Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gladiator
#1
Takie krótkie opowiadanko, które napisałem dziś z nudów. Trochę też eksperymentowałem ze style. Miłej lektury.

Gladiator

Rampa na której stał, zaczęła się powoli podnosić. Słyszał stłumione okrzyki publiki i ledwo słyszalne jęki. Jęki konającego. Okrzyk podziwu gapiów. I szalony śmiech zwycięzcy.
Zerknął na swój topór. Dzieło prawdziwego mistrza. Pięknie ozdobiony, z doskonałej stali i świetnie trzymający się dłoniach. No i cholernie ostry. Jedyna rzecz, jaką pozwolili mu zachować, zanim wrzucili go do tej ciemnej groty. Do groty, z której wychodziła ta winda. Winda prosto w szpony śmierci.
Nie liczył, że przeżyję. Nikomu się to jeszcze nie udało i wszyscy dobrze o tym wiedzieli. A te cholerne sukinsyny zadbały o to, by taki stan rzeczy pozostał niezmieniony.
Kolejne zawodzenia publiki i lament zarzynanych. I ten cholerny, makabryczny śmiech. Śmiech, który nawet u takiego weterana jak on, wzbudzał niepokój. I strach. Nagle sufit nad nim zaczął się przesuwać, co rzuciło na niego rażące promienie słońca. Przez chwilę niczego nie widział. Widzowie umilkli. W tym czasie, wzrok przyzwyczaił się już do słońca. Rozejrzał się. Widział masę trupów, setki gapiów na widowni, kilku uzbrojonych ludzi, prawdopodobnie również gladiatorów, no i jego. Trzymetrowego kolosa, z wielkim mieczem, który bardziej przypominał tasak i ubranego w żelazną, mocno poharataną zbroję. Był cały umazany we krwi. I to od niego pochodził ten śmiech.
Ludzie wpatrywali się w milczeniu, w człowieka na środku areny. W potężnie zbudowanego wojownika, pokrytego niebieskimi tatuażami i z długimi, jasnymi włosami, falującymi swobodnie na wietrze. Ubranego tylko w krótkie, poszarpane spodnie ze zwierzęcej skóry.
Doliczył się dziesięciu. Dziesięciu uzbrojonych w miecze, tasaki i topory wojowników. Musieli być dobrzy, skoro jeszcze tu stali. Zaczęli ustawiać się wokół niego. Po chwili był otoczony. Wielkolud stał po drugiej stronie areny i wpatrywał się w nich w bezruchu. Poprawił topór w ręce.
Pierwsza dwójka, zaatakowała z prawej. Ciął potężnie od lewej, trzymając topór w jednej ręce. Pierwszemu z nich roztrzaskał głowę tak, że kawałki skóry, czaszki i mózgu poleciały w całości na tego drugiego. I chyba tylko to uratowało mu życie, bo zasłonił się prawą ręką. Cios odrąbał mu kończynę zaraz przy tułowiu i odrzucił na kilka metrów. Pozostało ośmiu. Paru z nich, cofnęło się o kilka kroków, ale reszta ruszyła na niego. Dwóch z przodu, jeden po lewej i jeden dokładnie za nim. Odskoczył do tyło i ciął nisko. Za siebie. Odrąbał mu prawą nogę i wbił się do połowy w lewą. Napastnik upadł na bok, zwijając się w okrutnych spazmach. Odwrócił się w ostatnie chwili, by zablokować cios tego z lewej. Wybił mu broń i potężnym kopniakiem w brzuch, powalił na ziemię. Odskoczył przed silnym atakiem topora i dostał po plecach, od jednego z tych, którzy się cofnęli. Wkurzył się. I to bardzo. Potężnym ciosem zmiótł delikwenta, przecinając go przy okazji na pół, wzdłuż pasa. Odwrócił się błyskawicznie i grzmotnął jednego z przodu siedliskiem, prosto w szczękę. Ten poleciał na swojego towarzysza, przewalając go i przygniatając do ziemi. Gladiator doskoczył do nich i przebił obydwu toporem. Krótki jęk i cisza. Rozejrzał się. Zostało ich czterech. Jeden z nich, podnosił się właśnie z ziemi, po zaserwowanym kopniaku. Nie czekał. Doskoczył do pierwszego po lewej i ciął mocną od dołu z prawej. Przeciwnik chciał zablokować to mieczem, ale siła uderzenia wytrąciła mu broń z dłoni. Dostał siedliskiem w brzuch, a potem obuchem w żebra. Aż chrupnęły kości. Obrócił się i ujrzał błysk ostrza. Odskoczył. Za późno. Ostrze zawadziło o ramię wojownika raniąc go lekko. Przyjrzał się ranie. Po ciele spłynął ciepły strumień krwi. Wkurzył się jeszcze bardziej. Doskoczył do delikwenta i wyprowadził potężny cios, od lewej z dołu. Cios był na tyle potężny, że nawet dwuręcznie trzymany tasak nic tu nie pomógł. Topór przeszedł przez ostrze jak przez masło i zatopił się w głowie przeciwnika. Gladiator wyjął broń z martwego wojownika i błyskawiczne doskoczył do pozostałej dwójki, stojącej blisko siebie. Pierwszego ciął od dołu do góry. Prawie rozpłatał go na pół. Wyjął topór i zaatakował drugiego od góry. Prosto w głowę. Przebił się przez nędznej jakości ostrze, którym zasłonił się przeciwnik i wbił się prosto w środek głowy, dzieląc ją na dwie, równe połówki. Rozejrzał się. Nie było już nikogo.
Kolos zaśmiał się makabrycznie. Wojownik spojrzał się na niego. Zacisnął obie dłonie na siedlisku topora.
- Ja, Arthar Waleczny, syn Kaleba Wielkiego, władcy wszystkich plemion północnych, przyrzekam tak przed tymi ludźmi, jak i przed samymi bogami, że zakończę twój żywot… Tu i teraz. – Wydarł się na cały głos po czym rzucił się olbrzyma, trzymając topór nad głową. Wielkolud zamachnął się swoim wielkim mieczem. Celował w biodra wojownika. Ten wybił się i przeskoczył centymetr nad ostrzem. Kolos obrócił się i ciał od tej samej strony. Tym razem tak, by nie było możliwości przeskoku. Gladiator przeturlał się, podniósł i wybił prosto w stronę przeciwnika. Zamachnął się. I dostał pięścią w żebra. Odleciał na kilka metrów. Olbrzym zaśmiał się okrutnie. Arthar wstał, opierając się o topór. Zmacał żebra. Trzy były połamane.
- Dam radę – powiedział sam do siebie – Nie poddam się. Nie teraz.
Chwycił topór i zaszarżował na kolosa. Ten ruszył również. Gladiator zrobił unik przed szybkim ciosem i od razu wyprowadził swój. Prosto w tułów. Trafił. Olbrzym jęknął i… i tyle. Wielkolud podniósł broń i ciął prosto w głowę wojownika. Schylił się w ostatniej chwili. Klęcząc uderzył w nogę giganta. Ten ryknął. I uderzył.
Arthar nie wiedział co się dokładnie stało. Poczuł ból i po chwili ocknął się na ziemi. Widział śmiejącego się kolosa, kałużę krwi i… rękę. Zerknął na swoją lewą kończynę i westchnął. Nie było jej tam. Był tylko zakrwawiony kikut. Zacisnął prawą dłoń. Nadal miał w niej topór. Wstał podpierając się nim. Spojrzał na wielkoluda.
- Jeśli mam umrzeć, to zabiorę cię ze sobą bestio. – Po czym zaczął iść powoli w jego stronę, przyśpieszając jednak nieznacznie. Po chwili chód, przemienił się w bieg. Kolos przyglądał mu się w milczeniu. W końcu dobiegł. Skoczył. Zamachnął się. I to był koniec. Nie wiedział kiedy, ale ostrze wbiło się pod mostkiem , przechodząc z drugiej strony. Splunął krwią. Wielkolud zaśmiał się. Tak samo przerażając i makabrycznie, jak wcześniej. Śmiał się unosząc miecz na wysokości klatki piersiowej.
Arthar opuścił rękę. Trzymał topór na końcówkach palców. Wysuwał mu się powoli z dłoni. Spoglądał w twarz kolosa. Pomyślał o Tei. O jej pięknych, złocistych włosach, o delikatnej i gładkiej twarzy. I o cudownych, błękitnych oczach. Pomyślał i złapał wyślizgującą mu się broń. Złapał i zacisnął dłoń. I ciął. Prosto w szyję. Z całej siły. Z całej nienawiści. I z całej miłości.
Głowa olbrzyma spadła na ziemie. Prosto w piach areny. Poturlała się i zatrzymała po chwili. Zastygła w mieszaninie bólu, złości i zdziwienia.
Wojownik upadł na kolana. Wyjął powoli miecz. Krzyknął z bólu. Truchło kolosa upadło na ziemię. Gladiator podniósł się resztą sił i z pomocą swego topora. Odwrócił się. Przeleciał zamierającym wzrokiem po publice. Spojrzał się w niebo. Chmury rozeszły się. Pojawiło się słońce. Promienie uderzyły w niego przyjemnym ciepłem i… przewrócił się.
Przez głowę, przeleciała mu masa obrazów. Tych szczęśliwych i tych smutnych. Tych pełnych chwały i tych zapełnionych wstydem. Tych z narodzinami syna i tych w których trzymał konającego potomka na polu bitwy. Tych ze ślubu z Teią i tych z jej pogrzebu. Upadł.
- Już idę kochana. – Wypowiedział te słowa i nie czuł już niczego. Nie czuł bólu. Nie czuł żalu. Nie czuł strachu. Nie czuł już niczego. Niczego. To był koniec. Koniec bólu, strachu, cierpienia, walki, starań i poświęceń. Koniec wszystkiego. I tak zamarł. Z uśmiechem na twarzy i jednym słowem: Teia.
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz
#2
Ciekawe i interesujące Fajnie się czytało - ale czy "trzymetrowy" człowiek to nie jest pewna przesada ? Dwumetrowy chybaby wystarczył. Ale tak poza tym to wszystko okej. 9/10.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#3
KOMENTARZ! Hell Yea!

Dwumetrowy to był bohater. Po za tym, to nie był do końca człowiek. Dla tego ani razu nie użyłem przy nim wyrażenia "człowiek". ^^
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz
#4
Jedna scena, bardzo fajny opis walki...
Tylko... za dużo tych "cięć", "ostrz" i "odskoków", może troszkę to ubarwić. Opis może zbyt "techniczny" - wszak to werwor walki a w nim raczej ciężko ocenić czy głowa rozłupała się na 2 równe czy mniej równe części. Zwłaszcza przy tym że "publika" znikneła nam z opowiadania na czas walki...
No i to co mi przeważnie przeszkadza, mieszanie anachronizmów z neoizmami co (jeśli jest nie zamierzone) burzy nastruj.
"...tasak i ubranego..." chyba bez "i".
Generalnie jak dla mnie 8/10... i przyczynek do CD.
Just Janko.
Odpowiedz
#5
Faktycznie muszę się opanować z tymi "cięciami" itd. Zdecydowanie ich za dużo. ^^

Co do tego "technicznego" opisu, to osobiście uważam, że wypada to raczej dobrze. Walka to, jak by nie patrzeć, główny element opowiadania, więc powinien być opisany dokładnie i ciekawie. No ale każdy opisuje pojedynki na swój sposób. Może wykombinuję coś nowego.

Wątpię, bym napisał cd. To był raczej taki "jednostrzałowiec". Pożyjemy zobaczymy. ;]
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz
#6
Jestem nowySmile Więc jeśli naruszam zasady odpisując do posta to z góry przepraszam. Jak dla mnie jest to nawiązanie (chyba potrzebnej) dyskusji o twórczości.
Opis pojedynku - bynajmniej nie zamierzam narzucać Ci jakiegokolwiek stylu... Wyszło to bardzo obrazowo, to fakt. Zostawia dość mało miejsca dla wyobraźni, ale możliwe, że to właśnie zbyt "monotonne" zwroty. Czyli owe cięcia. Do tego "wagowe" opisy obrażeń. A tłum milczy... Stąd mój "zarzut”, co do braku w tym rytmu... A jak na pojedynek mistrzów, takowy być powinien. Ale to tylko moje odczucie. Możliwe, że po usunięciu "czkawki" z cięciami odbiór będzie inny.

A co do CD. Zaintrygowała mnie ta wielka postać
Just Janko.
Odpowiedz
#7
Sprawa z tłumem jest zabawna, bo cały czas powtarzałem sobie w głowie ( pisząc początek ): "Pamiętaj o widowni. W końcu to arena", no i w końcu tak przejąłem się opisem walki, że kompletnie o nim zapomniałem. No a gdy mi się przypomniało, post był wstawiony.

Hmm... Zobaczymy. Może coś wskóram w Valhalli i bogowie go wskrzeszą z misją.
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz
#8
No, skoro był jeden, powinno być i więcejBig Grin Więc może interwencja w Valhalli nie będzie konieczna
Poprostu jestem ciekaw.
Just Janko.
Odpowiedz
#9
Witaj,

Bardzo sprawnie opisane sceny walki. To trzeba umieć. Niestety końcówka nie spodobała mi się ze względu na zbyt duże natężenie słowa "czuł". Rozumiem, że zrobiłeś to celowo, ale wg mnie przedobrzyłeś. Nie spodobał mi się motyw przekleństwa: "A te cholerne sukinsyny zadbały o to". Nie pasuje to wg mnie do reszty klimatu. Używasz czasem zbyt krótkich zdań. Staraj się nie rozpoczynać zdań od : "a", "i".

MOJE SUGESTIE:

Rampa(,) na której stał, zaczęła się - wytnij przecinek
ledwo słyszalne jęki. Jęki konającego.- <słyszalne jęki konającego>
Okrzyk podziwu gapiów. I szalony śmiech - połącz te dwa zdania w jedno
której wychodziła ta winda. Winda prosto w szpony śmierci. - <wychodziła winda prosto w szpony>
Nie liczył, że przeżyję. - <przeżyje>
przyzwyczaił się już do słońca. Rozejrzał się. - powtórzenie: się/się
w milczeniu, w człowieka na środku - wytnij przecinek
Odskoczył do tyło - <tyłu>
ramię wojownika(,) raniąc go lekko
Wojownik spojrzał się na niego. - wytnij > się
Wydarł się na cały głos(,) po czym rzucił się olbrzyma, - powtórzenie: się/się
Zamachnął się. I dostał pięścią w żebra. - połącz te dwa zdania w jedno
Ten ryknął. I uderzył. - połącz te dwa zdania w jedno
nie wiedział(,) co się dokładnie
Wstał(,) podpierając się
zabiorę cię ze sobą(,) bestio.
Zamachnął się. I to był koniec. - połącz te dwa zdania w jedno
mostkiem , przechodząc - spacja za dużo
Tak samo przerażając i makabrycznie, - <przerażająco>
Śmiał się(,) unosząc miecz
spadła na ziemie. - <ziemię>
Odwrócił się. Przeleciał zamierającym wzrokiem po publice. Spojrzał się w niebo. Chmury rozeszły się. Pojawiło się słońce. - powtórzenie: się/się/się/się
i tych(,) w których trzymał konającego
- Już idę(,) kochana.

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości