Ankieta: Czy uważasz, że zabicie Osamy bin Ladena było sukcesem?
Ankieta jest zamknięta.
Tak.
7.69%
1 7.69%
Nie.
76.92%
10 76.92%
Nie mam zdania.
0%
0 0%
Czas pokaże.
15.38%
2 15.38%
Razem 13 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Geronimo.
#1
Świat obiegła wieść o śmierci najbardziej poszukiwanego terrorysty świata. Wszyscy byli jakoś strasznie weseli z powodu śmierci pewnego Saudyjczyka. Padały słowa o zemście, sprawiedliwości i końcu pewnej epoki. Każdy wie, jak wiele zła wyrządził ten człowiek. Terroryzm, w najczarniejszej formie - ataków wymierzonych w tysiące niewinnych ludzi przez wiele lat trzymał świat w strachu.[/p]
I będzie trzymał nadal. To nie był wielki sukces - raczej symboliczny akt ślepej zemsty. Wpakowano miliony dolarów w znalezienie człowieka będącego tym dla Al-Kaidy czym dla naszej Solidarności jest obecnie Lech Wałęsa - wielkim, ale tylko symbolem. Teraz jest za kogo się mścić. Każdy bojownik Al-Kaidy myśli teraz o jednym - pomścić Osamę. Gratulacje, panie Barack Hussejn Obama. Bardzo "poprawił" pan moje poczucie bezpieczeństwa. Od kilku dni śnią mi się brudne bomby atomowe. Oby moje jasnowidzenie szwankowało...[/p]
Nie było sprawiedliwości. Zabito człowieka i tyle. Strzałem w głowę, możliwe, że nie poczuł nic. A rodziny ofiar z World Trade Center, rodziny poległych po obu stronach w Iraku i Afganistanie, więźniowie Guantanamo będą cierpieć przez wiele lat. Nie stanie przed sądem innym niż sąd Allaha. Nie będzie zadośćuczynienia win. Mozna się cieszyć zemstą. Potem ktoś pomści Osamę i zabije Johna White'a. W imieniu rodziny Johna White'a rząd USA zabije Muhammada Al-Quab'a. W ramach zemsty za śmierć Muhammada... Zaklęty krąg. [/p]
I najgorsze z tego wszystkiego - szopka, powszechna radość i ludzie na ulicach. Prezydent oglądający "na żywo" akcję. A gdyby to była pomyłka? Osama mógł wyjechać dzień wcześniej. Czy po prostu miał pewność, że Osama zginie? Ukrywał się tam przez kilka lat. Wkrótce wybory, niedawno na stronach Białego Domu pokazano akt urodzenia pana Obamy. Pomyślcie tylko - mieć Osamę pod ręką, gotowego do oskubania w każdej chwili. Skąd mam wiedzieć, że ten człowiek nie zginął po to, by poprawić wyniki w sondażach?[/p]
Smutne jest to, że wielu Amerykanów wyszło świętować śmierć. Nie sprawiedliwość, nie odzyskane bezpieczeństwo... Ale właśnie śmierć. Głowy państw gratulowały zabicia człowieka. Kara śmierci bez sądu, w wieku dwudziestym pierwszym. Postęp, drodzy państwo. Amnesty International było chyba zbyt zajęte wertowaniem węgierskiej Konstytucji, by się zająć ta sprawą.[/p]
To smutna refleksja nad jakością naszej moralności. Jesteśmy gotowi bronić praw kury, rozpaczać nad losem nioski klatkowej a nie potrafimy pokonać w sobie prymitywnej radości z zabicia człowieka.[/p]
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#2



(06-05-2011, 18:49)Rafał Growiec napisał(a): Świat obiegła wieść o śmierci najbardziej poszukiwanego terrorysty świata. Wszyscy byli jakoś strasznie weseli albo strasznie, albo weseli, czyż nie? z powodu śmierci pewnego Saudyjczyka. Padały słowa o zemście, sprawiedliwości i końcu pewnej epoki. Każdy wie, jak wiele zła wyrządził ten człowiek. Terroryzm, w najczarniejszej formie - ataków wymierzonych w tysiące niewinnych ludzi, przez wiele lat trzymał świat w strachu.[/p]
I będzie trzymał nadal. To nie był wielki sukces - raczej symboliczny akt ślepej zemsty. Wpakowano miliony dolarów w znalezienie człowieka będącego tym dla Al-Kaidy, czym dla naszej Solidarności jest obecnie Lech Wałęsa - wielkim, ale tylko symbolem. Teraz jest za kogo się mścić. Każdy bojownik Al-Kaidy myśli teraz o jednym - pomścić Osamę. Gratulacje, panie Barack Hussejn Obama. Bardzo "poprawił" pan moje poczucie bezpieczeństwa. Od kilku dni śnią mi się brudne bomby atomowe. Oby moje jasnowidzenie szwankowało...[/p]
Nie było sprawiedliwości. Zabito człowieka i tyle. Strzałem w głowę, albo bym połączyła tamto w jedno zdanie, albo kropkętu postawić. możliwe, że nie poczuł nic. A rodziny ofiar z World Trade Center, rodziny poległych po obu stronach w Iraku i Afganistanie, więźniowie Guantanamo będą cierpieć przez wiele lat. Nie stanie przed sądem innym niż sąd Allaha. Nie będzie zadośćuczynienia win. Mozna się cieszyć zemstą. Potem ktoś pomści Osamę i zabije Johna White'a. W imieniu rodziny Johna White'a rząd USA zabije Muhammada Al-Quab'a. W ramach zemsty za śmierć Muhammada... Zaklęty krąg. [/p]
I najgorsze z tego wszystkiego - szopka, powszechna radość i ludzie na ulicach. Prezydent oglądający "na żywo" akcję. A gdyby to była pomyłka? Osama mógł wyjechać dzień wcześniej. Czy po prostu miał pewność, że Osama zginie? Ukrywał się tam przez kilka lat. Wkrótce wybory, tu też bym kropkę postawiłaniedawno na stronach Białego Domu pokazano akt urodzenia pana Obamy. Pomyślcie tylko - mieć Osamę pod ręką, gotowego do oskubania w każdej chwili. Skąd mam wiedzieć, że ten człowiek nie zginął po to, by poprawić wyniki w sondażach?[/p]
Smutne jest to, że wielu Amerykanów wyszło świętować śmierć. Niesprawiedliwość, nieodzyskane razem bezpieczeństwo... Ale właśnie śmierć. Głowy państw gratulowały zabicia człowieka. Kara śmierci bez sądu, w wieku dwudziestym pierwszym. Postęp, drodzy państwo. Amnesty International było chyba zbyt zajęte wertowaniem węgierskiej Konstytucji, by się zająć ta sprawą.[/p]
To smutna refleksja nad jakością naszej moralności. Jesteśmy gotowi bronić praw kury, rozpaczać nad losem nioski klatkowej, a nie potrafimy pokonać w sobie prymitywnej radości z zabicia człowieka.[/p]
Nie zaznaczyłam, ale sporo powtórzeń ci się wkradło. Niektóre zdania niepotrzebne, niektóre niedopracowane, szyk przestawiony tak jest chyba w jednym zdaniu. I zastanowiłabym się nad myślnikami. Tekst mierny technicznie.

Co do samej sprawy. Mam takie samo zdanie jak ty. Kompletnie nie uważam tego za sukces, a wręcz za głupotę. Same kraje katolickie...

Odpowiedz
#3
Akurat czy USA są katolickie, czy w ogóle jakiś większy kraj jest obecnie katolicki to bym się sprzeczał. Obama raczej stara się być jak najbardziej postępowy (zapomniało mu się np. o tym, że w Konstytucji mają wzmianki o Bogu), zachód Europy jakoś nie może przeboleć swoich chrześcijańskich korzeni, w Polsce katolikami politycy są jak chcą coś ugrać (są na szczęście nieliczne pozytywne wyjątki), Rosja wierzy w cara Władimira i carewicza Dmitrija... Co do postawy katolickiej - rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej jasno wyraził swoją opinię: http://ekai.pl/wydarzenia/komentarze/x41...o-radosci/ . Czyli katolik ma nie skakać na ulicy z radości a pomyśleć.

No co dało zabicie Osamy bin Ladena - wzrost zagrożenia terrorystycznego, koncert gratulacji i zapewne wzrost słupka poparcia mr Obamy.

Na marginesie - kilka razy w czasie pisania tego tekstu łapałem się na tym, że zamiast b pisałem s i na odwrót.


Co do strony technicznej - pisałem nieco na szybko, by nie zniknęło "w szufladzie". Błędy poprawię. Poza:
a) Strasznie wesołymi ludźmi. Taka wesołość jest straszna a nawet przerażająca.
b) Nie sprawiedliwość i nie odzyskane bezpieczeństwo. Fakt, niewiele to zmienia, ale tak mi się podoba. A nawet chyba jest lepiej.

Co do interpunkcji - tak chyba zostanie. Pasuje do mojego rytmu myślowego. Tak samo szyk zdania. Cóż, nie każdemu smakuje tatar. Wypatrzyłem jeszcze "mozna" zamiast "można".
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#4
Tak tak tylko nie sprawiedliwość i nie odzyskane jest błędne, piszę się niesprawiedliwość i nieodzyskane.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#5
To jest zaprzeczenie. Nie "sprawiedliwość" i nie "odzyskane bezpieczeństwo". Czyli wychodzi na to, że trzeba postawić osiem kresek.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#6
Sukces? Po 10-u latach krwawej wojny?
Na miejscu tej amerykańskiej hołoty co wyległa na ulice (tej grupy oszołomionych pseudokiboli US Army, tych psów wygłodniałych sukcesu jak świeżego mięsa) raczej bym się wstydził, że ich przywódcy, przy kasie, technice i liczbie żołnierzy jaką dysponują, potrzebowali tyle czasu i tylu ofiar, żeby dorwać jednego gościa, który, jak się okazuje, siedział sobie spokojnie nieco ponad 100 km od Islamabadu, gdzie rezydował najbardziej poddańczy z ich marionetkowych rządów!

Forma eliminacji Osamy Ladenowicza jest dyskusyjna. Raczej nikt poza skrajnymi utopistami nie mógł się spodziewać, że zawodowi siepacze, będą usiłowali perswazją przekonać głowę Al-kaidy, do przyznania się do błędu i udzielić mu, zamist kulki w łeb, wykładu o prawach człowieka. Prawa te mają to do siebie, że ładnie brzmią w konstytucjach, ale raczej nie sprawdzają się w imperialnej polityce.
Spróbujmy jednak siepaczy i ich panów zrozumieć. Co by było, gdyby pojmano Ladenowicza żywcem, postawiono przed sądem, w dodatku (o, naiwności!) niezależnym i ów sąd, musiałby terrorystę nr 1 wypuścić wolno z braku dowodów, ewentualnie skazać za przestępstwo inne niż zamach na WTC (bo przypominam, że poza jego własnym przyznaniem się na taśmie wideo, żadnych dowodów na bezpośredni udział w tym zamachu nie ma)? Jak wtedy wytłumaczono by motywy wojny, która przecież i tak by była, i tak będzie?

"Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób."

— Jim Morrison
Odpowiedz
#7
Cóż - powiedzmy sobie szczerze, Amerykanie bin Ladena (fakt, oznacza to nazwisko "syn Ladena", ale nie widzę powodu, by je wykrzywiać zgodnie z naszą, mocno różniąca się kulturą) szukali długo. Pytanie - czy dało się go znaleźć przy tej metodzie poszukiwań. Bojownicy Al-Kaidy to ludzie pustyni, potrafiący sobie radzić z wrogiem dysponującym lepszą technologią i zapleczem. Satelity widzą wiele, ale nie wszystko i nie wszędzie. To JEST ich teren i dopóki jest choć jeden większy kamień na pustyni pod Kabulem, talibowie będą mieli się gdzie ukryć. Co więcej - ich "zacofanie" daje im przewagę. Wiele nowoczesnych karabinów, nie stworzonych do walki na pustyni, zacina się po przeniknięciu do środka kilku ziarenek pisaku, żeby przestał działać zadbany kałasznikow trzeba znieść prawa fizyki.

Wojny w Iraku i Afganistanie (czy Afganowie, jeśli lubisz spolszczać) nie miały na celu tylko i wyłącznie likwidacji Osamy, ale walkę z nowym, groźnym przeciwnikiem poprzez zaatakowanie go w jego jamie, tam gdzie przygotowywał swoje napady. To nie obecność Usāmy bin Muḥammada bin `Awaḍ'a bin Lādin'a była przyczyną i pretekstem do kolejnej wojny w Zatoce Perskiej, ale rzekome posiadanie przez Saddam'a Hussajn'a Abd al-Madżid'a al-Tikrita broni biologicznej.

Amerykanie może i wiele wycierpieli - podejrzewam, że gdyby przeprowadzić sondaż i wypytać ich, kto jest najbardziej znienawidzonym człowiekiem świata, o pierwsze miejsce walczyliby Hitler, Stalin i Osama bin Laden. Był tak znienawidzony, że zaczęto z niego żartować - http://www.youtube.com/watch?v=WbvPvVzRd44.

Co do ludzi na ulicach. Czy ty opanowałbyś emocje i choćby przez chwilę nie radował ze śmierci bandyty, który nawoływał do zabicia ciebie, a wiele osób zginęło z jego podjuszczenia? W końcu jednak trzeba ostygnąć i powiedzieć sobie - "to nie jest okazja do świętowania." Na pewno jest pokazem lizusostwa gratulowanie takiej akcji.

Oczywiście, ciężko wyobrazić sobie proces bin Ladena. Ale jakikolwiek, byłby bardziej sprawiedliwy niż skrytobójczy zamach. W Norymberdze nie sądzono na pewno na zimno, ale był to proces. Dano możliwość bronienia się najgorszemu zbrodniarzowi. Ale widać Osamie postanowiono zamknąć usta.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#8
Zgadzam się z Tobą, ale nie masz racji, twierdząc, że schwytanie Ladenowicza (jak piszę po polsku to spolszczam, jakbym pisał po angielsku, starałbym się zangielszczać) nie było głównym pretekstem do wszczęcia wojny w Afganistanie - było (Irak owszem, inna sprawa). To, że faktyczne motywy były inne (decydujący wydaje mi się narkotykowy, ale też było wiele innych) to sprawa oczywista, ale tym oficjalnym był "wróg nr 1".
Kto zresztą wie, czy wydarzenia z ostatnich dni nie posłużą wkrótce za pretekst do "misji stabilizacyjnej" w Pakistanie. W końcu okazuje się, że pies pakistański nie szczekał dokładnie tak, jak szczekać pan kazał...

Jakieś przestępstwo wystarczające do skazania Osamy znalazłoby się na pewno. Gdyby miał jednak mieć proces, to z punktu widzenia propagandowego, musiałby zostać skazany za 11.09.2001, co było zbyt trudne do udowodnienia, by ryzykować.
"Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób."

— Jim Morrison
Odpowiedz
#9
(06-05-2011, 18:49)Rafał Growiec napisał(a): Świat obiegła wieść o śmierci najbardziej poszukiwanego terrorysty świata. Wszyscy byli jakoś strasznie weseli z powodu śmierci pewnego Saudyjczyka.

Patrz pogrubienie.

(06-05-2011, 18:49)Rafał Growiec napisał(a): Terroryzm w najczarniejszej formie - ataków wymierzonych w tysiące niewinnych ludzi przez wiele lat trzymał świat w strachu.

Osobiście musiałam przeczytać cztery razy zdanie, żeby ogarnąć do czego było to "trzymanie"



Ameryki nie można uznać za kraj katolicki, imo.
Co do wszystkiego, zdanie mam podobne. Znaczy, jestem za sprawiedliwym osądem, chociażby miał siedzieć w więzieniu około 600 lat.

Odpowiedz
#10
Cytat:I będzie trzymał nadal. To nie był wielki sukces - raczej symboliczny akt ślepej zemsty. Wpakowano miliony dolarów w znalezienie człowieka będącego tym dla Al-Kaidy czym dla naszej Solidarności jest obecnie Lech Wałęsa - wielkim, ale tylko symbolem. Teraz jest za kogo się mścić. Każdy bojownik Al-Kaidy myśli teraz o jednym - pomścić Osamę. Gratulacje, panie Barack Hussajn Obama. Bardzo "poprawił" pan moje poczucie bezpieczeństwa. Od kilku dni śnią mi się brudne bomby atomowe. Oby moje jasnowidzenie szwankowało...

Moja opinia jest podobna, Stany popełniły straszny błąd zabijając go bez żadnego sądu. Teraz Al Kaida będzie miała pretekst do jeszcze większej liczby zamachów, USA nic nie zyskało, a kto wie - może nawet straciło, a resztę świata pociągnie za sobą.
- Nie spodziewałem się Hiszpańskiej Inkwizycji...
- Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji!
Odpowiedz
#11
Złapanie Osamy i czekanie, aż zostanie osądzony, nie miało sensu. Wiadomym przecież było, że nie raz porywanych zostało kilku ludzi z drugiej strony, aby tylko dany terrorysta został uwolniony - taka zamiana. A co stałby się, gdyby porwany został nie szary obywatel, a symbol dla wszystkich, związanych (lub chcących się związać) z Al-Kaidą? Tym bardziej, że banki dla takiego człowieka wydawałby mnóstwo kasy - a więc i chętnych byłoby pełno.

Więc co zrobić? Nie popieram zabijania. To rzecz oczywista. Ale zamachy, choć drobne, trwały długo przed WC. I coś trzeba było z tym zrobić. Inaczej zaczęliby się rozpędzać.

Rząd USA to bagno. Al-Kaida to bagno. A my to popieramy i tylko błota dorzucamy. Smutna prawda.
Odpowiedz
#12
Mam trzy uwagi:

1. Kwestia "ślepej zemsty" - o nie. To nie była żadna ślepa zemsta. Zemsta - owszem. Ale w żadnym razie nie ślepa. Po ataku na WTC Bush mówił, że osoba odpowiedzialna za tragedię będzie złapana i ukarana. Jeśli nie za jego kadencji, to za kadencji jego następców. Akcja ta więc dowiodła ponad wszelką wątpliwość, że co jak co, ale jak Amerykanin (czy też amerykański rząd) powie "dorwiemy tego drania", to drań zostanie dorwany. Czyli że z USA się nie zadziera. Można oczywiście dyskutować o metodach i pobudkach, ale jedno widać wyraźnie: konsekwencję. Chciałabym, żeby mój prezydent był konsekwentny. W jakiejkolwiek sprawie. ;/

2. Kwestia radości Amerykanów - bez jaj. Amerykanie to zwykli ludzie, wielu jest wśród nich patriotów i nic dziwnego, że cieszą się, jeśli ich wróg (może nie jedyny, może nie najważniejszy, ale przypuszczam, że najpopularniejszy wróg Ameryki ostatnich lat, symbol), wróg ich ojczyzny poniósł śmierć. I szczerze? Też bym się cieszyła. W zupełności to rozumiem. A uśmiercenie symbolu to już w ogóle megaważna rzecz, bo symbole są szalenie niebezpieczne - pociągają tłumy.

3. Kwestia procesu - jestem absolutnie przekonana, ze gdyby Osamę schwytano i gdyby odbył się proces, natychmiast podniosłyby się głosy sprzeciwu, że przecież wiadomo, że to zbrodniarz, po co tracić pieniądze podatników na jakieś procesy, które są tylko pokazówkami, bo wyrok jest jasny. Że im dłużej się zwleka, tym bardziej prowokuje się akcje ratunkowe i zwiększa się ryzyko zaprzepaszczenia tej szansy. Jeśli więc ktoś chciałby se ponarzekać na "gupich Amerykańców" (co przecież jest szalenie modne - nie wiem jak reszta Europy, ale Polak uwielbia napawać się swoją wyższością intelektualną nad obywatelami USA), to i tak znalazłby powód.

A więc nie, nic mnie tu nie smuci. Choć fakt, nie uważam tego za wielki sukces militarny, bo kiedy oddział wyszkolonych żołnierzy uśmierca jednego dziadka, to jakoś bardziej pod groteskę mi to podpada, niż cokolwiek innego, ale mimo wszystko na wielu płaszczyznach to jest sukces.
Odpowiedz
#13
W razie schwytania Osamy nikt, z panem Al Zawahirim na czele, nie mógłby się łudzić, że da się go uwolnić, odbić. Ludzie byli w stanie uciec z Auschwitzu, z innych obozów, z łagrów, ale żaden jeszcze nie uciekł z Guantanamo (choć zdaje się, że była w kinach jakaś ultradebilna pseudokomedia na tym motywie oparta). Al-kaida nie jest na tyle potężną organizacją, żeby ot tak, na daną okazję przygotować spektakularny zamach. Nie byli w stanie zareagować od razu na morderstwo Osamy, to i nie byliby na jego aresztowanie. Nie można oczywiście wykluczyć, że będzie kiedyś kolejny 11/09 (choć mam cichą, nieco naiwną nadzieję, że jej nowi przywódcy w końcu przejdą z terroru masowego na indywidualny) , że będzie znowu zaatakowany Londyn, Madryt, czy też dla odmiany W-wa - może jak wyczekają odpowiedni moment, to tak będzie, ale trudno porwać samolot pod presją czasu. Pewne jest, że zarówno śmierć, jak i aresztowanie Ladenowicza zwiększają ryzyko zamachu, ale zwiększają znowu nie aż tak bardzo. Wojna trwa i, niestety, będzie trwała dłużej niż jej główni aktorzy.
"Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób."

— Jim Morrison
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości