Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 2.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Jaś Fasola zdaje egzamin na prawo jazdy
#1
A/N Nie jestem pewna, czy dobrze robię, wstawiając tutaj ten tekst, ale raz się żyje. Mam nadzieję, że mnie nie zjecie. Za zbetowanie, słuchanie moich narzekań i ponagleń bardzo, bardzo dziękuję syriuszowej.


Dla díu, wiesz za co Smile


Jaś Fasola zdaje egzamin na prawo jazdy


Wygodnie usiadł za kierownicą na obitym czarno–pomarańczowym materiałem fotelu. Niemal z namaszczeniem dotknął koła sterowego, dzięki któremu pojazd potrafił skręcać w prawo i w lewo.
— O! Radyjko — powiedział, widząc czarny sprzęt elektroniczny wbudowany w deskę rozdzielczą. Nacisnął połyskujący, kwadratowy guziczek, a w samochodzie rozbrzmiał dźwięk piosenki Thiller Michaela Jacksona. Jaś Fasola zaczął machać energicznie głową, w przód i w tył, wysuwając jednocześnie język. Pochłonięty tą czynnością, nie zwrócił uwagi, że łysy egzaminator jazdy ubrany w białą koszulę z pasiastym krawatem, wszedł do auta i usiadł na miejscu pasażera.
— Panie Fasola, panie Fasola — powiedział mężczyzna, pociągając towarzysza za popielatą marynarkę. Jaś podniósł lewą rękę do góry w mechaniczny sposób, na bok i w dół, uderzając przy tym pasażera. Mężczyzna nie wytrzymał i silnym gestem złapał bijącą go rękę kursanta.
— Panie Fasola, czy możemy już zaczynać egzamin? Jestem Richard Waza i będę pana egzaminatorem. — Silił się na spokój, patrząc na tego idiotę za kółkiem. Zdecydowanie za mało mi płacą, przeszło mu przez myśl.
— Przepraszam — wyjąkał Fasola, szybko wyłączając radyjko i spokojnie siadając w fotelu. Koniecznie musiał zdać ten kurs jazdy, zwłaszcza, że już widział swoje ukochane autko, które było takie zielone i małe. Miłość od pierwszego wejrzenia, Mini Cooper uśmiechał się do niego zza szyby salonu samochodów używanych. Fasola westchnął i przekrzywił trochę głowę w prawą stronę, mrużąc przy tym oczy. Moje maleństwo, pomyślał. I na dodatek niedrogie! Bo tylko dwieście pięćdziesiąt funtów. To sen każdego mężczyzny, kupić wymarzone auto niemal za darmo.
— Możemy zaczynać, panie Fasola? — pytanie skierowane do niego, oprzytomniło go. Dokładnie ustawił wszystkie lusterka, zaciągnął ręczny hamulec i zapiął pasy, a wszystkie te czynności robił z poważnym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się wesoło do pana Wazy, który, nie mówiąc nic, zanotował coś w notesie. Fasola złapał oburącz kierownicę i cierpliwie czekał na dalsze instrukcje. Moje zielone autko, niedługo będzie tylko moje, zachichotał pod nosem.
— Bardzo dobrze, widzę, że jest pan przygotowany — pochwalił go Richard, poprawiając przy tym okrągłe okulary na nosie. Po chwili, gdy zapiął pasy i położył notesik na swoich kościstych kolanach, dodał:
— Może pan odpalić samochód i ruszać.
Fasola przekręcił pewnym ruchem srebrny kluczyk, z przyczepionym do niego brelokiem w kształcie motylka. Pojazd odpalił, silnik groźnie zabrzmiał, a szary dym buchnął z rury wydechowej, powodując lekki zarzut auta do przodu. Jaś sam sobie bił brawo za to, że udało mu się włączyć samochód za pierwszym razem, po czym uśmiechnięty spojrzał na Richarda i pokazał mu dwa kciuki do góry.
— Dobrze, dobrze. A teraz proszę pojechać prosto do wyjazdu z placu i skręcić w lewo, na główną ulicę — poinstruował mężczyznę egzaminator. Fasola zmrużył oczy i z całej siły nacisnął pedał gazu. Pojazd gwałtownie ruszył do przodu, powodując, że obaj mężczyźni całymi ciężarami ciała wbili się w fotele. Waza automatycznie nacisnął hamulec po swojej stronie. Gdy auto nie zwalniało, spojrzał w dół i osłupiał. Nie było żadnych pedałów!
— Proszę zwolnić — spróbował mówić opanowanym głosem Richard, ale nie potrafił pozbyć się tego drgania w wydźwięku. Jego notes upadł z plaskiem na podłogę. Fasola z nerwów zahaczył brzegiem buta o drugi pedał, przez co zaklinowała mu się stopa. Szybko przekręcił kierownicą, by nie wjechać w płot, który odgradzał plac do jazdy próbnej od zapełnionej po brzegi ulicy głównej. Richard złapał za ręczny hamulec i próbował zaciągnąć. Czarny prążek nie chciał ani drgnąć. To jakiś koszmar. Pewnie się zablokował, pomyślał, mocno zaciskając palce na hamulcu.

Egzaminator jazdy przeżegnał się, gdy zobaczył, że licznik wybił sto dwadzieścia na godzinę. Próbował spokojnie oddychać, ale nie był w stanie, zwłaszcza gdy patrzył na zadowolonego z siebie Jasia Fasolę, który już trzymał kierownicę jedną ręką, a drugą otwierał okno, by po chwili wystawić dłoń i machać do przechodniów. W ostatniej chwili udało im się nie uderzyć w babcię przechodzącą na pasach. Jedynie głośny dźwięk klaksonu, naciśniętego przez Richarda, sprawił, że kobieta uciekła z krzykiem ze środka ulicy. Jaś nadal nie mógł wyciągnąć nogi, ale czuł się świetnie tak szybko prowadząc. Ten wiatr smagający jego sztywną fryzurę, to drżenie kierownicy, ten but utknięty między pedałami, to jeszcze bardziej przekonało go, że chce mieć prawo jazdy.
— Ale zabawa — powiedział z uśmiechem na spierzchniętych ustach do pana Wazy. Richard spojrzał na niego jak na wariata, zagryzając mocno wargi, niemal do krwi. Ledwo panował nad sobą, by nie krzyknąć i nie wybuchnąć płaczem, jeszcze raz spróbował zaciągnąć hamulec, ale ten po raz kolejny ani drgnął. Co za cholerny złom! Czerwone auto z literką L przyczepioną na dachu właśnie przejechało na czerwonym świetle, powodując karambol samochodów wyjeżdżających z prawej i lewej strony skrzyżowania.
— Spróbuj wyciągnąć ten cholerny but! — krzyczał na Fasolę egzaminator. Richard w desperacji schylił się do nóg kursanta i próbował wyciągnąć blokujący pedały obuwie. Nawet nie zwracał uwagi na wbijający się pomiędzy żebra przeklęty hamulec. Słyszał, jak inni kierowcy wykrzykują niecenzuralne słowa, zapewne pokazują środkowy palec i sfrustrowani trąbią klaksonami. Jaś zdawał się nie zwracać na to uwagi, jakby ogłuchł, a jedyne co widział to drogę przed siebie. Fasola siedział idealnie wyprostowany z bananem na twarzy, a od czasu do czasu kiwał głową w takt muzyki lecącej z radia. Kiedy on je do cholery włączył? Dziwak, pomyślał pan Waza odpuszczając sobie próbę wyciągnięcia stopy kursanta. Na nic nie miał już siły, nawet na wyłączenie tej przeklętej muzyki, której nie znosił. Już chyba złamali każdy możliwy przepis drogowy. Richard spojrzał w przednie lusterko umiejscowione tuż przy szybie, ponieważ usłyszał syrenę policyjną. Ach, no tak: sznur radiowozów już za nimi jechał.
— Zgubię ich — powiedział cicho Jaś i niespodziewanie skręcił w boczną uliczkę. Nawet nie użył świateł przy skręcie, przeszło przez myśl pana Wazy. Egzaminator nagle zbladł, gdy zobaczył przed sobą ceglaną ścianę, w którą nieubłaganie pędzili samochodem.
— Na Boga, zabijesz nas! — wrzasnął. Nerwy wzięły górę i nagle było po wszystkim... BUM!

Richard obudził się z krzykiem, cały zalany potem. Serce tak mu galopowało w piersi, że nie mógł złapać tchu. To tylko zły sen, pomyślał, po czym nerwowo zachichotał.
— Głupi sen — mruknął, ponownie zamykając oczy.

Następnego dnia szedł w kierunku czerwonego samochodu. Spojrzał na notatnik trzymany w ręku. Kogo to dziś będę egzaminować?, przeszło mu przez myśl, a następnie wyczytał imię i nazwisko napisane niebieskim długopisem. Litery układały się w napis, którego wolał nie widzieć: Jaś Fasola. Zamrugał kilkakrotnie, bo nie był w stanie uwierzyć. To jakiś żart? Ponownie przeczytał nazwisko delikwenta, którego miał egzaminować. Fasola. Fasola i Fasola. Litery nie kłamały, a i on nie miał nagłych przewidzeń. Stanął jak wryty, opuścił notatnik i krzycząc, uciekł tak szybko, że aż się za nim kurzyło.


KONIEC
Odpowiedz
#2
Hmm. Powiem ci szczerze, że jakoś słabo mi się czyta "Jasia Fasolę". Wolę go zdecydowanie oglądać. Ale zapewne dlatego, że przyzwyczajona jestem do wersji ruchomo-obrazkowej niż tekstowej. Wink Cóż mogę rzec na temat tego krótkiego opowiadania. Łatwo idzie sobie wyobrazić zachowanie owej postaci i jego głupawe minki. Jednak w twoim tekście jest trochę błędów. W sumie to bardziej niedociągnięcia, lub przeoczenia z twojej strony. Zwłaszcza w samej końcówce masz za dużo znaków interpunkcyjnych w kupie. To wprowadza pewnego rodzaju chaos. Sądzę, że jak przeczytasz tekst jeszcze raz to sama/sam zobaczysz co można by poprawić, a co zmienić. Pracuj dalej. Chętnie przeczytam coś w twoich klimatach, stworzonego w 100% przez ciebie, bez bazowania na już istniejących postaciach.

Ocena:

3/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#3
Cytat:— O! Radyjko — powiedział, widząc czarny sprzęt elektroniczny wbudowany w deskę rozdzielczą.

Cytat:po czym uśmiechnięty spojrzał na Richarda i pokazał mu dwa kciuki do góry.

Poczułem te momenty, autentycznie jakbym oglądał film o Jasiu! Big Grin Za to ślę ci WIELKIEGO plusa.

Stylistycznie/warsztatowo jest raczej OK (nie będę szukał błędów na siłę, skoro po przeczytaniu nie narzuciły się same to znaczy, że jest git). Za to też plus.

Na minus dałbym ci to, że całe zajście było snem. Raczej nie pasuje mi to do Fasoli. On odprawia takie hece na jawie, moja droga. Big Grin

Kolejnym minusem jest to, że tekst raczej nie odda magii tego serialu. Ale pochwała za próbę (która w kilku miejscach udała się całkiem nieźle, swoją drogą)! [Kolejny plus]

3 plusy, 2 minusy > moja ocena to 6/10 (rozkminiłem to matematycznie). Życzę dużo weny w kolejnych pracach i pozdrawiam ciepło! Big Grin
Odpowiedz
#4
siloe - przecinki są dobrze, tylko ja splackowałam i zapomniałam myśl zapisać kursywą :/ Byłam pewna, że jest to zaznaczone kursywą, a teraz patrzę, że jednak nie. Dziękuję za komentarz.

Hanzo - motyw snu to moje małe zboczenie, a ten tekst pisałam od razu po lekturze Psychoza, dlatego Jaś w połowie tekstu staje się niemal przerażający, a trzeba było to jakoś logiczne wytłumaczyć. A w śnie można wszystko Smile Dziękuję za komentarz.

Odpowiedz
#5
Zacznijmy od początku...

Cytat:Wygodnie usiadł za kierownicą na obitym czarno–pomarańczowym materiałem fotelu.
To jest pierwsze zdanie. Pierwsze zdanie tekstu jest ważne, ponieważ nierzadko decyduje o tym, czy czytelnik zapozna się z dalszą częścią, czy nie. U Ciebie to zdanie jest jakieś toporne.

Dalej trochę razi mnie zapis całości. IMO powinno to wyglądać tak:

Cytat:— O! Radyjko — powiedział, widząc czarny sprzęt elektroniczny wbudowany w deskę rozdzielczą.
Nacisnął połyskujący, kwadratowy guziczek, a w samochodzie rozbrzmiał dźwięk piosenki Thriller Michaela Jacksona. Jaś Fasola zaczął machać energicznie głową, w przód i w tył, wysuwając jednocześnie język. Pochłonięty tą czynnością, nie zwrócił uwagi, że łysy egzaminator jazdy ubrany w białą koszulę z pasiastym krawatem, wszedł do auta i usiadł na miejscu pasażera.

To się w sumie tyczy całości. Nie potrafię powiedzieć, czy jest to wielki błąd, ale jeśli weźmiesz do ręki jakąkolwiek książkę, zobaczysz, że jest wygląda tam troszkę inaczej niż u Ciebie Wink Kilka enterów załatwi sprawę.

Dziwnie się czuję, czytając o Jasiu Fasoli... Na szczęście nie stało się, to czego na początku się obawiałam. Dobrze, że ograniczyłaś wypowiedzi Jasia do minimum, bo inaczej ta postać straciłaby cały swój urok. Jaś Fasola wywoływał salwy śmiechy właśnie dlatego, że robił śmieszne, głupie rzeczy, a nie wygłaszał pasjonujące monologi. Za to masz plus.
Kilka momentów miało nawet klimat podobny do serialu. Mam na myśli podnoszenie kciuków i machanie do przechodniów podczas jazdy. Jednak potrzeba było naprawdę wielkiego kunsztu, by dorównać pierwowzorowi. Moim zdaniem trochę za wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę wyborem tematu. Zdecydowałaś się na ff i moim zdaniem, gdybyś pisała o Jasiu Kowalskim, a nie Jasiu Fasoli - bohaterze popularnej serii, bawiłabym się lepiej. Mając w pamięci ekranowe wyczyny bohatera, byłam tym humorem tylko lekko połaskotana.
Stylowo jest dobrze. Błędów nie zauważyłam, całość jest napisana starannie i za to też masz u mnie plus. Mam w tej kwestii jedno zastrzeżenie. Tekst jest krótki, ale naszpikowany informacjami o kolorach. Myślę, że to był zabieg celowy, ale mnie to trochę nużyło. Po pierwsze, jakoś słabo oddziaływało na moją wyobraźnię, a przy okazji jeszcze opóźniało tempo akcji, które IMO jak na tekst humorystyczny powinno być bardziej podkręcone. Pomarudzę jeszcze trochę nad wypowiedziami egzaminatora. Nie pasowały mi trochę do wizerunku typowego flegmatycznego angola, który zbudował serial. O ile pamiętam, reakcje innych bohaterów na zachowanie Fasoli, też miały wydźwięk humorystyczny.
Poza tym pomysł ze snem i zakończenie bardzo mi się podobały.

6/10
Odpowiedz
#6
Tak czasami bywa. Dlatego napisałam, że może to przeoczenie lub niedopatrzenie. Wink Mam nadzieję, że będziesz dalej majstrować piórem i pisać. Wink
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości