Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Królowa Śniegu
#1
Dawno temu, daleko stąd, żyła sobie mała dziewczynka. Była bardzo radosnym dzieckiem – tak bardzo, że mniej szczęśliwi ludzie szeptali na jej widok złośliwie: „Czemuż ona się tak śmieje? To głupie!". Dziewczynkę bardzo to krępowało. Zaczęła więc obserwować innych, żeby wiedzieć jak powinna się zachowywać. Potrafiła całymi dniami ćwiczyć poważny wyraz twarzy – taki, jaki mogła zobaczyć u przypadkowo mijanych na ulicy ludzi. Myślała, że może zaczną ją lubić, kiedy stanie się do nich podobna… Zrozumiała, że w oczach bliźnich źle jest być innym bądź śmiesznym. Śmieszność oznaczała granicę akceptacji.
Po wielu miesiącach treningu stała się tak poważna, jak to tylko było możliwe, zapomniała jak się śmiać. Nam sam ten dźwięk reagowała tłumioną głęboko w środku złością -bo okazywanie gwałtownych uczuć było przecież śmieszne! Mimo wszystkich zmian, jakie w niej zaszły, dziewczynka była zadowolona, upodobniła się przecież do innych. Teraz wystarczyło jedynie czekać, aż zaczną ją lubić. Jednak mijały dni, tygodnie, miesiące, a młoda kobietka była tak samo samotna jak niegdyś. Przechadzając się po ulicach, na których nie było widać nawet jednej życzliwej jej duszy, widziała jak ludzie odwracają wzrok na widok jej ponurej twarzy, słyszała jak śmieją się, zupełnie bezkarnie, smucą się, irytują… Są tak blisko niej, a jednak dystans między nimi a nią był ogromny – sama nie wiedziała, jak mogłaby go zmniejszyć. Pomyślała, że nieporozumienie może być winą zmieniającej się mody i postanowiła zacząć czuć tak jak oni. Usiadła na ławce w parku i wsłuchała się w swoje wnętrze, szukając najmniejszych choćby emocji. Była zima i z nieba padał śnieg. Dziewczynka siedziała tak długo, aż przykrył ją on puszystą, lekką kołderką, jednak nie znalazła w sobie nic – w środku miała tylko pustkę i ciszę taką samą, jaka panowała późnym wieczorem na zewnątrz. Czuła się równie zimna, jak okrywające ją białe płatki. Małe kawałki lodu wołały:
- Chodź z nami, siostro. Spójrz jak nas dużo. W naszej kompanii nigdy nie będziesz czuć się samotnie… - nęciły.
Mówiły to tak miękko, tak zachęcająco, że dziewczyna niemal bezwiednie wstała i ruszyła za swoimi przyjaciółmi, których unosił delikatny zachodni wiatr. Wędrowali wspólnie przez puste, ośnieżone pola. Spała na śniegowym posłaniu, przykryta białą pierzyną, a Płatki były przy niej dzień i noc. Opowiadały bajki o wysokim, ciemnym niebie, z którego spadły i kłębiastych chmurach, w których się urodziły. Nie minęło wiele czasu, gdy dotarli do miejsca, gdzie zima trwała przez cały rok, nie było nawet dnia wolnego od Mrozu szczypiącego w policzki nielicznych mieszkańców dalekiej północy. Dziewczynka dalej trwała ze swoimi przyjaciółmi. Uczyła się od nich finezyjnego, pełnego obrotów tańca, śpiewali razem piosenki ciszy. Mijały lata, dziewczyna rosła, aż zmieniła się w piękną, młodą kobietę o cerze białej jak jej przyjaciele, puszystych jak oni włosach i oczach błyszczących jak zorza polarna. Na północy zaczęli pojawiać się więc tłumnie kawalerowie, zwabieni pogłoskami o nadzwyczajnej urodzie dziewczyny. Pierwszy zjawił się Wiatr – energiczny i zmienny chłopak o rozwianych włosach. Zobaczył ją i z miejsca się zakochał. W swoim zapale rozdmuchał jednak jej ulubione Płatki, burzył spokój. Pytał:
- Czemu nic nie mówisz?
Albo głowił się:i
-Dlaczego się nie uśmiechasz?
Nudził się na północy.
-Zabiorę cię na zachód, na wschód, na południe. W góry, do mórz, do ludzi – obiecywał, a to przerażało dziewczynę.
Płatki patrzyły z niepokojem na te zaloty, bojąc się, że przybysz odbierze im ich ukochaną podopieczną. Ona jednak wkrótce po tym dała mu rekuzę i stwierdziła, że nie chce nikogo, kto chciałaby oddzielić ją od jej ukochanej, lodowej pustyni. Płatki odetchnęły z ulgą i, żeby nagrodzić dziewczynę za jej wierność, okrzyknęły ją swoją władczynią – Królową Śniegu. Wszystko wróciło do normy. Jedynie odrzucony Wiatr hulał czasem po włościach młodej monarchini, zawodząc potępieńczo pieśni o swoich zranionych uczuciach. Zwabiony tymi dźwiękami zjawiał się niekiedy Mróz – poczciwy staruszek, który starał się pocieszyć nieszczęśliwy Wiatr. Bywało, że niekiedy podczas ich rozmów wybuchali głośnym śmiechem, a Królowa Śniegu patrzyła się na nich tak zimno, że jej spojrzenie zmieniało się w lód budując dookoła niej imponujący, przezroczysty pałac. Przez ściany z zamrożonej wody postacie Wiatru i Mrozu były pokracznie zdeformowane i dziewczyna znajdowała mściwą satysfakcję spoglądając na nich przez te osobliwe „szyby".
Nabrała też zwyczaju objeżdżanie nocą terenów opanowanych przez jej podwładnych. Co roku, gdy nastawała zima, wsiadała w białe sanie, otulała się białym futrem udawała się na przejażdżkę po swoim królestwie.
Podczas jednej z takich wypraw, zobaczyła przez okno pewnego domu małego chłopca, który spoglądał na nią wzrokiem, w którym mieszało się zdziwienie i podziw. Skinęła mu głową i zniknęła. Wystraszyła się go lekko – chłopiec miał w sobie mnóstwo ciepła – jak Wiatr, kiedy przylatywał na północ z rozgrzanego słońcem południa. Wróciła do swojego zamku i przez cały rok myślała o dziwnym dziecku, które patrzyło na nią z taką ciekawością. Widziała jego twarz w płatkach śniegu wirujących podczas zamieci, przywoływała w pamięci ciszę, którą słyszała w dniu, kiedy go spotkała.
Następnego roku, gdy tylko nastała zima, wsiadła do sań i pojechała zobaczyć chłopca. Nie musiała długo szukać – sam przyczepił swoje saneczki do jej pojazdu. Ruszyli. Królowa odwróciła się, żeby spojrzeć na chłopca i spostrzegła, że teraz był on niemal tak zimny jak ona. Zatrzymała więc powóz i kiwnęła na niego ręką. Podszedł, a dziewczyna zauważyła, że na samym dnie jego duszy pełga mały płomyczek, zakłócający nowe, wspaniałe wewnętrzne zimno chłopca. Pochyliła się więc i złożyła na jego policzkach dwa pocałunki, przelewając w nie tyle chłodu, ile zdołała. Ogieniek w piersi chłopca zgasł, a Królowa Śniegu poczuła jak jej zamarznięte serce rośnie z jakiegoś dziwnego uczucia, którego nie potrafiła nazwać. Kai, bo tak się nazywał chłopak, był idealny – zimny jak ona i zapatrzony w Królową jak w obraz. Czasami dziewczyna widząc stały, niekłamany zachwyt w oczach chłopca na swój widok, nazywała go pół-ironicznie lustrem swojej próżności. Zaraz potem żałowała takich słów i, żeby wynagrodzić mu docinki, uczyła go tańca Płatków, bądź malowania białych, martwych kwiatów na zmarzniętych szybach. Dni mijały im tak szybko i miło, że prawie nie zauważała upływającego czasu.
Królową Śniegu męczyło jednak przeczucie, które nie była w stanie zignorować. Zbliżało się Coś, co jeszcze nigdy nie gościło w jej krainie. Nawet Wiatr przynosił niekiedy wieści o Tym. Nie było wątpliwości – To zmierzało do Pałacu władczyni zimy.
W końcu, przyszedł gość, którego kobieta miała nadzieję nigdy nie zobaczyć. Do jej lodowego, wspaniałego domu wkroczyła osóbka promieniując tak naturalnym, ludzkim ciepłem, że nieszczęsnej Królowej aż cierpła od tego skóra. Bezpośredniość i nieokrzesania otwartość uczuć przybyłej budziły w niej odrazę. Siedziała więc tylko w swojej najzimniejszej komnacie czekając na rozwój wypadków. Dziewczynka chciała zabrać gdzieś Kai'a. Chciała zabrać tak bardzo, że stopiła cały lód, którym obdarzyła go Królowa. Chłopiec był już dla niej na zawsze stracony. Stała i patrzyła smutno za oddalającymi się dziećmi. Myślała, ze nie będzie już więcej wspólnych obrazków, ani tanecznych pląsów na zamarzniętej powierzchni śniegu. Bardzo bolało ją w piersi – musiała zwrócić z nawiązką całe uczucie, jakie doświadczyła przygarniając chłopca.
Lód jest bardzo kruchy – serce Królowej nie wytrzymało bólu i pękło uwalniając z siebie coraz więcej chłodu, pokrywając swoją panią coraz to kolejnymi warstwami zimna. A ona stała i patrzyła na pałac - jakiż pusty bez Niego! Śnieżne pola;dziwne – nigdy wcześniej nie myślała, że taniec Płatków jest taki smutny, zupełnie nijaki bez Kai'a wirującego razem z jej białymi przyjaciółmi. Niebo - czy to możliwe, by zorza polarna nagle straciła swoje kolory?. I tak, z każdą kolejną myślą, Króla pokrywała się coraz to kolejną warstwą lodu, aż z żalu całkiem zamarzła.
Odpowiedz
#2
Początek kojarzy mi się z jedną z wielu baśni dla dzieci. Treść mnie zainteresowała, czytało się ciekawie. Jednak piszesz czasami za długie zdania przez co tekst moim zdaniem traci na płynności a zdanie kontekst. Poza tym za dużo zaimków osobowych, powinnaś je czymś zastąpić albo w ogóle usunąć. Ich nagromadzenie, szczególnie w pierwszej części, mocno irytowało mnie podczas czytania. Zdecydowanie lepsze były dwa ostatnie akapity były lepsze od pierwszego. I staraj się nie pisać niczego w nawiasach a jakoś wplatać to w całość. Jakoś moim zdaniem oczywiście estetyczniej to wygląda. Całość całkiem fajna i czekam na dalsze utwory.
,,Słowa przynależą do czasu, milczenie do wieczności."
Thomas Carle
Odpowiedz
#3
Postaram się coś poprawić
Odpowiedz
#4
przeczytałem.
najpierw wpadki techniczne:
1...widok złośliwie „Czemuż ona się tak śmieje? To głupie!".- tu po "złośliwie" przydałby się jakiś znak interpunkcyjny.
2...bądź „śmiesznym". „Śmieszność"- zrezygnowałbym z cudzysłowia w obu przypadkach.
3...złością (bo okazywanie gwałtownych uczuć było przecież śmieszne!).- zastąpiłbym nawias myślnikiem.
4...zadowolona – upodobniła się - ponieważ wyżej zastąpiłbym nawias myslnikiem, to tutaj zamiast kreski przecinek i "bo".
5...w sobie nic – w środku - zamiast myślnika dałbym średnik. wzglednie kropka i dwa osobne zdania.
6...Małe kawałki lodu wołały, nęciły „Chodź z nami, siostro. Spójrz jak nas dużo. W naszej kompanii nigdy nie będziesz czuć się samotnie…". - a co bys powiedziała na:
" Małe kawałki lodu wołały:
- Chodź z nami, siostro. Spójrz jak nas dużo. W naszej kompanii nigdy nie będziesz czuć się samotnie - nęciły."
7... Spała na śniegowym posłaniu, przykryta białą pierzyną, a Płatki były przy niej dzień i noc, opowiadając bajki o wysokim, ciemnym niebie, z którego spadły i kłębiastych chmurach, w których się urodziły. - przeredaguj to zdanie, tak aby powstały dwa.
8...gdzie zimna trwała - chyba jednak "zima", co?
9...dnia od Mrozu - rozumiem zamysł, ale w takiej formie zdania to mimo wszystko chyba jednak "mróz" z małej. albo przeredaguj zdanie.
10...piosenki ciszy. - kurczę, tu albo "Cisza" z dużej(skoro i Płatki, i Mróz)?. tudzież "w ciszy".
11...jej ulubione Płatki, burzył spokój. - hmm, zamiast "," dałbym "i zburzył"- lub dodał coś jeszcze po "spokój".
12...Pytał:, „Czemu nic nie mówisz?" i „Dlaczego się nie uśmiechasz?". - jakoś inaczej to ująłbym. może:
"Pytał:
- Czemu nic nie mówisz?
Nagabywał wciąż:
- Dlaczego się nie uśmiechasz?"
i zrezygnowałbym absolutnie z przecinka pomiędzy "pytał" i "czemu".
13...dała mu rekuzę i stwierdziła, ze - "rekuza" fajny zwrot, ale bardziej mi tu pasuje "odprawa", no i oczywiście zdecydowanie "że".
14...ulgą i, żeby - mnie razi ten przecinek.
15...przeźroczysty - a może "przezroczysty"?
16...otulała się białym futrem udawała - a co myślisz o:
" otulając się białym futrem, udawała..."
17... przywoływała w pamięci ciszę, którą słyszała dnia, - "którą słyszała w dniu," brzmi chyba lepiej?
18...było on - a nie "był on"?
19...jego duszy, pełga - przecinek zupełnie zbędny
20...nie tyle, chłodu ile - "nie tyle chłodu, ile" albo całkiem bez przecinka.
21...Kai,bo - a tu spacja po przecinku
22...zimny, jak ona, i zapatrzony w Królową jak w obraz. - proponuję: " zimny jak ona i za zapatrzony w Królową niczym w obraz".
23...swój widok nazywała - przecinek pomiędzy "widok" a "nazywała".
24...próżności, zaraz - a tu zamiast przecinka kropka i dwa odrębne zdania.
25...słów i, żeby - znów to samo. przecinek mi się tu kłóci jak cholera! zrezygnowałbym z niego.
26...tańca Płatków bądź malowania - między "Płatków" i "bądź" przecinek albo średnik.
27...Zbliżało się coś, - "coś" z dużej, ponieważ w dalszej części opowieści piszesz o "czymś" z dużej. albo określ czym to "coś" jest- ubierz toto w formę, ucieleśnij jakoś.
28...Po jej lodowego - oj! chyba "do jej"
29...Myślała, ze nie - zdecydowanie "że". i chyba "pomyślała" lepiej się komponuje z resztą zdania.
30...warstwami zimna.. - albo, albo. kropka lub wielokropek
31...A ona stała i patrzyła na pałac (jakiż pusty bez Niego!), śnieżne pola (dziwne – nigdy wcześniej nie myślała, że taniec Płatków jest taki smutny, zupełnie nijaki bez Kai'a wirującego razem z jej białymi przyjaciółmi), niebo (czy to możliwe, by zorza polarna nagle straciła swoje kolory?). - perełeczka, można dostać oczopląsu. proponowałbym:
" A ona stała i patrzyła na pałac - jakże pusty bez Niego! Spoglądała na śnieżne pola; dziwne, że nigdy wcześniej nie zauważyła iż taniec Płatków jest taki smutny! Zupełnie nijaki bez Kai'a, wirującego z jej białymi przyjaciółmi. A niebo? Czy to możliwe, aby zorza polarna nagle straciła swoje kolory?"
32...I tak, z każdą kolejną myślą, Króla pokrywała się coraz to kolejną warstwą lodu, aż z żalu całkiem zamarzła. - ach, ten pośpiech! a nie tak:
" I tak, z każdą kolejną myślą, Królowa okrywała się coraz nowymi warstwami lodu, aż z żalu całkiem zamarzła."
tyle uwag technicznych. a! na koniec drobna dygresja - akapity wyraźniej zaznaczone. wiesz co ma na myśli? pierwsza linijka nowego akapitu przesunięta względem reszty w prawo.
jeszcze jedno - jakość tak logicznie mi zgrzytnęło, że skoro serce pękło chwilę wcześniej, to już myśli nie mogły napływać. chyba, że przegapiłem jakiś kontekst...
ale całość - paluszki lizać. mam na myśli fabułę. co prawda ja bym rozbudował psychologicznie każdą z postaci(może za wyjątkiem Mrozu, Płatków i Wiatru), ale to bajka- więc w zasadzie wszystko jest OK! wspaniała rzecz, naprawdę. nie myliłem się- masz talent i całkiem niezły warsztat. technicznie do poprawy, ale i ja walę byki techniczno-stylistyczne, więc to zwykłe czepialstwo. lecz pod względem narracyjnym poprawnie.
Nano- gratuluję. i doprawdy, chętnie zobaczyłbym coś pisanego na poważnie - bez ujmy dla w/w tekstu.
pozdrawiam Bart
Odpowiedz
#5
Dzięki Wuju! Będę próbować poprawiać i pisać coś nowego^^
Odpowiedz
#6
Witaj,
Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się Twój tekst. Jest taki na czasie! Świetny pomysł, dobre wykonanie. Niczym baśń z głębokim morałem. <klaszcze> Odebrałam tylko wrażenie, że końcówkę zrobiłaś jakby na szybko. Jakbyś się spieszyła, żeby skończyć, a przecież to kluczowy moment. Może usiądź do tego jeszcze raz i nieco rozwiń? Jeszcze jedna uwaga -> śmieszność nie jest równa byciu radosnym/szczęśliwym.

MOJE UWAGI:

Dawno temu, daleko stąd, żyła sobie mała dziewczynka. - co znaczy stąd? Czyli skąd?
Była bardzo radosnym dzieckiem – tak bardzo / Dziewczynkę bardzo to krępowało. - powtórzenie: bardzo/bardzo/bardzo
Po wielu miesiącach treningu stała się tak poważna, jak to tylko było możliwe, zapomniała jak się śmiać - powtórzenie: się/się
Nam <Na> sam ten <wytnij <ten>> dźwięk reagowała tłumioną głęboko w środku złością -( )bo okazywanie gwałtownych uczuć było przecież śmieszne!
życzliwej jej duszy, widziała jak ludzie odwracają wzrok na widok jej ponurej twarzy, słyszała jak śmieją się, zupełnie bezkarnie, smucą się, irytują… - powtórzenie : jej/jej, się/się, <słyszała jak, zupełnie bezkarnie, śmieją się, smucą, irytują...>?
a jednak dystans między nimi(,) a nią był ogromny
mała dziewczynka / młoda kobietka / Dziewczynka / dziewczyna - młoda kobietka nie jest równa małej dziewczynce/ dziewczynka nie jest równa dziewczynie
Dziewczynka siedziała tak długo, aż przykrył ją on puszystą, - wytnij <on>
Albo głowił się:i - wytnij <i>
Dlaczego się nie uśmiechasz? Nudził się na północy. - powtórzenie : się/się
chciałaby oddzielić ją od jej ukochanej - powtórzenie : ją/jej
żeby nagrodzić dziewczynę za jej wierność, okrzyknęły ją swoją władczynią -powtórzenie : jej/ją
Królowa Śniegu patrzyła się na nich tak zimno, że jej spojrzenie zmieniało się w lód budując dookoła niej imponujący, przezroczysty pałac. - wytnij pierwsze <się>
mściwą satysfakcję(,) spoglądając na nich przez - tutaj też masz w bliskim sąsiedztwie powtórzenie : na nich/na nich
zwyczaju objeżdżanie nocą terenów - objeżdżania?
białe sanie, otulała się białym futrem - powtórzenie: białe/białe
zakłócający nowe, wspaniałe(,) wewnętrzne zimno chłopca.
Zatrzymała więc / Pochyliła się więc - nieładnie to wygląda
Królowa Śniegu poczuła jak jej zamarznięte serce rośnie z jakiegoś dziwnego uczucia, którego nie potrafiła nazwać. - <rośnie pod wpływem>?
przeczucie, które nie była w stanie zignorować. - którego?
Myślała, ze nie będzie - <że>
pękło(,) uwalniając z siebie coraz więcej chłodu - wytnij <z siebie>
pokrywając swoją panią coraz to kolejnymi warstwami zimna - wytnij <coraz>, lub <panią coraz to nowymi warstwami>
Śnieżne pola;dziwne - brak pauzy
Niebo - czy to możliwe, by zorza polarna nagle straciła swoje kolory?. - usuń niepotrzebną kropkę
I tak, z każdą kolejną myślą, Króla pokrywała się coraz to kolejną warstwą lodu, aż z żalu całkiem zamarzła. - królowa?, masz tu powtórzenie: kolejną/kolejnymi

Dużo weny życzę. Pozdrawiam.
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#7
Przepiękna opowieść!
Na interpunkcji się nie znam, choć były błędy, które i ja, laik, zauważyłam. Czasem utrudniały czytanie, ale nie były jakoś strasznie rażące.

Co do fabuły, to tak jak już mówiłam, bardzo mi się podoba. Bardzo plastyczne opisy i ciekawe postaci. Smutna baśń, ale warta przeczytaniaSmile

Pozdrawiam!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości