Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Ja ,Dziki Imbir [Dziki Imbir]
#1
Przed Wami tekst dość stary, ale bardzo go lubię.
Fick do utworu Dziki Imbir, Anchee Min.
Życzę smacznego.

Siedząc wygodnie na miękkim posłaniu fotela zastanawiam się, czy może nie rozpocząć czytania kolejnej książki. Mao Zedong wpatrywał się we mnie swoimi w pełni orientalnymi oczami prosto z okładki nowiutkiego, dość opasłego tomu. A w tle wciąż ta sama melodia - hymn "Witaj, Mao". Pierwsza pieśń, jakiej się uczyliśmy w szkole. Tej tonacji nie sposób mi zapomnieć nawet do dnia dzisiejszego. Chociaż, że minęło aż tyle czasu. Próbuję wychwycić każdą nutę, by delektować się jej tonem oraz słowami, które towarzyszą tym nutom. Spojrzałam na ścianę, na lewo. A tam znów jego wizerunek; ten sam przyjacielski uśmiech uzupełniający się z krągłymi policzkami, którego nie sposób rozróżnić. Jego smukła postać uwydatniona farbą żywego koloru.
To właśnie w tym miejscu zsunął zieloną koszulę z umięśnionych ramion oraz okazał idealnie wyrzeźbione ciało. To właśnie w tych czterech ścianach, zapełnionych wizerunkami mojego mistrza, położyłam rękę na szczupłej talii i instynktownie złapałam za róg jego podkoszulka by po chwili pociągnąć go ku górze, ukazując klatkę piersiową oraz napawając się tą rozkoszną wonią potu, ogarniajacą moje zmysły.
To właśnie tutaj zasypywał nadmiarem milionów pocałunków moje usta, szyję oraz policzki... ustami naznaczonymi bluźnierstwem; niejednokrotnie chwalącymi antymaoizm oraz wybrzydzającymi Czerwoną Gwardię.
Nie zauważyłam nawet, kiedy zdążyłam opuścić powieki. Aromat zielonej herbaty przywoływał wspomnienia z niezwykłą szybkością, mącąc stany podświadomości z realizmem, puszczając filmy z obrazami w niebywale przyspieszonym tempie. W końcu otworzyłam je, aczkolwiek chyba zbyt nagle, gdyż zakręciło mi się w głowie od zmiany otoczenia z tęsknoty po rzeczywistość... Tęsknoty..? Czy na pewno za tym tęskniłam?
Za tym, który ze wzorowego maoisty przemienił się w tego, co usiłował odepchnąć mnie od drogi życiowej, którą sobie sama wyznaczyłam? I nawet nie starając się jej zrozumieć? Zwłaszcza, że zrozumienie było czymś, czego oczekiwałam od niego najbardziej? Nie od Jaworu, nie od jej matki, która wspomogła mnie w trudnych chwilach... właśnie od niego. Najbardziej od niego. Ale od początku.
Moja krew jest francuska i chińska. Ojciec pochodził z kraju będącego od zawsze wrogiem Chin. Moja matka ożeniła się ze zdrajcą naszego narodu, przenosząc swój błąd i na mnie. Dlaczego akurat moja matka? Dlaczego akurat mnie się to przytrafiło? Mnie - która chciała jedynie żyć dla narodu.
Mimo tego, jakoś z tym żyłam. Zamieszkałam z matką i poszłam do nowej szkoły. Z nadzieją na akceptację, doznałam niebywałego rozczarowania. Stałam się celem jednej z uczennic, mającej wpływy w Czerwonej Gwardii. Nie przeszkodziło mi to jednak w swobodzie wtajemniczania się w nauki mojego mistrza. A zwie się on Mao Zedong.
Jego dzieła stały się moim przewodnikiem po świecie. A wszystkie słowa, które kiedykolwiek wypowiedział - drogowskazami w życiu, które dopiero zaczęło nabierać sensownych kształtów.
Wtapiałam się w jego nauki, uczyłam się piosenek na jego cześć. W końcu moje wysiłki stały się zauważonymi i zostałam przyjęta do Czerwonej gwardii.
Uścisnęłam rekę samego Mao Zedonga, a ludzie, niegdyś ze mnie drwiący, zaczeli mnie szanować.
Nie do wiary, że podejście człowieka do kogoś innego może zmienić się w tak niebywale szybkim tempie. Jeszcze tak niedawno byłam wyzywana na ulicy, oraz rankiem na targu; a w szkole bita i szykanowana. Tymczasem ci sami ludzie wybudowali mi dom - tymi samymi rękoma, którymi zniszczyli poprzedni. A słowa miłe i pochwały wydobywały się z tych samych ust, co wyzywały moją rodzinę. Człowiek jest istotą niepojętą, a ulotność jest niebywała. Mimo ich życzliwości namnażanej latami, nigdy nie zapomnę naszych pierwszych stosunków...
Odpowiedz
#2
Ff nie doczekał się pewnie komentarza, bo jest napisany do mało znanego tematu. Sam nie znam "Dzikiego Imbiru", mimo to skomentuję, bo to opowiadanie nie jest złe.

Warsztatowo jest dobrze. Radzisz sobie z interpunkcją i składnią, ale zdarzają Ci się powtórzenia. To chyba Twój największy błąd. Niby są to drobiazgi, ale ważne dla języka opowiadania. Spójrz:
Cytat:A tam znów jego wizerunek; ten sam przyjacielski uśmiech uzupełniający się z krągłymi policzkami, którego nie sposób rozróżnić. Jego smukła postać uwydatniona farbą żywego koloru.
Drugie "jego" nie jest niezbędne.
Cytat:A wszystkie słowa, które kiedykolwiek wypowiedział - drogowskazami w życiu, które dopiero zaczęło nabierać sensownych kształtów.
"które" sugeruję używać wymiennie z "jakie".

Cytat:Tęsknoty..?
Niepoprawnie. Dostaw trzecią kropkę lub jeszcze lepiej - usuń te kropki.

Cytat:W końcu moje wysiłki stały się zauważonymi i zostałam przyjęta do Czerwonej gwardii.
Bądź konsekwentna - z wielkiej litery "Gwardii".

Poruszany temat jest ciekawy - jak to społeczeństwo łatwo kogoś nienawidzi i zmienia zdanie o osobie. Tekst moim zdaniem do rozbudowania, bo jest to taki ledwie wstęp. A zapowiada się całkiem, całkiem.

4/5 na zachętę, może dopiszesz coś do tego opka? Językowo OK, problem ciekawy - tylko zbyt krótko.

Pozdrawiam!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości