Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Fantazja II: Sztuka
#1
Stoi przede mną w kolejce po piwo. Dookoła panuje półmrok – jedynym źródłem światła jest mdły, przygaszony blask neonów przymocowanych pod niskim sufitem. Ściany wibrują delikatnie pod wpływem płynącej z sali koncertowej muzyki. Głośny rock agresywnie wdziera się do moich uszu, sprawiając, że czuję pod czaszką nieprzyjemne pulsowanie. Dźwięki sączą się z głośników – koncert zacznie się dopiero za godzinę.
Ludzie niecierpliwie przytupują i przystępują z nogi na nogę, czekając na swoją kolej przy barze. W powietrzu czuć gęsty dym tytoniowy, kwaśną woń potu i czegoś jeszcze – irytacji, zdenerwowania. Chociaż jestem spokojny, nie dziwi mnie to napięcie – kapryśna wokalistka od pięciu minut powinna być na scenie, tymczasem każe na siebie czekać kolejne cztery kwadranse. Ze znużeniem obserwuję ludzi dookoła – na pierwszy rzut oka wszyscy są tacy sami – odziani na czarno stoją z założonymi rękami i starają się sprawiać ponure wrażenie.
Ona jest inna. Jej zwiewna, popielata spódnica ozdobiona złotym haftem zwraca uwagę już z daleka. Dziewczyna ma długie, proste włosy koloru pszenicy. Łagodnie opadają jej na ramiona, sprawiając wrażenie gładkiego welonu. Ostrożnie wyciągam rękę i muskam ich powierzchnię koniuszkami palców – są jedwabiste i miękkie. Pragnę wtulić w nie twarz i wdychać ich jaśminowy zapach aż do upojenia, pchającego świadomość w utęsknione ramiona zapomnienia. Jasnowłosa, Izold Jasnowłosa. Cofam dłoń. Mam ochotę odezwać się do niej choćby słowem, ona jest jednak najwyraźniej pochłonięta rozmową ze swoją widocznie wstawioną już przyjaciółką. Mówi jej o cudownym błysku neonów, o ich barwie sienny palonej. O pociągnięciach pędzla, które mogłyby przenieść czar tej chwili na płótno. O akrylowych smugach, plamach i liniach, tworzących niezwykłą feerię i kompilację barw oraz odcieni. Mam pomysł, mówi z uśmiechem, którego nie widzę, potrafię jednak wyczuć go z tonu jej głosu i wyobrazić sobie z każdym, najdrobniejszym szczegółem.
Przez moment nasłuchuję w oczekiwaniu, z nadzieją, że moja artystka powie coś jeszcze. Jak na złość jednak milczy. Zbliża się za to do swojej koleżanki i obejmuje ją mocno, dając ujście wypełniającej ją radości. Mocno zarumieniona od nadmiaru alkoholu dziewczyna wydaje się błądzić myślami gdzieś daleko. Nerwowo oblizuje wargi i odwzajemnia uścisk, wzrok utkwiwszy gdzieś ponad ramieniem Izoldy.
― Kocham cię ― szepcze jej do ucha Jasnowłosa. Czuję narastające pragnienie zajęcia miejsca tej niewdzięcznej istoty – teraz, w tej chwili, móc szeptać mej niebiańskiej postaci niegodne jej wiersze.
Moja własna wizja dziwi mnie do tego stopnia, że cofam się dwa kroki w tył. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się poczuć tak silną więź z osobą, której nawet nie znam, nie widzę nawet jej twarzy. Czy sam głos, brzmiący jak szmer trawy delikatnie poruszanej przez wiosenny wiatr wystarczy, by uznać kogoś za swój Bliźniaczy Płomień? Chciałbym wierzyć w przeznaczenie.
Izold ujmuje rękę przyjaciółki i odciąga ją w bok.
― Nie pij więcej.
Widok jej bladych dłoni wprawia mnie w szczery zachwyt. Jej smukłe palce nie są tak długie, jak palce pianistek, za to idealnie nadają się do trzymania pędzla. Widać w nich sprawność rzemieślnika i subtelność artysty. Lakier na jej paznokciach ma kolor krwi. Krwi, której byłbym gotów jej użyczyć, gdyby choć na chwilę miało zabraknąć farb.
Oczami wyobraźni widzę, jak zanurza opuszki w moich rozciętych arteriach i kładzie dłonie na płótnie, powoli przeciągając z góry na dół, pozostawiwszy na nim ciemnoczerwony ślad mojego życia. W ten sposób część mnie staje się dziełem sztuki. Chcę być jednak także twórcą. Pomimo osłabienia, biorę do ręki pędzel i na nagim ciele Izoldy wypisuję całą miłość, jaka mnie wypełnia; prosty, lecz idealnie skomponowany ze słów i barw wiersz.
Kilka pociągnięć kobaltowym błękitem po jej gładkim brzuchu. Szczęście. Lazurowa smuga na szyi. Zapomnienie. Po jednym wyrazie na każdą wewnętrzną stronę dłoni. Obietnica. Zaufanie. Poświęcenie na jej niewielkich piersiach. Błękitna Zmysłowość na jej delikatnym łonie. Miłość na jej czole ma w sobie chłód i głębię oceanu.
Drżę z zimna w jej ramionach i razem napawamy się naszą sztuką – jej obrazem z mojego życia; moim wierszem z czystego zachwytu. Mój ostatni oddech gaśnie w jej ustach. Warto poświęcić się dla sztuki.
Izolda uspokaja swoją przyjaciółkę. Podchodzę bliżej, wypowiadam parę banalnych słów.
Być może udzieli mi się cząstka artyzmu bogini. Być może kiedyś pozwoli mi złożyć się w ofierze na ołtarzy ku czci mamiącej ekspresji.
Zamykam oczy. Jej głos jest synestezją wielobarwności pawich piór.
Si je ne pouvais écrire je serais muet,
condamné a la violence dans la dictature du secret.

Po śmierci nie ma przyjemności.

[Obrazek: gildiaBestseller%20proza.jpg]
Odpowiedz
#2
Cóż, bardzo bogate słownictwo, świetne porównania i metafory, błędów nie zauważyłem, choć usilnie próbowałem je wykryć
Summa summarum, bardzo dobrze napisane. I ogólnie cała forma jest bardzo ciekawa.
10/10
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#3
Jak wcześniej bardzo zaciekawiła mnie ta forma. Bardzo bogate słownictwo, piękne porównania. Tak jak Malert usilnie próbowalem je wyszukać, ale niestety na nic. 10/10 Masz talent dziewczyno
Pożyjemy i pomrzemy nie usłyszy o nas świat!
A po śmierci wypijemy za przeżytych, w dobrej wierze parę lat!
Odpowiedz
#4
Operujesz słowem piękniej i celniej niż Wołodyjowski szablą. 10/10
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości