Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Fantazja I: Niewinność
#1
Fantazja I: Niewinność

Jest piękna. Z oddali przyglądam się, jak odgarnia z czoła niesforne, wpadające do oczu kosmyki jasnych włosów. Ich złoto jest tak czyste, że nawet słońce w ich obliczu jest tylko marnym odbiciem prawdziwego piękna. Widzę, jak jego promienie skrzą się delikatnie wśród tych cudownych splotów i wyobrażam sobie, jak z namaszczeniem kładę na jej skroniach delikatny diadem – z jednej strony kunsztowny i kosztowny, taki, na jaki zasługuje; z drugiej delikatny i skromny, zupełnie jak ona, podkreślający jej dziewczęcą niewinność.
Jej gest jest pełen irytacji. Wcale mnie to nie dziwi, bowiem w tym momencie włosy z cudownej ozdoby przeobrażają się w czynnik, który rozprasza ją i dekoncentruje akurat teraz, kiedy najbardziej potrzebuje skupienia. Z daleka widzę, jak jej usta poruszają się – potrafię odszyfrować słowa, które wypowiada, w tej chwili nie chcę jednak przyjmować do świadomości paskudnego przekleństwa, jakie mamrocze. Skalałoby to idealną czystość jej czerwonych, niewinnych warg. Patrzę na ich bezwiedny ruch i w jego niepewności wyczuwam, że jeszcze nigdy nie smakowały niczyjej krwi, śliny, spermy. Myśl, że odbiorę jej prawo do zaznania tego smaku, napawa mnie satysfakcją, wiem jednak, że nie mogę jeszcze pozwolić podnieceniu wziąć nade mną górę.
Sięga po swoją skórzaną torbę i znużonym gestem wyjmuje z niej butelkę. Znajdująca się w jej wnętrzu ciecz jest ciemna jak moja krew.
Powoli unosi naczynie do góry i obejmuje ustami szyjkę. Wyobrażam sobie, jak ciepły płyn powoli przepływa z jej gardła do żołądka; jej niemal alabastrowo biała, gładka szyja pulsuje delikatnie w rytmie połykania. Zaciskam dłonie w pięści i żałuję, że nie mogę w tej chwili chwycić jej za gardło i poczuć pod palcami jej życia. Odwracam głowę. Kiedy ponownie kieruję na nią wzrok, na jej twarzy widać ulgę. Najwidoczniej napój przyniósł jej chwilowe orzeźwienie.
Jest jeden z tych parnych, sierpniowych dni, kiedy krystalicznie błękitne niebo pozbawione jest jakichkolwiek chmur, a słońce niemal parzy moją nienawykłą do jego życiodajnego światła skórę. Tak naprawdę rzadko zdarza się, abym przy takiej pogodzie opuszczał chłodne i przyjazne mury kościoła, odgradzające mnie od gnijącej podłości pleniącej się na zewnątrz.
Dotąd myślałem, że świat jest cuchnącym bagnem pełnym niegodziwości. Dziwne, jak bardzo może się zmienić światopogląd w ciągu jednej sekundy, nie, w ciągu ułamku sekundy – chwili, kiedy ją ujrzałem.
Był to czas, kiedy niemal pogrążyłem się w całkowitej depresji z powodu nagłego przeniesienia z małej, wiejskiej parafii, do jednego z licznych kościołów Poznania. Była to zmiana, której w zupełności nie chciałem i nie potrzebowałem – brutalną siłą wyrwano mnie z mojego spokojnego, ograniczonego do ośmiu ulic i garstki dobrze znanych ludzi świata do nowego, pełnego brudu i nieznanych zagrożeń. Czułem się zagubiony i zdezorientowany – nagle rzucono mnie na głęboką wodę - pełną tego, co nieodkryte, a ja wcale nie miałem ochoty dowiadywać się, co mnie czeka.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Przeżywałem załamanie i wiedziałem, że jeżeli w tym momencie nic się nie zmieni, skończę w szponach obłędu.
I wtedy zobaczyłem ją. Klęczała przed ołtarzem, ubrana tylko w skromną, bawełnianą tunikę i długą, zakrywającą kostki spódnicę koloru sadzy. Z rozchylonymi wargami czekała na ciało Chrystusa. Spojrzałem w jej ciemne, niemal czarne oczy i zrozumiałem, że to Bóg zechciał, aby ta czysta, nieskażona grzechem istota stała się moim pocieszeniem i radością. Delikatnie umieściłem hostię w jej ustach, opuszkami palców ledwo muskając ich idealnie gładką powierzchnię. Czułem uniesienie, a jednocześnie było mi wstyd, że istota tak nieskalana wzbudza we mnie grzeszne emocje. Wkrótce pojąłem jednak, że nic, co pochodzi od niej nie może być złe.
Od tego czasu minął już ponad rok. Przez piętnaście miesięcy obserwowałem, jak na jej młodej twarzy coraz wyraźniej rysuje się kobiecość. Z każdym dniem pożądałem jej coraz bardziej. Aż do teraz.
Anna siedzi ze skrzyżowanymi nogami na betonowym murku w parku Mickiewicza Za plecami ma mętną, ciemną wodę fontanny, a przed sobą budynek opery, który stara się uchwycić na rysunku. Zajmuje się tym już dość długo, ja jednak wiem, że ma na papierze dopiero ogólny szkic całego gmachu – po tylu dniach obserwowania jej poczynań potrafię rozpoznać, kiedy praca wyraźnie jej nie wychodzi.
Trwa w chwilowym zawieszeniu. Z pewnym roztargnieniem obraca w ustach ołówek. Mogę wyobrazić sobie, co dzieje się teraz w jej głowie. Zastanawia się, dlaczego właściwie siedzi tu, w popołudniowym skwarze i tworzy coś, co nie przynosi jej żadnej radości, podczas gdy w domu czeka na nią sztaluga i farby, którymi mogłaby stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Wie jednak, że do egzaminów na Akademię Sztuk Pięknych zostało bardzo mało czasu – wystarczająco jednak dużo, by zdążyła zabezpieczyć się na wypadek pojawienia się na nim rysunku architektury.
Przykłada ołówek do kartki i ponownie odrzuca włosy do tyłu. Słyszę, jak z moich ust wyrywa się cichy jęk. Oczami wyobraźni widzę, jak jej boska postać siedzi przede mną. Trzymam w dłoni grzebień i powoli rozczesuję jej złote sploty, tak długo, aż nie zrobią się idealnie gładkie. Nie przestaję nawet, kiedy na skórze głowy tworzą się broczące krwią rany – wiem, że sprawiam jej przyjemność. Delikatnie ujmuję jej twarz w moje dłonie i zmuszam ją, aby spojrzała mi w oczy. Ten widok sprawia jej ból; tkwiące we mnie zło spoziera teraz na nią z bardzo bliska, niemal pali jej niewinne źrenice. Cierpienie uświęca. Mocno chwytam resztki jej włosów i ciągnę do tyłu, zmuszając, aby odchyliła głowę. Teraz jej szyja jest idealnie odsłonięta – widzę pulsowanie tętnicy i niemal słyszę szum przepływającej nią krwi. Zbliżam się jeszcze bardziej. Oddycha szybko, przez rozchylone usta. Łapczywie wciągam powietrze, które ciepłym strumieniem wypływa z jej płuc. Widzę, jak oczy Anny powoli wilgotnieją. Dwie łzy spływają po policzkach niemal równocześnie. Zlizuję je z jej twarzy i przez kilka chwil napawam się ich słonym smakiem. Przykładam policzek do jej szyi. Zamykam oczy i trwam w niemym rozmarzeniu, czując jej tętno. Nie rusza się – jest jak bezwolna lalka, z którą mogę zrobić wszystko. Niewinność nie pozwala jej protestować ani nawet drgnąć. Muskam wargami jej czoło, jej skronie, jej policzki.
Zaciskam dłonie na jej krtani. Wie, że czeka ją śmierć, ale nawet nie próbuje się bronić. Poddaje się mojej woli niczym oddana córka. Pomagam jej dosięgnąć świętości. Ideały nie mają prawa istnieć, a już na pewno nie w miejscu tak strasznym i zgniłym, jak to. Bóg stworzył Annę dla mnie, ja jednak zwracam mu ją, jej miejsce jest bowiem u boku Wszechmogącego.
Ołówek Anny szybko przesuwa się po papierze. Jej piękno paraliżuje mnie i sprawia, że nie mogę się zbliżyć. Wiem jednak, że pewnego dnia moje marzenia urzeczywistnią się, i ta boska istota zostanie uświęcona moimi dłońmi. Dłońmi człowieka pełnego strachu.
Si je ne pouvais écrire je serais muet,
condamné a la violence dans la dictature du secret.

Po śmierci nie ma przyjemności.

[Obrazek: gildiaBestseller%20proza.jpg]
Odpowiedz
#2
Hmmm, ciekawie napisane, a temat ujęty z interesującej perspektywy.
Niezły warsztat, ale jest trochę powtórzeń, zwłaszcza w początkowych zdaniach (choć i później się zdarzają).
Przeanalizuj ten utwór pod kątem użycia słów "jak" i "jest", bo generalnie to je właśnie powtarzasz.
Poza tym, bardzo przyjemnie i lekko się go czytało. Ode mnie masz 10.
[Obrazek: eyes480c.jpg]

Mruczę, więc jestem!



Odpowiedz
#3
Dokładnie. Bardzo ciekawa forma, lubię przemyślenia danych osób ufabularyzowane i obleczone w odpowiednie słowa. Pierwsza cześć jest iście poetycka, bardzo ładnie napisane Ogólnie podczas czytania opowiadania, nie zauważyłem żadnych błędów. Coś jednak w tym opowiadaniu jest, co nie pozwala mi dać dziesiątki. Czegoś tu po prostu brakuje, fabuła, jeśli w ogóle będzie, jest jak na razie tylko zarysowana i powiem szczerze, że mnie nie zachęciła.
W każdym razie opowiadanie jest naprawdę dobre i za to masz 9-/10.
Czekam na kolejne opowiadania z serii
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#4
Bardzo ciekawa forma. Czasami są jakieś powtorzenia, ale to nic, każdemu się zdażają tego i innego rodzaju błędy Czegoś malutkiego mi tu jakoś brakuje więc dam 9+/10
Pożyjemy i pomrzemy nie usłyszy o nas świat!
A po śmierci wypijemy za przeżytych, w dobrej wierze parę lat!
Odpowiedz
#5
Główna bohaterka kojarz mi się z pewną osobą, przez co jeszcze bardziej emocjonalnie to czytałem. Kawał dobrego opowiadania.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości