18-02-2013, 20:27
Lekki, wieczorny wiatr, bardzo przyjemny i orzeźwiający, odwrócił kilka kartek gazety. Na jednej ze stron widniał napis „Londyn w gruzach”.
- Wasza Ekscelencjo… Wasza Ekscelencjo. Czas na pobudkę biskupie. Proszę, biskupie Maxwell. - Biskup spał na kozetce, przykryty gazetą. - Z przyjemnością donoszę, że paladyn, ojciec Anderson schwytał Integre Hellsing, przed chwilą zaatakowali pułk „Ostatniego Batalionu”.
- Tak… Oczywiście musiał to zrobić, nawet jeśli kazałem mu się nie wtrącać. – Biskup chciał otrzeć ślinę z brody ręką, lecz spojrzał na rękawiczkę, na której widniał krzyż i w ostatniej chwili odsunął dłoń od brody. W tej samej chwili ksiądz podał mu jedwabną chusteczkę, którą biskup wytarł ślinę. Hierarcha wstał z kozetki.
Widok był piękny, nad wybrzeżem brytyjskim znajdowała się czerwona łuna. W tej chwili kontrast między Anglią i Francją był ogromny. Czerwień przeciw błękitowi.
- Tylko popatrzcie, płonie jak czyściec – spokojny głos biskupa brzmiał na tle dźwięku fal obijających się o brzeg.
- Stolica została całkowicie zniszczona, Wasza Ekscelencjo, ogień nadal rozprzestrzenia się po Londynie. Liczba zabitych jest nie do zliczenia, tak samo jak liczba tych, którzy zasilili szeregi nieumarłych.
- Bóg ich ukarał – powiedział biskup z krzywym uśmiechem na ustach. – Ci głupcy od dawna igrali z herezją, szerząc Babilon. Mają to, na co zasłużyli.
- W rzeczy samej – odpowiedział ksiądz śmiejąc się.
Zza pleców biskupa i księży słychać było kroki, metalowych ciężkich butów.
- Co ze Stanami Zjednoczonymi? – zapytał biskup z tym samym uśmiechem
- Chaos, Wasza Ekscelencjo, Biały Dom nadal stoi w płomieniach, prezydent i trzynastu członków rządu nie żyją. Prawdopodobnie wszyscy zmienili się w wampiry. Amerykańscy biskupi czekają na rozkazy.
- Odpowiednie poświęcenie – odpowiedział biskup, krzywiąc wargi.
- Co z naszymi siłami w Stanach, Wasza Ekscelencjo? – zapytał ksiądz.
- Gdy sytuacja będzie tego wymagała, interweniować. Nie zaczynajcie niepotrzebnie walki. Zamieszanie działa nam na rękę. To będzie jak spacer po parku.
Coraz głośniej słychać było ciężkie kroki.
- Stany Zjednoczone pozostają bierne… to niezwykłe.
- Nie dbam już o to. Dopóki stoją na uboczu, moim głównym celem jest Brytania, Hellsing, Alucard i ten gruby major. Nie są w stanie sięgnąć Watykanu. Nie są tacy głupi, aby nas atakować.
Kroki były coraz głośniejsze i coraz bliższe.
- Dzisiaj poczują gniew krzyżowców. Oczyścimy Anglię z heretyków i potworów na chwałę naszego najpotężniejszego Boga – biskup ceremonialnie rozłożył ręce, a ostatnie słowa wykrzyczał w uniesieniu.
Nagle kroki ustały. Oczom księży ukazała się długa linia rycerzy odzianych w średniowieczne zbroje. W rękach dzierżyli ogromne rusznice przeciwpiechotne.
- Zniszczę niewiernych i demony, tak jak mi kazałeś, Ojcze – powiedział biskup znacznie ciszej.
Na przód linii wyszli czterej rycerze w ozdobnych zbrojach.
- Rycerze Kurlandzkiego Zakonu Kawalerów Mieczowych, 340 dusz, obecni.
- Rycerze Zakonu Calatrava La Nueva, 118 dusz, obecni.
- Rycerze Zakonu św. Stefana Toskańskiego, 257 dusz, obecni.
- Rycerze Maltańscy, 2457 dusz, obecni.
Biskup uśmiechnął się paskudnie. Odwrócił się w stronę rycerzy. Podszedł kilka kroków.
Krzyżowcy zaczęli klękać przed kościelnym dostojnikiem. Na końcu uklękli Wielcy Mistrzowie.
- Ojciec Święty rozkazał nam stawić się tutaj. Papież nakazał podnieść Waszą Ekscelencję do rangi arcybiskupa, aby uświęcić Waszą misję. Gratulacje, Wasza Eminencjo. My, wierni, zebraliśmy się tutaj, jako rycerze IX krucjaty. Jesteśmy do twojej dyspozycji, arcybiskupie Maxwell – mówił Wieli Mistrz Maltański. W rękach dzierżył czerwony ozdobny ornat, który uniósł, aby podać Maxwellowi.
Na twarzy nowego arcybiskupa pojawił się szeroki uśmiech. Wyciągnął dłoń po ornat i nałożył sobie na ramiona.
- AMEN. Przyjmuję ten dar i postaram się jak najlepiej wykonać powierzoną mi misję – zakrzyknął biskup w uniesieniu. – Waszym celem jest Londyn, zniszczcie go, pokażcie tym niewiernym siłę katolików. Zaczęła się nowa rekonkwista. Wszyscy rycerze wstali z klęczków i zaczęli dumnie skandować „amen”. Na twarzy Maxwell’a znów pojawił się paskudny uśmieszek.
Krzyżowcy zaczęli rozchodzić się do helikopterów, które miały przetransportować ich na teren Wielkiej Brytanii. Arcybiskup Enrico Maxwell przestał powstrzymywać paskudny śmiech, a księża zebrani wokół niego zmierzyli go wzrokiem z przestrachem.
- Kto by pomyślał, że bękart będzie przewodził tak dużą społecznością, że będzie mianowany arcybiskupem i dostanie armię. – Paskudny śpiew rozbrzmiewał wśród odgłosów śmigieł.
- Arcybiskupie!
- Tak, o co chodzi? – Nagle nastrój Maxwella zmienił się, wypowiedział te słowa bardzo spokojnie.
- Proszę, niech Ekscelencja spojrzy. – Młody ksiądz wręczył arcybiskupowi zdjęcia satelitarne. – To brytyjski krążownik.
- Porusza się? To absurd.
- Tak, porusza się zaledwie kilka węzłów, ale jego cel jest jasny… to Londyn.
- Alucard… to on! – powiedział inny ksiądz.
Maxwell oddał zdjęcia młodemu kapłanowi.
- Niech przybędzie. Hellsing, Millenium i Alucard zastaną zmiażdżeni podeszwami naszych butów. Bóg używa nas jako stos, który zmieni ich w popiół. A teraz idźcie i pamiętajcie, że jesteście narzędziami boskiego gniewu – grzmiał arcybiskup.
W tym momencie mnóstwo helikopterów wypełnionych krzyżowcami wyruszyło w stronę Wielkiej Brytanii.
- To szaleństwo. Nikt z nich nie przeżyje, nikt z nich nie wróci… Boże pomóż im. – szeptał żarliwie pod nosem młody ksiądz.
Może lubujący się w mandze i anime będę wiedzieli czym się inspirowałem
- Wasza Ekscelencjo… Wasza Ekscelencjo. Czas na pobudkę biskupie. Proszę, biskupie Maxwell. - Biskup spał na kozetce, przykryty gazetą. - Z przyjemnością donoszę, że paladyn, ojciec Anderson schwytał Integre Hellsing, przed chwilą zaatakowali pułk „Ostatniego Batalionu”.
- Tak… Oczywiście musiał to zrobić, nawet jeśli kazałem mu się nie wtrącać. – Biskup chciał otrzeć ślinę z brody ręką, lecz spojrzał na rękawiczkę, na której widniał krzyż i w ostatniej chwili odsunął dłoń od brody. W tej samej chwili ksiądz podał mu jedwabną chusteczkę, którą biskup wytarł ślinę. Hierarcha wstał z kozetki.
Widok był piękny, nad wybrzeżem brytyjskim znajdowała się czerwona łuna. W tej chwili kontrast między Anglią i Francją był ogromny. Czerwień przeciw błękitowi.
- Tylko popatrzcie, płonie jak czyściec – spokojny głos biskupa brzmiał na tle dźwięku fal obijających się o brzeg.
- Stolica została całkowicie zniszczona, Wasza Ekscelencjo, ogień nadal rozprzestrzenia się po Londynie. Liczba zabitych jest nie do zliczenia, tak samo jak liczba tych, którzy zasilili szeregi nieumarłych.
- Bóg ich ukarał – powiedział biskup z krzywym uśmiechem na ustach. – Ci głupcy od dawna igrali z herezją, szerząc Babilon. Mają to, na co zasłużyli.
- W rzeczy samej – odpowiedział ksiądz śmiejąc się.
Zza pleców biskupa i księży słychać było kroki, metalowych ciężkich butów.
- Co ze Stanami Zjednoczonymi? – zapytał biskup z tym samym uśmiechem
- Chaos, Wasza Ekscelencjo, Biały Dom nadal stoi w płomieniach, prezydent i trzynastu członków rządu nie żyją. Prawdopodobnie wszyscy zmienili się w wampiry. Amerykańscy biskupi czekają na rozkazy.
- Odpowiednie poświęcenie – odpowiedział biskup, krzywiąc wargi.
- Co z naszymi siłami w Stanach, Wasza Ekscelencjo? – zapytał ksiądz.
- Gdy sytuacja będzie tego wymagała, interweniować. Nie zaczynajcie niepotrzebnie walki. Zamieszanie działa nam na rękę. To będzie jak spacer po parku.
Coraz głośniej słychać było ciężkie kroki.
- Stany Zjednoczone pozostają bierne… to niezwykłe.
- Nie dbam już o to. Dopóki stoją na uboczu, moim głównym celem jest Brytania, Hellsing, Alucard i ten gruby major. Nie są w stanie sięgnąć Watykanu. Nie są tacy głupi, aby nas atakować.
Kroki były coraz głośniejsze i coraz bliższe.
- Dzisiaj poczują gniew krzyżowców. Oczyścimy Anglię z heretyków i potworów na chwałę naszego najpotężniejszego Boga – biskup ceremonialnie rozłożył ręce, a ostatnie słowa wykrzyczał w uniesieniu.
Nagle kroki ustały. Oczom księży ukazała się długa linia rycerzy odzianych w średniowieczne zbroje. W rękach dzierżyli ogromne rusznice przeciwpiechotne.
- Zniszczę niewiernych i demony, tak jak mi kazałeś, Ojcze – powiedział biskup znacznie ciszej.
Na przód linii wyszli czterej rycerze w ozdobnych zbrojach.
- Rycerze Kurlandzkiego Zakonu Kawalerów Mieczowych, 340 dusz, obecni.
- Rycerze Zakonu Calatrava La Nueva, 118 dusz, obecni.
- Rycerze Zakonu św. Stefana Toskańskiego, 257 dusz, obecni.
- Rycerze Maltańscy, 2457 dusz, obecni.
Biskup uśmiechnął się paskudnie. Odwrócił się w stronę rycerzy. Podszedł kilka kroków.
Krzyżowcy zaczęli klękać przed kościelnym dostojnikiem. Na końcu uklękli Wielcy Mistrzowie.
- Ojciec Święty rozkazał nam stawić się tutaj. Papież nakazał podnieść Waszą Ekscelencję do rangi arcybiskupa, aby uświęcić Waszą misję. Gratulacje, Wasza Eminencjo. My, wierni, zebraliśmy się tutaj, jako rycerze IX krucjaty. Jesteśmy do twojej dyspozycji, arcybiskupie Maxwell – mówił Wieli Mistrz Maltański. W rękach dzierżył czerwony ozdobny ornat, który uniósł, aby podać Maxwellowi.
Na twarzy nowego arcybiskupa pojawił się szeroki uśmiech. Wyciągnął dłoń po ornat i nałożył sobie na ramiona.
- AMEN. Przyjmuję ten dar i postaram się jak najlepiej wykonać powierzoną mi misję – zakrzyknął biskup w uniesieniu. – Waszym celem jest Londyn, zniszczcie go, pokażcie tym niewiernym siłę katolików. Zaczęła się nowa rekonkwista. Wszyscy rycerze wstali z klęczków i zaczęli dumnie skandować „amen”. Na twarzy Maxwell’a znów pojawił się paskudny uśmieszek.
Krzyżowcy zaczęli rozchodzić się do helikopterów, które miały przetransportować ich na teren Wielkiej Brytanii. Arcybiskup Enrico Maxwell przestał powstrzymywać paskudny śmiech, a księża zebrani wokół niego zmierzyli go wzrokiem z przestrachem.
- Kto by pomyślał, że bękart będzie przewodził tak dużą społecznością, że będzie mianowany arcybiskupem i dostanie armię. – Paskudny śpiew rozbrzmiewał wśród odgłosów śmigieł.
- Arcybiskupie!
- Tak, o co chodzi? – Nagle nastrój Maxwella zmienił się, wypowiedział te słowa bardzo spokojnie.
- Proszę, niech Ekscelencja spojrzy. – Młody ksiądz wręczył arcybiskupowi zdjęcia satelitarne. – To brytyjski krążownik.
- Porusza się? To absurd.
- Tak, porusza się zaledwie kilka węzłów, ale jego cel jest jasny… to Londyn.
- Alucard… to on! – powiedział inny ksiądz.
Maxwell oddał zdjęcia młodemu kapłanowi.
- Niech przybędzie. Hellsing, Millenium i Alucard zastaną zmiażdżeni podeszwami naszych butów. Bóg używa nas jako stos, który zmieni ich w popiół. A teraz idźcie i pamiętajcie, że jesteście narzędziami boskiego gniewu – grzmiał arcybiskup.
W tym momencie mnóstwo helikopterów wypełnionych krzyżowcami wyruszyło w stronę Wielkiej Brytanii.
- To szaleństwo. Nikt z nich nie przeżyje, nikt z nich nie wróci… Boże pomóż im. – szeptał żarliwie pod nosem młody ksiądz.
Może lubujący się w mandze i anime będę wiedzieli czym się inspirowałem