Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Keileene[Warhammer 40000]
#1
WWWWśród dendroidów podtopionych szlamem, śmierdzących siarką i octem, ku niebu wznosił się potężny fronton starożytnej budowli. Tworzyły go dwa pylony oraz osłonięte łukami o roślinnej ornamentyce wejście w kształcie klejnotu duszy między nimi. Wyższych pięter nie było dokładnie widać - zasłaniały je gęste, oblepione oleistą substancją, korony dendroidów. Również górne części łuków, wysokich, zbudowanych na eldarską modłę, były skryte za gęstwiną, nie można było więc dostrzec, czy tworzą jakieś sklepienie, czy nie. Kiedyś stało ich więcej. Tworzyły rząd, który znaczył alejkę prowadzącą do budowli, lecz surowe warunki panujące na planecie odcisnęły na nich piętno, zostawiając je w ruinie.
WWWGrupa odzianych na czarno podróżników kroczyła dawną alejką. Systematycznie przeprawiali się przez barykady ze zwalonych kawałów Upiorytu korzeni dendroidów i kruszonych płyt brukowych. Poruszali się ostrożnie, choć z rosnącym zaciekawieniem. Prowadziła kobieta. Miała szczupłą sylwetkę, poruszała się z gracją i pewnością ruchów i niosła najmniej bagażu - jedynym jej obciążeniem był zestaw podtrzymywania życia niesiony na plecach, obłożony antygrawami. W ponurym, czerwonawym półmroku jaki panował w gęstym lesie można było dostrzec krótko przystrzyżoną, chłopięcą fryzurę, ciekawskie, łakome niemal, spojrzenie oraz tatuaże wymykające się spod kołnierzyka kombinezonu. Zatrzymała się przy jednym z łuków, dla którego czas był łaskawszy i dotknęła powierzchni. Nie zareagowała. Muzyka Piewców Upiorytu musiała rozbrzmiewać w tej części uniwersum całe wieki temu. Dotyk był jednak znajomy. Powierzchnia idealnie gładka, bez najmniejszej chropowatości. Ciepła w dotyku. Przypominałaby styropian, gdyby nie była twarda jak marmur. Najciekawsze było jednak to, że była nieskazitelnie czysta. Wszystko wokół: dendroidy, woda, naga ziemia i cała roślinność, były pokryte czerwonym nalotem, jedynie upiorytowe łuki zachwycały nieskalaną bielą. Kiedy badała starożytny relikt dogonili ją dwaj agenci: Ulryk - gwardzista, swój chłop, sól cadiańskiej ziemi oraz Erazm - skryba przydzielony jej w ostatniej chwili przez górę. Przyszedł człapiąc swoim zwyczajem i ciągnąc przydługawą i trochę już postrzępioną szatę po podmokłej ziemi. Od razu zainteresował się eldarskimi konstrukcjami, jednak szybko się zniechęcił, nie znalazłszy w nich niczego, co mógłby połączyć z własną wiedzą.
WWW- Oni wszystko budują takie czyste, Pani Keleene? - Zapytał.
WWW- To zależy - odparła dziewczyna powoli, próbując odłupać kawałek czekanem. Bezskutecznie. - To Upioryt. Piewca może nadać mu dowolną strukturę. Ogranicza go tylko wyobraźnia i talent.
WWW- Wszystkie te budynki i rzeźby zostały stworzone przez jednego piewcę? - Zapytał skryba, przyglądając się Keleene jak przykłada do ściany arkusz elektroniczny i zbiera dane.
WWW- Możliwe, ale nie jesteśmy w stanie odczytać imienia autora. Piewcy zapisują wiele informacji na swoich kompozycjach. Również swoje imiona, ale w języku zrozumiałym tylko dla psioników. Zapisanym w myślach, nie w literach, choć obleczone w kamień.
WWWKiedy symbole, wykresy i modele zniknęły z błyszczącej powierzchni arkusza, dziewczyna zwinęła go i, wracając na ścieżkę, schowała do małej tuby prytroczonej do pasa.
WWW- Potrafi je pani odczytać?
WWW- Na razie nie. Ten upioryt w ogóle nic nie "mówi". Musimy sprawdzić, czy działa któraś z tutejszych bram osnowy. Bez nich energia psioniczna nie może przenikać do upiorytu.

WWWKiedy Erazm i Keleene, zwolniwszy marsz, pogrążyli się w rozmowie, Ulryk wyprzedził ich o kilka długości chimery. Pierwszy zobaczył Świątynię. Nie wiedział, czy to rzeczywiście była Świątynia, ale skojarzenia nasuwały się same. Jego wewnętrzny głos, który odzywał się rzadko, ale zawsze wtedy kiedy pracował dla Pani Keleene, podpowiadał mu piękne słowa, którymi mógłby opisać widok Świątyni w liście do swojej Grety. Gdyby tylko nie zewnętrzny głos - cenzora... Choć w jednym Ulryk przyznałby cenzorowi rację - człowiek nie czuje się komfortowo w takich miejscach. Co dobre dla Eldara, nie musi być dobre dla człowieka, ot cała prawda.
WWWRozmowy za nim ucichły. Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w fasadę budynku. Każdy kształt wyglądał tak, jakby nikt go jeszcze nigdy nie wymyślił, żaden wzór zdawał się nie mieć swojego odpowiednika w niczym co kiedykolwiek widzieli.
Keleene sprawdziła dwa razy wszystkie przyrządy: żadnego promieniowania, ruchu, pola elektromagnetycznego...
WWWPrzez te kilka lat kiedy organizowała wyprawę zastanawiała się jakie może być wejście. Czy będzie konwencjonalną "dziurą w ścianie", zwyczajną framugą, do których przyzwyczajeni są ludzie w każdym zakątku galaktyki? Czy może będzie to wyrwa w czasoprzestrzeni, drzwi do innego wymiaru? Źródła podawały że starożytni Eldarzy często przenosili tam swoje domostwa, gmachy, a nawet całe miasta. Przenikanie między dwoma światami nie stanowiło dla nich problemu.
WWWDlatego też rozmiarów budynku nie sposób przewidzieć. Mógł być zarówno wyryty w skalnym płaskowyżu, z którego wyrastała upiorytowa fasada, jak i przebywać w innym wymiarze, pozostawiając frontowej ścianie rolę ozdoby, dowodu kunsztu budowniczego. A jeśli przejście jest nieaktywne już od mileniów? Może wyłączono je po eksterminacji planety niemal siedem wieków temu?
WWW- Jeśli pani chce ja mogę wejść pierwszy - z zamyślenia wyrwał ją Ulryk. - Bo tak sobie myślę: pani się naczytała tyle o tych eldarskich inżynierach, o ich pułapkach co wysyłają każdą komórkę człowieka w inny wymiar, to Pani już nie wie jak wejść, żeby się nie dać wysłać. A ja - niewiele wiem, to nie będę się przejmował. Oczywiście nie mówię, że pani się boi, co to to nie...
Keleene nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Erazm chyba też nie mógł się zdecydować, czy propozycja Ulryka go bawi, czy też powinien również się jakoś podlizać.
WWW- Chodź Ulryku. Ale za mną.
Zrobiła krok naprzód. Grawitacja została na swoim miejscu.

WWWKorytarz był wąski. Mogło nim przejść nie więcej niż dwoje ludzi obok siebie. Wysokie ściany były z białego upiorytu, a sufit ginął w ciemnościach - nie sięgała tam niebieska poświata wytwarzana przez serwolatarnię. Szli tak, bardzo ostrożnie, nie wiedząc czego mogą się spodziewać, przez jakieś pięćdziesiąt kroków (jak policzył Erazm). Nagle ściany się skończyły, a kroki zaczęło nieść echo. Stopa Keleene trafiła na nierówność. Spojrzała w dół i ujrzała wypukłość, jakby jajo, wyrastające z podłogi. Rozejrzała się i na granicy widoczności ujrzała kolejną wypukłość, lecz większą. Podeszła bliżej i okazało się, że jest to eldarski hełm, jakby stopiony z upiorytową posadzką. Dość nietypowy, bo stanowił od spodu idealne jajo bez żadnych otworów na oczy, czy najdrobniejszej sugestii przyrządów sensorycznych. Keleene chciała rzucić się na niego z arkuszem elektronicznym, ale niemal wpadła na kolejny obiekt - taki sam, tylko wtopiony o pół metra wyżej. Ominęła jeszcze kilka co raz to większych obiektów i ujrzała kompletny posąg żołnierza. Zrozumiała, że patrzyła na oddział podczas marszu w dół schodów. Jednak któryś z wojowników musiał zignorować fakt, że schody się skończyły i poprowadził swoich towarzyszy pod ziemię, gładko się z nią stapiając. Całe ich ciała pokrywała zbroja. Nie można więc było powiedzieć, czy rzeźby przedstawiały żywych, czy jakieś konstrukty. Każdy z nich niósł opartą o ramię halabardę. Ich ostrza przypominały eldarskie shurikeny - bryłki upiorytu zaprojektowane, by ranić. Keleene wolała nawet nie próbować ich ostrości.
WWW- Ale numer, nie? - Zapytał Erazm wyrywając Keleene z zamyślenia. - Co mówią skany?
WWW- To ten sam upioryt co na zewnątrz. Raczej nie utną ci głowy.
WWW- Może w górze schodów dowiemy się skąd wychodzi ta ostatnia gwardia?
WWW- Sprawdźmy. Chcesz się ścigać?
WWW- Jestem pewien, że protokoły mówią coś o nieściganiu się na schodach starożytnych eldarskich świątyni.
WWWJeśli nie mówiły, to powinny. Strome schody, w absolutnej ciemności i nieznanym zupełnie miejscu, nie dawały poczucia bezpieczeństwa. Erazm naliczył koniec po czterdziestu stopniach. Przetrzeń, która rozciągała się u szczytu zdawała się być ograniczona tylko od dołu, kwadratową platformą zdobioną mapą gwiezdną. Keleene złapała serwolatarnię, przeprogramowała ją, a urządzenie pofrunęło kilka metrów w górę i sfotografowało mapę. Uwagę Keileene przykuł jakiś obiekt, który dostrzegła w błysku flesza. Kiedy podeszła bliżej dostrzegła smukłą upiorytową kolumnę z dwoma spłaszczonymi stelami o zaokrąglonych kształtach po bokach. Całość przypominała ramiona i smukłą szyję, jakby wycięte z popiersia pięknej dziewczyny. Między stelami, niczym brylant w naszyjniku, spoczywał klejnot duszy wielkości człowieka. Miała nadzieję, że to nie sen, że to wszystko dzieje się naprawdę. Drżącymi rękami przyłożyła do klejnotu arkusz elektroniczny. Skany ujawniły to czego szukała. Nie było czasu do stracenia. Musiała go jak najszybciej wydostać na orbitę.

WWW- Jak to nie możecie nas zabrać? - Keileene usłyszała swój krzyk, kiedy holograficzny trupioblady grubas w skali jeden do dziesięciu zaczął się przed nią tłumaczyć. Z trudem powstrzymała tyradę gróźb i wyzwisk.
WWW- Na pokładzie doszło do buntu i obalenia dotychczasowego reakcyjnego i ideologicznie nieuprawomocnionego kierownictwa. Zgodnie z protokołem 8473A/89 Kodeksu Astronawigacyjnego oraz prawem korporacyjnym firmy Gottlieb & Merkel jako nowy zarząd jednostki floty handlowej „Helga” HG1041 jesteśmy zobowiązani do powiadomienia władz imperialnych o zmianie statusu własności jednostki i złożenia oferty pierwokupu jednostki korporacji matce. Do czasu otrzymania odpowiedzi firmy musimy powstrzymać się od wszelkich działań. – wyrecytował grubas.
WWW- Nie możecie nas po prostu zabrać na górę?
WWW-To byłoby naruszenie obowiązujących zasad i groziłoby uznaniem nas za Element Podejrzany. Nie chcemy narażać załogi na oskarżenia o herezje.
WWW-A jeśli wam rozkażę? Jestem członkiem Inkwizycji. Przyda się wam ważny, wiarygodny świadek na potwierdzenie historii o waszej heroicznej walce w obronie pionierskiej jednostki handlowej Imperium przed zakusami plugawych kultystów.
WWW-Rzeczywiście, nie ukrywam że liczymy na jak najwierniejsze oddanie sytuacji zastanej przez panią w odpowiednim oświadczeniu. Jednak nie ulega wątpliwości, że Pani ranga nie daje mocy znoszenia Imperialnych procedur, prosimy więc o wyrozumiałość. W tej chwili możemy zapewnić pani i jej agentom jedynie warunki do przeżycia na powierzchni planety.
WWWKeleene miała świadomość, że nie wygra z biurokratyczną machiną Imperium, przynajmniej zanim dodrapie się do rangi Inkwizytora. Odwróciła się i spojrzała na słońce zachodzące nad czerwoną dżunglą, uciekające przed głęboką zielenią nocnego nieba. Było bezchmurne, więc szmaragdową mgławicę było widać bardzo wyraźnie.
-Powiadomcie nas jak tylko astropata coś przechwyci – rzuciła przez ramię. Zrezygnowała z negocjacji. Nauczyła się traktować imperialne procedury jak zwyczajne siły natury. Tylko szaleniec złożeczy w kierunku deszczu, tupie ze złości po trzęsieniu ziemi. Takie rzeczy po prostu się zdarzają bez niczyjej złej woli i czasem krzyżują plany. Podobnie jest z biurokracją.
WWWRozbili obóz bezpośrednio przed wejściem do Świątyni. Erazm pracował w środku dokonując bardziej szczegółowych analiz, a Ulryk próbował znaleźć jakieś wejście na płaskowyż. Keleene wykorzystała chwilę samotności na przyjrzenie się swojemu znalezisku z bliska. Sarkofag, wyprowadzony bezproblemowo ze Świątyni, spoczywał na grawimacie. Nie był bogato zdobiony, zresztą niewiele eldarskich dzieł jest. Był wielkości około dwóch metrów, osadzony w upiorytowym mocowaniu. W środku, zatopione niczym motyl w bursztynie, jeśli wierzyć skanom, spoczywało ciało. Przewrotny pomysł, pomyślała Keleene, uczynić duszę zaklętą w klejnocie grobowcem dla ciała, a nie odwrotnie, jak czynią to ludzie... Z zamyślenia wyrwało ją nagłe poruszenie wewnątrz klejnotu. Zdała sobie sprawę, że dotyka go gołymi rękami. Chmura drobin spowijająca wnętrze klejnotu zaczęła się poruszać, odsłaniając jego wnętrze. To co wydawało się być pyłem zawieszonym w krystalicznej strukturze, wirowało teraz i usuwało się sprzed wzroku Keleene. Oparła się i pochyliła żeby lepiej się przyjrzeć. W chwili kiedy ostatie kryształki już już miały zniknąć z pola widzenia, powłoka klejnotu ustąpiła, a Keleene osunęła się w czerwoną otchłań.

c.d.n.

Co myślicie?
Odpowiedz
#2
Cytat:Wśród dendroidów podtopionych szlamem

O, [ocenzurowano].

Ptysiu drogi...
TAK SIĘ PO PROSTU NIE PISZE!
Ja wiem, "dendroid" to fajne słowo. Ale czemu nie po prostu "wśród drzew"? Ja się pytam, czemu?
Poza tym, że te twoje drzewa "śmierdzą siarką i octem" i są "podtopione szlamem". Dlaczego to drzewa śmierdzą? Rośliny nie śmierdzą. Śmierdzi szlam, ewentualnie jakieś toksyczne opary. Nie drzewa. ZWŁASZCZA w Warhammerze, gdzie zasadniczo większość planet jest ziemiopodobna.

Cytat:osłonięte łukami o roślinnej ornamentyce

Chryste, Panie... Co to jest "ornamentyka", wyjaśnisz mi może? W słowotwórstwo to się może Lem bawić. Napisz po prostu "osłonięte łukami ozdobionymi rzeźbami roślin", co?

Cytat:wejście w kształcie klejnotu duszy między nimi
Nie sądzę, żeby wszyscy wiedzieli, czym jest kamień duszy. A wejście w kształcie kamienia to inna ciekawostka.

Cytat:korony dendroidów

Jak na początku. "Korony drzew", ptysiu drogi. Nie Dendroidów.

Cytat:Tworzyły rząd, który znaczył alejkę prowadzącą do budowli, lecz surowe warunki panujące na planecie odcisnęły na nich piętno, zostawiając je w ruinie.
Grupa odzianych na czarno podróżników kroczyła dawną alejką.

Pozostawię to bez komentarza. Czytasz co piszesz, w ogóle?

Cytat:Systematycznie przeprawiali się przez barykady ze zwalonych kawałów Upiorytu korzeni dendroidów i kruszonych płyt brukowych.

A gdzie przecinki? Gdzie przecinki, pytam się? I znowu te nieszczęsne dendroidy...

Cytat:Prowadziła kobieta. Miała szczupłą sylwetkę, poruszała się z gracją i pewnością ruchów i niosła najmniej bagażu - jedynym jej obciążeniem był zestaw podtrzymywania życia niesiony na plecach, obłożony antygrawami.

Toś nam opisik walnął. Może jeszcze dopisz "I miała zgrabne nogi. A tak w ogóle to miała czarne włosy. I zielone oczy.", co?
Nie lepiej tak: "Prowadziłe smukła kobieta. Poruszała się pewnie i z gracją, może dlatego, że niosła najmniej bagażu: miała tylko mały plecak z zestawem podtrzymywania życia."? No i po co te antygrawy? Co to w ogóle jest, co?

Cytat:W ponurym, czerwonawym półmroku jaki panował w gęstym lesie można było dostrzec krótko przystrzyżoną, chłopięcą fryzurę, ciekawskie, łakome niemal, spojrzenie oraz tatuaże wymykające się spod kołnierzyka kombinezonu.

A, czyli mamy "czerwonawy" półmrok. Z którego wyłania się ta grzywka. I spojrzenie też się wymyka. A te tatuaże - o, te to się dopiero wymykają, zaraz uciekną normalnie! Gratuluję niezwykłej finezji w tworzeniu opisów.

Cytat:Zatrzymała się przy jednym z łuków, dla którego czas był łaskawszy i dotknęła powierzchni. Nie zareagowała. Muzyka Piewców Upiorytu musiała rozbrzmiewać w tej części uniwersum całe wieki temu. Dotyk był jednak znajomy. Powierzchnia idealnie gładka, bez najmniejszej chropowatości. Ciepła w dotyku. Przypominałaby styropian, gdyby nie była twarda jak marmur. Najciekawsze było jednak to, że była nieskazitelnie czysta. Wszystko wokół: dendroidy, woda, naga ziemia i cała roślinność, były pokryte czerwonym nalotem, jedynie upiorytowe łuki zachwycały nieskalaną bielą.

O, [ocenzurowano ponownie]...

CO TO MA BYĆ?!
Kamień. Nie zareagował. Cóż za zaskoczenie, prawda? A ten znajomy dotyk? Cześć, dotyk, ja cię znam! Kopę lat, staruszku!
Potem powtórzenie. I powierzchnia, która przypominałaby styropian, gdyby nie była twarda jak marmur. To tak, jakbyś powiedział, że góra przypominałaby ocean, gdyby nie była nieprzeźroczysta. No i ta naga ziemia. Po co naga?
Nawet nie wiem, jak to poprawić...
Może inaczej:

"Dla jednego z łuków czas okazał się łaskawszy. Kobieta powoli podeszła i dotknęła go. Mimo, iż muzyka eldarskich budowniczych rozbrzmiewała tu tak dawno, biały i twardy jak marmur Upioryt nadal był ciepły. Nieskazitelna struktura wyróżniała go spośród otaczających, pokrytych czerwonym nalotem drzew."

Nie lepiej? Nie ładniej? Nie składniej? I po cholerę te dendroidy?

Cytat:Kiedy badała starożytny relikt dogonili ją dwaj agenci: Ulryk - gwardzista, swój chłop, sól cadiańskiej ziemi oraz Erazm - skryba przydzielony jej w ostatniej chwili przez górę. Przyszedł człapiąc swoim zwyczajem i ciągnąc przydługawą i trochę już postrzępioną szatę po podmokłej ziemi. Od razu zainteresował się eldarskimi konstrukcjami, jednak szybko się zniechęcił, nie znalazłszy w nich niczego, co mógłby połączyć z własną wiedzą.

Ja pierniczę... Imperialni agenci? Badający eldarskie relikty? O, really?
Ordo Hereticus by ich przerobił na sałatkę dużo wcześniej, a nie przydzielał jeszcze gwardzistę (jednego? co najmniej pułk by tu przyleciał, jeśli już!) i skrybę. Niespójność z realiami, przyjacielu.

A fragment należy totalnie przeredagować. Może napisać od nowa, bo nie widzę, jak tutaj coś wykrzesać.

Cytat:Oni wszystko budują takie czyste, Pani Keleene? - Zapytał.
- To zależy - odparła dziewczyna powoli, próbując odłupać kawałek czekanem. Bezskutecznie. - To Upioryt. Piewca może nadać mu dowolną strukturę. Ogranicza go tylko wyobraźnia i talent.
- Wszystkie te budynki i rzeźby zostały stworzone przez jednego piewcę? - Zapytał skryba, przyglądając się Keleene jak przykłada do ściany arkusz elektroniczny i zbiera dane.
- Możliwe, ale nie jesteśmy w stanie odczytać imienia autora. Piewcy zapisują wiele informacji na swoich kompozycjach. Również swoje imiona, ale w języku zrozumiałym tylko dla psioników. Zapisanym w myślach, nie w literach, choć obleczone w kamień.
WWWKiedy symbole, wykresy i modele zniknęły z błyszczącej powierzchni arkusza, dziewczyna zwinęła go i, wracając na ścieżkę, schowała do małej tuby prytroczonej do pasa.
- Potrafi je pani odczytać?
- Na razie nie. Ten upioryt w ogóle nic nie "mówi". Musimy sprawdzić, czy działa któraś z tutejszych bram osnowy. Bez nich energia psioniczna nie może przenikać do upiorytu.

Teraz się będę znęcał.
1) zła struktura. Oni czytają jakieś karteczki, a nie rozmawiają.
2) Jaka "Pani Keleene"? Skrybowie imperialni mają ogromną wiedzę i są BARDZO aroganccy. On nie pasuje.
3) Jaki arkusz elektroniczny? To jest WH 40k, tutaj nie ma żadnych fajerwerków. Ten arkusz byłby wielkości czołgu i przypominałby dwudziestowieczne komputery. Te starsze. Na pewno nie byłby zwijany.
4) Jeśli Brama Osnowy działa to byle imperialny kmiotek jej nie znajdzie.

Nie czytam tego dalej.
Nie dam rady, to jest po prostu za słabe.

AUTORZE

Popracuj nad warsztatem, nad językiem i tak dalej. Pisania nie będę ci odradzał, bo sam jestem za słaby. Ale chyba z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Feliks W. Kres powiedziałby ci, żebyś dał sobie spokój.

Przykro mi, ale nie jestem w stanie przebyć przez Twój tekst.

pozdrawiam.
Kobieto, puchu marny! Ty...
Jesteś jak zdrowie! Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie,
kto cię stracił...
Dziś piękność Twoją widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości