Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Dług [Star Trek]
#1
Uwaga: Tekst nie miał przeprowadzonej korekty, więc proszę się nie czepiać o ewentualne literówki czy braki przecinków. Przy lekturze wskazana jest przynajmniej podstawowa znajomość uniwersum Star Trek.


Dług

Przez korytarze andoriańskiej stacji kosmicznej ASS-3 przelewała się rzesza istot z różnych gatunków należących do Federacji i nią nie stowarzyszonych. Rytm pracy placówki oraz jej położenie sprawiały, że Romulanie, Klingoni, Ferengi, ludzie i przedstawiciele innych ras przemieszały się po jej pomieszczeniach załatwiając sprawy, które ich przywiodły w to miejsce. Wszyscy razem tworzyli gęsty tłum, przez który ze zniecierpliwieniem przeciskał się ubrany w mundur Andorianin. Szedł dość nerwowo, bo chociaż przez ponad 10 lat pracy na stacjach kosmicznych Fel przywykł do tłoku na korytarzach, to w tego akurat dnia był w zdecydowanie kiepskiej formie i wszystko go drażniło. Wściekał się, ponieważ w bazie przylotów znalazł informację, że na stację ma przybyć pewien Ferengi. Nie jakiś pierwszy z brzegu przedstawiciel tej rasy, ale ten sam, który kilka miesięcy wcześniej w perfidny sposób oszukał Bjørna Hagerssona. Człowieka, którego Andorianin, mimo długiego braku kontaktu, uważał za przyjaciela. Irytacja i złość, odczuwane z powodu wykorzystania nawigatora, odżyły z nową siłą gdy dotarło do niego znaczenie informacji znalezionej w bazie danych. Natomiast teraz, kiedy chciał jak najszybciej dotrzeć do swojej kwatery, ciągle ktoś stawał mu na drodze i spowalniał marsz.
Kiedy Fel wreszcie znalazł się w swoim mieszkaniu, poczuł, że prawie całe nerwy z niego opadły. Obecnie odczuwał jedynie irytację, że Kled będzie włóczył się po ASS-3 jak gdyby nic się nie stało. Czuł, że nie może tego tak pozostawić, ponieważ Bjørn poniósł dotkliwe konsekwencje niewłaściwego zachowania kupca. To, że Kled postępował zgodnie z Zasadami Zaboru, w niczym nie zmniejszało w oczach Andorianina jego winy względem przyjaciela. Co by nie było, na cywilizowanych planetach umowa jest umową nie tylko pomiędzy Ferengi. Obowiązuje wszystkich, którzy je zawierają.
Andorianin zaczął chodzić po pokoju i zastanawiać co robić dalej z tym fantem. Postawienie Ferengi przed sądem nie wchodziło w rachubę. Umowa została zawarta ustnie, a ponieważ w barze nie było kamer, więc nie istniał żaden dowód jej zawarcia. W efekcie, ponieważ Fel znał Bjørna i wiedział, że upokorzony przyjaciel nie będzie chciał świadczyć przeciwko Kledowi, wygranie sprawy było niemożliwe. Andorianin był jednak przekonany, że postępowanie Ferengi wobec człowieka należy jakoś ukarać. Trzeba jednak przeprowadzić to w taki sposób, aby nie naruszyć żadnego z praw Federacji i Andorii. To zaś, uświadomił sobie, dla jednej osoby mogło być niewykonalne. Kled był cwanym handlarzem i zawarł niejeden kontrakt z wieloma gatunkami, więc nie da się łatwo wyrolować.
- Potrzebna mi będzie pomoc - powiedział sam do siebie - oraz dobry plan.


* * *

Klingoński bar "Kplah" miał w sobie coś, co zawsze odprężało Fela, kiedy był zdenerwowany. Nie potrafił tego sprecyzować, ale przypuszczał, że jest to po prostu używany w nim język klingoński. Andorianin wiedział, że Klingoni nie pozwalają na jego tłumaczenie za pomocą automatycznych translatorów żadnemu napotkanemu gatunkowi. W efekcie rozbrzmiewające w barze gardłowe zgłoski i charakterystyczna urywana wymowa w jakoś sposób dawały Andorianinowi poczucie ładu i pozwalały na uspokojenie się. Możliwość zjedzenia żywego gagh, którego nie oferowały żadne replikatory, była dodatkową przyczyną powodującą, że spędzał w tym barze wiele czasu. Musiał jednak spożywać to danie w samotności, bo inni Andorianie uważali je za obrzydliwe i odmawiali towarzyszenia mu przy posiłku.
Talerz z gagh tego dnia podano wyjątkowo szybko, więc Fel nie przerywając rozmyślań zabrał się do jedzenia. Zastanawiał się, kto byłby w stanie udzielić mu pomocy w zemście na Kledzie. Zdawał sobie sprawę, że jego działania będą nielegalne, więc nie może wywiesić ogłoszenia "pomocnik do odegrania się na handlarzu Ferengi pilnie poszukiwany". W dodatku charakter planów, które w międzyczasie samoistnie pojawiły się w jego głowie, sprawiał, że nie każda osoba mogła wziąć udział w tej grze. Andorianin westchnął i pomyślał: To nie będzie takie proste.
Ponieważ zamówiona porcja wydała się dziwnie mała, Fel postanowił zamówić kolejną. Rozglądał się właśnie za kelnerem, gdy jego wzrok padł na siedzącego przy kontuarze Klingona. Andorianin natychmiast go rozpoznał: To był Koloth. Nie ten słynny kapitan, który miał scysję z Jamesem T. Kirkiem na stacji K-7, tylko jego imiennik. Fel skądinąd wiedział, że rodzice tego Klingona nazwali swoje dziecko tym imieniem w nadziei, że dorówna i przewyższy swoimi czynami poprzednika. Jednakże nic z tych planów nie wyszło, ponieważ Koloth okazał się kiepskim żołnierzem i nikt nie chciał go przyjąć do załogi.
A może by tak... Nie, to zbyt szalone. Fel wiedział, że chociaż Klingoni lubią wdawać się w różne awantury, to jednak jego plany mogli uznać z niehonorowe. Z drugiej strony, Koloth nie był typowym przedstawicielem swojego gatunku i mógł by jednak zainteresować się tym, co planował. Fel zdecydował, że nie ma co się dłużej zastanawiać. Zabrał ze stolika talerz z gagh, podszedł do baru i przysiadł się do Klingona.
- Czego? - warknął Koloth
- Pogadać. Jest robota. - Fel uznał, że na takie powitanie krótka odpowiedź będzie najlepsza.
- Nie ze mną - odburknął Klingon i demonstracyjnie odwracając się plecami do Andorianina podniósł kubek z winem do ust.
To był problem. Narzucenie się osobie, która nie chce rozmawiać, nie jest dobrze przez nią widziane. Narzucanie się Klingonowi natomiast mogło skończyć się tragicznie. Mimo to Fel uznał, że nie może się poddać. Ponieważ atak bezpośredni nie przyniósł dobrego efektu postanowił spróbować innego rozwiązania.
- Barman! - krzyknął - dwa krwawe wina. Jedno dla mnie, a jedno dla tego wojownika.
Klingon spojrzał spode łba na Fela, ale nie zaoponował. Kiedy trunek pojawił się przed nim obrócił się w stronę Andorianina i ironicznie stwierdził:
- Jak na mieszkańca wiecznie skutej lodem planety pijesz bardzo mocne trunki.
- Jadam także dania, których żaden rozsądny Andorianin nie tnie nawet końcem kija - Fel wskazał dłonią na talerz z ciągle poruszającym się gagh.
- Nie jesteś typowym przedstawicielem swojej rasy - skwitował Koloth.
- To samo można powiedzieć również o tobie - odparował Fel. - Nie słyszałem, abyś rozpaczał, kiedy wyrzucono cię z załogi Drapieżnego Ptaka, z którego wysiadłeś na tej stacji.
- Nie zależało mi na tym.
- Wiem również, że wyrzucono cię z kilku innych okrętów. Tam również nie protestowałeś. Zabrakło odwagi do zrobienia awantury?
Koloth pochylił się na kubkiem z winem i z nerwowo zacisnął dłonie w pięści. Fel zaczął się zastanawiać czy przez przypadek nie przesadził. Klingoni nie słynęli z opanowania i bardzo gwałtownie reagowali na wszystko, co uznawali za godzące w ich honor, a uwaga o tchórzostwie była bardzo obraźliwa. Cisza przedłużała się, więc Andorianin sięgnął po gagh, aby zająć czymś palce, które zaczęły wyraźnie drżeć. Miał właśnie włożyć kolejną porcję dania do ust, kiedy Koloth, najwyraźniej podjąwszy decyzję, szybkim ruchem dopił wino i delikatnie odstawił kubek na bar.
- To nie dla mnie - odezwał się cicho. - Nienawidzę tego. Walki, zabijania, cierpienia innych.
Takiej odpowiedzi Fel się nie spodziewał. Sądził, że Koloth chce po prostu dostać się do jakiejś wybranej przez siebie załogi i nie może zdobyć takiego przydziału. Ogłupiały wpatrywał się w swojego rozmówcę i zastanawiał jak ma wybrnąć z tej sytuacji.
- Ee... - wydukał.
- Zaskoczyłem cię - nieoczekiwanie twarz Klingona rozciągnęła się w uśmiechu. - Tak jest. Imiennik słynnego Kolotha nie lubi i nie chce walczyć. Kuriozalne, nie prawda?
Fel sięgnął po wino, które przed nim stało i pociągnął bardzo głęboki łyk. Palący trunek wywołał w nim atak kaszlu i część trunku wylądowała na ubraniu Kolotha. To najwyraźniej nie był dobry dzień, bo wszystko się waliło. Andorianin wziął głęboki oddech.
- Przepraszam. Za to co powiedziałem i za wino na tobie.
- W porządku. Tak samo bym zareagował na twoim miejscu. Klingon, który nie chce walczyć i zdobyć chwały na polu bitwy? Absurd! - gorycz wylewała się z każdej zgłoski wypowiadanej przez Kolotha. - Mnie zaś nigdy do tego nie ciągnęło. Jaki to ma sens? Ciągła walka, zabijanie i „honorowa” śmierć w bitwie. Jaki w tym honor, że się umiera? Kiedy o tym mówię innym Klingonom to traktują mnie jak wariata. Robię więc wszystko, abym nie musiał brać w tym udziału, nawet jeżeli w efekcie jestem uważany za ciamajdę większą niż Aleksander Rożenko. Ja bym zaś chciał robić coś innego. Na przykład handlować.
Do Fela nagle dotarło, że otwiera się przed nim doskonała okazja pozyskania pomocnika do przeprowadzenia swoich planów. Koloth najwyraźniej palił się do tego, aby zmienić skórę wojownika na inną, więc może dać się przekonać do udziału w zemście na Kledzie. Zwłaszcza, że stwierdził, iż chciałby zająć się prowadzeniem interesów. Trzeba tylko odpowiednio podejść Klingona, aby nie poczuł się urażony i nie uznał, że plany, które chciał wprowadzić w życie, są niehonorowe.
- Słuchaj, Koloth, jak już mówiłem, mam robotę do wykonania...
- Mówiłem, ze nie jestem zainteresowany!
- Nie bądź tego taki pewien. Jeżeli mój plan się powiedzie, to tylko na tym zyskasz, a kto wie, może nawet będziesz mógł spełnić swoje marzenia.
- Nierealne.
- Wszystko jest realne, to tylko kwestia odpowiedniego podejścia. W tym momencie na przykład odpłacenia się jednemu Ferengi za to, jak potraktował mojego przyjaciela.
- Zabił go? - zainteresował się Koloth.
- Nie dotrzymał warunków kontraktu. Kapitan statku, na którym służy mój przyjaciel, wściekł się i wlepił mu karę, która poniżyła go w oczach załogi. Chcę teraz utrzeć nosa temu Ferengi, aby wiedział jak to jest, kiedy zostanie się wyrolowanym przez kontrahenta.


* * *

Tak naprawdę Kled nie lubił przesiadywania w barach. Co prawda Ferengi robił w nich najlepsze interesy, jak na przykład wyłudzenie od Federacji bazy danych na temat kwadrantu Delta, to jednak nie lubił ciągłego rozgardiaszu i awantur. Wiedział jednak, że siedząc na statku nie zarobi nawet na miskę robaków, więc godził się z niedogodnościami siedzenia w barach, pubach i innych spelunach. Interesy, niestety, nie chciały robić się same.
Kled z niesmakiem rozejrzał się po otoczeniu a potem skinął ręką na kelnera.
- Denobulańkską brandy raz. Tylko na jednej nodze.
Kelner oddalił się pospiesznie, a Ferengi wrócił do obserwacji otoczenia. Nie zauważył jednak niczego ciekawego poza siedzącym przy barze Klingonem, który dość nerwowo rozmawiał z towarzyszącym Andorianinem. Ponieważ odległość nie była zbyt duża, to mimo hałasu, handlarz był w stanie usłyszeć o czym tak zawzięcie dyskutują.
- Nie mogę brać udziału w przetargu?! - krzyknął. najwyraźniej mocno zdenerwowany Klingon.
- Jesteś Klingonem - odpowiedział spokojnie rozmówca - a jak powszechnie wiadomo, twój gatunek to wojownicy, a nie handlarze. Nikt normalny nie weźmie na poważnie oferty, którą ewentualnie złożysz.
Kled natychmiast nastawił uszu, aby nie przegapić ani jednego słowa z toczącej się nieopodal rozmowy. Oferta? Czyżby Andorianie mieli zamiar coś kupować, że ten Klingon awanturuje się o możliwość złożenia oferty? Kto wie, może i dla Ferengi znajdzie się przy tej okazji możliwość zarobienia paru sztabek latinum.
Ponieważ narastający hałas zaczął zagłuszać mu toczącą się przy barze wymianę zdań, dyskretnie przesunął się bliżej baru. W nowym miejscu było mu łatwiej usłyszeć rozmowę, więc sącząc przyniesionego w międzyczasie drinka, zaczął przysłuchiwać się dalszej rozmowie.
- Koloth, nie ma co się oszukiwać - stwierdził Andorianin, - znam doskonale kierownictwo stacji, więc nie masz co marzyć, że zgodzą się na dostawy żywności od Klingona.
- Przeklęci p'tah! - Klingona ze złości aż poderwało z krzesła.
- Usiądź. - Andorianin starał się uspokoić towarzysza. - Wiem, że chciałbyś zająć się handlem i dostać ten kontrakt z ASS-3, ale nic się nie da zrobić. No, chyba że podstawiłbyś kogoś, kto zgłosiłby się do przetargu jako niezależna firma, a w rzeczywistości działałby jako figurant w twoim imieniu.
- Mam postąpić jak jakiś tchórzliwy Ferengi?! Ja mam swój honor, Fel!
Kled skrzywił się. Wzmianka o tchórzliwej postawie jego pobratymców godziła w miłość własną handlarza, ale nie mógł nie zgodzić się z opinią Klingona. Jego gatunek słynął w kwadrancie z tego, że walczą jedynie w obronie przewożonego towaru, a w każdej innej sytuacji starają się uciekać lub natychmiast poddają. Co prawda doszły do niego słuchy o niejakim Quarku, który podreperował zszarganą opinię Ferengich stając bez broni do walki z Klingonem, ale najwyraźniej na ASS-3 ta historia jeszcze nie dotarła. Nie był w stanie na to nic poradzić, ale zainteresowała go wyraźna chęć Kolotha do zajęcia się handlem. Było to zdecydowanie nietypowe dla Klingonów, którzy uważali, że jedynie bycie wojownikiem jest honorowe. Nagle do Kleda dotarło, że idealnie pasuje do rozwiązania zaproponowanego przez Andorianina i może na tym sporo zarobić. Gwałtownie wstał od swojego stolika i podszedł do baru, aby włączyć się do dyskusji.
- Bardzo przepraszam - powiedział uniżenie - ale nie mogę ukryć, że przypadkiem usłyszałem rozmowę, którą panowie prowadzili na temat organizacji dostaw żywności na tę stację. Sądzę, że jestem osoba, która umożliwi panu Kolothowi wejście do kręgu handlarzy. Nazywam się Kled i prowadzę dobrze prosperująca firmę, która może posłużyć jako "przykrywka" dla pana działalności - ostatnie zdanie wypowiedział bezpośrednio do Klingona.
Kończąc swoje oświadczenie Ferengi zauważył dziwne spojrzenie wymienione pomiędzy Andorianinem a Klingonem. Uznał, że nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. W końcu przecież podsłuchiwał ich rozmowę, więc mogą być podejrzliwi co do jego intencji. Niezrażony tą myślą i milczeniem, które zapadło po jego słowach, postanowił zbierać latinum, póki leży na stole.
- Proszę się nie dziwić, że usłyszałem rozmowę, którą panowie prowadzili, ale mój dużo czulszy słuch niż wasze. Dlatego wiem, że pan Koloth chciałby dostarczać żywność na ASS-3, ale uprzedzenia Andorianina to nie pozwalają.
Kled zauważył, że Fel poruszył się nerwowo na stołku, kiedy wypowiedział ostatnie zdanie. Najwyraźniej duma nie pozwalała mu na spokojne przełknięcie słów handlarza. Ferengi obrócił się w stronę Klingon aby kontynuować argumentację, ale zanim zdążył otworzyć usta, Koloth wybuchnął śmiechem.
- Ha, ha, ha - tubalny rechot Klingona wypełnił cały bar. - Co tchórzliwy Ferengi zaoferować wojownikowi?
- Może, tak jak już powiedziałem, - stwierdził spokojnie Kled - zgodnie z sugestią pana znajomego, posłużyć jako podstawiona osoba, która zastąpi pana w negocjacjach z dowództwem stacji. Oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem - zastrzegł, aby nie było wątpliwości, że nie zrobi tego gratis.
Andorianin spojrzał na Klingona i powiedział:
- To ma sens. Ferengi są urodzonymi kupcami i nikt nie będzie szukał innej przyczyny złożenia przez niego oferty niż chęć zarobienia. Powinieneś to rozważyć, Koloth, bo to umożliwi ci zajęcie się tym, o czym marzysz od dawna.
Koloth nieufnie obrzucił wzrokiem Kleda, a potem zaczął błądzić oczami po suficie. Kled widział, że Klingon jest zainteresowany współpracą, ale ma wątpliwości co do niego i najwyraźniej nie czuje się najlepiej z myślą, że swój start w interesach będzie zawdzięczał komuś tak pogardzanemu przez jego gatunek. Cisza przedłużała się i Ferengi zaczął się denerwować, że z interesu nic nie wyjdzie.
- Zrobię to - nagle stanowczym głosem odezwał się Koloth. - Jednak nikt, powtarzam, nikt nie ma prawa się dowiedzieć, że zdobędę ten kontrakt w tak niehonorowy sposób.
Kled odetchnął z ulgą. -
- Oczywiście. Sugeruję wobec tego, abyśmy znaleźli jakieś odosobnione miejsce, w którym omówimy warunki naszej współpracy bez zbędnych świadków.
- To ja uciekam. - Andorianin zerwał się z krzesła. - Lepiej aby mnie przy tym nie było, bo ktoś mógłby nas zauważyć i zacząć zadawać pytania, czy nie zdradziłem wam szczegółów ofert konkurencji. Co prawda nie mam do nich dostępu, ale lepiej uważać. Powodzenia.
- Dzięki - odpowiedział Koloth.
Kiedy Fel wyszedł, Kled obrócił się do Klingona i rzekł:
- To gdzie możemy na tej stacji w spokoju porozmawiać na temat naszej współpracy?


* * *

Czytając kolejny raz z rzędu kontrakt, który zawarł z Kledem, Koloth był coraz bardziej z niego zadowolony. Mimo tego, że był częścią planu Fela, to warunki w nim zawarte dawały mu olbrzymie korzyści i niezłą pozycję na starcie w interesach, które zamierzał niedługo zacząć prowadzić. Szczególnie cieszył go fakt, że kluczowe zapisy były propozycją Ferengi, a nie jego, więc w razie problemów nawet telepata nie zdołałby udowodnić, że są wynikiem spisku. Nie mógł jednak nie przyznać, że gdyby nie działania Andorianina i jego zapobiegawcze podejście do sprawy, to ta umowa miała by zupełnie inny kształt.
Kled nie był łatwym partnerem, więc negocjacje trwały bardzo długo. Wśród wielu wymienianych warunków uparł się, że Koloth nie może figurować w żadnym z dokumentów jako dostawca. Stwierdził, że w razie kontroli Andorianie od razu domyślą się tego, że umowa to tylko parawan. W efekcie zamiast zwykłej umowy na dostawę, Kled zaproponował, że dla pozoru uczyni Kolotha swoim partnerem w interesach. Stwierdził przy okazji, że skoro Andorianie mają się nabrać, to umowę trzeba będzie zapisać z datą wsteczną. Dzięki temu Koloth nagle stał się handlarzem z ponad trzyletnim stażem, współwłaścicielem przedsiębiorstwa Kleda oraz statku, który niedawno zakupił.
Koloth usiadł, aby się uspokoić i zamyślił nad dalszymi posunięciami. Było się z czego cieszyć, ale trzy doby negocjacji nad ostatecznym kształtem współpracy o mały włos nie została zerwane kiedy doszło do tworzenia zapisu o współwaścicielstwie firmy. Jednakże Ferengi tak bardzo chciał zarobić, że ostatecznie zgodził się na zawarcie spółki z Klingonem, którego poznał kilka godzin wcześniej. Teraz należało przejść do realizacji kolejnej fazy planu Fela. Klingon zgarnął ze stołu padd z umową i wyszedł z kwatery, aby znaleźć Andorianina.
Miał szczęście, bo chociaż komputer przekazał mu informację, że Fel właśnie pełni służbę, to ma akurat przerwę i siedzi w barze.


* * *

Kled klął chwilę w której postanowił zabrać się za handel żywnością i jej dostawę na ASS-3. Kontrola jakości, która przeprowadzali Andorianie przeciągała się, przez co Ferengi zaczynał się denerwować o to, czy jego modyfikacje oznaczeń okażą się wystarczająco dobre. Bądź co bądź, nie były wykonywane przez profesjonalistę i nie mógł być ich pewien.
- Wygląda na to, że wszystko jest w porządku - powiedział jeden z kontrolerów.
Kled rozpromienił się i pogratulował sobie w myślach. Udało się. Nie, żeby miał wątpliwości, ale kiedy produkty dostarczone przez Klingona okazały się przeterminowane, Ferengi poczuł lekkie zaniepokojenie. W końcu przecież to miał być interes przynoszący zyski, a nie straty, a na tej dostawie nie było jak zarobić. Jednakże, kiedy głowił się jak rozwiązać ten problem, uświadomił sobie, że przecież rozwiązanie jest proste. Dwieście dziewięćdziesiąta Zasada Zaboru nauczała: Nigdy nie wahaj się przed złym oznakowaniem swojego produktu. Kled nie wahał się więc dłużej i szybko zlecił odpowiednie skorygowanie dat. Teraz, kiedy z liczył w myślach latinum, cieszył się już z sukcesu, który przyniosło mu stosowanie się do Zasad, i obserwował jak magazynierzy zaczęli wynosić ze statku pojemniki z dostawą, aby zabrać je na stację. Kiedy sznur skrzynek znikał w magazynach stacji Ferengi nagle spostrzegł, że wybrane losowo pojemniki są otwierane i jest z nich pobierany kawałek żywności trafiający do analizatora, którego nigdy wcześniej nie widział. Gdy badano trzecią próbkę na panelu sterujący zapaliła się niebieska lampka, a obsługujący urządzenie Andorianin zerwał się z miejsca i podszedł do kierownika, aby wymienić z nim kilka zdań. Ferengi z niepokojem ruszył w stronę Shera i już marszu zadał pytanie:
- Czy coś się nie zgadza?
- Owszem - odparł zimnym głosem Andorianin - test wieku przebadanych próbek wskazuje, że są one starsze, niż to wskazuje data na skrzynkach. O trzy lata starsze.
- To niemożliwe - głos Kleda wyrażał najszczersze oburzenie, chociaż wcale go nie czuł - wasz sprzęt musi mieć awarię. Sam sprawdzałem dostawcę i żywność jest świeża.
- Sprzęt jest w porządku - odparował Sher - Dla pewności mieliśmy ze sobą kontrolną próbkę, której wiek nie pozostawia wątpliwości. To oznacza, że kontrakt zostaje anulowany, a ciebie obciążymy karami, które w nim zawarliśmy.
Ferengi zmartwiał. Kontrakt, który podpisał, zawierał zapis, że kara umowna wynosi 25% wartości dostarczanych surowców. Pięćset sztabek latinum poszło w błoto na samą karę. Za żywność już zapłacił - kolejne dwa tysiące zniknęło, bo Andorianie na pewno umieszczą gdzie tylko się da informację, że żywność, którą może dostarczyć, jest przeterminowana. Zszargana reputacja to kolejne straty, bo niewiele osób zechce podpisać kontrakt z handlowcem, który fałszuje manifesty. Gorzej być nie może.
Andorianin jednak jeszcze nie skończył. Obrócił się w stronę stojących obok drzwi strażników i wydał im polecenie:
- Aresztujcie tego Ferengi i zaprowadźcie do celi. Zostanie postawiony przed sądem na podstawie paragrafów o oszustwa handlowe. Grozi za to 10 lat kolonii karnej - ostatnie słowa Sher wypowiedział do Kleda.
Ferengi zachwiał się i gdyby nie strażnicy, który złapali go za ramiona, upadłby na podłogę. Firma, którą tak długo tworzył, na skutek zapisu w umowie zdejmującego odpowiedzialność za jego błędy z Kolotha, stała się w momencie jego aresztowania własnością Klingona.


* * *

- Co będzie dalej z Kledem? - zapytał Koloth grzebiąc palcami w talerzu z gagh.
Fel przełknął porcję potrawy, której spożywanie wraz z Klingonem stało się już wręcz zwyczajem, wytarł usta z sosu i przez chwilę zastanowił się nad odpowiedzią. Rozejrzał się uważnie po barze "Kplach", a ponieważ obecnie nie było w okolicy nikogo, kto mógłby stanowić jakieś zagrożenie, to uznał, że może podzielić się z nim posiadanymi informacjami.
- W sumie, to niewiele. Posiedzi jakieś dwa miesiące w pudle, a potem zostanie wypuszczony. Oczywiście nie odzyska pieniędzy, które kontrakt przewidywał jako karę za nie wywiązanie się z jego warunków, oraz zapłaty za dostawę, którą wręczył tobie. Bo chyba nie planujesz mu zwracać tych dwóch tysięcy pasków latinum?
- Tylko dwa? - Koloth był wyraźnie zdziwiony. - Przejrzałem wasze prawo i wiem, że za oszustwo powinien dostać co najmniej pięć, sześć lat ciężkich robót.
- Powinien. Tyle, że śledztwo wykaże, iż to nie on dokonał fałszerstwa. W dokumentach wpisaliście bowiem nieistniejącego dostawcę spoza Federacji, który dostał zapłatę w gotówce. Kled był również na tyle zapobiegliwy, że w komputerze swojego statku zamieścił fikcyjne dane o przetransportowaniu skrzynek na jego pokład w głębokiej przestrzeni. Żaden świadek nie zdoła więc wykazać, że było inaczej, bo usunąłem z baz danych stacji informacje, że ta żywność była w ogóle na ASS-3, a miejsce po tych plikach nadpisałem innymi informacjami. A z racji na to, że nie można zadać pytania, na które nie zna się choć kawałka odpowiedzi, więc nikt nie zdoła powiązać dostawy Kleda z tobą lub mną.
- Pomyślałeś o wszystkim - gwizdnął z podziwu Klingon.
- Nie upadłem na głowę. To Kled miał dostać w tyłek, a nie my - Andorianin podniósł ze stołu szklankę i upił łyk krwawego wina. - O tym, jak bezkarnie utrzeć nosa temu Ferengi myślałem od chwili, kiedy dowiedziałem się jak załatwił Bjørna.
- A właśnie: Nurtuje mnie od samego początku jedna sprawa: Dlaczego tak ci zależało na tym, aby ukarać Kleda za to co zrobił temu człowiekowi? Wiem, że nie widujesz się z nim zbyt często.
- Mam honorowy dług wobec jego rodziny. A poza tym, to przeze mnie Bjørn miał kłopoty, bo to ja podsunąłem mu pomysł zrobienia interesów z Kledem.
Klingon zamyślił się na chwilę.
- No tak. To faktycznie dobry powód do tego, aby odegrać się na Kledzie.
- Sam widzisz. Poza tym polubiłem Bjørna i nieco poznałem, kiedy odwiedziłem go na Ziemi kilka lat temu. W sumie, to uważam go za przyjaciela. Może nie tak bliskiego, jak się to zwykle przyjmuje, ale jednak przyjaciela.
Andorianin sięgnął po kufel z winem i milcząco przepił do Kolotha. Klingon odpowiedział tym samym i wstał.
- Dzięki za wszystko - powiedział - miło jest tak siedzieć w barze, ale interesy wyzywają. Qapla', Fel.
- Qapla'.
Fel poczekał, aż Koloth opuści bar. Co prawda nie istniało duże zagrożenie, ale lepiej było, aby nikt nie widział ich razem na korytarzach ASS-3. Przez chwilę zastanawiał się co robić dalej. Może jednak warto odwiedzić Kleda? Doszedł jednak do wniosku, że ryzyko osobistej jest zbyt duże, ale w międzyczasie przyszło mu inne rozwiązanie. Nie zwlekając zapłacił rachunek i poszedł w głąb stacji.


* * *

Kled nerwowo chodził po celi i zastanawiał się co robić dalej. Jak tu wywinąć się od kary i nie stracić zbyt wiele? Długi pobyt w więzieniu sprawi, że na pewno straci firmę i wyleci z interesu. Nic nie przychodziło mu do głowy, więc z wściekłością złapał kubek i cisnął nim o ścianę. Nie pomogło. Zrezygnowany usiadł na pryczy i tępo zapatrzył w podłogę celi, kiedy przed jego oczami zmaterializował się mały kawałek plastiku. Zdziwiony podniósł go do oczu i przeczytał znajdujący się na nim napis: "Bjorn Hagersson".
- Aaaa!!! - wrzasnął kiedy zdał sobie sprawę z tego, że siedzi w areszcie z powodu człowieka, którego oszukał kilka miesięcy wcześniej.
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#2
miło się czyta a kiedy więcej będzie?
Odpowiedz
#3
Hm... Więcej czego? Przygód Kleda, Fela czy Kolotha?
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości