wolną wolę zachował. No i mamy wytłumaczenie, niestety to by było chyba zbyt proste.

W sumie przeznaczenie takie jednoznaczne chyba nie jest. W starym testamencie znajdziesz fragment, gdzie prorok miał wizję zniszczenia bodaj miasta (nazwy wybacz nie pomnę). Obwieścił to mieszkańcom, oni zaczęli wielkie pokutowanie, no i kataklizmy nie przyszły....
Czyli prorok widział "inną gałąź" czyli coś w stylu "co by było gdyby". Czyli jednak przeznaczenie to chyba nie prosta książeczka pod tytułem "będziesz miał dwie żony....".

Może prawda leży gdzieś pomiędzy? Może oznacza, że nasze wybory nie są zdeterminowane, tylko po prostu...znane.

Wiesz, w sumie może czasem chciałbym wiedzieć co mnie spotka. Np chciałbym wiedzieć, czy będę miał w życiu partnerkę (żonę może). Jakieś dzieci (mogą być z adopcji). Bo jeśli nie, to bym się już nie cisnął... Zmęczony już jestem. Ale nie chciałbym wiedzieć w jakim wieku umrę.

Może jest jakiś wielki plan, może nawet mnie dotyczy? Może jest jedynie chaos przypadkowych wyborów? Nie wiem. Wiem tylko, że pewne drobne wskazówki łączą się czasem w logiczną całość. Przypadek? Może sen uchyla rąbka tajemnicy, co niesie przyszłość, a może tylko dopasowuję elementy teraźniejszości do przeszłego snu?

Przyznam - Nie wiem. Ale może ta wiara, że jednak nie chaos jest tym, co broni mnie od napierającego mroku. Może tylko to. No bo logicznie rzecz biorąc, przeżyłem już pół życia. Większość rzeczy, których doznać chciałem, a nie doznałem, najprawdopodobniej się nie zdarzy. Większość z tych spraw to skutki moich wyborów. Mam świadomość, że już spadam, jedyne co mogę zrobić, to spowolnić proces spadania.

Tak jak Ty nie lubię zwrotu "Inni mają gorzej", ale lubię "Będzie dobrze", albo "Jutro będzie lepiej". Bo ta ciekawość lepszego jutra to jedyne, co sprawia, że chce się go dożyć.

Napisałeś dobry felieton. Niby nic wielkiego, a zmusza do myślenia. Nawet jeśli te myśl są całkiem niewesołe.... Dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości