Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Dobry inters [Star Trek]
#1
Istnieje stare powiedzenie: Nie rób interesów z osobą, o której nic nie wiesz. Przyznam się bez bicia, że je zignorowałem. Skutki, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, okazały się opłakane zarówno dla USS Warszawa, jak i dla mnie osobiście.

Początek problemów był jednak dość prozaiczny: W czasie rutynowego rejsu na stację badawczą orbitującą wokół Gammy Draconis, uszkodzeniu uległy przekazane przez Bajoran kardasjańskie komory stazy utrzymujące w stanie zawieszenia doświadczenie, które chcieli przeprowadzić w tamtejszym laboratorium. Awaria sama w sobie może by nie była zbyt groźna, gdyby nie fakt, że nie mieliśmy w pamięci komputera planów umożliwiających zreplikowanie uszkodzonych elementów. W efekcie kapitan stanął przed trudnym wyborem: Lecimy na Ziemię, aby w tamtejszych stoczniach naprawić sprzęt, albo ryzykujemy dalszy lot bez pewności, że uda się przeprowadzić zaplanowane badania. I właśnie wtedy, kiedy kapitan miał podjąć decyzję co z tym fantem zrobić, wkroczyłem na arenę wydarzeń ze swoim genialnym pomysłem...

* * *

- Kapitanie... - nieśmiało zagadnąłem dowódcę statku.

Kapitan Terix, który wraz z p.o. pierwszym oficerem właśnie zastanawiał się nad tym, co powinni zrobić w kwestii uszkodzonych komór stazy, nieco nieprzytomnie spojrzał na mnie i zapytał:

- Słucham cię, Bjørn, o co chodzi?

- Sądzę, że mam rozwiązanie dla naszego problemu z awarią tego sprzętu.

- Tak? Czyżbyś miał gdzieś zachomikowane w sekcji nawigacyjnej zapasowe zasilacze do kardasjańskich komór stazy? - Trill będący kapitanem należącego do klasy Nebula statku USS Warszawa, nigdy nie podchodził na poważnie do propozycji osób, które wypowiadały się na tematy niezwiązane bezpośrednio z ich stanowiskami.

- No nie, panie kapitanie, ale jakiś czas temu jeden z moich znajomych powiedział mi, że przenosi się na andoriańską stacja badawczą ASS-3 znajdującą się w odległości kilku lat świetlnych od nas. Ponieważ interesuję się majsterkowaniem przekazał mi również informację, że można tam znaleźć wiele nietypowego sprzętu, który może mi się przydać. Być może, chociaż to nie jest pewne, znajdziemy tam zasilacze do tych komór. Dlatego, jeżeli się nam poszczęści, Bajoranie będą mogli przeprowadzić swój eksperyment, natomiast jeżeli tych części tam nie będzie to stracimy zaledwie kilka godzin czasu na lot tam i z powrotem do obecnej pozycji.

- To ma sens, kapitanie - wtrącił się pełniący obowiązki pierwszego oficera Bogdan Szumski - Andorianie lubią zbierać różne rzeczy. W czasie wojen z Dominium mogli gdzieś zdobyć jakieś części kardasjańskiego pochodzenia. Według mnie warto sprawdzić, czy nie mają tych elementów, które potrzebujemy.

Kapitan Terix, mimo poparcia mojego pomysłu ze strony Pierwszego, nie wyglądał na przekonanego, więc szybko dodałem:

- Mój znajomy jest mi winien przysługę, więc w mogę się z nim skontaktować i przepytać czy nie ma jakichś informacji w tej kwestii. Dodatkowo, przy naszym obecnym położeniu i prędkości, odłożenie o godzinę zmiany kursu na prowadzący na Ziemię, co da mi czas na sprawdzenie tych informacji, nie zmieni terminu przybycia do stoczni o więcej niż 10 minut, a to nie jest duża różnica. Natomiast lot na ASS-3, jeżeli znajdziemy tam te zasilacze, zaoszczędzi nam 3 dni drogi i da gwarancję, że nasza misja nie pójdzie na marne.

- No dobra - uległ Terix - ale pod wymienionym przez ciebie warunkiem: Natychmiast skontaktujesz się z tym swoim znajomym, poruczniku, i zapytasz go, czy tego typu części są w ich magazynach. Jeżeli nie będzie, albo nie dostanę odpowiedzi w godzinę, lecimy na Ziemię.

- Tak jest, kapitanie.

Szybko, aby kapitan nie zmienił zdania, wyszedłem z ładowni i udałem się do mojej kwatery. Wywołanie ASS-3, aby skontaktować się z Andorianinem, którego poznałem kilka lat wcześniej i opowiedziałem o nim kapitanowi, mogło mi zająć trochę czasu i wolałem z tym nie zwlekać. Niestety, nie byłem z Felem w tak dobrych stosunkach, jak to mogło by się wydawać z informacji przekazanych Terixowi, ale nie wątpiłem, że po starej znajomości Andorianin postara mi się pomóc i znajdzie te zasilacze.

* * *

Połączenie z ASS-3, wbrew moim pesymistycznym przewidywaniom, udało się nawiązać bez problemów. Ponieważ Fel akurat nie robił niczego, co wymagało by dużej uwagi, nie musiałem długo czekać aby z nim pogadać. Oczywiście Andorianin jak zawsze miał lepszy refleks, to pomimo tego, że to jak go wywołałem, pierwszy zaczął rozmowę.

- Witaj, Różowoskóry - Fel przywitał mnie, jak to miał w zwyczaju, popularnym wśród Andorian określeniem ludzi - Od dawna się do mnie nie odzywałeś. Ile to już lat? Trzy?

- Cześć, Fel. Cztery. Często jednak wracałem do ciebie myślami, więc możemy przyjąć, że kontaktowaliśmy się na poziomie niewerbalnym.

- Ha, ha, ha… Niewerbalnym. Dobre. No porządku, Bjørn, na pewno czegoś ode mnie potrzebujesz, skoro dzwonisz. Bez potrzeby byś sobie o mnie nie przypomniał - Fel był zawsze konkretny jak Wolkanin i z typową dla siebie bezpośredniością przeszedł do sedna sprawy.

- Okay. Służę obecnie na USS Warszawa i lecimy z materiałami do bajorańskich badań związanych z gwiazdą Gamma Draconis. Niestety, sprzęt, który nam przekazali, a dokładniej pokardasjańskie komory stazy, nawalił. Bodajże padły zasilacze.

- I? Ten wstęp ma mi coś przekazać czy jest tylko okrasą mającą zmiękczyć moje serce? - przerwał mi Andorianin.

- Mamy problem z naprawą. Nie mamy schematów do kardasjańskich zasilaczy i nie możemy ich zreplikować, a federacyjne są niekompatybilne. Niestety, umieszczone w nich próbki są czułe i nie mamy czasu, aby wrócić na Bajor, więc albo musimy usunąć usterkę samodzielnie, albo pogodzić się z tym, że szlag trafi cały eksperyment. Jak dobrze pamiętam, to kiedy przenosiłeś się na ASS-3 wspominałeś mi, że stacja ma spory magazyn z różnym nietypowym sprzętem, który mógłbyś tanio odstąpić. Nie macie tam przez przypadek takich kardasjańskich zasilaczy, które by pasowały do pasowały tych komór?

- Poczekaj chwilę, sprawdzę co mamy w magazynach - odpowiedział Fel i odszedł do bocznej konsoli.

Andorianina nie było zaledwie przez kilka minut, ale miałem wrażenie, że minęła co najmniej godzina zanim powrócił do rozmowy.

- Mamy jakieś kardasjańskie części, ale nie mam dokładnej specyfikacji. Będę w stanie ci ją podać za jakieś dwie, trzy godziny - stwierdził Fel, kiedy już się pojawił na ekranie.

- Cholera - zmartwiłem się - nie dasz rady wcześniej zdobyć tych informacji?

- Mowy nie ma. Muszę tam zejść i samodzielnie zrobić inwentaryzację, bo osoba, która wprowadzała dane do sytemu, najwyraźniej "zapomniała" to uczynić i wpisała jedynie: "kardasjański sprzęt z demobilu - 354 szt.".

- Jak sądzisz, będą tam te zasilacze?

- Nie wiem, Różowoskóry. To są szczątki kardasjański okrętów, więc mogą tam być, ale równie dobrze może ich nie być, więc nie dam sobie uciąć za to czułków. To jak? Sprawdzać czy sobie odpuścić?

- Sprawdzaj. Przekonam kapitana, że warto jednak zaryzykować i przylecieć do was.

- Za ile można się was spodziewać?

- Najwcześniej za jakieś 5 godzin. Do zobaczenia.

- Na razie. Spotkamy się w śluzie.

Rozmowa z Felem, aczkolwiek rokująca nadzieję, nie dała mi tego, czego po niej oczekiwałem. Stwierdzenie, że te łącza „mogą być” na stacji było raczej zbyt słabą gwarancją na to, aby przekonać Terixa do zaryzykowania zmiany kursu. Stracenie ponad 10 godzin cennego czasu na lot w miejsce, gdzie niekoniecznie uda się załatwić brakujące części, zdecydowanie nie było jego marzeniem. Czułem jednak, że warto by spróbować. Chociaż na ASS-3 mogło nie być takich zasilaczy, które będą pasować do naszych komór stazy, to powinny się znaleźć inne, które po zmodyfikowaniu da się w nich zamontować. Jednakże moja własna opinia to jednak był zbyt słaby argument w tej kwestii, więc postanowiłem zdobyć poparcie Tal's Jaar, czyli naszego głównego mechanika. Szansa była spora, ponieważ ta Betazoidka była znana w Gwiezdnej Flocie ze skłonności do ryzykanctwa i niestandardowych rozwiązań.

Kiedy dotarłem do Tal's Jaar kobieta właśnie spożywała posiłek w Dziesiątym Dziobowym. Chociaż przerwałem jej obiad nie przyjęła mnie z niechęcią, więc z bez sprzeciwu wysłuchała mojej propozycji na temat zdobycia części do komór stazy. Spodziewałem się z jej strony obiekcji, ale ku mojemu zdziwieniu, szefowa maszynowni uznała, że gra jest warta świeczki nawet w przypadku, gdy nie znajdziemy identycznych zasilaczy. Kiedy więc poprosiłem, aby udała się ze mną do kapitana i poparła moją propozycję, zgodziła się bez żadnych protestów. Osaczony przez dwie osoby kapitan Terix poddał się i zmienił kurs na stację ASS-3. Ponieważ dotarcie tam miało zająć około 5 godzin, miałem dość czasu, aby przemyśleć kwestię jak wydobyć od Andorian potrzebny nam sprzęt. Było to tym ważniejsze, że kapitan USS Warszawa uczynił mnie osobą odpowiedzialną za załatwienie sprawy tych zasilaczy. Czas nagle zaczął bardzo szybko płynąć, bo równocześnie dał mi jedynie godzinę czasu na ich zdobycie.

* * *

- Witaj, Różowoskóry - powiedział czekający na mnie w śluzie Fel.

- Cześć - odpowiedziałem i bez zbędnych wstępów postanowiłem przejść do sprawy. - Powiedz, że masz dla mnie dobre wiadomości i te zasilacze są w waszym magazynie

- Niestety, ale nie jest dobrze - Fel wyraźnie się zasępił. - Mamy sporo kardajsańskiego złomu w magazynie, ale żadnych interesujących ciebie urządzeń. Obawiam się, że przylecieliście na próżno.

Serce we mnie zamarło. Stracony czas, zmarnowany bajorański eksperyment i wściekły kapitan. Gorzej niż wojna z Dominium.

- Nie dobijaj mnie. Obiecałem kapitanowi, że te części tu będą. Na pewno nic nie macie?

- Przykro mi. Znajdziesz dużo pancerzy do ich krążowników, dziesiątki emiterów fazerów, paneli do urządzeń, podzespołów elektronicznych itp., ale zasilaczy nie ma.

- Szlag by to...

- Spokojnie - przerwał mi Andorianin. - Kiedy zorientowałem się, że nie mamy tych zasilaczy, rozejrzałem się za ich innym źródłem i chyba jest szansa na zdobycie tego sprzętu. Chodź ze mną.

Zrezygnowany doszedłem do wniosku, że i tak nie mam nic do stracenia, więc bez sprzeciwu dałem Andorianinowi poprowadzić się w głąb stacji. Jak by nie patrzeć to Fel był zorientowany w tutejszych stosunkach i co dzieje się na ASS-3. Uznałem wobec tego, że na pewno, zanim jeszcze się z nim spotkałem, wymyślił jakieś rozwiązanie problemu, który nagle zwalił mi się na głowę.

Przytłoczony niewesołymi myślami w milczeniu mijałem kolejne korytarze i pomieszczenia, aż wreszcie Fel się zatrzymał i powiedział:

- Jesteśmy na miejscu.

Rozejrzałem się i zauważyłem, że staliśmy w ogólnodostępnej części stacji przed jakąś urządzoną w starym magazynie ponurą speluną.

- Wiesz, Fel, co, jak co, ale upicie się nie rozwiąże moich problemów - stwierdziłem ponuro.

- Upicie się nie rozwiąże, ale pozafederacyjny handel prawdopodobnie tak. Na stacji przebywa Ferengi, który handluje złomem i częściami elektronicznymi. Może ma zasilacz, którego szukasz i zgodzi się na jego odstąpienie.

Ferengi? Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym gatunku, ale skoro Fel twierdzi, że mógłby mi pomóc, to chyba warto spróbować. Zrobiłbym wszystko, abym tylko nie musiał stanąć przed kapitanem z wieścią, że obiecałem mu gruszki na wierzbie, a one nie obrodziły.

- Który to?

- Ferengi, którego szukasz, to ten brązowoskóry łysy facet z wielkimi uszami i szpiczastymi zębami, który rozmawia z Romulaninem. Nazywa się Kled.

- Spróbować zawsze można. Dzięki za pomoc, Fel.

- Powodzenia, Różowoskóry.

Andorianin odwrócił się i odszedł w stronę swojego biura, a ja wszedłem do baru krokiem wskazującym na o wiele większą pewność siebie, niż ta, którą w rzeczywistości odczuwałem. Romulanin akurat skończył swoją rozmowę z Ferengi, więc nie zwlekając podszedłem do jego stolika.

- Można się przysiąść? - zapytałem.

Obcy obrzucił mnie wzrokiem z góry do dołu, jak gdyby oszacowywał moją wartość.

- Zapraszam - odezwał się,

Zabrałem z tacy przechodzącego obok kelnera pierwszego z brzegu drinka i szybko, zanim zauważy brak jednego kieliszka, siadłem przy stoliku. Ponieważ Kled wyglądał na kogoś, kto nie lubi tracić czasu, z miejsca przeszedłem do tego, z czym do niego przyszedłem.

- Szukam kardasjańskich zasilaczy do komór stazy. Mój znajomy powiedział mi, że jesteś osobą, która może mi je dostarczyć. Ma rację?

- Kardasjańskie zasilacze - Ferengi znacząco przeciągnął słowa wypowiedziane słowa - To nie jest sprzęt, który każdy ma na stanie. Towar jest gorący. Kardasjanie, po przegranej wojnie, nie patrzą przychylnie na osoby, które handlują ich wyrobami.

- Możliwe. Ja jednak pytam o to, czy masz takie rzeczy, a nie o stosunki międzyplanetarne - zripostowałem.

- Masz szczęście - Ferengi zmienił ton - że twój znajomy skierował cię do mnie. Niewielu jest handlarzy, którzy nie boją się Kardasjan, a ja jestem jednym z nich. Mam kilka sztuk tego towaru.

- Chciałbym je kupić. Natychmiast.

- Natychmiast? To będzie kosztować o po dwie sztabki latinum za sztukę gotówką. Cena nie podlega negocjacji, oficerze... - Ferengi znacząco zawiesił głos, a ja uświadomiłem sobie, że jeszcze się nie przedstawiłem.

- Porucznik Bjørn Hagersson - ze wstydem naprawiłem swój nietakt. - Będę musiał zrezygnować, bo nie mamy latinum na pokładzie. Lecieliśmy w misji wewnątrz Federacji, więc nie braliśmy gotówki na pokład. Nie wiem, czy jest coś, co mógłbym w zamian zaoferować - odstawiłem kieliszek na stolik i załamany wizją wściekłego kapitana wolno podniosłem się z krzesła.

- Poczekaj - Kled zerwał się z krzesła i złapał mnie za rękę. - Dwie inteligentne istoty na pewno znajdą jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie. To tylko kwestia dogadania się.

Zastanowiłem się szybko i czym prędzej ponownie siadłem. Skoro Ferengi chciał dalej rozmawiać, to chyba była jakaś szansa na dobicie targu. Było bowiem niemożliwe, aby proponowałby dalsze negocjacje, gdyby uważał, że sprzeda części wyłącznie za latinum.

- Kardasjańskie zasilacze - zaczął jeszcze raz Kled - są cennym towarem po wojnach z Dominium. Gospodarka Kardasji nie podniosła się jeszcze z gruzów, przez co ich produkcja jest bardzo niewielka i nie zaspokaja nawet podstawowych potrzeb Kardasjan. Dlatego ich zdobycie dla innych odbiorców jest problematyczne i, niestety, musi kosztować. Skoro nie masz latinum, to może znajdziesz coś innego na pokładzie swego statku, co mógłbyś zaoferować jako zapłatę?

- Wiesz co nas interesuje. Co Ciebie interesowałoby jako towar na wymianę za te zasilacze?

- Wszystko, co można sprzedać. Materiały, podzespoły, dane, których nikt nie posiada.

- Dane? Jakiego rodzaju?

- Na przykład mapy, informacje o nieznanych gatunkach, dane geologiczne niezamieszkanych planet i tym podobne.

- Niedawno uzyskaliśmy dużo informacji na temat kwadrantu Delta. Jeden z naszych statków wrócił po 7 latach pobytu w tamtych rejonach i przekazał komplet informacji wszystkim naszym jednostkom. Czy mapa terenów, przez które przelatywał, wystarczy jako zapłata za te zasilacze?

Ferengi zamyślił się i zaczął coś sobie przeliczać w notatniku, który wydobył z kieszeni. Siedziałem jak na szpilkach i nerwowo obracałem w dłoniach kieliszek z drinkiem. Kled nie spieszył się, a mój czas niebezpiecznie zbliżał się do chwili, po której przekroczeniu nie będę miał żadnego wyboru poza przyznaniem się kapitanowi do błędu.

- Mogę dorzucić charakterystyki gatunków, z którymi spotkała się w czasie tych siedmiu lat załoga USS Voyager - dodałem w nadziei, że to przekona Ferengi do zawarcia umowy.

Kled spojrzał na mnie zdawkowo i z przebiegła miną powiedział:

- Zdobycie tych zasilaczy kosztowało mnie dużo czasu, a te informacje nie gwarantują mi natychmiastowego zysku, ponieważ ich sprzedaż może trochę potrwać. Dorzucisz jeszcze pełna bazę danych Federacji na temat Borg i dobijemy targu.

- Nie wiem czy mogę. Muszę zapytać swojego kapitana, czy zgodzi się na wydanie tych danych.

- Decyduj teraz. Albo przyjmujesz moje warunki, albo nie ma umowy - Ferengi nagle usztywnił swoje stanowisko

Byłem w kropce: Jak nie zgodzę się na te warunki, to kapitan zgnębi mnie za czas stracony na wyprawę na ASS-3. Jeżeli je przyjmę, to natrze uszu za zawarcie umowy na tych warunkach bez jego zgody. I tak źle, i tak niedobrze. Kled patrzył na mnie spode łba z drwiącym uśmiechem na twarzy, a ja coraz bardziej się denerwowałem nie mogąc podjąć żadnej decyzji. Patrząc na jego minę nabrałem przekonania, że facet po prostu czeka, aż się załamię i zacznę go błagać o te zasilacze. Wkurzyłem się i ze złością w głosie stwierdziłem:

- Zgoda.

- Wiedziałem, że dojdziemy do porozumienia - odpowiedział handlarz i podał mi swój notatnik - Skopiuj dane na serwer, którego adres znajdziesz w tym padzie. Kiedy potwierdzę ich prawdziwość wyślę kogoś z mojej załogi z zasilaczami do śluzy, przy której cumuje Twój statek.

- Pospiesz się, jeżeli możesz. Odlatujemy za czterdzieści minut.

- Skoro tak, to lepiej wróć na swój statek i natychmiast skopiuj te dane. Ich sprawdzenie zajmie mi trochę czasu.

Facet miał rację, więc czym prędzej pożegnałem się i wróciłem na USS Warszawa, aby wypełnić warunki umowy, którą przed chwilą z nim zawarłem.

* * *

Siedziałem właśnie w swojej kwaterze, kiedy nagle usłyszałem z interkomu skierowane do mnie wezwanie kapitana:

- Porucznik Bjørn Hagersson natychmiast zgłosi się na mostek.

- Tak jest.

Kiedy kapitan wzywa kogoś do siebie, nie ma na co czekać, zwłaszcza w momencie, gdy jego głos pobrzmiewa ukrywaną złością. Zamknąłem więc dane nawigacyjne przesłane z USS Voyager, które właśnie czytałem, i jak najszybciej jak to możliwe udałem się na mostek. Na szczęście turbowinda była akurat na moim pokładzie, więc nie musiałem na nią czekać i dotarłem na miejsce trzy minuty po wezwaniu. Wchodząc do pomieszczenia zauważyłem, że wszystkie głowy obróciły się w moją stronę, co było nietypowe. Zaniepokoiło mnie to, że kilka z osób popatrzyło na mnie z wyraźnym współczuciem, a wychodząca właśnie Tal's Jaar była wyraźnie wściekła. Spojrzenia, którym mnie obrzuciła, w żaden sposób nie można było nazwać przyjacielskim. Rozejrzałem się po mostku, ale nie dostrzegłem tam kapitana. Jednak zanim zdążyłem zapytać gdzie jest dowódca, komandor porucznik Szumski wskazał mi ręka na gabinet kapitański i powiedział:

- Kapitan czeka na ciebie w swoim gabinecie. Lepiej za długo nie czekaj z wejściem.

Z duszą na ramieniu przekroczyłem drzwi do gabinetu. Kapitan siedział za swoim biurkiem i przeglądał jakieś akta, ale, jak tylko drzwi zamknęły się za moimi plecami, podniósł wzrok i z lekką groźbą w głosie zadał mi pytanie:

- Co ma mi pan do powiedzenia, poruczniku Hagersson?

- Chodzi panu o postępy działań w zdobyciu zasilaczy? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie - Jeżeli pan o to pyta, to wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zasilacze będą na pokładzie USS Warszawa za jakieś...

- Panie Hagersson, czy ja wyglądam jak bym żartował? - te słowa kapitan wycedził już bez udawania, że wszystko jest w porządku - Właśnie czytam raport szefa ochrony, w którym donosi mi, że bez mojej, ani czyjejkolwiek innej zgody, skopiował pan duże ilości danych na serwer jakiegoś Ferengi imieniem Kled. Czy pan spał w Akademii na wykładach o procedurach obowiązujących na pokładach statków Gwiezdnej Floty? A może uznał pan, że jest aż tak ważny, iż pytanie kapitana lub pierwszego oficera o zgodę na taki transfer jest poniżej pana godności?!

- Nie, panie kapitanie - spuściłem uszy po sobie, bo sytuacja nie wyglądała dla mnie zbyt dobrze.

- "Nie, panie kapitanie" - powtórzył ironicznie Terix - Wobec tego, skoro pan nie spał, ani nie uważa, że jest ponad wszystkich, to może pan teraz wyjaśni, dlaczego dopuścił się tak poważnego naruszenia regulaminu?

- Przekazanie tej bazy danych jest warunkiem kontraktu, który zawarłem na dostawę zasilaczy, po które tutaj przylecieliśmy. Ponieważ pan dał mi tylko godzinę na ich zdobycie, która zresztą niedługo dobiegnie końca, a kontrahent chciał sprawdzić ich prawdziwość przed przekazaniem sprzętu, nie miałem czasu na udawanie się do kogokolwiek po pozwolenie.

- Kontrakt??? Wydanie danych Federacji jako zapłata??? Czy pan się dobrze czuje, panie Hagersson? - brwi kapitana podjechały do góry ze zdumienia.

- Uzyskanie tych zasilaczy jest niezbędne dla uratowania eksperymentu Bajoran, a Ferengi upierał się, że musimy się natychmiast dogadać i dokonać wymiany, więc uznałem, że nie mogę tracić czasu na uzyskiwanie zgody. Przekazałem więc dane najszybciej jak to możliwe, a zasilacze powinny lada moment być w naszej śluzie.

- Jeszcze o tym porozmawiamy - kapitan najwyraźniej postanowił na chwilę zostawić na boku temat przekazanej bazy - ale proszę nie liczyć, że przejdziemy nad tą sprawą do porządku dziennego, poruczniku. Raport, który czytam, stwierdza, że dane przekazałeś o piętnastej dwadzieścia pięć. Kiedy dostaniemy części?

Serce we mnie zamarło, bo zrozumiałem, że minęło juz ponad czterdzieści minut, a Kled nie dał mi żadnego znaku na temat przekazania zasilaczy na USS Warszawa.

- Natychmiast to sprawdzę, kapitanie. Za pięć minut będzie pan miał informacje na swoim biurku.

- Lepiej żeby te części się znalazły, Bjørn. W innym wypadku nie chciałbym być w Twojej skórze...

W głosie Terixa zabrzmiały nuty, które sprawiły, że nagle poczułem suchość w ustach. Nie czekając nawet chwili dłużej odmeldowałem się i pognałem do śluzy.

* * *

Cały w nerwach dobiegłem do śluzy i z przerażeniem zobaczyłem, że jest pusta. Cholera! Gdzie jest ten człowiek, którego miał mi przysłać Kled z zasilaczami? Minęła już prawie godzina od chwili, kiedy zawarłem umowę z Ferengi i przekazałem mu dane, które miały być zapłatą za sprzęt, a tu ani kontaktu z jego strony, ani zamówionych zasilaczy. Podszedłem do najbliższego panelu komunikacyjnego i wcisnąłem klawisz podłączający mnie do komputera.

- Komputer, gdzie dokuje statek Ferengi o imieniu Kled?

- Do stacji nie jest zadokowany żaden statek, który należy do osoby o tym imieniu - odpowiedź padła niemalże natychmiast.

Zmartwiałem. Nie ma takiego statku? Co jest grane? Przecież Kled miał mi dostarczyć ten sprzęt w ciągu 40 minut, a teraz komputer twierdzi, że nie ma statku, który by do niego należał. Chyba, że korzysta z czyjegoś statku...

- Komputer, czy na liście pasażerów lub załogantów któregokolwiek ze statków cumujących do ASS-3 figuruje Ferengi Kled?

- Nie ma osoby o tym imieniu na żadnej z posiadanych list załóg i pasażerów zacumowanych statków.

Odpowiedź komputera zabrzmiała jak tren żałobny na moim pogrzebie. Kapitan mnie zabije - nie dość, że nie ma zasilaczy, to jeszcze przekazałem bazę danych w obce ręce. Kiedy zastanawiałem się nad tym, co jeszcze może zrobić mi Terix, do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl: Zamiast pytać komputer, który jest tylko maszyną, warto by zapytać o Kleda osobę, która jest na stacji przez cały czas. Wdusiłem interkom i wywołałem Fela.

- Fel, potrzebuję Twojej pomocy. Ferengi, którego mi poleciłeś, miał dostarczyć na USS Warszawa zasilacze, po które tutaj przyleciałem. Nie wiem, dlaczego nie stawił się na umówione spotkanie. Czy mógłbyś sprawdzić, na którym stanowisku znajduje się jego statek? Chcę się do niego udać osobiście po ten sprzęt.

- Poczekaj. Zaraz będę wiedział - odpowiedział mi Andorianin.

Czekałem, a czas uciekał. Opóźnienie względem terminu, który wyznaczył mi kapitan, nie malało i wiedziałem, że z każdą chwilą, która upływa, Terix jest coraz bardziej wściekły.

- Mam złą wiadomość, Bjorn - wyrwał mnie z zadumy głos Fela - dwadzieścia pięć minut temu statek Kleda odcumował od ASS-3 i chwilę potem wszedł w warp. Nie zostawili żadnej informacji o tym gdzie lecą i kiedy wrócą.

Serce podeszło mi do gardła i przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Wreszcie, po kilkukrotnym nerwowym przełknięciu śliny, zdołałem wydusić z siebie pytanie:

- Czy zostawili dla mnie te zasilacze?

- Nie mam żadnego zapisu na ten temat. Jeżeli nie umawiałeś się z nimi na ich przechowanie w którymś z magazynów należących do jakiegoś prywatnego właściciela, to nie zostawili.

No pięknie. Dane przekazane, a sprzętu nie ma. Kapitan mi nie daruje...

- Nie umawiałem się na taki sposób dostarczenia - wyjąkałem.

- No to nie masz tych zasilaczy. Mam nadzieję, że chociaż zapłatę miałeś przekazać przy odbiorze...

- Ekhem...

- No to właśnie dałeś się oszukać. Nie ostrzegali cię przed Ferengi?

- Nie pamiętam. Nawet, jeżeli tak było, to w tym momencie nic mi nie da. Dzięki za informację i pomoc. Żegnaj, Fel, pewnie teraz bardzo długo się nie spotkamy.

- Żegnaj, Różowoskóry. Powodzenia - współczucie wylewało się z każdej zgłoski wypowiedzianej przez Andorianina.

Na mostek wracałem noga za nogą obmyślając możliwe wersje usprawiedliwienia się przed kapitanem z poniesionej porażki. Problem polegał na tym, że popełniłem tak wiele podstawowych błędów, iż jedyna myśl, która była w stanie utrzymać mi się w głowie, brzmiała: "Wywalą. Na zbity pysk wywalą z Floty". Kiedy dotarłem na miejsce, kapitan już na mnie czekał z miną, która tylko potwierdzała moje obawy. Kiedy zmierzałem w jego stronę nie odezwał się nawet jednym słowem, dlatego stanąłem przed nim w postawie zasadniczej i nabrawszy głęboko powietrza zacząłem swój raport.

- Panie kapitanie, melduję, że...

* * *

Kara, którą wymierzył mi kapitan była nie tyle dotkliwa, co zdecydowanie upokarzająca: Miesiąc czyszczenia wszystkich łazienek i toalet na statku z zakazem wykorzystywania do tego z urządzeń nowszych niż z XX wieku. Dodatkowo do moich akt zostało wpisane upomnienie, ponieważ na skutek moich działań eksperyment Bajoran się nie udał, a gdybyśmy od razu polecieli na Ziemię to udałoby się go uratować, co pokazała późniejsza symulacja wydarzeń w holodeku.

Kiedy już przełknąłem dumę i uznałem, że nie powinienem był brać się za handel z nieznanym mi gatunkiem, zabrałem się za rozmyślanie nad tym, gdzie popełniłem błąd w moich działaniach. Nie byłem w stanie tego rozgryźć dopóki podczas sprzątania łazienki w kwaterze III oficera nie trafiłem na książkę pt. "Zasady Zaboru Ferengi - komentarz praktyczny". Pożyczyłem ją na kilka dni, a po przeczytaniu nabrałem ochoty, aby rozwalić swój pusty łeb o najbliższą grodź.

Siedemnasta Zasada Zaboru brzmi: "Umowa to umowa... lecz tylko między Ferengi."
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#2
Tekst dość ciekawy. Dogłębnych błędów nie widzę, może za późna pora jak na mnie do sprawdzania Big Grin W sumie ten temat akurat moim ulubionym nie jest, więc skupię się na przedstawionej przez ciebie historyjce.
Czyta się nawet, nawet. Fajny pomysł i widać, że potrafisz to w miarę ciekawie przedstawić. Choć na moje brakuje tu tego "czegoś". Ciekawi mnie twoja dalsza twórczość.

Ocena:

4/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#3
fajnie "przedstawiasz słowem"
i mam wrażenie że robisz to bez trudu, swobodnie

ja zawsze miałem i mam nadal własnie z tym największy
problem

poza tym czytając
człowiek nie forsuje się
i uwierz mi jest to
ogromny plus wg mnie
oczywiście w przypadku produktów trochu dłuższych


( a zaraz nad - straszna wiocha w sygnaturze Tongue)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości