13-01-2021, 19:54
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-01-2021, 14:53 przez Bruno Schwarz.)
- Psotniki, urwipołcie, szaławiły, hultaje, basałyki, gagatki! – wyrecytowała na jednym wdechu Aldona. – Baczność nicponie, w szeregu zbiórka!
Na rozkaz gosposi, która miała w tym domu status marszałka wielkiego koronnego, towarzystwo poderwało się z szezlonga i ustawiło w równiutkim, jak od grzebyka szeregu.
- A teraz największy rozrabiacz, który całą awanturę wywołał, wystąp! - rozkazała Aldona.
Teodor Andrusiewicz wyskoczył z szeregu jak z procy, wypchnięty przez małżonkę i ukochaną córuchnę Anulkę.
- Serwus Aldonciu, całuję rączki, moje uszanowanie, polecam się łaskawej pamięci! - Uśmiechnął się promiennie inżynier. - Pardon, ale taki ze mnie sportowiec, jak z kaczego kuperka gwizdek.
- Wałkiem bez łeb bym dała, ale mi nie wypada skóry jaśnie panu tartować! - powiedziała Aldona, robiąc przy tym groźną minę.
- Niech się papcio wykupi! - zaproponowała Anulka.
- Tak, tak, niech zrobi fundę - podchwyciła Aldona.
Inżynier jakby tylko na to czekał, dał trzy susy w kierunku komody, z której wydobył mandolinę i uklęknąwszy przed Aldoną na jednym kolanie zaczął śpiewać:
tuż przy samym rynku
za kościołem farnym
mieszkał sobie chłopiec
strasznie ślamazarny
w tym samym miasteczku
co się często zdarza
żyła również panna
córka aptekarza
córka aptekarza
i nasz ślamazara
już nietrudno zgadnąć
że to była para
chłopiec ślamazara
co mieszkał przy rynku
od dłuższego czasu
myślał o ożenku
myślał tak i myślał
aż razu pewnego
córka aptekarza
poznała innego
jak to się skończyło?
pewnie zapytacie
och, jak ja nie lubię
gdy mnie poganiacie!
Na rozkaz gosposi, która miała w tym domu status marszałka wielkiego koronnego, towarzystwo poderwało się z szezlonga i ustawiło w równiutkim, jak od grzebyka szeregu.
- A teraz największy rozrabiacz, który całą awanturę wywołał, wystąp! - rozkazała Aldona.
Teodor Andrusiewicz wyskoczył z szeregu jak z procy, wypchnięty przez małżonkę i ukochaną córuchnę Anulkę.
- Serwus Aldonciu, całuję rączki, moje uszanowanie, polecam się łaskawej pamięci! - Uśmiechnął się promiennie inżynier. - Pardon, ale taki ze mnie sportowiec, jak z kaczego kuperka gwizdek.
- Wałkiem bez łeb bym dała, ale mi nie wypada skóry jaśnie panu tartować! - powiedziała Aldona, robiąc przy tym groźną minę.
- Niech się papcio wykupi! - zaproponowała Anulka.
- Tak, tak, niech zrobi fundę - podchwyciła Aldona.
Inżynier jakby tylko na to czekał, dał trzy susy w kierunku komody, z której wydobył mandolinę i uklęknąwszy przed Aldoną na jednym kolanie zaczął śpiewać:
tuż przy samym rynku
za kościołem farnym
mieszkał sobie chłopiec
strasznie ślamazarny
w tym samym miasteczku
co się często zdarza
żyła również panna
córka aptekarza
córka aptekarza
i nasz ślamazara
już nietrudno zgadnąć
że to była para
chłopiec ślamazara
co mieszkał przy rynku
od dłuższego czasu
myślał o ożenku
myślał tak i myślał
aż razu pewnego
córka aptekarza
poznała innego
jak to się skończyło?
pewnie zapytacie
och, jak ja nie lubię
gdy mnie poganiacie!