Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] [Fanfiction] Warhammer 40,000 - Na skraju zagłady
#1
Taki mały wstęp od autora: jest to moje pierwsze opowiadanie jakie kiedykolwiek piszę, a orłem z języka polskiego nigdy nie byłem (matura zdana tak sobie, bo na 60%+). Także błędów pewnie znajdziecie co niemiara. Tak czy inaczej, skończyłem niedawno czytać Codex - Grey Knights do bitewniaka WH40K i intensywnie wyobrażałem sobie jak potoczą się dalsze losy tego uniwersium. No i wpadłem na pomysł żeby zapisać swoje przemyślenia. Enjoy!




Warhammer 40,000
Na skraju zagłady



Prolog – Wybrańcy Imperatora


Zakon Szarych Rycerzy został stworzony w pilnej tajemnicy. Legenda mówi, że inicjatorem powstania zakonu szarych rycerzy był sam Bóg-Imperator którego celem było stworzenie grupy zdolnej stawić czoło przerażającym hordom demonów chaosu jak i samemu chaosowi. Zakonnicy Szarych Rycerzy nie są zwykłymi wojownikami. Każdy z nich jest nie mającym sobie równych psionikiem o ogromnych zdolnościach.

Rekruci są poddawani morderczej wielostopniowej selekcji. Są zabierani do fortecy klasztoru zakonu na księżycu Saturna - Tytanie, gdzie są poddawani szkoleniu i testom w halach prób. Nieliczni przeżywają selekcje. Żywi poddają sie mutacjom genetycznym i różnorodnym operacjom które tworzą ich członkami Adeptus Astartes. Sześćset sześćdziesiąt sześć Rytuałów Nienawiści uodparnia ich na grozę jak i potęgę nieludzkich przeciwników oraz zwiększa ich wytrzymałość na polu bitwy. Lecz te środki ostrożności są pożyteczne gdyż jeszcze nigdy żaden szary rycerz nie poddał się mrocznym wyznaniom chaosu.

Dzięki walkom Szarych Rycerzy przez tysiąclecia z potwornościami zrodzonymi z chaosu, udało sie zebrać bluźniercza wiedzę, która jest przechowywana na Tytanie, w sercu Sanctum Sanctorum - Librarium Daemonica i mają do niej dostęp jedynie ci z ogromną wolą i wiarą, między innymi "duchowa" część zakonu - oczyściciele.

Szarzy rycerze zatracili swoje człowieczeństwo, wyrzekli się go w imię ludzkości. Poświęcili się dla nas wszystkich i dla Imperatora.


Rozdział 1 – Okrutna prawda


Tytan – Największy księżyc planety Saturn, rok: 112.M42

Lord Kaldor Draigo spoglądał z srebrnego szczytu zwanego Augurium najwyższej wieży fortecy-klasztoru na ponurą powierzchnię tytana. Był największym wielkim mistrz zakonu szarych rycerzy. Czasami jednak żałował, że spoczywa na jego barkach obowiązek pełnienia tak ważnej funkcji. Nigdy nie żałował tego tak bardzo jak teraz. Sam nie wiedział co czuje – czy był to smutek czy może gniew, a może rozczarowanie. Nie, był wybrańcem z wybrańców, elitą z elit – szarym rycerzem, czymś więcej niż nawet wszechmocni adeptus astartes. Takie emocje cechowały przeciętnych, słabych ludzi, ale na pewno nie jego. Niestety nawet kilka stuleci walk z najpotworniejszymi demonami otchłani nie przygotowały go na to czego musiał dokonać. Czemu akurat ja – myślał. Spośród wszystkich największych wielkich mistrzów w historii zakonu właśnie na nim spoczęła misja, która przesądzi o losach ludzkości.


* * *


Panie… – powiedział do niego jeden z głównych przepowiadaczy.

– Musimy działać. Co mamy robić? Tylko czy istnieje jakakolwiek nadzieja? Czy nasz bóg-ojciec Imperator przygotował nas na tą chwilę? – cały czas pytał przepowiadacz próbując zachować spokój.

Otrząśnij się! – pomyślał do siebie Draigo po czym odparł:

- Nie martw się przyjacielu. Mądrość Imperatora nie zna granic. Wkrótce wszystkiego się dowiesz kiedy zwołam cały zakon.

Przepowiadacz pokręcił tylko głową, wiedział ile obowiązków spadło teraz na największego, wielkiego mistrza zakonu. Draigo szybko zbiegł po schodach majestatycznej wieży po czym udał się w kierunku komnaty gdzie czekała na niego cała rada zakonu – wszystkich pozostałych siedmiu wielkich mistrzów zakonu. Cały czas rozmyślał o ostatnich miesiącach. Trzynasta krucjata sił chaosu poprowadzona przez Abaddona łupieżcę światów udowodniła, że po śmierci Horusa chaos wcale nie osłabł przez te dziesięć tysięcy lat lecz wręcz przeciwnie – cały czas rósł w siłę napędzany przez nic innego jak ludzi i ich imperium. Chaos kształtował się poprzez negatywne emocje ludzi. Natomiast samo imperium cały czas traciło swoje terytoria i każdego dnia ginęły w nim miliony, a nawet biliony zarówno obywateli jak i żołnierzy. Jeśli nie z rąk heretyków, to złowieszczych xenos.

Z tego co ostatnio dowiedział się Kaldor, zaledwie kilka tygodni temu wszystkie oddziały Deathwatch wraz z całą kapitułą inkwizycji Ordo Xenos zostały wysłane do kilku ogromnych, połączonych ze sobą sektorów w celu zatrzymania i zwalczenia największej inwazji Tyranidów w dziejach ludzkości. Niestety, jakikolwiek kontakt z Deathwatch zaginął – najpewniej wszyscy zgineli. Teraz kwadryliony jednych z najbardziej przerażających stworzeń galaktyki pożerają kolejne sektory zmierzając cały czas w kierunku Terry. Jeśli wszyscy marines z Deathwatch razem wzięci nie dali sobie rady z hordą tyranidów, niech imperator ma w opiece całą ludzkość, bowiem w imperium, Deathwatch nie ma sobie równych w walce z obcymi.

Jeśli było by tego mało, nie tylko Deathwatch zawiódł Imperatora w swoim zadaniu. Również zakon Szarych Rycerzy i kapituła Ordo Malleus przeżywali obecnie bardzo poważny kryzys i po raz pierwszy ponieśli klęski w walce z potwornościami otchłani. Setki szarych rycerzy poległo w ostatnich bitwach jakie miały miejsce z nasilonymi jak nigdy dotąd atakami hord chaosu na czele wielkich stu jeden demonów. Wszystko zaczęło się od ponownego wygnania księcia demonów M’kara. Zakon jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył tak wielkich strat. Zawsze ograniczały się one do nie więcej niż kilku dziesięciu braci na dużo większych przestrzeniach czasowych, dzięki czemu możliwe było znalezienie nowych rekrutów na miejsce poległych. Teraz nie było na to czasu, a wiele światów z których zbieracze gromadzili tysiące kandydatów wpadło w ręce chaosu albo xenos. Nie było nawet możliwości na dotrzymanie prastarych tradycji i pochowanie ciał bohaterów zakonu w hali czempionów. Wszyscy gnili gdzieś teraz, na polach bitewnych tam gdzie polegli.

Draigo cudem powrócił niedawno z otchłań spaczni, gdzie omal nie zatracił swoich zmysłów. Stoczył tam bój z największymi potwornościami chaosu. Przypomniał sobie o walce z krwiopijecem Kar’Vothiem, który był jednym z największych czempionów Khorna i jego wybrańcem, przypomniał sobie o tym jak podpalił skażone dżungle Nurgle’a czym samym spowodował jego nie wyobrażalny gniew. Pamiętał jak u jego stóp padły truchła sześciu wybranic Slaanesha znanych również jako sześć sióstr. Cała forteca Lorda przemiany M’kachena legła w gruzach po jego interwencji. Groźby Tzeentcha nie były mu obce. Bogowie chaosu dobrze wiedzieli kim jest Draigo i lękali się go, czuli do niego gniew tak nasilony, że poza pojmowaniem zwykłych śmiertelników. Po swoim powrocie z otchłani Kaldor dowiedział się o desperackich zmaganiach swoich braci z trzech różnych bractw z księciem demonów w nieodległym sektorze. Udał się do niego i poprowadził swoich braci do zwycięstwa. Ledwo jednak udało im się zwalczyć tam siły chaosu i wypędzić z powrotem w otchłań księcia demonów. O ile udało im się obronić ten jeden sektor i wygrać bitwę z chaosem, jeśli śmierć milionów ludzi można nazwać zwycięstwem, niestety setki innych sektorów były napierane przez nieskończone siły chaosu. Cały czas do Terry dochodziły wezwania o pomoc. Wszystkie legiony astartes razem z ich zakonnymi dowódcami były porozrzucane po całym imperium wraz z zastępami gwardii imperialnej. Jednak żadni z nich nie posiadali wystarczającej woli, wiedzy i umiejętności aby skutecznie zwalczać tak potężne istoty jak wielkie demony czy może książęta demonów. Astartes byli skuteczni w walce z heretykami czy może swoimi zdradzieckimi braćmi z poległych legionów, ale nie z demonami zrodzonymi z innego świata. W walce z demonem odwaga, bolter i miecz to za mało aby mieć szansę na wygraną. Szarych rycerzy jednak było za mało by uratować całe imperium. Jak zaledwie pozostałe sześć, może siedemset wojowników zakonu mogło rzucić wyzwanie niezliczonym demonom w całej galaktyce. Przepowiadacze już jakiś czas temu przewidzieli te straszne rzeczy i ogromne jak nigdy dotąd ruchy w otchłani. Imperator wiedział, że taki dzień jak ten nadejdzie. Dzień, w którym ludzkość stanie na skraju zagłady. Teraz wszystko leżało w rękach szarych rycerzy.


* * *


Draigo usiadł bez słowa na czele wielkiego owalnego stołu. Po jego bokach zasiadała reszta rady. Wszyscy widzieli jego ponury wyraz twarzy i nawet się nie odezwali. Byli równie przygnębieni jak ich pan. Nie wiedzieli jednak wszystkiego tego co on. Po chwili największy wielki mistrz zakonu odparł:

- Przyjaciele, nastał ten dzień, którego tak się obawialiśmy. Wszyscy modliliśmy się do Imperatora, by jego przepowiednie się nie ziściły i robiliśmy wszystko co w naszej mocy aby sumiennie wykonywać powierzone nam przez naszego boga-ojca zadanie. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy teraz tutaj właśnie po to by stawić czoło dzisiejszemu dniu. Po to stworzył nas sam Imperator. Niestety, o ile udało nam się spowolnić poczynania chaosu, nie udało się nam go w zupełności zwalczyć. Imperator wiedział, że tak się stanie.

- Terminus Decree…

Terminus Decree – najbardziej tajny dokument w całej galaktyce i wszechświecie. Nikt o nim nie wiedział, nikt z wyjątkiem samego Imperatora i wszystkich największych wielkich mistrzów szarych rycerzy w historii zakonu. Z pokolenia na pokolenie, największy wielki mistrz przekazywał informację o istnieniu tego dokumentu swojemu następcy. Najczęściej jednak nowy największy wielki mistrz zakonu nominowany był dopiero wtedy, kiedy jego poprzednik zginął w walce. Dlatego informacja ta nie była przekazywana bezpośrednio, lecz przechowywana była w formie serwo-czaski znajdującej się w prywatnych kwaterach największego wielkiego mistrza. Terminus Decree był ukryty w najgłębszych częściach komnat czystości.

Draigo wysunął przed siebie małe, proste, drewniane pudełko ze złotą pieczęcią. Pieczęcią, która idealnie odzwierciedlała jedną, inną pieczęć znajdującą się w samym sercu Terry – w pałacu Imperatora. Była to ta sama pieczęć, która znajdowała się na złotym tronie gdzie ciało boga-ojca podtrzymywane było przez sprzęt o technologii tak zaawansowanej, że już dawno zapomnianej przez ludzkość, jeszcze z mrocznych czasów.

Wszyscy pozostali wielcy mistrzowie od razu poznali pieczęć.

- Jest to dokument o którego istnieniu wiedział jedynie sam Imperator i wszyscy moi poprzednicy, wliczając w to mnie. – kontynuował Kaldor. - Imperator powierzył ten dokument nam, szarym rycerzom i rozkazał użyć go w wypadku jakby ludzkość stanęła u kresu zagłady i nie było dla niej żadnej nadziei. Żadna biblioteka w całym imperium nie wspomina nawet o tym dokumencie. Użyty w zły sposób może zniszczyć całą ludzkość, w odpowiedni – uratować ją przed pewną zagładą. Zakazane mi było dzielić się nim z kimkolwiek, nawet z wami. Jednak teraz nadszedł czas kiedy nie mamy żadnego wyboru i musimy wykonać polecenie naszego stwórcy. Teraz po raz pierwszy w historii otworzymy Terminus Decree…

Nagle w sali można było wyczuć presję narastającą jak nigdy dotąd. Draigo używając swoich psionicznych mocy otworzył pudełko, a następnie wyjął jego zawartość. Był to niewielki pergamin, od którego emanowała ogromna psionicza moc. Wszyscy w pokoju byli najpotężniejszymi psionikami imperium i bez problemu ją wyczuli. Pergamin był starożytny i miał najpewniej ponad dziesięć tysięcy lat. Były na nim zapisane krwią słowa w prastarym języku ludzi jeszcze sprzed czasów herezji Horusa. Była to krew samego Imperatora. Kaldor zaczął czytać zapisane na pergaminie słowa:

- "Napisałem ten dokument kilka chwil przed tym jak udałem się na flagowy okręt mojego najbardziej zaufanego syna – mistrza wojny Horusa. Wiem, że stawiając mu czoło zginę. Żałuje, że nie mogę wspierać ludzkości i moich dzieci w tych ponurych chwilach i u waszego boku stawiać czoła zagrożeniom jakie na nas czyhają. Przewidziałem jednak, że pewnego dnia zabraknie mnie u boku ludzkości. Przewidziałem również, że nadejdzie czas kiedy nasza rasa stanie na skraju zagłady. To o co teraz poproszę, jest jedynie ostatecznym rozwiązaniem jeśli nie będzie dla nas żadnej nadziei na ocalenie naszej cywilizacji. Mam ogromną nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Dołożę do tego wszelkich starań. Jeśli jednak moje ponure przepowiednie się spełnią, gwiezdne dziecko musi ponownie się narodzić aby zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi. Wiele lat przed moimi narodzinami, wielu szamanów przewidziało powstanie otchłań spaczni. Przewidzieli oni również jakie niebezpieczeństwa będą czyhać z jej powodu na ludzkość. Dlatego podczas wielkiego zebrania postanowili poświęcić się i wykorzystać wspólnie całą swoją energię aby nadać życie jednej istocie poprzez reinkarnację, istocie która poprowadzi ludzkość i zapewni jej przetrwanie – mnie. Gwiezdne dziecko – takie jest moje prawdziwe imię. Aby gwiezdne dziecko ponownie się narodziło, to żyjące musi umrzeć. Jednak wraz z jego śmiercią, zginie prawie cała ludzkość. Jeśli i tak nie będzie dla nas nadziei, musicie dostać się do złotego tronu i pozbawić moje ciało resztek życia jakie w nim pozostały. Czyniąc to, zgładzicie większość ludzkości i sami siebie jednak dacie szansę na przetrwanie naszego gatunku. A kolejne gwiezdne dziecko stanie się jeszcze potężniejsze niż jego poprzednik. Pamiętajcie jednak, jeśli zginę z reki stworzenia splugawionego mocami bogów chaosu, nigdy się nie odrodzę, a ludzkość na zawsze będzie zgubiona i przestanie istnieć. Nie możecie do tego dopuścić. Ostateczny cios musi paść z dłoni istoty kompletnie czystej, pozbawionej nawet najmniejszych cząstek skażeń chaosu i kompletnie pozbawionej jakichkolwiek heretyckich myśli."

Draigo przestał czytać pergamin. W Sali panowała zupełna cisza. Wszyscy byli w nie wyobrażalnym szoku po tym co usłyszeli. Mieli zabić Imperatora i zgładzić ludzkość. Dla dobra ich gatunku. Jednak czy nie robili dokładnie tego samego wcześniej. Ile razy wydałem rozkaz zabicia setek tysięcy aby uratować miliony – pomyślał Kaldor. Czy właśnie nie taki był obowiązek szarych rycerzy – dokonać tego czego nikt inny nie może. Poświecić mniejszość dla dobra ogółu. Nie mogą przeciwstawić się woli Imperatora. Jeśli taka jest wola nieśmiertelnego strażnika ludzkości, niech tak będzie.

- Zwołać zakon. Ruszamy w kierunku Terry. – Powiedział Draigo.


Ciąg dalszy nastąpi…



by Devizz
[Obrazek: greyknightposter.jpg]
Odpowiedz
#2
no to Grey Knighci, pomimo solidnej reedycji będą mieli nieźle przekopane Big Grin

Trochę mało interpunkcji, gubisz przecinki.

Był największym wielkim mistrz zakonu szarych rycerzy - mistrzem, btw Wielkim Mistrzem zakonu Szarych Rycerzy - nazwy własne piszemy wielką literą

Abbadon Łupieżca Światów - to przydomek

Jeśli wszyscy Marines z Deathwatch razem wzięci nie dali sobie rady z hordą Tyranidów, niech Imperator ma w opiece całą ludzkość, bowiem w Imperium, Deathwatch nie ma sobie równych w walce z obcymi. - notorycznie nie używasz wielkich liter. Ja też nie przepadam za robalami, ale musimy pogodzić się z tym, że, chcąc nie chcąc, są osobną rasą i chociaż wielka litera im się należy (choć i tak jej pewnie nie docenią, bo nie ma żadnych walorów smakowych). Poza tym, gdyby Marines zobaczyli, że Imperator też jest małoliterowy, to zostałbyś skazany na przyłączenie się do niego jako pożywka Wink

Przypomniał sobie o walce z krwiopijecem ( nie krwiopijcem a kim? czym? = krwiopijcą) Kar’Vothiem, który był jednym z największych czempionów Khorna i jego wybrańcem, przypomniał sobie o tym, jak podpalił skażone dżungle Nurgle’a czym samym spowodował jego nie wyobrażalny (niewyobrażalny - nie z przymiotnikami piszemy łącznie) gniew.

Draigo cudem powrócił niedawno z otchłań spaczni (wtf? nie mogę znaleźć sensu i logiki tej wypowiedzi. Chyba chodziło Ci o Otchłań Spaczenia, czyli powinno być: powrócił niedawno z Otchłani Spaczenia), gdzie omal nie zatracił swoich zmysłów (he, he Archaon nie miał tyle szczęścia Smile Ale za to ile pamiątek po sobie pozostawił Big Grin)

Nie będę wypisywać wszystkiego, przeczytaj jeszcze raz sam, dodaj interpunkcję, wstaw wielkie litery w nazwach własnych.

Świetny pomysł wart kontynuacji, styl prosty, ale do Marines pasuje. Czekam na ciąg dalszy Big Grin
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz
#3
Dzięki za odzew. Dałem to opowiadanie jeszcze na fantastyce, ale niestety zostałem tam ostro zbesztany co mnie trochę zniechęciło do pisania kontynuacji. Roździał drugi jest prawie skończony, niedługo go tutaj zapodam. Jeszcze raz dzięki za pokazanie błędów i miłe słowa. ; )
[Obrazek: greyknightposter.jpg]
Odpowiedz
#4
Uważam, że musisz pisać dalej. Genialna koncepcja.
Mimo, że to kompletnie nie moje klimaty, to mysle, że chętnie tu wrócę.
Odpowiedz
#5
Fajnie, że ktoś pisze w czterdziestce. Bardzo ciekawe uniwersum, dające sporo możliwości.

Ale do rzeczy, błędy w ortografii i interpunkcji pominę bo sam czasem, a nawet częściej taki robię. Skupię się na treści. Zdecydowanie brakuje tu jakichkolwiek opisów. Wiadomo jak wygląda forteca, klasztor, komnaty itd. Dodatkowo opisy wypełniłyby tekst i byłoby go więcej.
Jeszcze wbiło mi się w oczy stwierdzenie "największy wielki mistrz zakonu", trochę dziwnie to brzmi. Nie dałoby się tego zmienić na coś innego? Po za tym jest całkiem spoko, czytało się lekko.
Czepię się jeszcze fabuły bo mi nie podchodzi. Tak od razu z grubej rury niszczymy Imperium Człowieka? A może by tak spróbować najpierw w konwencjonalny sposób uratować rasę ludzką? A dopiero później łapać się tak drastycznych rozwiązań? Ale to już rzecz gustu.

Tu natomiast tak wyłapałem:
Cytat:- "Napisałem ten dokument kilka chwil przed tym jak udałem się na flagowy okręt mojego najbardziej zaufanego syna – mistrza wojny Horusa. Wiem, że stawiając mu czoło zginę.

po czym

Cytat:Aby gwiezdne dziecko ponownie się narodziło, to żyjące musi umrzeć.

Wiesz ja znam uniwersum i wiem o co chodzi, ale nie każdy gra w bitewniaki. Fakt, że po walce z Horusem Impek gnił na Złotym Tronie przez dziesięć tysięcy lat można by gdzieś ująć żeby czytelnik też to wiedział. Po za tym w jednym miejscu Imperator pisze, że zaraz zginie a kilka linijek dalej twierdzi, że będzie żył praktycznie wiecznie na Złotym Tronie. Trochę się kupy nie trzyma.

Teraz jeszcze kilka słów odnośnie niektórych stwierdzeń

Cytat:Przypomniał sobie o walce z krwiopijecem ( nie krwiopijcem a kim? czym? = krwiopijcą) Kar’Vothiem

"krwiopijecem" to jest poprawna forma, w mianowniku Krwiopijec (polskie tłumaczenie z Bloodthrister).

Cytat:Draigo cudem powrócił niedawno z otchłań spaczni (wtf? nie mogę znaleźć sensu i logiki tej wypowiedzi. Chyba chodziło Ci o Otchłań Spaczenia, czyli powinno być: powrócił niedawno z Otchłani Spaczenia)

"otchłań spaczni" też chyba jest dobrze użyte. Spacznia to też wybryk polskiego tłumacza, chodzi o angielskie Warp.

To tyle ode mnie. Zachęcam do dalszego pisania bo język fajny Smile
Pozdrawiam Smile
There is no sacred place,
No perfect world,
Your head is home,
Freedom in your heart,
Be strong; take this chance,
Make your way; a better future comes.
Odpowiedz
#6
Cytat:równych psionikiem o

Nie rozumiem tego "psionikiem". To jakaś nazwa? Czy mały błąd?

Wiesz? Masz mały problem z interpunkcją. Za dużo przecinków. Za mało kropek. Wiele zdań jest za długich. Można by było je śmiało pociąć w mniejsze. Brzmiało by znacznie lepiej. Jeśli chodzi o fabułę to powiem, że całkiem fajne. Bardzo dobrze by było abyś wrzucił kontynuację. Historia zapowiada się bardzo ciekawie, szkoda dy było to skopać.

Ocena:

4/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#7
psionik to jest facet posiadający zdolności parapsychologiczne, jak czytanie w myślach, telekineza, ogólnie pojęte pozazmysłowe postrzeganie świata i oddziaływanie na niego.
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz
#8
Aha... Chyba, że tak ;P To taka nazwa? Patrz, nie wpadłam na to. Big Grin Chyba za mało dokładnie czytałam. Wink Oj, nie dobrze. Trzeba się poprawić. Angel
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#9
Na przyszłość będziesz wiedziała Wink
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości